piątek, 30 września 2011

Jak zadowolić mężczyznę (kulinarnie) ?

 Dziś Dzień Chłopaka!
Każda kobieta dokładnie wie jak zadowolić swojego mężczyznę, bez obaw nie będę się w to mieszać :)  
Mogę natomiast podpowiedzieć jak zadowolić mężczyznę w kwestii kulinarnej.
Sprawa jest oczywista, że chyba większość mężczyzn byłaby szczęśliwa otrzymując od swojej kobiety, czy koleżanki porządny kawał soczystego steka. 
Ja od razu wiedziałam, że mój mężczyzna będzie całował mnie po rękach, gdy zrobię mu steki z polędwicy wołowej. 
Ponieważ w tym przypadku liczy się smak mięsa, jedyne przyprawy, których potrzeba do ich zrobienia to pieprz i sól. Danie można urozmaicić ziemniaczanymi łódkami i kolbą kukurydzy :)
Poniżej umieszczam skalę wysmażenia steków, ja wybrałam medium rare - krwisty, ale jednocześnie wysmażony.
A może się mylę i Panowie wcale nie lubią tak mięsa? Dziś czekam na męski głos, a przy okazji życzymy Panom wszystkiego najsmaczniejszego! :)



 
Perfekcyjny stek - medium rare
150 g mięsa na stek np. polędwicy wołowej
pieprz
sól
olej rzepakowy

Mięso na steki powinny być w temperaturze pokojowej, dlatego ok. 30 minut przed ich przygotowaniem należy wyjąć je z lodówki. Mięso nacieramy z dwóch stron odrobiną oleju, pieprzem oraz solą, dzięki której utworzy się apetyczna skórka. 
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni. Patelnię z grubym dnem rozgrzewamy przez kilka minut. Kładziemy delikatnie stek na patelnię i nie  przejmujemy się skwierczeniem i dymieniem. Smażymy mięso po półtorej minuty z każdej strony,  ma być zarumienione i brązowe. Następnie przekładamy na blachę piekarnika na dokładnie 8 minut, aby mięso odpoczęło w wysokiej temperaturze. Po tym czasie wykładamy stek na talerz, polewamy oliwą w oliwek i dajemy odpocząć jeszcze chwilę. Stek nam się odwdzięczy puszczając przepyszny sok.


Łódeczki ziemniaczane
ziemniaki
łyżka pieprzu cayenne
łyżka oregano
oliwa z oliwek

Ziemniaki myjemy i  osuszamy. Kroimy je na 8 części, tworząc łódeczki. Wykładamy je na blachę, posypujemy przyprawami, polewamy oliwą z oliwek i wkładamy do piekarnika o temperaturze 180 stopni na 50 minut. Gotowe podajemy z ulubionym sosem.

Kukurydza z emulsją pietruszkową
kolba kukurydzy
garść pietruszki
3 łyżki oliwy z oliwek
łyżka soku z cytyrny
sól, pieprz
łyżeczka cukru

Do rondelka wlewamy wodę, słodzimy ją łyżeczką cukru i szczyptą soli. Kukurydzę kroimy na kilka części i gotujemy ok. 15 minut. Pietruszkę rwiemy na kawałki, zalewamy oliwą  oliwek i sokiem z cytryny. Emulsją polewamy ugotowaną kukurydzę.


Tosia

wtorek, 27 września 2011

Pizza z sarniną



Oszalałam na punkcie szwedzkiego jedzenia! Spędziliśmy dwa dni w Sztokholmie (o czym będę pisać w poświęconej temu miastu notce), gdzie zgubiliśmy się w kulinarnym szaleństwie, a teraz z powrotem delektuje się urokami szwedzkiej wsi. 
Nie trudno mi było od początku zauważyć, że Szwedzi są absolutnymi maniakami polowań. W niektórych miastach, podczas sezonu na łosie, zamykają sklepy, a wyprawianie w tym czasie ślubów czy innych uroczystości jest, delikatnie mówiąc, sporym faux pas. 
Jestem wielkim smakoszem mięsa, ale jak prawdopodobnie większość kobiet, wolałabym nie wiedzieć jak wyglądał proces zabijania i porcjowania zwierzęcia. Mimo to, zaczynam odkrywać uroki polujących facetów. To jak wracanie do czasów pierwotnych- mężczyzna idzie w las, aby dostarczyć rodzinie mięso, a kobieta zajmuje się przygotowaniem posiłku (skrajne feministki chyba mi tego nie wybaczą)
W tym przypadku mężczyzna dostarczył mięso sarny, kobieta zrobiła pizzę;)

Pizza z sarniną (prostokątna blacha z piekarnika 34 x 44cm)
Ciasto:
-500g mąki
- 50g świeżych drożdży
- 5 łyżek oliwy
- 0,3l mleka
- 1 łyżeczka cukru
- 1 łyżeczka soli

- 300g mielonej sarniny (ew. inne mielone mięso)
- 2 łyżki bułki tartej
- 1 łyżeczka cynamonu
- 1 łyżeczka mieszanki przypraw do dziczyzny
- sól, pieprz
- masło klarowane (do smażenia)

- pół czerwonej papryki
- pół żółtej papryki
- ok. 10 suszonych pomidorów
- 3 świeże pieczarki
- tarty ser (mozzarella)

Sos:
- ok. 8 średniej wielkości pomidorów
- 1 cebula
- 3 łyżki octu balsamicznego
- 2 ząbki czosnku
- 1 łyżeczka cukru
- 1 łyżeczka pieprzu cayenne (lub kilka kropel tabasco)
- sól, pieprz, oregano, rozmaryn (doprawić wedle uznania)

Rozgrzej piekarnik do 220 stopni.
Ciasto: Mąkę pomieszaj z solą.
Podgrzej mleko z cukrem aż będzie ciepłe (nie gorące!). W małej miseczce pokrusz drożdże i zalej mlekiem. Pomieszaj i odstaw na 5 minut. Po upływie tego czasu wlej do mąki.
Zacznij zagniatać ciasto. Co jakiś czas dodawaj po łyżce oliwy i zagniataj dalej. Zagniataj ok. 10 minut aż ciasto będzie jednolite i elastyczne. Wyjmij z ciasto z miski w której było zagniatane, wysmaruj miskę i ciasto oliwą. Wsadź ciasto do miski, odstaw w ciepłe miejsce (np obok lekko rozgrzanego palnika) na pół godziny i przykryj materiałową ściereczką
Sos: W czasie gdy ciasto wyrasta przygotuj sos. Pokrój pomidory w cząstki i wrzuć do garnka. Dodaj cukier. Gotuj przez około 15 minut aż pomidory zaczną tworzyć sos, a następnie skrój czosnek i cebulę i wrzuć do garnka. Dopraw sos. Porcje octu, sól i zioła podałam orientacyjne, gdyż dokładnie nie pamiętam jak doprawiłam sos. W skrócie- jeśli jest za mało słone, dodaj sól, jeśli za mało kwaśne, dodaj ocet, za mało słodkie, dodaj cukier;)
Gotuj aż sos zredukuje się do połowy objętości, po czym użyj blendera do zmiksowania go na gładką masę. Odstaw na bok.
Ciasto: Ciasto, które wyrastało już pół godziny przełóż na wyłożoną papierem do pieczenia blachę. Rozwałkuj w miarę możliwości, aby tworzyło prostokąt na powierzchni całej blachy.Przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce na kolejne pół godziny.
Dodatki: W tym czasie pokrój paprykę. Usuń ze środka gniazda nasienne i pokrój na średniej wielkości kawałki.
Pieczarki umyj i pokrój w plastry. Suszone pomidory w zależności od wielkości pokrój na pół lub na mniejsze kawałki. Wszystkie pokrojone dodatki odstaw na bok.
Mielone mięso dopraw solą i pieprzem i przyprawą do dziczyzny (nie podam konkretnej, bo użyłam szwedzkiej). Dodaj łyżeczkę cynamonu i dwie łyżki bułki tartej.
Rozgrzej ok. 2 łyżki masła klarowanego na patelni.  Z mięsa uformuj małe kuleczki i smaż aż zbrązowieją z każdej strony. Proponuję zacząć od jednego, spróbować i sprawdzić czy mięso jest odpowiednio doprawione. Gotowe kuleczki odłóż na talerz wyłożony ręcznikiem kuchennym, aby odsączyć niepotrzebny tłuszcz. Smażąc, co jakiś czas dodawaj masło klarowane.
Ciasto+Sos+Dodatki: Gdy minie czas wyrastania ciasta, posmaruj je dokładnie pomidorowym sosem, rozrzuć resztę składników na całej długości. Całość posyp obficie tartym serem.
Zmniejsz temperaturę do 200stopni i piecz pizzę przez około 30 minut, aż zacznie się rumienić. Podziel na porcje i rozkoszuj się smakiem:)

Śliwka

poniedziałek, 26 września 2011

Azjatyckie pierożki w dwóch odsłonach























Pierogi to chyba najbardziej znana i lubiana polska potrawa wśród obcokrajowców. Wcale mnie to nie dziwi, ciasto na pierogi jest przepyszne, a szeroki wybór doboru farszu sprawia, że każdy znajdzie dla siebie ulubiony smak.
Prawda jednak jest taka, że nie tylko my jesteśmy wyjątkowi, a pierogowe wyroby kochają i gotują różne narody! 
Przykładem tego mogą być włoskie ravioli, rosyjskie pielmieni, czy chińskie wonton i dim sum.
Na tych ostatnich chciałabym się dziś skupić.
Moje azjatyckie pierożki to luźna interpretacja na temat chińskich dim sum. Jedyne co je łączy z Chinami to zapewne ciasto :)
Przygotowałam je na dwa sposoby: z mięsem z kurczaka i kolendrą, oraz wegetariański z pieczoną dynią, miodem i imbirem. 
Dodatkowym wzmocnieniem zmysłów podczas konsumpcji pierożków był niezwykle aromatyczny dressing na bazie soku z cytryny, imbiru, miodu i kolendry.
Przepyszna odmiana pierogów! :)
























Azjatyckie pierożki
280 g pszennej mąki
250 ml wrzącej wody
szczypta soli

Do przesianej mąki z solą, dolewamy powoli wrzącą wodę i mieszamy widelcem. Masę przekładamy na blat i wyrabiamy na gładką kulę ok. 5 minut. Ciasto owijamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki na 30 minut. Po tym czasie wałkujemy bardzo cienko ciasto i wykrawamy kwadraty o bokach 6cmx6cm. Na środek kwadracików wykładamy łyżeczką wybrany farsz i zginamy ścianki tworząc paczuszki lub koszyczki (widoczne na zdjęciu).
Naczynie do gotowania na parze wykładamy papierem do pieczenia, robimy w nim kilka dziurek i smarujemy odrobiną oliwy. Pierożki gotujemy na parze partiami, każdą ok. 7 minut.

Farsz z kurczakiem, imbirem i kolendrą
pierś z kurczaka
garść kolendry
2 łyżki startego imbiru
2 łyżki sosu sojowego
łyżka sosu rybnego
łyżka octu ryżowego
suszona papryczka chilli
sól
pieprz

Wszystkie składniki (oprócz kolendry) drobno kroimy i miksujemy za pomocą blendera. Na koniec dodajemy pocięte nożyczkami listki kolendry. Farsz wykładamy na kwadraty z ciasta i lepimy pierożki.





































Farsz z pieczoną dynią, imbirem i miodem
200 g dyni
3 łyżki startego imbiru
łyżka miodu
oliwa

Dynię kroimy na mniejsze kawałki, polewamy odrobiną oliwy i wstawiamy do piekarnika o temperaturze 190 stopni, na ok. 30 minut. Następnie dynię odstawiamy, aż ostygnie i odkrawamy skórkę.
Kroimy ją w drobną kostkę i mieszamy z imbirem i miodem. Farsz jest gotowy do lepienia pierożków.

Dressing z imbirem, cytryną, kolendrą i miodem
2 łyżki miodu
łyżeczka sosu rybnego
łyżeczka balsamico
łyżka startego imbiru
łyżka soku z cytryny
skórka z cytryny
garść kolendry

Składniki dressingu dokładnie wymieszać.

Tosia

niedziela, 25 września 2011

Śniadanie do łóżka #15: Jajka na miękko z karmelem cynamonowym























Jajka na miękko to zdecydowanie przysmak kojarzący się ze śniadaniem. A gdyby tak "odpicować" je w myśl hasła "Pimp my eggs" i dodać do nich karmel?
Myślę, że taka propozycja śniadaniowa zaskoczy i zachwyci nie jedną osobę! Jajka na miękko z karmelem waniliowym, zobaczyłam w książce Michela Roux "Jajka" i przyznam, że zaintrygowały mnie od pierwszego wejrzenia. Szczególnie fakt, że po zamknięciu jajek na noc w szczelnym pudełku z wanilią możemy uzyskać efekt pachnącej skorupki.
Nie byłabym sobą gdybym od początku do końca wykonała czyjąś potrawę, ale wiedziałam, że prędzej, czy później będę musiała je zrobić. Dlatego wanilię zastąpiłam cynamonem, nadając śniadaniu jesiennego smaku.
Zaskoczcie kogoś z rana, przynosząc karmelowo-cynamonowe jajka na miękko do łóżka.
Pamiętajcie jednak, że gotowanego jajka nie należy jeść srebrną łyżeczką. Srebro wchodząc w reakcję z jajkiem pozostawi po sobie nieprzyjemny smak!
Udanej niedzieli :)


Jajka na miękko z karmelem cynamonowym
dowolna ilość jajek
2 laski cynamonu
Karmel cynamonowy:
150 g drobnego cukru
70 ml wody
łyżeczka soku z cytryny
szczypta cynamonu w proszku
+ 5-10 łyżeczek cukru (jeśli to konieczne)

Dzień przed podaniem jajek umieszczamy je w szczelnym pojemniku z laskami cynamonu i trzymamy w lodówce. Zapach cynamonu przeniknie na skorupki jajek.

Robimy karmel. Do rondelka z grubym dnem wsypujemy cukier i rozpuszczamy go, cały czas mieszając. Kiedy nabierze koloru jasnego karmelu, zdejmujemy go z ognia energicznie mieszając, dolewamy sok z cytryny i wrzącą wodę. W tym momencie karmel może trochę pryskać! Stawiamy rondel ponownie na ogniu i mieszając trzepaczką gotujemy go, dopóki nie uzyska konsystencji syropu. Jeśli jest zbyt wodnisty, dosypujemy jeszcze kilka łyżeczek cukru i czekamy na efekt syropu. Na koniec dodajemy szczyptę cynamonu i przelewamy karmel do dzbanuszka.

Gotujemy jajka na miękko. Gotowe przekładamy do kieliszków, odcinamy czubek za pomocą noża od spiczastej strony jajka. Dolewamy do nich karmel, podajemy z tostowymi słupkami, które maczamy w żółtku.


Tosia

sobota, 24 września 2011

Słodka sobota #20: Mrożony deser z marakują


Jak wspomniałam wcześniej, spędzam ostatnie chwile wakacji w Szwecji. Moi znajomi podzielili się ze mną przepisem, który naprawdę warto zapisać! Na początku myślałam, że ma to być zwykły sernik, ale ma to raczej konsystencję lodów (mimo, że lato już za nami!). Muszę przyznać, że pierwszy raz miałam do czynienia ze świeżą marakują i sama się dziwie dlaczego ten produkt jest tak mało dostępny w Polsce. W konsystencji przypominająca granat (ale troszkę bardziej lejąca) i bardzo kwaśna w smaku, pycha! Myślę, że można ją zastąpić innymi kwaśnymi owocami, które przełamią słodki smak deseru, np. rozgotowanymi malinami, jagodami itd. Gorąco polecam, bo dawno nie jadłam czegoś tak pysznego!

Mrożony deser z marakują (6 porcji)
- 3 jajka
- 0,3l śmietanki kremówki
- 200g cukru
- 300g serka Philadelphia
- 2 łyżeczki cukru waniliowego
- 200g ciasteczek digestive
- 6 marakui 

Oddziel białka od żółtek i wlej do dwóch oddzielnych miseczek. Zmiksuj żółtka z cukrem i serkiem Philadelphia. W oddzielnej miseczce ubij śmietankę z cukrem waniliowym. Połącz masę z żółtkami ze śmietanką. W oddzielnej miseczce ubij białka, tak aby odwrócone "do góry nogami" nie wylewały się z miseczki. Białka dodaj do masy z żółtkami i śmietanką, pomieszaj wszystko delikatnie łyżeką (nie miksuj). 
Przygotuj 6 miseczek. Do każdej z nich wsyp około 2 centymetry pokruszonych ciasteczek digestive. Wylej na ciasteczka masę do wysokości miseczki. Wsadź do zamrażalnika na 2 godziny. 
Marakuję przekrój na pół i wydłub łyżeczką ziarenka razem z sokiem, odłóż na później. Po wyjęciu z zamrażalnika polej świeżą marakują. 


Śliwka 

piątek, 23 września 2011

Risotto grzybowe z dynią i kurkami


Czy zbieranie grzybów może się znudzić? Jeszcze do niedawna myślałam, że nie, w szczególności nie było o tym mowy, gdy ostatnio z Tosią wybrałyśmy się na Kaszuby na grzybobranie. Wróciłyśmy z bardzo marnymi zbiorami, kilka kurek, parę kozaków i nici z notki o wspólnym zbieraniu grzybów. Marzyłyśmy wtedy o lesie, gdzie grzyb rośnie na grzybie, a zbieranie nigdy się nie kończy.
Od tygodnia cieszę się ostatnimi chwilami wakacji w Szwecji. Znajomy w zeszły weekend postanowił zabrać nas na grzyby, nie wiedziałam czego się spodziewać, bo już jakiś czas temu słyszałam, że Szwedzi nie zbierają grzybów, co czyni ich lasy pełnymi skarbów. Gdy wysiadaliśmy z samochodu, wręczył mi siatkę z Ikea (tak, tak, tę dużą, żółtą siatkę z Ikea). Skwitowałam to sarkastycznym "Chyba podszedłeś do tego zbyt optymistycznie", ale zaraz to on się ze mnie śmiał, gdy idąc przez las musiałam uważać, żeby nie podeptać grzybów! Zbieranie szybko stało się nudne, bo przecież nie oto chodzi, żeby siedzieć w jednym miejscu i tylko wyciągać ręce po grzyby, czyż nie? Chyba morał z tego taki, że człowieka nigdy nie można w pełni zadowolić;)
Zebraliśmy całą wspomnianą siatkę pieprzników trąbkowych- grzybów, które z tego co mi wiadomo w Polsce  nie występują. Są kształtem podobne do kurek, mają szare kapelusze i żółte nóżki. Z tego co słyszałam, nie nadają się do spożywania "prosto z patelni", są łykowate i mało aromatyczne, za to ususzone świetnie pasują do sosów, dając lekko grzybowy, nienachalny aromat. 

Risotto grzybowe z dynią i kurkami (ok. 5 porcji)
- 700g ryżu arborio
- 0,5kg dyni
- ok. 1,5 litra bulionu wołowego
- 5 łyżek suszonych grzybów (ja użyłam pieprznika trąbkowego, jw)
- 200g obgotowanych kurek
- pół cebuli
- 3 łyżki serka filadelfia
- 5 łyżek masła
- 50g startego parmezanu + dowolna ilość do starcia bezpośrednio na talerz
- świeży rozmaryn
- 1/4 gałki muszkatołowej
- masło, oliwa
- pieprz

Obieramy dynie ze skórki i kroimy na małe kosteczki. W małym garnuszku nastawiamy bulion i doprowadzamy do wrzenia. Gdy zacznie wrzeć dodajemy suszone grzyby. Gotujemy jeszcze przez około 10 minut, żeby bulion nabrał smaku grzybów. Odstawiamy garnuszek na bok.
Bierzemy średniej wielkości garnek, wlewamy do niego około 2 łyżki oliwy i 1 łyżkę masła. Gdy zacznie skwierczeć dodajemy  pokrojoną dynię i przyprawiamy ją odrobinę świeżym rozmarynem. Smażymy przez około 5-10 minut aż dynia trochę zmięknie. Wyjmujemy z garnka dynię i odstawiamy na bok. Kroimy cebulkę w kostkę. Do garnka dodajemy znowu trochę masła i oliwy i smażymy kurki z cebulą przez około 5 minut, doprawiamy solą i pieprzem, odstawiamy na bok. Bulion, który odstawiliśmy (z grzybami) podgrzewamy, żeby był gorący.
Do tego samego średniego garnka w którym smażyliśmy dynie i kurki wlewamy około 5 łyżek oliwy. Jak zacznie skwierczeć dodajemy ryż i smażymy przez parę minut mieszając aż zrobi się przeźroczysty. Wtedy wlewamy do garnka połowę gorącego bulionu z grzybami. Przykrywamy garnek przykrywką i czekamy 5 minut. Po tym czasie dodajemy znowu trochę (połowę z tego co zostało) grzybowego bulionu i znowu czekamy 10 minut co jakiś czas mieszając. Po tym czasie sprawdzamy czy ryż jest jeszcze twardy. Jeśli jest bardzo twardy dolewamy resztę bulionu.
Gdy ryż jest al dente dodaj kurki i dynię do ryżu. Zetrzyj do niego parmezan. Dodaj serek filadelfia, około 5 łyżek masła,trochę rozmarynu i zetrzyj gałkę muszkatołową. Pomieszaj i odstaw na 5 minut na bok. Po tym czasie risotto powinno być gotowe, jeśli jeszcze jest zbyt twarde możesz dodać trochę gorącej wody i jeszcze trochę poczekać. Dopraw solą jeśli bulion nie był dość słony. Podawaj z grubo startym parmezanem i odrobiną świeżego rozmarynu

Śliwka

czwartek, 22 września 2011

Pistacjowe blondies























Bardzo lubię kulinarne wyzwania! 
Na podstawie jednego lub kilku składników komponować całe danie, mieszając smaki, formy i kolory. 
Jakiś czas temu moja serdeczna koleżanka Maja sprawiła mi prezent z Sycylii - Crema di Pistacchio. Była to doskonała okazja, aby podjąć wyzwanie. Krem w smaku przypomina bardzo nugat za którym szaleję i gdybym wcześniej nie powiedziała sobie, że chcę coś z niego stworzyć, pewnie zjadłabym cały słoiczek. 
Uważam, że pistacje wspaniale komponują się z białą czekoladą, dlatego mój ostateczny wybór padł na pistacjowe blondies. Przerobiłam więc sprawdzone proporcje na brownies, zastępując gorzką czekoladę białą i kremem pistacjowym.
Ahh, wyobraźcie sobie ten słodki duet, a najlepiej przekonajcie się sami!:)



Pistacjowe blondies
100 g białej czekolady
100 g crema di pistacchio*
200 g masła
120 g pszennej mąki
3 jajka
200 g drobnego brązowego cukru

W kąpieli wodnej rozpuszczamy krem pistacjowy i białą czekoladę, odstawiamy do ostygnięcia. Jajka ubijamy z cukrem na puszystą masę, dodajemy rozpuszczoną czekoladę i dalej ubijamy. Na koniec przesiewamy mąkę i jeszcze raz miksujemy.
Keksówkę smarujemy masłem, wykładamy papierem do pieczenia i przekładamy masę. Blondies pieczemy 40 minut, w temperaturze 170 stopni. Ciasto kroimy dopiero jak ostygnie.

*Aby zrobić samemu krem przypominający Crema di pistacchio należy obrać pistacje i zmiksować je z cukrem za pomocą malaksera, w konsystencji będzie przypominać masło orzechowe.

Tosia

środa, 21 września 2011

Czy wiesz co kładziesz na kanapce? Czyli alternatywa do sklepowej wędliny


Mało którą sklepową wędlinę można uznać za wartościową dla naszego organizmu. Patrząc na świecące kolorami tęczy szynki na ladzie sklepowej zastanawiam się ile osób zdecydowało się przejść na wegetarianizm, a choć sama nie miałam nigdy takich planów, to chyba potrafię to zrozumieć.
Jeżeli jeszcze względnie dobrze wyglądają w sklepie, po dwóch dniach mam wrażenie, że urosną im nogi i same wyjdą z mojej lodówki. Napompowane okropnymi konserwantami i sztucznymi barwnikami muszą się tylko sprzedać, a co dalej z nimi będzie już nie obchodzi producenta.
Lubię wędlinę, naprawdę lubię, ale na dłuższy czas musiałam z niej zrezygnować nie chcąc faszerować się tymi truciznami. Pamiętacie pewnie skrajne historie z przerabianiem dat ważności przy wielkich produkcjach wędliny, ale i bez tego naprawdę nie wiem, czy na rynku, poza małymi, rodzinnymi produkcjami (a propos, czy może ktoś może polecić jakieś sprawdzone źródła?) istnieje coś co można bez wahania wsadzić do buzi.
Dlaczego mam rezygnować z wędliny? Lepiej samemu się nią zająć, a wtedy mam stuprocentową pewność, z czego się składa. No i prawdę mówiąc, po tygodniu w lodówce nadal, mimo że jak każde mięso trochę schną, (można się przed tym uchronić przykrywając je folią), nadają się do spożycia.

Dzisiaj przedstawiam dwie propozycje. Pierwsza kojarzy mi się trochę ze świętami, bo podczas pieczenia dom wypełniły wigilijne zapachy, a druga wersja jest bardziej orientalna, z dodatkiem czerwonej pasty curry (bez konserwantów).

Schab ze śliwką
- 800g schabu
- 400ml piwa Karmi Classic(butelka)
- 3 łyżki oliwy
- 1 duży ząbek czosnku
- 1 łyżeczka anyżu
- 0,5 łyżeczki cynamonu
- 1 łyżeczka goździków
- 200g suszonych śliwek
- sól
- pieprz

Schab umyj i rozetnij tak, aby stworzyć długi, płaski pas mięsa (zacznij od góry wzdłuż i dochodząc do krawędzi zakręć i przy następnej krawędzi znowu zakręć nożem). Umieść mięso w misce, podziurkuj szpikulcem (żeby smak marynaty przeszedł przez całe mięso) natrzyj oliwą, przyprawami i poszatkowanym czosnkiem z każdej strony (śliwki będą potrzebne później). Do miski wlej Karmi, przykryj folią i zostaw na noc w lodówce.
Następnego dnia wyjmij z marynaty mięso, marynatę odłóż na bok. Na całej długości mięsa wysyp śliwki i ciasno zwiń w rulon. Zawiąż mięso ciasno nitką, żeby rulon się nie rozpadł.
Rozgrzej piekarnik do 200 stopni.
W brytfance do pieczenia wyłóż mięso i oblej pozostałą marynatą. Brytfankę przykryj dokładnie folią aluminiową i umieść w rozgrzanym piekarniku. Piecz przez 2 i pół godziny. Usuń nitki i pokrój na plastry, gdy ostygnie.


Pierś z indyka "po tajsku"
- 1 pierś z indyka
- 2 łyżki sosu sojowego
- 1 łyżka czerwonej pasty curry
- 4 łyżki mleczka kokosowego
- sól
- oliwa

Pierś umyj, podziurkuj szpikulcem i umieść w misce. Natrzyj dokładnie sosem sojowym i pastą. Posól z dwóch stron. Dodaj mleczko kokosowe, przykryj folią i zostaw na noc w lodówce.
Nagrzej piekarnik do 200 stopni.
Przełóż mięso do brytfanki, polej oliwą na całej długości i wlej do brytfanki wodę na wysokość centymetra.
Brytfankę przykryj folią i piecz około 1 godzinę i 20 minut.
Po wystygnięciu pokrój na plastry.

Śliwka

wtorek, 20 września 2011

Cebularze




























Gdy odwiedzam piekarnie, aby kupić coś na szybko do przegryzienia, często zamiast oklepanej drożdżówki wybieram wytrawne wypieki. Mini pizze, paszteciki z kapustą albo cebularze.
Popularne cebularze lubelskie podawane są z makiem, moja wersja jest z pieprzem kajeńskim, ponieważ lubię wolę smaki. 
Przepis na cebularze łatwo przeobrazić w mini pizze, smarując spód sosem pomidorowym i dodając ser. Ale zapewniam was, że cebularze są pyszne same w sobie, a to tylko propozycja na urozmaicenie przepisu :)
Z proporcji wychodzi 8 cebularzy, które można zamrozić i odgrzewać  jako przekąskę w ciągu dnia. Chociaż świetnie je sobie wyobrażam także jako propozycję piknikową.
Gorąco polecam :)






































Cebularze
300 g mąki
200 ml mleka
20 g drożdży
jajko
60 g masła
łyżka cukru
łyżeczka soli
2 cebule
łyżka suszonego rozmarynu
łyżeczka pieprzu cayenne
+żółtko

Drożdże rozkrusz i połącz z łyżką cukru, 2 łyżkami mąki i odrobiną letniego mleka, wymieszaj, przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce na 15 minut. W tym czasie rozpuść masło z mlekiem i odczekaj aż będzie letnie. Do dużej miski wsyp mąkę z solą, dodaj letnie mleko z masłem, rozczyn i jajko. Składniki dokładnie wymieszaj, wyłóż na blat lub stolnicę i wyrabiaj ok. 10 minut aż ciasto będzie odstawało od ręki. Ciasto przełóż do miski, przykryj ściereczką i odstaw w ciepłe miejsce na pół godziny. Po tym czasie powinno podwoić swoją objętość. Wtedy podziel je na kulki równej wielkości i rozwałkuj na okrągłe placki o grubości 1,5 cm. Przykryj ściereczką i odczekaj kolejne 30 minut.
Cebulę posiekaj w kostkę lub w plastry i zeszklij z dużą ilością pieprzu i rozmarynu na maśle.
Wyłóż cebulę na porcje ciasta, posyp pieprzem cayenne i posmaruj brzegi ciasta żółtkiem. Przełóż na blachę wysmarowaną oliwą i piecz w temperaturze 180 stopni. Cebularze będą gotowe po ok. 20 minutach.   Najlepiej smakują na ciepło :)

Tosia

niedziela, 18 września 2011

Śniadanie do łóżka #14: Domowe bajgle


Choć najprawdopodobniej ten żydowski przysmak wywodzi się z Krakowa, osobiście kojarzy mi się najbardziej z Nowym Jorkiem. Często wyobrażam sobie zatłoczone miasto, w którym każdy goniąc za czymś innym, zatrzymuje się na chwilę po ulubionego bajgla. 
Główna różnica między bajglem a zwykłą bułeczką to sposób przygotowania. Te pierwsze, zamiast od razu wsadzić do piekarnika, najpierw gotujemy w wodzie, tworząc z nich "pampuchy". Dopiero później pieczemy, aby zyskały chrupiącą skórkę.
Przez gotowanie bajgle mają charakterystyczną, zbitą i miękką konsystencję. W sam raz na śniadanie!
Ja lubię smarować je śmietankowym kozim serem, bez specjalnych udziwnień. Cieszę się wtedy faktycznie ich smakiem, a nie nadmiernymi dodatkami.

Domowe bajgle (ok. 6 sztuk)
- 500g mąki
- 20g świeżych drożdży
- 100ml mleka
- 2 łyżeczki cukru
- 3 łyżeczki soli + 1 łyżka (do gotowania)
- 4 łyżki masła
- ok. 100ml ciepłej wody
- oliwa

W małym rondelku delikatnie pogrzej mleko (ma być ciepłe, nie gorące) z łyżeczką cukru. Dodaj drożdże, wymieszaj i odstaw na 5 minut.
W misce wymieszaj mąkę z solą, 1 łyżeczką cukru. Dodaj mieszankę drożdży z mlekiem. Zacznij zagniatać (lub użyj maszyny do zagniatania chleba). W rondelku rozpuść 4 łyżki masła. Do miski wlej wystudzone, roztopione masło. Zagniataj dalej, powoli dodając ciepłej wody. Po uzyskaniu jednolitej masy ciasto powinno być elastyczne, nie powinno się kleić. Jeśli zbyt mocno się klei, podsyp mąką do uzyskania elastyczności.
Miskę i ciasto nasmaruj oliwą. Odłóż w ciepłe miejsce (najlepiej obok lekko rozgrzanych palników) na ok. 1,5 godziny. 
Ciasto powinno podwoić swoją objętość. Wyjmij je i zagnieć na nowo. Podziel na 6 równych części i uformuj kulki. Każdą kulkę lekko spłaszcz i wytnij dziurkę po środku (ja użyłam wycinaczki do jabłek). 
Gotowe "bułeczki" ułóż na deseczce wyłożonej papierem do pieczenia. Każdą bułeczkę nasmaruj oliwą i odstaw do ponownego wyrośnięcia na około pół godziny. 
Nagrzej piekarnik do 220stopni. 
W dużym garnku zagotuj wodę z 1 łyżką soli. Gdy zacznie wrzeć, wrzucaj po jednej bułeczce i gotuj 30 sekund z jednej strony, a następnie 30 sekund z drugiej strony. Tak ugotowane bułeczki wyłóż na blachę do pieczenia. Osusz z wody i wsadź do piekarnika na najwyższą półkę, tak aby bułeczki były prawie bezpośrednio przy grzałce.
Piecz przez około 15 minut, aż delikatnie zbrązowieją. 

Śliwka

sobota, 17 września 2011

Słodka sobota #19: Gorąca szarlotka z kremem francuskim i lodami






































 Dla mnie początek jesieni wiąże się z obowiązkowym wypadem na grzybobranie, a także z rytuałem pieczenia szarlotki. W chłodny jesienny wieczór szarlotka na ciepło smakuje wybornie z gałką śmietankowych lodów. 
Moja ulubione ciasto z jabłkami zapiekane jest z kremem francuskim. Oprócz wspaniałego, budyniowego smaku kremu, jego dodatkowym atutem jest nazwa - mam słabość do wszystkiego co francuskie :) 
Przepis ten znam właściwie od zawsze i pamiętam, że piekłam ją po raz pierwszy już w 6 klasie! Skoro wracam od tylu lat do tego przepisu, to musi w nim coś być :)

Szarlotka z kremem francuskim
Spód:
300 g pszennej mąki
110 g cukru pudru
2 żółtka
150 g masła
2 łyżki wody
Nadzienie:
1 kg kwaśnych jabłek
2 laski cynamonu
100 g cukru
skórka z cytryny
łyżeczka ekstraktu z wanilli
Krem francuski:
375 ml mleka
100 g cukru
50 g pszennej mąki
100 g masła
3 żółtka
+lody śmietankowe/waniliowe

Łączymy mąkę, wodę, cukier, masło, żółtka i zagniatamy kruche ciasto. Gotową kulę wkładamy do zamrażalnika na 15 minut lub do lodówki na pół godziny. Następnie wałkujemy ciasto na grubość 2 cm i układamy w tortownicy. Spód podpiekamy w temperaturze 180 stopni ok. 15 minut.
Jabłka obieramy, szatkujemy i wrzucamy do garnka, dodajemy skórkę z cytryny, ekstrakt z wanilli, cukier i laski cynamonu. Nadzienie smażymy aż jabłka będą miękkie.
Do rondelka wlewamy mleko, dodajemy także żółtka, masło, cukier. Dosypujemy mąkę i energicznie mieszamy trzepaczką. Gotujemy krem na małym ogniu, cały czas mieszając aż zgęstnieje. Krem francuski powinien w konsystencji przypominać budyń.
Na podpieczony kruchy spód wykładamy jabłka, a na owoce przekładamy krem francuski. Ciasto pieczemy w 180 stopniach, 50 minut.
Szarlotkę najlepiej podawać na ciepło, posypaną cynamonem z gałką lodów.

Tosia

piątek, 16 września 2011

Pikantne oblicza harissy























Tajemnicza harissa to pikantna pasta stosowana w kuchni arabskiej. Jej głównymi składnikami są papryczki chilli, czosnek i oliwa. Z resztą składników można improwizować dodając np. pomidory lub przyprawy. 
Wykorzystując suszone chilli, (które dostałam w prezencie z Indii ) zrobiłam harissę w dwóch odsłonach.
Pierwszą z nich, bardziej tradycyjną przyprawiłam suszoną kolendrą i kuminem. Pozostawiłam w niej pestki papryczek, więc wyszła piekielnie ostra! 
Ostrość dipu była na granicy wytrzymałości, dlatego robiąc drugą harissę, usunęłam pestki i dodałam suszone pomidory, a i tak była pikantna!
Harissę z suszonymi pomidorami podałam na nachosach, ozdabiając je i przełamując pikantny smak słodkim miąższem granatu. 
Notkę nie bez powodu dodaję w piątek, w końcu zaczyna się weekend, a dip z papryczek chilli to idealna propozycja na przystawkę imprezową :)







































Diabelsko pikantna harissa
12 suszonych papryczek chilli
4 ząbki czosnku
60 ml oliwy z oliwek
2 łyżki soku z cytryny
łyżeczka kolendry
łyżeczka kuminu
łyżeczka pieprzu
4 łyżki przecieru pomidorowego
szczypta soli

Chilli wrzucamy do miseczki, zalewamy wrzątkiem i przykrywamy na pół godziny. Odsączamy z wody, usuwamy szypułki papryczek (jeśli nie chcemy zbyt ostrej harissy - także usuwamy nasiona). Wszystkie składniki ze sobą łączymy i miksujemy za pomocą blendera. Harissa jest gotowa!

Harissa z suszonymi pomidorami, podana z granatem, na nachosach
8 suszonych papryczek chilli
2 ząbki czosnku
7 suszonych pomidorów
60 ml zalewy z suszonych pomidorów (lub oliwy)
łyżeczka cukru
1/2 łyżeczki pieprzu
miąższ z granatu
nachosy

Chilli wrzucamy do miseczki i zalewamy wrzątkiem, odstawiamy na pół godziny. Następnie usuwamy szypułki i nasiona papryczki i łączymy je z ząbkami czosnku, suszonymi pomidorami, oliwą, cukrem i pieprzem - miksujemy blenderem na gładką masę.
Harissą smarujemy nachosy i posypujemy je miąższem z granatu.

Tosia

czwartek, 15 września 2011

Tartaletki brzoskwiniowe z serem pleśniowym


Wspominałam już o podobnym połączeniu smaków przy robieniu Croissantów śniadaniowych, wtedy jednak była to nektarynka. Prawdę mówiąc, obie poddane obróbce termicznej niewiele różnią się w smaku. Spotkałam się już z tekstami typu "Otwieram bloga, super croissant, myślę sobie zjadłbym go i nagle patrze a tu nektarynka blee", z kolei Tosia twierdzi, że to połączenie musi być wyjątkowo obrzydliwe:) Ale nie moi drodzy! Spróbujcie sami! Takie babeczki są bardzo łatwe i nie wymagają poświęcenia dużej ilości czasu. Dla mnie idealne do podgryzania na imprezie i z pewnością mogłyby uratować sytuację w przypadku nagłej wizyty gości, jako że potrzebujemy naprawdę niewielu składników.

Tartaletki brzoskwiniowe z serem pleśniowym (ok. 10 sztuk)
- 1 opakowanie ciasta francuskiego w rulonie
- 1 brzoskwinia
- 200g sera pleśniowego typu lazur
- 2 łyżki śmietany 36%
- 2 łyżki miodu
- 2 łyżki suszonego tymianku
- oliwa

- migdały/ fasolki lub inne produkty, które mogą obciążyć ciasto francuskie

Rozgrzej piekarnik do 180 stopni.
Rozwiń ciasto francuskie i wytnij kółka (najlepiej używając odwróconej szklanki) o średnicy 9cm. Formę do muffinków wysmaruj oliwą/masłem dokładnie w każdej dziurce. W poszczególnych dziurkach umieść kółka z ciasta francuskiego wciskając je w foremki. Do środka włóż kwadrat papieru do pieczenia i wysyp do środka migdały/fasolki jak na zdjęciu poniżej.
Piecz przez około 10 minut. Po upływie tego czasu wyjmij papier i migdały i piecz jeszcze 5 minut.
Przygotuj farsz. Poszatkuj brzoskwinię i ser pleśniowy i połącz je ze sobą w misce. Dodaj miód, tymianek i śmietanę i dokładnie wymieszaj.
Każdą upieczoną foremkę z ciasta francuskiego wypełnij farszem i piecz przez najbliższe 5-10 minut, tak aby ser się rozpuścił. Udekoruj paskami brzoskwini.


Śliwka

wtorek, 13 września 2011

Kulinarny Szlak Gdyni 2011

W dniach 9-11 września odbył się Kulinarny Szlak Gdyni. 
Projekt polega na promowaniu gdyńskich restauracji poprzez zwiedzanie wybranych lokali według kulinarnego szlaku. Określone restauracje o wyznaczonych godzinach serwowały dania za 5 złotych, aby przyciągnąć smakoszy i zaprezentować się jak z najlepszej strony. 

Kurczak Tikka Masala i chleb Naan - Restauracja Taj Mahal

Nie jest to łatwe zadanie dla restauratorów, stworzyć dania za tak małą cenę, jednocześnie przy tym zachęcając klientów do ponownych odwiedzin. Uczestnicy kulinarnego szlaku odwiedzili nie jedną restaurację po raz pierwszy, a skromne dania jakie mieli okazję skosztować automatycznie stawały się wizytówką lokali.
Domyślam się, że znalazło się wiele osób, które oczekiwały, że za 5 złotych dostaną ogromną porcję, niektórzy więc wychodzili z restauracji wściekli i rozczarowani. 

Ja podeszłam do inicjatywy bardzo pozytywnie. W Polsce kultura chodzenia do restauracji jest nadal bardzo uboga, dlatego projekt promujący odwiedzanie knajp to świetny pomysł. Zrozumiałe jest to, że ceny w restauracjach (w stosunku do zarobków w naszym kraju) są odstraszające. 
Dlatego impreza podczas której można skosztować dania w promocyjnych cenach to szansa na odwiedzenie lokali, do których zapewne wiele osób nigdy by się nie wybrało. To także możliwość poznania nowych miejsc, dla tych smakoszy, którzy odwiedzają tylko swoje ulubione, sprawdzone knajpy. Rok temu odkryłam w ten sposób  Restauracje Good Morning Vietnam , która jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.

 
Kaczka z arachidowym sosem HOISIN oraz rosół z pulpecikami z wieprzowiny i krewetek - Good Morning Vietnam

Na kulinarnym szlaku pojawiło się aż 25 restauracji, z braku czasu i miejsca w brzuchu udało mi się odwiedzić jedynie 10 z nich :)
Aby było ciekawiej, pozwoliłam je sobie subiektywnie ocenić według smaku potraw (wybrałam najsmaczniejsze). Większość restauracji przygotowało chociaż dwa promocyjne dania, dostępne podczas happy hours, dlatego oceniłam także pomysł na zaprezentowanie się restauracji poprzez potrawę.

Zdaję sobie sprawę, że projekt ten przysporzył restauratorom, kucharzom i kelnerom wiele problemów, ale mimo to uważam, że to świetny sposób na promocję swojego lokalu. 
Jeśli projekt potraktuje się z dystansem i będzie się odwiedzało restauracje, aby skosztować w nich smacznych dań, a nie nakarmić tanio całej rodziny to kulinarny szlak może być świetną zabawą!
Dodatkową atrakcją było zbieranie naklejek z restauracji na szlaku i udział w losowaniu nagród. Niestety nie udało mi się wygrać, ale nie żałuję, że wzięłam udział w 3 edycji Kulinarnego Szlaku Gdyni i już nie mogę się doczekać kolejnej edycji!
A wy co sądzicie o tego typu akcjach? A może ktoś miał okazję wziąć udział w Kulinarnym Szlaku?:) 

Tosia

Podwójny zestaw sushi w Tokyo Sushi

niedziela, 11 września 2011

Śniadanie do łóżka #13: Chałka z kruszonką orzechową i krem kanapkowy Bounty


Od jakiegoś czasu planowałam zrobić domową Nutellę. Kupiłam potrzebne składniki, w tym orzechy laskowe. 
Gdy weszłam do kuchni i zabrałam się za robienie kremu, nagle nabrałam ochoty na zupełnie inne połączenie smakowe. 
Wymarzyłam sobie czekoladowo-kokosowy krem, w smaku przypominający batonik Bounty!
Miałam pod ręką wiórki kokosowe, więc jej połączyłam z mlekiem skondensowanym i gorzką czekoladą, tak powstał przepyszny krem kanapkowy Bounty, który na stale wejdzie do mojego kulinarnego repertuaru :)
Orzechy laskowe się nie zmarnowały, wykorzystałam je do kruszonki, własnoręcznie uplecionej chałki. Smak i zapach domowego pieczywa o poranku jest bezcenny, wyobraźcie więc sobie domową, słodką chałkę posmarowaną czekoladowo-kokosowym kremem kanapkowym! 


 Chałka z kruszonką orzechową
 500 g mąki
20 g drożdży
60 ml mleka
60 g masła
2 jajka
60 g cukru
żółtko
2 łyżki wody
50 g orzechów laskowych
20 g cukru

Do dużej miski przesiać mąkę, zrobić wgłębienie i wkruszyć drożdże. Mleko podgrzać i wylać letnie na drożdże, aby je rozpuścić. Zmieszać drożdże z pozostałymi składnikami i obsypać rozczyn mąką. Przykryć miskę ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na 15 minut.
Rozpuszczone masło wymieszać trzepaczką z jajkami i cukrem (60g). Dodać do rozczynu i wymieszać drewnianą łyżką. Ciasto przełożyć na blat lub stolnic i wyrabiać aż będzie lśniące i odstawać od ręki. Kulę włożyć do miski, przykryć ponownie ściereczką i odstawić na 15 minut do wyrośnięcia. Ciasto powinno dwukrotnie zwiększyć swoją objętość. Następnie wyjmujemy ciasto z miski i jeszcze raz krótko wyrabiamy, aby je zostawić pod przykryciem na kolejne 15 minut.
Blat posypujemy mąką, ciasto dzielimy na 3 części i formujemy wałki. Natłuszczamy blachę masłem i nagrzewamy piekarnik do 200 stopni temperatury. Z wałków zaplatamy warkocz, zaciskając jego końce. Żółtko roztrzepujemy z łyżką wody i smarujemy uplecioną chałkę. Mieszamy posiekane orzechy laskowe z pozostałym cukrem i łyżką wody - obsypujemy chałkę. Ciasto pozostawiamy jeszcze kilka minut do wyrośnięcia, a następnie pieczemy ok. 30 minut.


Krem kanapkowy Bounty
puszka słodzonego mleka skondensowanego
100 g gorzkiej czekolady
80 g wiórków kokosowych

Do rondelka wlewamy mleko i wrzucamy połamaną tabliczkę czekolady. Masę podgrzewamy na małym ogniu, do czasu do czasu mieszając. Gdy czekolada się rozpuści, gotujemy krem jeszcze 4 minuty, aż masa zgęstnieje,a składniki się dokładnie połączą. odstawiamy krem i dosypujemy wiórki kokosowe, dokładnie mieszamy. Jeśli pojawią się grudki, można masę ubić trzepaczką lub zmiksować mikserem na gładki krem. Krem kanapkowy przekładamy do czystego słoika.

Tosia

sobota, 10 września 2011

Słodka sobota #18: Moje ulubione ciasto śliwkowe


Często czytam wspomnienia innych ludzi, którzy przywołują swoje rodzinne domy wypełnione jesienią zapachem smażonych  powideł. Mój dom nigdy nie pachniał w ten sposób, no może do czasu, kiedy sama nie zabrałam się za przetwory, miałam jednak coś lepszego- to ciasto. Od dawien dawna pamiętam przekrajanie tych pięknych fioletowych węgierek i precyzyjne tworzenie na cieście śliwkowej układanki. Kwaśność śliwek idealnie kontrastuje słodycz ciasta, a wyjątkowości dodaje fakt, że dostałam te śliwki w prezencie, zbierane prosto z drzewa. 
Nie znam osoby, która nie lubi tego ciasta, także jeżeli macie pod ręką trochę węgierek, koniecznie musicie spróbować!


Moje ulubione ciasto śliwkowe (okrągła forma 27cm średnicy)
- 300g mąki
- 200g zimnego masła 
- 100g cukru
- 1 jajko
- szczypta soli
- 1kg śliwek węgierek
- miód 

Do dużej miski wsyp mąkę, cukier i szczyptę soli. Dodaj jajko i masło pokrojone na małe kawałki. Całość zagniataj do uzyskania jednolitej masy. Ciasto wsadź na pół godziny do lodówki (można pominąć).
Formę oklej ciastem tworząc wyższy obwód. Podziurkuj widelcem na całej długości, żeby nie podnosiło się podczas pieczenia. Ciasto pokryj cienką warstwą miodu.
Rozgrzej piekarnik do 180 stopni.
Śliwki umyj i przekrój na pół pozbywając się pestek. Każdą połówkę natnij z góry, tak jakbyś chciał/chciała otrzymać ćwiartki śliwek, ale nie do samego końca. Takie nacięte śliwki zacznij układać na cieście w kółko, naciętymi końcówkami do góry, zbliżając się co raz bardziej do środka. 
Ciasto piecz przez ok. 30-35 minut. Odstaw do ostygnięcia, jeśli uda ci się powstrzymać;)

Śliwka

środa, 7 września 2011

Kulinarna podróż do Indii




























Dzisiejszą kulinarną podróż do Indii zawdzięczamy moim wspaniałym kolegom. 
Doskonale wiedzieli jak sprawić mi przyjemność przywożąc z wyprawy torbę pełną przypraw. Dzięki nim przeniosłam się za pomocą smaków i zapachów prosto do Indii.
Przeglądając przyprawy rozpoznałam je po kształtach i przy małej pomocy okazało się, że dostałam: anyż, kumin (kmin rzymski), cynamon, kolendrę, kardamon, a także suszone papryczki chilli. 
Od razu wiedziałam, że to świetna okazja do stworzenia mieszanki przypraw, którą zawsze chciałam zrobić - garam masala!
Nie chciałam jednak z nikim igrać i podawać tradycyjnych proporcji indyjskich potraw, bo nie jestem w tym znawcą, dlatego moje przepisy to bardziej interpretacja na temat kuchni hinduskiej.
Najbardziej popularne danie zawierające garam masala to kurczak w sosie Tikka Masala. 
Danie  zainspirowało mnie do stworzenia szaszłyków, które podałam z gęstym i pikantnym sosem - śliwkowym chutney z imbirem.























Garam Masala
2 laski cynamonu
3 liście laurowe
2 łyżki kuminu (kminu rzymskiego)
2 łyżki kolendry
2 łyżki owocu kardamonu
łyżka ziaren pieprzu
5 goździków
łyżeczka gałki muszkatołowej

Wszystkie przyprawy oprócz gałki muszkatołowej prażymy 3 minuty na rozgrzanej, suchej patelni. Składniki mieszamy ze świeżo zmieloną gałką i mielimy za pomocą blendera, młynka lub moździerza. Przekładamy do puszki lub słoika.

Szaszłyki z kurczaka Tikka Masala
Podwójna pierś z kurczaka
pieprz
sól
Marynata:
2,5 cm imbiru
2 ząbki czosnku
łyżeczka pieprzu cayenne
łyżeczka garam masala
łyżeczka kurkumy
sok z limonki
2 łyżki oliwy z oliwek
Sos:
cebula
papryczka chilli
2 ząbki czosnku
łyżeczka kurkumy
łyżeczka pieprzu cayenne
3 łyżki przecieru pomidorowego
200 ml tłustej śmietany (najlepiej typu bałkańskiego)
garść liści mięty

Piersi z kurczaka myjemy, suszymy, oczyszczamy z błon i kroimy w długie paski. Przyprawiamy pieprzem i solą. Imbir ścieramy na drobnej tartce, czosnek siekamy i łączymy z przyprawami, oliwą i sokiem z limonki. Mięso wrzucamy do marynaty i wkładamy do lodówki na 2-4 godziny. Patyczki do szaszłyków zalewamy wodą i odstawiamy - dzięki temu nie będą się paliły podczas pieczenia.

Cebulę i chilli kroimy w plastry, a czosnek drobno siekamy. Wrzucamy składniki na rozgrzaną patelnię z oliwą z oliwek, dodajemy pieprz, kurkumę i smażymy 4 minuty. Dodajemy przecier pomidorowy, mieszamy i dusimy 2 minuty. Na koniec dodajemy gęstą śmietanę i dokładnie mieszamy sos, dusząc go na małym ogniu kilka minut.

Gdy mięso się zamarynuje, bierzemy paski kurczaka i nadziewamy je na patyczki tworząc zawijasy. Szaszłyki smarujemy pozostałą marynatą, wykładamy na blaszkę i wstawiamy do piekarnika o temperaturze 190 stopni, na 15 minut.

Szaszłyki podajemy z sosem i chutneyem ze śliwek.

Chutney ze śliwek
10 śliwek
1,5 cm imbiru
łyżeczka ostrej papryki
pół papryczki chilli
2 ząbki czosnku
3 łyżki balsamico
4 łyżki cukru

Śliwki myjemy, obieramy z pestek i kroimy w drobną kostkę. Wrzucamy owoce do rondelka i dodajemy starty imbir, posiekany czosnek i chilli, ocet balsamiczny, cukier i ostrą paprykę. Chutney dusimy na małym ogniu pod przykryciem, od czasu do czasu mieszając ok. 50 minut.

Tosia

wtorek, 6 września 2011

Restauracja Thai Thai w Sopocie


Wiele razy zastanawiałam się czy napisać tę recenzję. Wydawało mi się, że odwiedzając jakieś miejsce wiele razy nie jestem w stanie dostrzec wad, a same zalety. Otóż nie. Teraz, po wielu doświadczeniach jestem nie tylko w stanie powiedzieć, że od samego początku ani o trochę nie obniżyli poziomu, ale również mogę polecić konkretne dania, które zdążyłam już spróbować. 
Zacznijmy więc. 
Dla mnie w restauracjach liczy się dopięcie każdej sprawy na ostatni guzik. Irytuje mnie, gdy szefowie kuchni starają się wspaniale nakarmić gościa, a cały efekt zepsuty jest przez nieprofesjonalną obsługę, czy brudny stół.
Z radością mogę powiedzieć, że w tej restauracji nic nie jest w stanie zepsuć fantastycznego efektu. Jedzenie serwowane przez rodowitych Tajów jest pełne smaku, świeże i dosłownie przenosi nas do Tajlandii. Szefowie kuchni (notabene otwartej kuchni, która pozwala gościom przyglądać się procesowi tworzenia) zdecydowanie kierują się zasadą "klient nasz pan", gdyż wielokrotnie zdarzyło mi się prosić o wymianę  składników, czy zmniejszenie poziomu ostrości i nigdy nie było z tym problemów.
Myślę, że mogę zaryzykować stwierdzenie, że obsługa jest najbardziej profesjonalna ze wszystkich trójmiejskich knajp jakie znam. Poszczególni, zwykle obsługujący nas kelnerzy zawsze potrafią bezbłędnie odtworzyć, co zwykle jemy i pijemy. Do tego stopnia, że właściwie moglibyśmy powiedzieć "dzień dobry" i czekać na to co nam podadzą;) Są też wyjątkowo dobrze przygotowani do polecania wina.
Uczciwie trzeba przyznać, że ceny są wysokie. Natomiast, na pewno adekwatne do jakości. Gdybym na co dzień tu nie mieszkała, przyjeżdżając wolałabym wydać dwa razy więcej pieniędzy na pyszne tajskie jedzenie (choć to nie zbyt "lokalne" przysmaki) niż udać się do zapyziałego Baru Przystań.
Podsumowując, jeśli mieszkasz niedaleko, czy zaplanujesz swój pobyt w Sopocie i cenisz sobie wyjątkowe smaki, koniecznie musisz się udać do Thai thai. A może ktoś już kiedyś odwiedził i ma swoje przemyślenia?

Szczególnie polecam:
- Chrupiące kalmary w soli i kruszonym pieprzu z aromatem czosnku
- Pikantną zupę tajską z krewetkami i świeżą kolendrą**
- Bulion z pierożkami wonton i makaronem sojowym
- Krewetki królewskie z kremem mleka kokosowego i drobno krojonym chili, w gęstym czerwonym curry**
- Marynowane w czosnku krewetki grillowane na patykach bambusowych podawane w sosie chili
- Smażoną na woku rybę (turbot) w słodkim sosie chilli z ananasem**

Nie smakują mi natomiast dania, które w menu znajdują się w dziale "Dania z woka"

Restauracja Thai Thai
ul. Monte Cassino 63
Sopot

* zdjęcie pochodzi ze strony http://www.thaithai.pl
** przy tych daniach zwykle proszę o zmniejszenie ostrości

Śliwka

niedziela, 4 września 2011

Śniadanie do łóżka #12: Crêpes suzette


Kolejne po jajkach po benedyktyńsku danie-historia i tak jak poprzednim razem, jeśli coś jest fantastyczne to wielu przypisuje sobie ten pomysł.
Otóż, według niejakiego Henriego Charpentiera, to on właśnie, przypadkiem zrobił ten naleśnik w 1895 serwując danie dla przyszłego króla Anglii, Edwarda VII. Młody kucharz był tak przejęty wizytą księcia, że przypadkowo podpalił danie na patelni. Sądząc, że wszystko zrujnował postanowił posmakować i sprawdzić, a tu niespodzianka. Naleśnik smakował wybornie. Do tego stopnia, że przyszły król zjadł całą porcję, wyławiając łyżką reszki sosu. 
Inna teoria mówi, że naleśniki zostały tak nazwane na cześć aktorki posługującej się pseudonimem artystycznym Suzette.
Właściwie nie ważne skąd pochodzą, bo ich smak sprawia, że przestajesz się nad tym zastanawiać i na chwilę odlatujesz do nieba. Ostatnio oglądając nowy film Woody'iego Allena "O północy w Paryżu" naszło mnie pewne marzenie. Chciałabym codziennie rano budzić się w paryskim mieszkaniu na poddaszu, promienie słońca wpadałyby przez okno, a mój ukochany przynosiłby mi te naleśniki z kawą do łóżka;)

Crêpes suzette (4 naleśniki)
- 2 pomarańcze (skórka i sok)
- 150g mąki
- 2 jajka
- 300ml mleka
- szczypta soli
- 8 łyżeczek cukru
- 100g masła
- oliwa
- 4 łyżki Cointreau
- cukier puder

Zmiksuj mąkę, jajka, mleko szczyptę soli i łyżeczkę cukru. Rozpuść 20g masła i wlej do mikstury. Zmiksuj.
Na patelni rozgrzej około 2 łyżki oliwy. Wylej masę równomiernie, bezpośrednio na patelnię, tworząc koło. Smaż z jednej strony, następnie ostrożnie przerzuć na drugą. Gotowe naleśniki ułóż na oddzielnym talerzu.
Zetrzyj skórkę z pomarańczy, wyciśnij sok i umieść w dwóch oddzielnych miseczkach. Do miseczki ze skórką wsyp dwie łyżeczki cukru.
Na suchą patelnię wysyp resztę cukru (5 łyżeczek) i rozgrzej przez parę minut aż zacznie się lekko topić. Dodaj skórkę z pomarańczy i smaż przez około minutę. Wlej na patelnię sok z pomarańczy i mieszaj aż cały cukier się rozpuści. Powstały sos przelej do oddzielnej miseczki.
Na tę samą patelni umieść 20 g masło i rozgrzej na małym ogniu. Gdy się roztopi, połóż na patelni naleśnik i polej dwiema łyżkami sosu pomarańczowego. Dodaj łyżkę cointreau* i  postaraj się, żeby sos pokrył naleśnik z każdej strony. Złóż naleśnik na pół i jeszcze raz na pół i wyłóż bezpośrednio na talerz. Tak samo rób każdy następny, za każdym razem dodając również masło.

* zdecydowałam się na mniejszą ilość alkoholu, więc naleśniki nie będą typowo płonące

Śliwka

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...