środa, 29 lutego 2012

Białe kiełbaski pieczone w piwie

Piwo potrafi jednak uszczęśliwić człowieka także pod względem kulinarnym! Ostatnio na blogu pojawił się kurczak pieczony na miodowym piwie , a tym razem chcę Wam pokazać pieczone kiełbaski w piwie. To niezwykle szybka, tania i łatwa w przygotowaniu przekąska, można by powiedzieć, że stworzona dla studentów :)
Danie wykonałam na bazie cienkich, białych kiełbasek, ale możecie je bez problemu zastąpić inną kiełbasą, czy nawet parówkami. Wykonanie dania nie wymaga wielkich nakładów pracy, wystarczy pokroić dodatki, naciąć kiełbaskę i zalać marynatą.
Gotowe kiełbaski świetnie smakują z czosnkowymi bułeczkami i piwem.
Polecam : tanio, szybko i pysznie :)






































Białe kiełbaski pieczone w piwie
8 białych, cienkich kiełbasek
100-150 ml piwa
cebula
pieczarka
5 ząbków marynowanego czosnku
łyżka sosu sojowego
łyżka miodu
świeżo mielony pieprz

Kiełbaski nacinamy, zalewamy sosem sojowym i miodem - odstawiamy do lodówki. Przygotowujemy czosnek, siekamy cebulę w piórka, a pieczarkę w plasterki. Kiełbaski przekładamy do żaroodpornego naczynia, posypujemy składnikami, przyprawiamy pieprzem i zalewamy piwem do 1/3 wysokości. Pieczemy przez 15 minut w 180 stopniach. Po tym czasie przewracamy kiełbaski na drugą stronę i dopiekamy jeszcze 10 minut.

Tosia

wtorek, 28 lutego 2012

Cake pops w wytrawnej odsłonie - czosnkowe lizaki z paluszków i serka






































Uwielbiam kreować nowe potrawy i tworzyć zaskakujące, lecz trafne połączenia. Bywa to jednak trudne, ponieważ czasami, gdy coś wymyślę okazuje się, że niestety nie byłam pierwsza. Nie jest to może moim priorytetem podczas gotowania, bo mimo wszystko ważniejszy jest dla mnie przede wszystkim smak potrawy i forma podania, ale lubię rozmyślać godzinami o nowych, zaskakujących potrawach :)
 Jakiś czas temu przeprowadziłam się "na swoje", a jako Pani domu w momencie w którym wiem, że zjawi się u mnie większa liczba gości to nie mogę się powstrzymać by nie przywitać ich pysznościami. Na imprezy szykuję między innymi cake popsy w czekoladzie (jest to już prawie tradycja :)
W tym tygodniu czeka mnie małe święto, dlatego już od kilku dni rozmyślam czym rozpieszczę moich gości tym razem..
Oprócz dań, które cieszą się zawsze dużym powodzeniem testuję kolejne. I tak przyszedł mi do głowy pomysł na wytrawne cake popsy. Co prawda chodzi tutaj bardziej o wygląd i formę podania kulek na patyku, ponieważ są one wykonane na bazie paluszków/krakersów i serka śmietankowego (nie są polewane czekoladą :). Zrobiłam je w wersji czosnkowej i obtoczyłam w przyprawach, ale następnym razem spróbuję też w mielonych orzechach. Myślę, że stwarzają wachlarz możliwości tak samo jak słodkie cake pops, dlatego próbować różnych kombinacji będę jeszcze nie jeden raz :)

Cake popsy w wytrawnej odsłonie - czosnkowe lizaki
/proporcje na ok. 12 sztuk
140-150 g paluszków/krakersów
 250 g serka śmietankowego (typu philadelphia)
2-3 łyżki mleka/jogurtu naturalnego
4 ząbki marynowanego czosnku (lub 2 świeżego)
przyprawy lub zmielone orzechy do obtoczenia (u mnie : słodka papryka, słona papryka, curry, kolorowy pieprz, suszony imbir)
*ketchup
*patyczki (używam patyczków do lodów)

1. Paluszki lub krakersy mielimy w moździerzu lub za pomocą malaksera na "piasek". Dodajemy serek śmietankowy, odrobinę mleka i powoli miksujemy. Dodajemy posiekany czosnek i dalej miksujemy. Następnie można przez chwilę masę schłodzić w lodówce, jednak nie jest to konieczne.
2. Z masy lepimy kule, obtaczamy w różnych przyprawach (każda kulka może być w innej przyprawie) i nabijamy na patyczki (do połowy kuli). Gotowe lizaki wbijamy w styropian lub podziurkowany karton.
3. Niektóre lizaki ozdobiłam dodatkowo ketchupem (można też użyć np. czosnkowego sosu :)

Tosia

niedziela, 26 lutego 2012

Śniadanie do łóżka #37: Jajka po wiedeńsku ze szpinakiem

W cyklu śniadanie do łóżka propozycje z jajkiem w roli głównej pojawiły się już wiele razy.
Takich jajek jeszcze jednak nie było! Jajka po wiedeńsku to inaczej jajko w szklance. Tradycyjnie podaje się je przyprawione solą, pieprzem i łyżką masła, ale ja do tradycjonalistek nie należę, więc jako dodatek wybrałam duszony, świeży szpinak z masłem orzechowym. Polecam Wam zarówno taki szpinak (który możecie przygotować np. do makaronu) jak i samą formę przygotowania jajka po wiedeńsku :)
A oto kilka jajecznych wpisów, które pojawiły się do tej pory :



Jajka po wiedeńsku ze szpinakiem
jajko
świeżo mielony pieprz
sól
2 garście świeżego szpinaku (u mnie baby szpinak)
szalotka
1/3 białej części pora
ząbek czosnku
*łyżeczka posiekanego chilli
**łyżka masła orzechowego
2 łyżeczki masła
łyżka oliwy z oliwek

1. Szpinak myjemy i suszymy. Na patelni rozpuszczamy łyżeczkę masła z oliwą z oliwek. Podsmażamy posiekany czosnek, szalotkę i pora. Przyprawiamy pieprzem i solą. Po 3 minutach dodajemy świeży szpinak i ponownie przyprawiamy pieprzem i dusimy przez kilka minut. Dodajemy masło orzechowe z łyżką-dwiema łyżkami wody. Składniki dokładnie mieszamy i podsmażamy jeszcze chwilę.
2. Gotujemy wodę w rondelku pod przykryciem. Do szklanki wbijamy jajko, solimy i pieprzymy. Do gotującej się wody wstawiamy szklankę i gotujemy na małym ogniu do momentu aż białko się zetnie (ok 4-5 minut). Dodajemy łyżeczkę masła i łyżkę przygotowanego wcześniej szpinaku. Podajemy od razu.

*Papryczkę chilli można podsmażyć razem z szalotką, czosnkiem i porem. 
** Masło orzechowe - orzechy ziemne prażę w piekarniku, a następnie miksuję blenderem z dodatkiem oliwy arachidowej na gładką masę

Tosia

sobota, 25 lutego 2012

Słodka sobota #42: Trufle na wiśniówce


Trufle to chyba najprostsza rzecz na świecie. Wystarczy minimalna ilość składników, trochę chłodzenia i powstają te pyszne, eleganckie kuleczki, które świetnie komponują się z filiżanką kawy. Dzięki temu, że są mocno czekoladowe, nie musimy się martwić, że pochłoniemy ogromną ilość. Jedna wystarczy by spełnić czekoladowe zachcianki (przynajmniej w moim przypadku).
Słodkiej soboty!

Trufle na wiśniówce (15 sztuk)
- 120g mlecznej czekolady
- 150g mascarpone
- 50ml wiśniówki
- szczypta soli
- kakao do obtoczenia

Przygotuj kąpiel wodną. Do garnka nalej 1/4 wody i zagotuj. Na garnku postaw metalową miseczkę i wrzuć do niej mascarpone, czekoladę połamaną na kawałki, wiśniówkę i szczyptę soli. Pomieszaj. Gdy całość połączy się w jedną masę, zdejmij miskę z garnka i daj masie ostygnąć. Gdy będzie już chłodna, wstaw ją do lodówki na godzinę. Po upływie tego czasu wyjmij dość gęstą masę z lodówki i uformuj z niej kuleczki. ułóż je na talerzu i wsadź do lodówki na kolejną godzinę. Przed podaniem obtocz każdą kulkę w kakao. Przechowuj w lodówce.

Śliwka

piątek, 24 lutego 2012

Meksykańska pasta z czarnej fasoli





































Zobaczyłam je na sklepowej półce, pojedyncze fasolki uśmiechały się do mnie zalotnie. Nie mogłam się powstrzymać, więc kupiłam.
To była moja pierwsza styczność z czarną fasolą. Przypomniałam sobie, że gdzieś mam płytę dvd z filmem o kulinarnej podróży do Meksyku. Włączyłam i rzeczywiście, czarna fasola pojawiła się nie jeden raz. Najczęściej występuje chyba w formie odsmażanej fasoli jako dodatek do wielu dań. Inspirując się tym przepisem zrobiłam pastę pikantnie przyprawioną, podsmażoną w towarzystwie pora.
Bardzo smakowała nam w formie pasty kanapkowej na świeżo upieczonym, domowym chlebie. Resztę zmieszałam z pieczonym kurczakiem i mozzarellą lepiąc pierogi (niestety nie zrobiłam zdjęcia, więc oddzielnego przepisu nie wrzucę).
Jestem zadowolona z mojej nowej znajomości z czarną fasolą, myślę, że jeszcze się kiedyś spotkamy w kuchni :)

Meksykańska pasta z czarnej fasoli
200 g czarnej fasoli
1/3 jasnej części pora
papryczka chilli
szczypta pieprzu cayenne
ząbek czosnku (+dwa do gotowania fasoli)
mała cebula
szczypta soli
liść laurowy
łyżka masła
łyżka oliwy z oliwek

1. Fasolę zalewamy zimną wodą, przykrywamy i odstawiamy na noc. Następnego dnia odlewamy wodę, wrzucamy fasolę do garnka i zalewamy wodą jeszcze raz by ją zakryła. Dorzucamy dwa obrane ząbki czosnku, liść laurowy i gotujemy pod przykryciem na małym ogniu przez ok. 2 godziny. Od czasu do czasu mieszamy fasolę i dolewamy wodę, jeśli jej ubywa.
2. Cebulę, chilli, czosnek i pora drobno siekamy i wrzucamy z masłem i oliwą do woka lub głębokiej patelni. Składniki przyprawiamy szczyptą pieprzu cayenne i dorzucamy ugotowaną fasolę podlewając kilkoma łyżkami wody. Za pomocą drewnianej rozcieramy fasolę na mniejsze kawałki. Pastę podgrzewamy trzy minuty i odstawiamy do ostygnięcia.
3. Pasta z czarnej fasoli świetnie nadaje się po prostu jako dip (np. do chrupkiego pieczywa), dodatek do dania (np. tortilli) lub jako farsz do pierogów.

Tosia

czwartek, 23 lutego 2012

Kurczak tandoori masala z ryżem i warzywami


Jedzenie indyjskie zawsze bardzo mnie ekscytuje ze względu na egzotyczny smak i użycie dużej ilości aromatycznych przypraw. Wydaje się, że nie może się znudzić, chociaż moja koleżanka (notabene, prowadząca świetnego bloga ze zdjęciami ze swoich podróży), ku mojemu zdziwieniu, podczas ostatniego pobytu w Indiach po paru tygodniach wysyłała błagalne wiadomości o przysłanie jej pierogów:)
Nazwa mieszanki przypraw, tandoori masala, wzięła się od glinianego pieca tandoor, w którym na Dalekim Wschodzie przygotowywane są potrawy. Dzięki wysokiej temperaturze (mogącej przekroczyć nawet 480stopni) dania są chrupkie i soczyste. Ten kurczak, mimo użycia piekarnika, na szczęście, też zachował soczystość, a w połączeniu z ryżem i warzywami stanowi naprawdę pożywne danie. 

Kurczak tandoori masala z ryżem i warzywami (3-4 porcje)
- 1 duża pierś z kurczaka
Marynata:
- 200g jogurtu greckiego
- 2 łyżki mieszanki tandoori masala (do kupienia w Kuchniach Świata)
- sól
- 5 ziaren kardamonu
- 1/2 łyżeczki kurkumy
- 1 łyżeczka pieprzu cayenne
- 1 łyżeczka mielonej słodkiej papryki
- 1 łyżeczka nasion kminu rzymskiego
- 1/2 łyżeczki nasion kozieradki
- 1/2 łyżeczki kuminu
- 1 łyżeczka miodu
- 1 łyżeczka koncentratu pomidorowego
- 3 duże ząbki czosnku 
- sok z 1 cytryny

- 125g białego ryżu długoziarnistego
- 1 marchewka
- 1/2 czerwonej cebuli
- 3 łyżki groszku konserwowego
- 1 ząbek czosnku
- 2 garście nerkowców
- garść świeżej kolendry
- garść świeżej mięty
- sól, pieprz
- oliwa do smażenia
- ok. 1/2 szklanki wody
- liść mięty do dekoracji

Pierś z kurczaka umyj i odetnij błonę i kawałki tłuszczu. Pokrój na małe kawałki i wrzuć do miski.
W moździerzu rozgnieć kardamon i wyjmij łupinki. Dodaj kozieradkę i kmin rzymski i ponownie rozgnieć. Posyp nimi mięso.
Przeciśnij czosnek przez praskę i dodaj razem z resztą składników na marynatę do mięsa. Dobrze posól i wymieszaj. Przykryj folią i odstaw do lodówki na co najmniej 1,5 godziny, a najlepiej na całą noc, wtedy mięso jeszcze lepiej przesiąknie smakiem.
Rozgrzej piekarnik do 200 stopni.
Na suchej patelni upraż nerkowce. Mieszaj je co jakiś czas, aby się nie przypaliły, a gdy zaczną brązowieć i roztaczać intensywny zapach, zdejmij je z ognia, poszatkuj na mniejsze kawałki i odłóż na później.
Gdy powoli mija czas marynowania mięsa, ugotuj ryż w osolonej wodzie zgodnie z instrukcją na opakowaniu, lecz o 2 minuty krócej, aby był al dente. Odsącz i odstaw na bok.
W czasie gotowania ryżu, wyjmij mięso z marynaty, ułóż na posmarowanej oliwą blasze od piekarnika i piecz przez około 10- 12 minut. Pokrój mięso na mniejsze kawałki i odstaw na bok.
Pokrój marchewkę w plasterki, a cebulę w piórka. Rozgrzej na patelni 2 łyżki oliwy i smaż marchewkę i cebulę przez około 5 minut. Zdejmij z ognia. 
Na patelni z marchewką i cebulą umieść ryż i dodaj pół filiżanki wody. Duś przez kilka minut, a następnie dodaj przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku, mięso, groszek, pokrojone kolendrę i miętę (ja chwytam je w garść i odcinam po kawałku nożyczkami bezpośrednio na patelnie, gdyż szatkowanie nożem sprawia, że są oklapnięte) oraz uprażone nerkowce . Chwilę mieszaj, aby wszystko się podgrzało, posól i popieprz. Udekoruj na talerzu liściem mięty.
Jeśli odgrzewasz danie, możesz za każdym razem dodać pół filiżanki wody i smażyć aż wyparuje, ryż nie będzie wtedy suchy.

Śliwka

środa, 22 lutego 2012

Limonkowe bucatini z krewetkami









































Zdaję sobie sprawę z tego, że dziś Środa Popielcowa i niektórzy z Was przestrzegają ścisłego postu, ale nie mogłam się powstrzymać by nie pokazać dania, które zrobiłam kilka dni temu. Myślę, że na krewetki w sosie limonkowym można wytrwale czekać nie tylko jeden dzień, ale nawet kilka tygodni, bo efekt jest powalający :)
Danie zawiera aż trzy składniki, które znajdują się u mnie na liście ulubionych, czyli krewetki, limonkę i chilli. Nie muszę więc chyba tłumaczyć, że smakując bucatini z krewetkami odleciałam na chwilę do limonkowej krainy pełnej szczęścia :) To zdecydowanie moje smaki!
Dla tych, którzy nie wiedzieli - makaron bucatini przypomina bardzo spaghetti, jednak w każdej nitce makaronu znajduje się dziurka :) Jest bardziej elastyczny i wspaniale chłonie wszystkie smaki, gdy wymieszamy go z sosem.


Limonkowe bucatini z krewetkami
200 g makaronu bucatini
200 g mrożonych krewetek (surowych lub gotowanych)
3 łodygi selera naciowego
1/3 jasnej części pora
pół papryczki chilli
25 g masła
100 ml kwaśnej śmietany 12%
limonka
ząbek czosnku
łyżka posiekanego imbiru
szczypta kurkumy
szczypta suszonego imbiru
łyżeczka pieprzu cytrynowego
łyżeczka cukru
sól
Szybka marynata:
2 łyżki oliwy z oliwek
łyżeczka octu balsamicznego
łyżeczka soku z limonki
szczypta pieprzu cayenne
szczypta kurkumy

1. Makaron gotujemy al dente, według zaleceń na opakowaniu.
2. Krewetki odmrażamy (ja zazwyczaj zalewam wrzątkiem i odstawiam na chwilę). Owoce morza wrzucamy do przygotowanej marynaty i wkładamy na pół godziny do lodówki.
3. Selera naciowego kroimy w paseczki, pora kroimy wzdłuż na pół, a następnie w pół plasterki. Limonki myjemy, suszymy, ścieramy skórkę i wyciskamy sok (z każdej do oddzielnego naczynka). Na patelni rozpuszczamy masło razem ze skórką z cytrusów i sokiem z 1 limonki. Dorzucamy seler naciowy, pora i dusimy przez 3 minuty. Dodajemy resztę soku z limonki, czosnek, imbir, chilli i przyprawy, doprawiamy solą do smaku. Po minucie wlewamy ostrożnie śmietanę (aby nam się nie zważyła dodajemy do niej łyżkę ciepłego sosu i dopiero wtedy wlewamy na patelnię). Na koniec dorzucamy krewetki razem z marynatą i dusimy od 4 do 10 minut (wszystko zależy od tego, czy krewetki są gotowane, czy surowe i od własnych upodobań). Krewetki nie powinny być ani twarde, ani zbyt miękkie, idealnie przyrządzone będą jędrne (warto sprawdzić podczas gotowania).
4. Ciepły i odcedzony makaron wrzucamy do sosu, mieszamy na patelni i przekładamy na talerz. Posypujemy sezamem i ulubionymi ziołami.

Tosia

wtorek, 21 lutego 2012

Bruschetta śledziowa


Dzisiaj śledzik, czyli ostatni dzień karnawału! Każdy, zgodnie z tradycją, powinien dzisiaj szaleć pałaszując śledzia i popijając wódkę. No chyba, że część z was ma już dosyć, bo to nic nowego;)
Ja jestem prawdziwym śledziomaniakiem. Uwielbiam go w prawie każdej postaci, a w dzieciństwie (według doniesień) podobno lubiłam łączyć go z czekoladą. Jak widać od dziecka poszukiwałam nietypowych połączeń smakowych.
Mój faworyt to sałatka śledziowa ze śmietaną, jabłkiem, cebulką i koniecznie gorącym pieczonym ziemniakiem w mundurku...mmm. Aż dziwne, że do teraz ją tak lubię, skoro po wigilii przez 3 dni nie jadłam nic innego na śniadanie, obiad i kolację.
Ostatnio miałam okazję uczestniczyć w procesie tworzenia sałatki od wyciągnięcia śledzia z wody, do położenia na stole. Wybraliśmy się na połów aż pod same wybrzeża Danii i wróciliśmy z workami ryb, ale bez pomysłu co zrobić z aż taką ilością. Spodziewałam się kilku spektakularnych akcji, ale to co nas spotkało przekroczyło moje wszelkie wyobrażenia. Wystarczyło wsadzić wędkę do wody na kilka sekund i wyciągnąć, a już zahaczało się na niej kilka śledzi. Skończyło się podzieleniem ich między kilka osób, a małą część przeznaczyłyśmy ze znajomą na stworzenie wyżej wspomnianej sałatki.

A oto pamiątka: (ten kubełek miał około pół metra wysokości)


Dzisiaj proponuję śledzia w innej formie. Włosi by się pewnie oburzyli za tę profanację, ale na dzisiejszą okazję będzie świetnie pasować.
Jeśli szukacie innych pomysłów na wykorzystanie śledzi polecam też przekąski, które już pojawiły się na blogu:

Bruschetta śledziowa (ok. 15 kanapek)
- bagietka/inne pieczywo
- 6 solonych filetów ze śledzia w oleju
- 5 niedużych ogórków konserwowych
- 1 łyżeczka musztardy
- pieprz
- sok z 1 cytryny
Karmelizowana cebula:
- czerwona cebula
- 1 łyżka oliwy
- 3 łyżki brązowego cukru
- 4 łyżki wody
- 1 łyżeczka octu balsamicznego
- pół łyżeczki soli

Poszatkuj cebulę. Na małej patelni rozgrzej łyżkę oliwy i zacznij smażyć cebulę. Smaż przez około 3 minuty, następnie dodaj cukier i wodę i smaż aż woda wyparuje, a cebula osiągnie lepką konsystencję (ok. 5-7 minut). W ostatniej fazie smażenia dodaj ocet balsamiczny i sól. Zdejmij z ognia i odłóż do ostygnięcia.
Filety ze śledzia opłucz dokładnie pod bieżącą zimną wodą, aby pozbyć się oleju i nadmiaru soli. Pokrój je w kosteczkę i wrzuć do miski. Pokrój w kosteczkę ogórki i dorzuć do śledzi. Dodaj karmelizowaną cebulę.
Dopraw sokiem z cytryny, pieprzem i musztardą. Wszystko dokładnie wymieszaj.
Podawaj na bagietce, najlepiej w formie tosta posmarowanego oliwą. 

Śliwka

poniedziałek, 20 lutego 2012

Kurczak pieczony na miodowym piwie






































Opinie na temat Magdy Gessler są równie barwne co jej osobowość. Nawet jeśli ktoś jej nie lubi to ciężko nie przyznać iż miewa niesamowite pomysły. Jednym z nich jest pieczony kurczak na butelce piwa, którego patent zdradziła milionom Polaków w programie Kuchenne Rewolucje.
Nie pamiętam dokładnie w jaki sposób piekła go Pani Magda, jednak pomysł ten mnie niezwykle zauroczył, więc postanowiłam go wykorzystać po swojemu :)
Mięso pieczone w ten sposób zyskuje niezwykle soczystego smaku, dzięki piwie, które od czasu do czasu wylatuje podczas pieczenia samodzielnie podlewając kurczaka i warzywa. Wcześniej przygotowana marynata sprawia za to, że z wierzchu kurczak jest lekko chrupiący i rumiany, a cały jej cudowny smak ukryty jest w skórce. Warzywa podlewane piwem karmelizują się, a dodatkowo cebula i czosnek nadają im słodkawego smaku. Do miodowego piwa dorzuciłam dla smaku goździki :)
Danie podane w ten sposób wygląda moim zdaniem fantastycznie, dlatego myślę, że nadaje się znakomicie by podać je gościom.
Jak dla mnie jest to najsmaczniejszy pieczony kurczak jakiego jadłam, przepis ten będę powtarzać na pewno wiele razy, polecam :)























Kurczak pieczony na miodowym piwie 
świeży kurczak ( u mnie ok. 1,8 kg)
0,5 litra miodowego piwa w butelce
2 łyżki słodkiej papryki
łyżka ostrej papryki
łyżeczka kurkumy
łyżka mieszanki pieprzów
łyżka octu balsamicznego
4 łyżki oliwy z oliwek + oliwa do polania warzyw
świeżo mielony pieprz
sól gruboziarnistą
3 goździki
dowolne warzywa (u mnie : marchewki, seler, szalotki, czerwona cebula, pół papryczki chilli)
główka czosnku

1. Kurczaka myjemy, suszymy i wycinamy z niego szyję. W moździerzu mieszamy słodką i ostrą paprykę, kurkumę, kolorowy pieprz, łyżkę soli gruboziarnistej, ocet balsamiczny i 4 łyżki oliwy z oliwek. Marynatą smarujemy dokładnie kurczaka z każdej strony, przykrywamy folią i wkładamy do lodówki na minimum godzinę.
2. Główkę czosnku kroimy na pół, przygotowujemy resztę warzyw i kładziemy na blachę. Warzywa przyprawiamy gruboziarnistą solą, świeżo mielonym pieprzem i polewamy oliwą.
3. Usuwamy etykietę z butelki (pod ciepłą wodą łatwo schodzić skrobiąc wodą). Otwieramy butelkę i odlewamy 200 ml. Do butelki wrzucamy 3 goździki i nakładamy na nią kurczaka tak by wystawała z niego szyjka butelki.
4. Kurczaka na butelce stawiamy na blachę z warzywami i wstawiamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy w 180 stopniach przez niecałe 2 godziny. W między czasie można polewać mięso i warzywa pozostałym piwem (nie jest to wskazane - ja tego nie zrobiłam).
5. Upieczonego kurczaka dzielimy na porcję i podajemy z warzywami.









































Tosia

niedziela, 19 lutego 2012

Śniadanie do łóżka #36: Placuszki na serku homogenizowanym


Oj dzisiaj by się naprawdę przydało, żeby ktoś mi przyniósł takie śniadanie do łóżka:)
 Placuszki są delikatne i słodkie od serka, który pięknie się ścina na patelni. Będą smakowały świetnie z dodatkiem powideł śliwkowych lub owoców. 

Placuszki na serku homogenizowanym (10 sztuk)
- 300g serka homogenizowanego 
- 2 jajka
- 4 łyżki mąki
- 3 łyżki otrębów pszennych
- 3 łyżki płatków owsianych
- laska wanilii- wydrążone ze środka ziarenka
- szczypta soli
- masło klarowane- do smażenia

- dodatki- na przykład powidła śliwkowe

W misce umieść wszystkie składniki poza masłem klarowanym. Wymieszaj trzepaczką. Na małej patelni rozgrzej łyżkę masła klarowanego i smaż aż placuszki zrobią się brązowe z dwóch stron. Placuszki odłóż na papierowy ręcznik, aby je odsączyć. Po każdym placku dodawaj do smażenia trochę masła klarowanego. Podawaj z powidłami lub innymi dodatkami

Śliwka

sobota, 18 lutego 2012

Słodka sobota #41: Miętowa zebra






































Zauważyłam, że mało na burczymiwbrzuchu takich prawdziwych, domowych ciast. Wynika to zapewne z faktu, że ekscytują nas nowe smaki i lubimy eksperymenty w kuchni. Postanowiłam jednak to zmienić i pokazać Wam dziś ciasto, które często piekłam z mamą jako dziecko. 
Pasja do gotowania towarzyszy mi chyba przez całe życie, już jako mała dziewczynka ciągnęło mnie do gotowania i pieczenia. Byłam przy tym niezwykle wybredna, ponieważ moje wymagania kulinarne były na wysokim poziomie już od najmłodszych lat :)
Lubiłam pomagać przy robieniu zebry i obserwować jak ciasto przekłada się na przemian w kolorach czarno-białych. Mimo iż może sprawiać wrażenie suchego, nudnego ciasta (a takich nie lubię) wcale takie nie jest, z dodatkiem polewy i lodów miętowych tym bardziej :) 
Nie byłabym sobą, gdybym nie podrasowała chociaż trochę klasycznego przepisu, dlatego urozmaiciłam je ekstraktem miętowym, który nadał zebrze ciekawego i świeżego smaku.


Miętowa zebra
5 jajek
330 g cukru
625 g pszennej mąki + 3 łyżki
250 ml oleju
250 ml wody
2 łyżeczki sody oczyszczonej
3 łyżki kakao
łyżeczka ekstraktu z wanilii
2 łyżeczki ekstraktu z mięty
200 g gorzkiej czekolady
2 łyżki oleju rzepakowego/słonecznikowego
lody miętowe

1. Jajka ubijamy z cukrem na puszystą masę, powoli dosypujemy przesianą mąkę. Cały czas miksując dolewamy olej, a następnie wodę.
2. Rozdzielamy ciasto na dwie równe części - do jednej dodajemy 3 łyżki kakao i pół łyżki ekstraktu z mięty, a do drugiej 3 łyżki mąki i łyżeczkę ekstraktu z wanilii.
3. Formę (u mnie okrągła tortownica) smarujemy odrobiną masła i obsypujemy mąką. Wykładamy masy na przemian, raz łyżkę masy kakaowej, na nią łyżkę masy jasnej i znowu łyżkę masy kakaowej i tak dalej..
4. Ciasto pieczemy w 180 stopniach przez 50-60 minut do suchego patyczka.
5. W kąpieli wodnej (w miseczce nad parą wodną) rozpuszczamy czekoladę z dwiema łyżkami oleju. Gdy się rozpuści, zdejmujemy z garnuszka i dodajemy łyżeczkę ekstraktu z mięty i energicznie mieszamy. Roztopioną czekoladą polewamy wystudzone ciasto. Zebrę podajemy z gałką lodów miętowych.

Tosia

piątek, 17 lutego 2012

Restauracja Rozbrat20 w Warszawie


Już od dawna noszę się z zamiarem opisania mojej ulubionej restauracji i od dawna podświadomie szukam najmniejszego błędu jaki pojawiłby się przy kolejnej wizycie (przecież nie można tylko chwalić!). Mimo mojego wrodzonego czepialstwa, po prostu nie mogę go znaleźć.

Utarło się, że z prawie każdym przyjazdem do stolicy łączy się wizyta w R20. To miejsce jest dla mnie kulinarnym rajem. I naprawdę chciałabym wypróbować wiele innych restauracyjnych punktów na mapie Warszawy, ale nie mogę, bo to przyciąga jak magnez.

Położona w pięknej, tonącej w zieleni dzielnicy Warszawy niepozorna kamienica kryje restauracyjkę przypominającą małe paryskie bistro. Wszystko w bieli i czerni, a ze schematu wyłamuje się tylko piękny, wielki, zawsze świeży bukiet kwiatów. Najprzyjemniej jest chyba latem, gdy pogoda daje możliwość siedzenia pół w środku, pół w oknie oraz na dodatkowym tarasie na zewnątrz.
Od samego początku przyciągnął mnie do tego miejsca brak nadęcia. Mimo bardzo eleganckiego wnętrza, nie ma presji przyjścia w "pełnym umundurowaniu", aby cieszyć się miłą atmosferą.

Jedzenie to osobna historia. Dopracowane w najmniejszym szczególe, poczynając od chleba. Chleba, któremu mogłabym poświęcić osobny rozdział. I sądząc po paczkach, z którymi klienci wychodzą do domu, chyba nie tylko mi tak smakuje.
Kiedy pierwszy raz spróbowałam tu małży Św. Jakuba (z czarnym risotto i zielonymi jabłkami) miałam wrażenie, że przeniosłam się do innego świata. Do tego stopnia, że następnym razem i następnym, i następnym... nie byłam w stanie przekonać się do zamówienia innej przystawki (choć ostatnio się przełamałam). Kompozycja dań na talerzu przypomina prawdziwe dzieło sztuki, zachwyca kolorami, kształtami i przede wszystkim smakiem (jedno z nich, bliny rozsypane po talerzu z łososiem, kawiorem i śledziem to chyba najlepsze tego zobrazowanie). I choć menu zawiera tylko po kilka pozycji, strasznie trudno się zdecydować na jedną z nich.
Samymi dobrymi słowami opisałabym też obsługę, która zawsze wykazuje się pełnym profesjonalizmem. Aż chciałoby się wysłać kilku kelnerów ze znanych mi restauracji na małe szkolenie.

Podsumowując, słowo "polecam" to mało powiedziane. Ta restauracja ma wszystko, czego szukam.

Bistro & Restaurant Rozbrat 20
ul. Rozbrat 20
Warszawa

Śliwka 


* zdjęcia pochodzą z tej strony

czwartek, 16 lutego 2012

Hummus z imbirem i kuminem


































Tak pyszne danie a wywołuje tyle sporów! Hummus to niezwykle popularna na Bliskim Wschodzie pasta z ciecierzycy i tahini (pasty sezamowej). Jest głównym przedmiotem kulinarnej wojny pomiędzy Libanem a Izraelem, w której narody oskarżają się nawzajem o przywłaszczenie sobie nazwy i przepisu.
Ja się w te spory mieszać nie zamierzam, dla mnie istotny jest niezapomniany smak dipu z ciecierzycy, a także walory zdrowotne potrawy. Hummus jest źródłem żelaza, witaminy C, kwasu foliowego i innych. Jest wspaniałym elementem diety wegetariańskiej, czy wegańskiej, bo dostarcza wiele białka.
W podstawowym przepisie na hummus znajduje się ciecierzyca, pasta sezamowa, oliwa, sok z cytryny i czosnek. Ja urozmaiciłam pastę dodatkiem aromatycznego kuminu oraz świeżego imbiru.
To uniwersalne danie, które można podać z krakersami, czy chrupiącymi warzywami jako dip, albo np. z kaszą kuskus i grillowanym kurczakiem jako danie obiadowe. Świetnie sprawdza się także jako dodatek do kanapek  :)









































Hummus z imbirem i kuminem
170 g cieciorki (może być z puszki)
4 łyżki sezamu
łyżka kuminu
ząbek czosnku (+dwa do ugotowania cieciorki)
łyżka startego świeżego imbiru
sok z połowy cytryny
80-100 ml wody
2 łyżki oliwy arachidowej (lub sezamowej)
3 łyżki oliwy z oliwek z chilli (lub zwykłej oliwy)
świeżo mielony pieprz
liść laurowy
szczypta pieprzu cayenne
sól

1. W przypadku kiedy nie posiadamy cieciorki w puszcze należy zalać ją wodą, przykryć miskę i odstawić na noc. Następnego dnia wymieniamy wodę (nalewając ta by przykryła cieciorkę ponad centymetr), dodajemy dwa ząbki czosnku i liść laurowy. Wodę można przyprawić szczyptą soli, nie jest to jednak koniecznie ponieważ cieciorka sama w sobie jest słona. Gotujemy pod przykryciem, na małym ogniu ok. 2 godzin.
2. Na suchej patelni prażymy sezam i kumin aż się zarumienią. Przekładamy do wysokiego naczynia i blendujemy za pomocą miksera. Dodajemy łyżkę oliwy arachidowej i łyżkę oliwy z chilli i miksujemy dalej. Powoli blendując dokładamy ugotowaną (lub z puszki) cieciorkę i wlewając wodę. Przyprawiamy świeżo startym imbirem, wrzucamy czosnek, wlewamy sok z cytryny i jeszcze raz miksujemy. Próbujemy i ewentualnie doprawiamy solą do smaku. Gotową pastę polewamy pozostałą oliwą, posypujemy pieprzem cayenne oraz sezamem i podajemy na zimno z ulubionymi dodatkami.

Tosia

środa, 15 lutego 2012

Cytrynowe pączki z lemon curd






































Już jutro czeka całą Polskę słodkie obżarstwo! Jak co roku, w popularnych cukierniach w kolejce po dobrego pączka będzie można stać nawet pół godziny. 
Ja w kolejkach stać nie znoszę i nie lubię też wysuszonych starych pączków z małą ilością nadzienia. Robiąc własnoręcznie domowe pączki nie musimy się martwić o kolejki (chociaż przyznam, że ostatnio robiąc imprezę z jedzeniem zjadłam same resztki - taka już rola kucharza ). Nie będziemy też ryzykować, że pączek będzie nieświeży, a także mamy pewność, że nadzienie nam zasmakuje.
 Dlatego też wymarzyłam sobie nadzienie z jakim pączków jeszcze nie jadłam, czyli z angielskim kremem cytrynowym - lemon curd! 
Z przepisu wyszło pączków kilkanaście, więc w obawie o moją figurę, część pączków już rozdałam :) 
Uważajcie z deklaracjami na facebooku odnośnie ilości pączków jaką planujecie zjeść, bo moja znajoma napisała, że zje tyle pączków ile będzie miała like'ów pod postem i w ciągu 16 godzin zebrała już 116! To raczej mało prawdopodobne by udało jej się zjeść aż tyle pączków, ale każdy ma inne możliwości. A Wy jaki macie rekord?:)























Cytrynowe pączki  z lemon curd

550 g mąki pszennej
70 g cukru
100 g masła
125 ml wody
125 ml mleka ( u mnie 1,5 %)
3 jajka
7 g drożdży suchych
szczypta soli
świeża skórka z 1 cytryny
łyżka ekstraktu z wanilii

1. Mieszamy suche drożdże z przesianą przez sito mąką i szczyptą soli, a następnie dodajemy powoli mieszając : wodę, mleko i jajka. Składniki łączymy z rozpuszczonym (i lekko ostudzonym) w rondelku masłem, a także startą skórką z cytryny i ekstraktem z wanilii.
2. Ciasto wykładamy na blat lub stolnicę posypaną mąką i wyrabiamy przez kilka minut na gładką kulę. Kulę z ciasta przekładamy do oprószonej mąką miski i przykrywamy ściereczką odstawiając miskę na półtorej godziny w ciepłe miejsce.
3. Po tym czasie ciasto przekładamy na blat, rozwałkowujemy na grubość ok. 1 centymetra i wykrawamy szklanką pączki o średnicy 7 centymetrów. Wycięte pączki przekładamy na tacę wyłożoną pergaminem i odstawiamy w ciepłe miejsce aż do podwojenia (ja zostawiłam na godzinę).
4. W głębokim garnku podgrzewamy olej (słonecznikowy lub rzepakowy) i wrzucamy drobny okruch chleba. Kiedy chleb zacznie skwierczeć wiemy, że można zacząć smażyć pączki. Olej powinien gotować się na średnim ogniu tak by pączki się nie paliły. Pączki smażymy po kilka minut z każdej strony, czekając aż się zarumienią.
5. Ostudzone pączki nadziewamy kremem cytrynowym za pomocą szprycy, polewamy lukrem i posypujemy cukrem pudrem.

Lemon curd
3 cytryny
2 żółtka
2 jajka
150 g cukru
2 łyżeczki skrobi ziemniaczanej
75 g masła

1. Myjemy cytrusy i ścieramy skórkę z każdej cytryny. Wyciskamy także sok, który mieszamy w miseczce ze stali nierdzewnej ze skórką i cukrem. Miskę stawiamy nad garnkiem z gotującą się wodą i podgrzewamy.
2. Jajka ucieramy ze skrobią ziemniaczaną, masło siekamy na drobne kawałeczki.
3. Kiedy cukier się rozpuści, przelewamy odrobinę soku do masy jajecznej, mieszamy i wlewamy ją z powrotem do gotującego się soku z cytryny. Mieszamy krem przez kilka minut aż zgęstnieje. Na koniec zdejmuje z garnka miskę i dorzucamy kawałeczki masła, mieszamy i przekładamy krem do słoika (jak wystygnie to jeszcze zgęstnieje).

Cytrynowy lukier
200 g cukru pudru
łyżka soku z cytryny
2 łyżki gorącej wody

Cukier puder mieszamy z sokiem z cytryny i gorącą wodą. Lukrem polewamy pączki.

*W przepisie na pączki korzystałam z przepisu na Bomboloni według Dorotus , który lekko zmieniłam.

Tosia

wtorek, 14 lutego 2012

Hiszpańskie ciasteczka na oliwie o smaku pomarańczowym (Tortas de aceite)

Wielkimi krokami zbliża się tłusty czwartek, więc w tym tygodniu będzie u nas bardzo słodko;)
Mimo, że jestem wielką fanką pączków i tradycyjnych faworków, to postanowiłam w tym roku trochę urozmaicić ten "dzień słodyczy".
Jakiś czas temu byłam w Hiszpanii, konkretnie w Andaluzji, skąd wywodzą się te wspaniałe ciasteczka i postanowiłam w ostatniej chwili kupić te rarytasy w ramach pamiątki. Przyznam, że jadłam je po raz pierwszy, a w smaku bardzo przypominały polskie faworki, dlatego uznałam, że zrobienie ich na tłusty czwartek będzie świetnym pomysłem. Polecam każdemu, bo są bardzo proste i szybkie w wykonaniu.

Hiszpańskie ciasteczka na oliwie o smaku pomarańczowym (Tortas de aceite) [16 sztuk]*
- 50ml oliwy z oliwek
- skórka obrana z połówki pomarańczy + starta skórka z drugiej połówki
- łyżeczka mielonego kardamonu
- 180g mąki
- 1 łyżeczka drożdży instant
- 30g cukru
- szczypta soli
- 80ml ciepłej wody
- 1 łyżka sezamu
- cukier puder do posypania

Rozgrzej piekarnik do 190 stopni.
Na małym ogniu, na patelni rozgrzej oliwę, dodaj obraną skórkę z pomarańczy i smaż przez około 7 minut. Odstaw z ognia, wyjmij skórkę, dodaj łyżeczkę kardamonu i poczekaj aż całość ostygnie.
W dużej misce pomieszaj mąkę, drożdże, cukier, sól, sezam i startą skórkę z pomarańczy. Powoli dodawaj oliwę i wodę, cały czas mieszając aż powstanie jednolita masa. Zagnieć ją kilka razy. Utwórz rulon i podziel na 16 części. Każdą część rozwałkuj na kształt bardzo cienkiego (1-2mm) koła i ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piecz przez ok. 15 minut, aż ciasteczka się zarumienią. Odstaw do ostygnięcia. Można posypać cukrem pudrem.

*proporcje z przepisu z Lawendowego Domu

Śliwka

niedziela, 12 lutego 2012

Śniadanie do łóżka #35: Czosnkowe tosty francuskie z serem i papryczką chilli





































Dzisiaj lekko nie będzie! Ostatnio na blogu pojawiło się kilka zdrowszych i dietetycznych przepisów i muszę Wam przyznać, że z moich obserwacji wynika, że lubicie ponarzekać, że za tłusto i niezdrowo u Nas bywa, a jak przychodzi co do czego to takie notki cieszą się o wiele większą popularnością :)
Chcecie? To macie! Kaloryczne, tłuste, ale przy tym niezwykle apetyczne tosty francuskie z serem.
W cyklu śniadanie do łóżka tosty francuskie wystąpiły już dwa razy. Były to jednak propozycje na słodko, czyli tosty francuskie z chlebka bananowego , a także tosty francuskie z piernika w świątecznej odsłonie.
Tym razem tosty francuskie proponuję w formie wytrawnej. Wersja z serem to szybka, nieskomplikowana przekąska, którą podrasowałam dodatkiem czosnku i chilli :)

Czosnkowe tosty francuskie z serem i papryczką chilli
pół bagietki
2 jajka
łyżka mleka
30 g żółtego sera
ząbek czosnku
łyżka posiekanej pietruszki
łyżeczka posiekanej papryczki chilli
pieprz
oliwa z oliwek

1. Rozbełtane jajka mieszamy trzepaczką z mlekiem i pieprzem.
2. Bagietkę kroimy w kromki, każdą z nich moczymy w jajeczno-mlecznej miksturze. Ser ścieramy na tarce o grubych oczkach, czosnek, pietruszkę i chilli drobno siekamy.
3. Na patelni rozgrzewamy odrobinę oliwy i smażymy namoczone grzanki z dwóch stron aż z każdej się zarumienią (ok. minutę na stronę). Na koniec kładziemy na grzanki czosnek z chilli i posypujemy startym serem. Zmniejszamy ogień i czekamy aż ster się roztopi. Gotowe tosty przekładamy na talerz i posypujemy natka pietruszki.

Tosia

sobota, 11 lutego 2012

Słodka sobota #40: Walentynkowe czekoladowe fondanty z płynnym nadzieniem


Walentynki walentynkami, a ja przedstawię wam sposób jak przekonać waszego faceta (dziewczynę?) do wszystkiego bez względu na dzień. No może głównie mojego faceta. 
Często dziwi mnie jego zamiłowanie do czekolady. Oczywiście sama ją uwielbiam, jak każdy na tym świecie, ale mam wrażenie, że on po prostu oddałby wszystko za czekoladowy deser z płynnym wnętrzem. 
Gdy przychodzi pora zamawiania deserów lubimy bawić się w "zgadnij co wezmę". Zawsze wygrywam. Szukam szybko czegoś straaaasznie czekoladowego, najlepiej suflet/fondant/moelleux i już wiem co wybierze. A ze mną już nie jest tak łatwo:)
Walentynkowo i niewalentynkowo dzisiaj jemu dedykuje ten deser.

Walentynkowe czekoladowe fondanty z płynnym nadzieniem (ok. 8-10 sztuk)*
-100g masła
- szczypta soli
- 150g gorzkiej czekolady 70 %
- 4 duże jajka
- 125g cukru trzcinowego
- 2 łyżki mąki pszennej
- skórka otarta z 1 pomarańczy
- 8-10 kostek białej czekolady
- lody waniliowe

Czekoladę połamaną w kostki, szczyptę soli i masło pokrojone na małe kawałki umieść w metalowej misce. Do garnka nalej 1/4 wody i doprowadź do wrzenia.
Umieść miskę na garnku, tworząc kąpiel wodną, i mieszaj aż powstanie jednolita masa. Odstaw do ostygnięcia.
W oddzielnej misce zmiksuj mikserem jajka z cukrem aż stworzą jasną, puszystą masę (ok. 5 minut).
Dodaj do nich mąkę, wystudzoną masę czekoladową i pomieszaj szpatułką/ łyżką (nie mikserem). Zetrzyj do masy skórkę z pomarańczy i zamieszaj.
Foremki do muffinów w kształcie serduszek napełnij masą w całości (jeśli nie posiadasz silikonowej formy, wysmaruj zwykłą porządnie masłem, a dno wyłóż papierem do pieczenia). W środek każdej foremki włóż kostkę białej czekolady, lekko upychając ją w środku. Foremki włóż do lodówki na co najmniej godzinę.
Rozgrzej piekarnik co najmniej pół godziny przed planowanym pieczeniem do 180 stopni (160 na termoobiegu). Gdy będzie już dobrze nagrzany, wsadź foremki i piecz dokładnie 12 minut.
Po upływie tego czasu daj im ostygnąć przez kilka minut i nałóż po gałce loda na talerze. Ostrożnie wyjmij, podważając nożem i pomagając sobie łyżeczką. Jedz gdy jeszcze ciepłe.

* Przepis Jamiego Olivera z lutowego magazynu Kuchnia

Śliwka

czwartek, 9 lutego 2012

Pałki z kurczaka w wiórkach kokosowych






































Dzisiejsza propozycja mięsna świetnie się sprawdzi jako przekąska do podgryzania przed telewizorem. Nie ukrywajmy, że pałki z kurczaka to nie jest jakieś wyszukane danie, a najwygodniej spożywa się je trzymając w ręku. Dlatego nadają się też znakomicie jako coś na ząb dla gości podczas imprezy.
Celowo chciałam uniknąć smażenia mięsa z nadzieją, że panierka będzie trzymała się także jeśli pałki z kurczaka upiekę w piekarniku. Zabieg się udał, ale w kilku miejscach wiórki odpadły, jeśli chcecie tego uniknąć to mięso możecie usmażyć w głębokim tłuszczu, ale taka wersja jest o wiele mniej zdrowa :P
Mięso marynowałam w maślance, dzięki temu jest soczyste wewnątrz, a wiórki sprawiły, że skórka jest chrupiąca :)


Pałki z kurczaka w wiórkach kokosowych
6 pałek z kurczaka
500 ml maślanki
szklanka wiórków kokosowych
2 łyżeczki curry
łyżeczka pieprzu cayenne
łyżeczka imbiru
łyżeczka pieprzu cytrynowego
łyżeczka soli gruboziarnistej
świeżo mielony pieprz
limonka
oliwa z oliwek

Do foliowego woreczka/siateczki wrzucamy pałki z kurczaka, przyprawiamy łyżeczką curry, szczyptą pieprzu cayenne, imbirem, pieprzem cytrynowym i solą. Polewamy łyżką oliwy z oliwek i sokiem z limonki, woreczek zawijamy i nim potrząsamy, tak by przyprawy równomiernie rozeszły się na mięsie. Mięso przekładamy do miski i zalewamy maślanką, przykrywamy folią i wkładamy do lodówki na noc.
Następnego dnia mieszamy wiórki kokosowe z łyżeczką curry, szczyptą pieprzu cayenne i świeżo mielonym pieprzem. Pałki wyciągamy z marynaty i obtaczamy w wiórkach wymieszanych z przyprawami. Blachę wykładamy papierem do pieczenia i smarujemy odrobiną oliwy. Mięso kurczaka obtoczone w wiórkach przekładamy na blachę i pieczemy w 180 stopniach przez 15 minut, wtedy pałki przekładamy na drugą stronę i pieczemy kolejne 15 minut (panierka ma być rumiana). Pałki skrapiamy sokiem z limonki i jemy ręką :)

Tosia

poniedziałek, 6 lutego 2012

Stir fry z tofu i z kuskusem w mleku kokosowym




























Dzisiejszym gwoździem programu jest tofu! Odezwały się we mnie wyrzuty sumienia, ponieważ zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo nie doceniam twarogu sojowego. Wynika to z faktu, że będąc w knajpach gdzie podają tofu zawsze decyduję się ostatecznie na propozycje mięsne lub owoce morza, a sama tofu raczej nie kupuję. Nie oznacza to jednak, że uważam, że jest niesmaczne. Wręcz przeciwnie, widzę w nim ogromny potencjał, o którym dziś mi się nagle przypomniało :)
Nie da się ukryć, że tofu najbardziej kojarzy się z kuchnią azjatycką. Zdecydowałam się więc na szybkie danie z woka typu stir fry. Ze względu na fakt, że tofu samo w sobie ma dość neutralny smak zadbałam o odpowiednio skomponowane smaki. Zamiast ryżu, czy makaronu ryżowego nabrałam ochoty na stir fry z kuskusem i muszę powiedzieć, że jestem zachwycona tym eksperymentem.
Na koniec chciałam jeszcze szybko pochwalić tofu pod względem zdrowotnym. Tofu jest bogatym źródłem białka roślinnego, jest źródłem żelaza i wielu witamin, jest niskokaloryczne i obniża poziom cholesterolu. Samo zdrowie, a ile kulinarnych możliwości! :)

Stir fry z tofu i z kuskusem w mleku kokosowym
150 g kuskusu
180 g naturalnego tofu
marchewka
pół cukinii
cebula
2 ząbki czosnku
papryczka peperoni (z zalewy)
"garść" pędów bambusa (z zalewy)
2 ząbki czosnku
kiełki rzodkiewki, rzeżucha
165 ml mleka kokosowego
łyżka sosu ostrygowego
łyżka sosu sojowego
łyżeczka sosu rybnego
łyżka miodu
łyżka oleju lnianego
2 łyżki sosu chilli (u mnie sos chilli z ananasem)
pieprz
łyżeczka curry
szczypta kurkumy
szczypta pieprzu cayenne
łyżeczka suszonego imbiru
łyżka sezamu

1. Kuskus przyprawiamy szczyptą kurkumy i zalewamy wrzącą wodą, tak by znajdowała się ok. 0,5 cm nad kaszą. Przykrywamy talerzem i odstawiamy na 3-5 minut.
2. Łączymy sos ostrygowy, sos sojowy, sos rybny, olej lniany, miód i sos chilli. Marchewkę kroimy w słupki, cukinię kroimy wzdłuż na pół, nacinamy ponownie w połowie i kroimy w plasterki ćwiartki. Cebulę kroimy w ćwiartki i każdą cząstkę jeszcze raz na pół. Czosnek nacinamy w połowie i kroimy w półplasterki. Peperoni kroimy w plasterki.. Tofu odsączamy kroimy wzdłuż na pół, a następnie siekamy pod kątem w plastry (wyjdą z tego równoległoboki).
3. Wok rozgrzewamy, wrzucamy kawałki tofu i zalewamy przygotowaną marynatą. Smażymy mieszając przez dwie minuty. Następnie dodajemy warzywa : cebulę, czosnek, peperoni, marchewkę oraz cukinię i przyprawiamy curry, pieprzem cayenne, a także suszonym imbirem. Składniki dokładnie mieszamy i podgrzewamy przez dwie minuty. Dorzucamy przygotowany wcześniej kuskus, odsączone pędy bambusa i dolewamy mleko kokosowe. Potrząsamy wokiem i smażymy składniki przez 4 minuty.
4. Stir fry przekładamy do miseczek, posypujemy sezamem oraz ulubionymi kiełkami.

Tosia

niedziela, 5 lutego 2012

Śniadanie do łóżka #34: Walentynkowe (i nie tylko) muffinki śniadaniowe



Nie jestem jakąś wielką fanką Walentynek z prostego powodu. Uważam, że jeżeli mamy osobę, którą kochamy, powinniśmy to okazywać każdego dnia, nie tylko od święta. 
Ja mam to szczęście, że od dawna jest przy mnie ktoś naprawdę wyjątkowy i najchętniej gotowałabym mu dzień i noc. A chyba najwięcej romantycznych możliwości daje nam śniadanie przyniesione prosto do łóżka;) Dlatego dzisiaj proponuję słodkie muffinki w "walentynkowym" kształcie. 

Walentynkowe (i nie tylko) muffinki śniadaniowe (8 sztuk)
- 140g mąki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 2 jajka
- 80g miękkiego masła
- 60g cukru
- szczypta soli
- pół filiżanki mleka

Rozgrzej piekarnik do 180 stopni.
W misce pomieszaj mąkę z proszkiem do pieczenia.
W drugiej misce zmiksuj razem masło, jajka, cukier i szczyptę soli. Miksuj do uzyskania jednolitej masy.Gdy masa będzie jednolita, dodaj ją  do mąki z proszkiem. Dodaj mleko i zmiksuj.
Masę przelej do foremek do muffinów w kształcie serduszek (ja moje kupiłam w Duce), do połowy wysokości.
Piecz przez 25 minut.

Śliwka

sobota, 4 lutego 2012

Słodka sobota #39: Wafle kajmakowe w czekoladzie








































Wafle kajmakowe w czekoladzie to niezwykle słodka przekąska z którą poradzi sobie w kuchni prawie każdy! Deser ten nie wymaga pieczenia, wystarczy kupić gotowe wafle tortowe, masę kajmakową, posiekać orzechy i rozpuścić czekoladę w kąpieli wodnej. 
Domowe wafle są niezwykle efektowne i o wiele smaczniejsze od kupnych z paczki, które są strasznie suche i często gumowate. Masę można dodatkowo urozmaicić bakaliami, albo oprócz kajmaku użyć np. konfitury porzeczkowej, która sprawi, że masa krówkowa będzie mniej słodka. Jak na mój gust smaki są odpowiednio wyważone, a słodki kajmak przełamany jest odpowiednio gorzką czekoladą i goryczą włoskich orzechów.
Życzę wszystkim słodkiej soboty :)

Wafle kajmakowe w czekoladzie
wafle tortowe (4 duże płaty)
puszka mleka skondensowanego słodzonego lub puszka gotowego kajmaku
200 g gorzkiej czekolady
łyżka oleju rzepakowego
100 g orzechów włoskich

1. Puszkę skondensowanego mleka zalewamy wodą i gotujemy na małym ogniu przez 3 godziny. Możemy także użyć gotowego kajmaku z puszki (świetnie będzie pasować kajmak orzechowy).
2. Pierwszy wafel smarujemy gotowym kajmakiem i przykrywamy drugim waflem. Kolejny wafel smarujemy masą kajmakową i ponownie kładziemy na nią wafel. Wafle kroimy na pół, wierzch jednej połowy smarujemy pozostała  masą i przykrywamy ją drugą połówką wafli. Dociskamy je mocno i stawiamy na nich garnek lub grubą książkę. Odstawiamy na minimum pół godziny (najlepiej schłodzić w lodówce).
3. W miseczce nad parą wodną rozpuszczamy gorzką czekoladę z olejem rzepakowym. Orzechy włoskie drobno siekamy.
4. Wafle kroimy na kwadraty, polewamy rozpuszczoną czekoladą i posypujemy orzechami włoskimi.

Tosia

piątek, 3 lutego 2012

Dal - rozgrzewające danie jednogarnkowe z soczewicą

 

Mówi się, że potrzeba jest matką wynalazku. Mogę się z tym stwierdzeniem zgodzić, ponieważ przez potrzebę rozgrzania powstał mój dzisiejszy dal. 
Istnieje pewne zjawisko w kuchni o którym opowiadała mi już nie jedna osoba i co także zauważyłam, że czasem przydarza się mnie. Mianowicie improwizując w kuchni i gotując potrawy z głowy przez przypadek można stworzyć danie, które już ktoś wymyślił, co więcej posiada ono często swoją nazwę i wywodzi się z określonej kuchni świata. Tak też było w przypadku aromatycznego dania jednogarnkowego z soczewicą.
Kiedy temperatura spada poniżej minus 10 stopni odechciewa się wychodzić z domu. Tak się złożyło niestety, że w ciągu ostatnich dni tyle miałam spraw do załatwienia, że musiałam ciągle przebywać na tym nieszczęsnym mrozie. Do tego wszystkiego jestem jeszcze przeziębiona, więc moim największym kulinarnym marzeniem było szybkie danie, które mnie rozgrzeje i postawi na nogi. 
Wracając do dziwnego kuchennego zjawiska - pod koniec gotowania dania zdałam sobie sprawę, że stworzyłam dal, czyli zupę z soczewicy, wywodzącą się z kuchni hinduskiej. Moja wersja jest jednak odrobinę gęstsza, można ją podać z pieczywem (najlepiej chlebkiem naan) lub makaronem.

Dal - danie z soczewicy
200 g czerwonej soczewicy
500 ml passaty pomidorowej
3 łyżeczki koncentratu pomidorowego
cebula
2 ząbki czosnku
2 papryczki peperoni (ze słoika w zalewie)
marchewka
łyżka posiekanego imbiru
łyżeczka  kuminu
łyżeczka ziaren kolendry
łyżeczka kurkumy
łyżeczka suszonego imbiru
szczypta soli
łyżeczka cukru
pieprz
łyżka jogurtu naturalnego
kiełki rzodkiewki

Na suchej patelni prażymy ziarna kolendry i kuminu. Gdy przyprawy się zarumienią przekładamy je do moździerza i ucieramy na drobny pył. W woku lub głębokim garnku rozgrzewamy oliwę i wrzucamy plastry czosnku, cebulę posiekaną w piórka, imbir oraz soczewicę. Składniki przyprawiamy kurkumą, suszonym imbirem, kolendrą oraz kuminem. Całość mieszamy i podgrzewamy przez 5 minut. Dodajemy koncentrat, passatę pomidorową, pokrojoną w plastry papryczkę peperoni i 250 ml wody. Przyprawiamy także łyżeczką cukru, szczyptą soli i dużą ilością świeżo mielonego pieprzu. Danie gotujemy bez przykrycia przez 10 minut od czasu do czasu mieszając. Po tym czasie dolewamy ponownie 250 ml i gotujemy przez  kolejne 10 minut. Aromatyczne dal z soczewicy podajemy z kleksem jogurtu naturalnego, przystrojone kiełkami rzodkiewki.

Tosia







czwartek, 2 lutego 2012

Preclowe hot dogi

Kiedy wczoraj zobaczyłam to połączenie hot doga i precla u Joy to od razu wiedziałam co będę jadła na kolacje.
Kiedyś zaskoczyło mnie w książce kucharskiej Nigelli umieszczenie osobnego rozdziału poświęconego jedzeniu przed telewizorem. W pierwszej chwili pomyślałam, że chodzi o szybkie, łatwe przekąski, nie wymagające używania sztućców i poświęcania im wielkiej uwagi (przecież zaraz zaczyna się serial!). I bardzo się pomyliłam, bo umieściła tam mozzarellę smażoną na głębokim tłuszczu i domowe lody- coś zupełnie odwrotnego. No i tak samo jest z tymi preclowymi hot dogami. Zajmą nam trochę czasu, ale z ulubionym serialem (nie powiem wam jakim, wstydzę się:) i ketchupem smakują najlepiej. Niektórzy koniecznie zapiliby je piwem, czego ja się nie dowiem, bo piwa nie cierpię, ale wyobrażam sobie, że pasuje jak ulał.
Także jeśli wrócicie do domu po ciężkim dniu, zróbcie sobie preclowe hot dogi, "walnijcie" się na kanapę przed ulubionym programem i popijcie je ulubionym piwem. W sumie czego chcieć więcej?:)

Preclowe hot dogi (16 sztuk)*
- 8 parówek
- 4,5 kubka mąki
- 1,5 kubka ciepłej wody
- paczka suchych drożdży instant (7g)
- 1 łyżeczka cukru
- 2 łyżeczki soli
- 60g masła

Do gotowania
- 7 kubków wody
- pół kubka sody oczyszczonej

-olej do wysmarowania miski
- jajko do posmarowania

Parówki przekrój na pół i odłóż na później.
W małym rondelku rozpuść masło i odstaw do wystudzenia.
W dużej misce lub w misce od maszyny do zagniatania pomieszaj ze sobą mąkę, drożdże, sól i cukier. Dodaj wodę i masło i rozpocznij zagniatanie. Zagniataj przez ok 10 minut. Ciasto powinno być lekkie i nie kleić się do palców. Jeśli jest zbyt klejące dodaj jeszcze trochę mąki aż osiągnie pożądaną konsystencję.
Wyjmij ciasto z miski, opłucz ją, osusz i wysmaruj cienką warstwą oleju. Wsadź ciasto z powrotem do miski, przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce (np obok lekko rozgrzanego palnika) na 1 godzinę, aby podwoiło swoją objętość.
Rozgrzej piekarnik do 220 stopni.
Po upływie tego czasu, wyjmij ciasto z miski, zagnieć kilka razy i podziel na 16 części. Z każdej części utwórz    około 15centymetrowy rulon i owiń nim parówkę dookoła.
W garnku rozpuść sodę w 7 kubkach wody i zagotuj. Gdy zacznie wrzeć, wrzucaj owinięte ciastem parówki i gotuj przez około 30 sekund. Następnie wyjmij je z wody, osusz i umieść na blasze od piekarnika wyłożonej papierem do pieczenia.
W miseczce roztrzep jedno jajko z 2 łyżkami zimnej wody. Posmaruj nim każdego hot doga i wsadź do piekarnika na około 15 minut, aż zbrązowieją. Gotowe odłóż na chwilę do ostygnięcia, gdyż będą bardzo gorące.

* Jak wspominałam wcześniej, przepis znalazłam tu. Zajrzyjcie koniecznie po zdjęcia, jak zrobić to krok po kroku.

Śliwka

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...