niedziela, 30 marca 2014

Śniadanie do łóżka #134: Wiosenny twarożek z mlekiem kokosowym


Nareszcie w powietrzu czuć wiosnę, a na straganach pojawiają się urodziwe nowalijki. Nawet rzodkiewki zaczynają smakować jak rzodkiewki, czyli są chrupiące i lekko ostre. Te zimowe zupełnie mi nie smakują, więc stęskniłam się za ich smakiem. To idealny moment, aby do śniadaniowego repertuaru przywrócić ulubiony wiosenny twarożek.

Pewnie każdy robi go w domu "na oko", dodając szczypiorek, koperek lub posiekaną natkę pietruszki. Większość osób twaróg miesza ze śmietaną lub jogurtem naturalnym i ja również zazwyczaj tak robiłam. Ostatnio wprowadziłam drobną zmianę, wymieszałam twaróg z mlekiem kokosowym. Nie był to efekt mojej fantazji, raczej braku nabiału (poza twarogiem) w lodówce.
Okazało się, że dzięki temu twarożek wychodzi aksamitny i lekki. Świetnie komponuje się ze świeżymi ziołami, szczególnie z miętą i melisą. Oczywiście obowiązkowym dodatkiem jest wcześniej wspomniana rzodkiewka, ale także skropione sokiem z cytryny awokado.
Do tego razowe pieczywo na zakwasie i leniwe śniadanie gotowe!

Wiosenny twarożek z mlekiem kokosowym, awokado i rzodkiewką
  • 200 g chudego twarogu
  • 4-5 łyżek mleka kokosowego
  • łyżeczka soku z cytryny
  • garść świeżych ziół np. mięta, lubczyk, natka pietruszki, koperek
  • kilka rzodkiewek 
  • plastry awokado
  • sól, pieprz
  1. Twaróg przekładamy do miseczki, rozdrabniamy widelcem, dodajemy mleko kokosowe, mieszamy.
  2. Zioła drobno siekamy (lub rwiemy), rzodkiewki kroimy w półplastry lub kostkę i dodajemy je do twarożku. Przyprawiamy solą i pieprzem do smaku.
  3. Twarożek podajemy z plastrami awokado (skropionymi sokiem z cytryny).
Tosia

czwartek, 27 marca 2014

Quesadillas z chorizo, mango i papryką


Wczoraj zachwalałam moją nową recepturę na domowe tortille z ziołami i czosnkiem. Dlatego uznałam, że dziś pokażę co smacznego z nich wykombinowałam.

Na blogu mamy już trzy przepisy na quesadillas. W wersji bardziej klasycznej z kurczakiem i pastą fasolową, z guacamole (czyli pastą z awokado), ale także szalony eksperyment Śliwki, czyli przepis na quesadillas z jagodami, twarogiem i czekoladą. Nie jest to zatem nic odkrywczego, ale nie wszystko co smaczne musi nas zaskakiwać. Czasem proste potrawy są najlepsze, więc będzie przepis czwarty.
A właściwie instrukcja przygotowania i sugestia połączenia smaków, bo samo wykonanie quesadillas jest bajecznie łatwe. Wystarczy kilka składników i tarty ser, który połączy pszenne placki. Chociaż nie, nie chcę przecież skłamać. Śliwka udowodniła, że można do tego wykorzystać również czekoladę :)

Mam kilka zeszytów, w których zapisuję pomysły na kulinarne eksperymenty. Często o nich zapominam, trochę gubię między innymi książkami, więc zdarza się, że w pośpiechu zapisuję coś na kartkach np. hasła sugerujące ciekawe połączenia smakowe. Kilka dni temu znalazłam karteczkę, na której kiedyś napisałam "chorizo+mango+papryka". 
Zupełnie tego nie pamiętam, ale pomysł uznałam za niezły, więc postanowiłam go sprawdzić w praktyce. Dodałam listki świeżego szpinaku, serek limonkowy, chilii i tarty cheddar. Wszystko włożyłam między tortille i krótko zgrillowałam. I tak powstało kolejne godne polecenia quesadillas!

Quesadillas z chorizo, mango i papryką/ 1 porcja
  • 2 pszenne tortille (u mnie domowe)
  • 1/4 papryki pokrojonej w kostkę
  • 1/4 mango pokrojone w kostkę
  • 2-3 plastry hiszpańskiej kiełbasy chorizo
  • listki świeżego szpinaku
  • kawałek sera cheddar
  • 4 łyżki serka śmietankowego
  • 2 łyżki soku z limonki
  • łyżeczka skórki z limonki
  • plasterki papryczki chilli
  • łyżeczka oliwy
  • szczypta soli 
  1. Serek łączymy ze skórką i sokiem z cytryny, dodajemy szczyptę soli i plasterki chilli. Mieszamy.
  2. Rozgrzewamy grill elektryczny/patelnię.
  3. Tortillę smarujemy serkiem, wykładamy liście szpinaku, pokrojone w kostkę mango i paprykę oraz plasterki chorizo. Całość posypujemy tartym serem cheddar i przykrywamy drugim plackiem.
  4. Wierzch placków smarujemy oliwą. Tortille kładziemy na rozgrzany grill/patelnię, przyciskamy i grillujemy z dwóch stron przez kilka minut, aż placki się zarumienią, a ser w środku rozpuści.
  5. Quesadillas dzielimy na trójkąty i podajemy z pozostałym serkiem limonkowym.
Tosia

środa, 26 marca 2014

Czosnkowe tortille z ziołami


Chętnie sięgam po tortille, szczególnie gdy chcę przygotować coś szybkiego i smacznego. Pszenne placuszki są wygodne w użyciu, można je podgrzać w kilka sekund, zawinąć z ulubionymi składnikami w wrapsy, burrito, zrobić tacos, zapiec enchiladas lub grillować quesadillas. Jest jednak jeden mały problem. Zazwyczaj wyrzucam szybko opakowanie, aby nie patrzeć na ich skład, bo bywa przerażający.

Na szczęście można je przygotować samodzielnie w domu! To łatwiejsze niż upieczenie chleba, wystarczą chęci i podstawowe zdolności manualne. Trzeba mieć jeszcze wałek (albo butelkę po winie), patelnię i niecałą godzinę wolnego.
Domowe tortille są naprawdę świetne i można je wzbogacić smakowo ulubionymi dodatkami. Ja wybrałam do tego czosnek i zioła, ale już rozmyślam o wiosennej wersji w postaci zielonych placuszków ze szpinakiem.

Gotowe tortille można przygotować wcześniej, przechowywać w lodówce i bez problemu później podgrzewać, wystarczy pół minuty na suchej patelni lub w rozgrzanym piekarniku. Tortille w moim wykonaniu co prawda nie są tak równe i urodziwe jak te kupne, ale to nie ujmuje im przecież smaku. Przynajmniej wiem co jem.
A jutro pokaże w jaki sposób je wykorzystałam :)

Czosnkowe tortille z ziołami/ 15 sztuk
  • 450 g mąki pszennej typ 500
  • 4 łyżki oliwy
  • 170 ml letniej wody
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1-2 ząbki czosnku
  • garść ziół (u mnie koperek, melisa i oregano)
  1. Mąkę przesiewamy do misy, dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek, posiekane drobno zioła i sól.
  2. Stopniowo wlewamy letnią wodę, na przemian z oliwą i wyrabiamy krótko ciasto, do połączenia składników. Gdy osiągniemy kulę z elastycznym ciastem, zostawiamy je w misie na 10 minut po ściereczką.
  3. Następnie ciasto dzielimy na 15 części, z każdej formujemy kuleczkę, którą spłaszczamy i przekładamy je na blachę/tacę wyłożoną pergaminem. Układamy w odstępach, przykrywamy ściereczką i zostawiamy na 20-30 minut.
  4. Rozgrzewamy suchą patelnię. W tym czasie kulki z ciasta wałkujemy na cienkie placki (w razie potrzeby podsypujemy je odrobiną mąki). Moje placki miały średnicę ok. 18 cm.
  5. Tortille "smażymy" na suchej patelni po ok. 30 sekund z każdej strony. Gotowe tortille można podgrzewać ponownie na patelni lub w piekarniku.
Tosia

wtorek, 25 marca 2014

Wtorek z kaszą #3: Kaszushi z grillowanym łososiem


Dzisiejszy przepis przez purystów będzie traktowany jako absolutna profanacja. Spróbuję was bowiem przekonać do sushi, ale... z kaszy jaglanej zamiast ryżu! Tak, tak, wiem jak to brzmi. Nawet dzisiaj, gdy zapowiedziałam, że zamierzam spróbować przygotowania sushi z kaszy usłyszałam tylko- Nie, to nie jest dobry pomysł. Ale byłam zawzięta i dopięłam swego. Przedstawiam wam kaszushi!:) 

Podeszłam do sprawy ostrożnie, przygotowałam dwa garnki kaszy- jeden, aby wykonać kaszę w zalewie, co do której nie byłam pewna czy wyjdzie, oraz drugi, który miał być przeznaczony na ewentualne kaszotto, które miałoby wypełnić moją sushi-rolkę. Druga część okazała się zbędna, a moja kasza w zalewie a la zalewa do ryżu sprawdziła się idealnie. Dodałam do niej tylko łyżkę serka philadelphia, aby całość była bardziej kremowa. 

Jako dodatek wybrałam ten, który cenię sobie w "tradycyjnym" sushi- grillowanego łososia. Dobrałam do niego awokado i sałatę, a całość stworzyła naprawdę pyszną kombinację.

Gdy dałam spróbować niedowiarkom odszczekiwali swoje poprzednie słowa. Czemu? Bo to naprawdę smakuje jak sushi, różni się głównie wrażeniem, jakby ryż był rozdrobniony. No, ale tego nie uda się ominąć:) 

Sushi masterem nie jestem, prawdę mówiąc zwijałam swoje rolki po raz pierwszy. Niestety widać to po jednej, wewnętrznej "ściance" nori w środku rolki. Będę pracować nad tym dalej, z ryżem czy kaszą:)

Kaszushi z grillowanym łososiem (4 rolki- 24 kawałki)

Kasza:
- 150 g kaszy jaglanej
- 500 ml wody
- 1,5 łyżeczki soli
- 80 ml soku jabłkowego
- 2 łyżeczki brązowego cukru
- 2 łyżeczki soku z cytryny
- 2 łyżeczki serka philadelphia

Łosoś:
- 300 g fileta z łososia
- 2 łyżki sosu sojowego
- tabasco
- 1 łyżka miodu

- 4 płaty nori
- 4 liście karbowanej sałaty
- pół awokado
- czarny sezam do posypania
- wasabi

Dodatki:
- sos sojowy
- wasabi
- marynowany imbir

  1. Przygotuj kaszę. Opłucz ją na sitku zimną wodą. Oblej wrzątkiem, aby pozbyć się goryczki. 
  2. Zagotuj wodę w garnku i dodaj kaszę. Wsyp sól i gotuj aż kasza pochłonie wodę. 
  3. Zdejmij z ognia, dodaj sok jabłkowy, cukier i sok z cytryny. Przykryj i odstaw do powolnego wystygnięcia. Kasza powinna pochłonąć zalewę. 
  4. Gdy kasza będzie stygnąć zgrilluj łososia. Pokrój go na kilka mniejszych kawałków, wsadź do miski i zalej sosem sojowym, hojnie polej tabasco i miodem. Dobrze wymieszaj, aby wszystkie smaki się pomieszały. 
  5. Patelnię grillową wysmaruj olejem używając papierowego ręcznika. 
  6. Rozgrzej patelnię i dodaj łososia. Smaż kilka minut z dwóch stron, aby go zgrillować. Środek może pozostać pół-surowy, dzięki temu łosoś będzie bardziej soczysty. 
  7. Gdy kasza przestygła, dodaj do niej łyżeczkę philadephi i wymieszaj.
  8. Awokado obierz ze skórki i pokrój w podłużne, cienkie paski.  
  9. Na macie do zawijania sushi ułóż listek nori.*
  10. Na nori wyłóż 1/4 przygotowanej kaszy. Powinna być lekko ciepła. Ułóż ją tak, aby z każdego boku zostało ok. 1 cm nori. W miejscu, w którym będziesz układać składniki (równolegle do maty, nieco bliżej ciebie niż w środku) rozsmaruj niewielką ilość wasabi. 
  11. Ułóż sałatę, łososia i awokado. Zwiń rolkę i pokrój ostrym nożem na 6 równych części (możesz wcześniej odciąć po cienkim kawałku z każdego końca).
  12. Powtórz przy każdej następnej rolce. 
  13. Pokrojone kawałki posyp czarnym sezamem.
  14. Podawaj z sosem sojowym, wasabi i marynowanym imbirem.

*przy zawijaniu sushi kieruj się instrukcją dołączoną zwykle do maty do zawijania.

Śliwka

niedziela, 23 marca 2014

Śniadanie do łóżka #133: Jaglanka z karmelizowanymi pomarańczami


Znienacka dopadło mnie choróbsko. Ot tak, położyłam się wieczorem spać zdrowa i pełna energii, a obudziła mnie gorączka, kaszel i okropny ból gardła. Wydawałoby się, że weekend mam więc z głowy, ale nic bardziej mylnego. Przymusowe koczowanie w domu nie jest to może najprzyjemniejszą rzeczą jaką możesz zrobić w weekend, ale z drugiej strony kuchnia przyciąga mnie jak magnez. Jem długie, pyszne śniadania, miksuje sobie wymyślne smoothie i bawię się domowym makaronem. 

Cały plan psuje mi tylko True Detective, który wciąga mnie do reszty. Jem i oglądam, dawno nie miałam takiego komfortu. 

Wiem, że o kaszy ostatnio na blogu dużo, ale właściwie czemu nie? Jest tak różnorodna, że jedno danie nie przypomina drugiego. Wobec tego bezczelnie wykorzystam ją po raz kolejny i przedstawię wam jedno z moich ulubionych śniadań- jaglankę. Jaglanka to kuzynka owsianki, też na mleku, ale kasza. Można zestawić ją z różnymi dodatkami, na wytrawnie (przyznam, że jeszcze do wytrawnej, śniadaniowej wersji nie dojrzałam) i na słodko. Często stawiam na klasyk- mus jabłkowy i cynamon. Dzisiaj jednak poszłam w inną stronę. Szybko skarmelizowałam pomarańcze, ułożyłam je na jaglance i polałam powstałym pomarańczowym syropem. 

Dobre. Naprawdę dobre. I stawia na nogi. 

Jaglanka z karmelizowanymi pomarańczami (1 porcja)

-50 g kaszy jaglanej (waga suchej kaszy)
- 200 ml mleka
- duża szczypta soli

- pół pomarańczy (i skórka z tej połówki)
- 2 łyżki brązowego cukru
- 4 łyżki wody

  1. Kaszę wysyp na sitko. Przepłucz zimną wodą, a następnie przelej wrzątkiem, aby pozbyć się goryczki. 
  2. Zagotuj mleko. Gdy zacznie bulgotać dodaj kaszę i sól. Gotuj (ostrożnie, aby nie wykipiało) aż kasza pochłonie mleko. Powinno to potrwać ok. 15 minut. 
  3. Pomarańczę umyj i zalej wrzątkiem. Zetrzyj skórkę. Obierz ze skórki i pokrój w plastry. 
  4. Na patelnię wysyp cukier i zalej wodą. Dodaj skórkę z pomarańczy. Zagotuj. Od momentu pokazania się bąbelków gotuj, nie mieszając, ok. 4 minuty. 
  5. Zdejmij z ognia, dodaj plastry pomarańczy i wymieszaj. Połóż patelnię z powrotem na ogień i smaż jeszcze ok. 2 minuty.
  6. Jaglankę umieść w miseczce, ułóż na niej plastry pomarańczy i polej powstałym syropem. 
Śliwka


wtorek, 18 marca 2014

Wtorek z kaszą #2: Czekoladowa tarta jaglana z orzechami


W zeszłym tygodniu, w apetycznym stylu Śliwka rozpoczęła nasz nowy cykl na blogu - Wtorek z kaszą. W pierwszym wpisie zostały podane główne powody dla których powołałyśmy nową tradycję i mogę śmiało się pod tym podpisać. Śliwka oszalała na punkcie kaszy, oKASZAłam również ja!
Już nie mogę się doczekać kolejnych wtorków, by zrealizować nasze wszystkie pomysły i zachęcić czytelników do wspólnego gotowania. A już teraz wiem, że kilka osób się do nas przyłączyło.

Wiadomo, że kasze są zdrowe, ale niekoniecznie każdy ma z nimi smakowite skojarzenia. Szkoda, bo oprócz dodatku do typowych dań obiadowych, można z nich stworzyć niezwykle wiele kreatywnych i zachęcających potraw. Wystarczy się na kasze kulinarnie otworzyć, a okaże się, że można z nich przygotować nawet przepyszny i lekki deser.

Kiedyś na warsztatach dotyczących przyrządzania ryb i owoców morza, miałam okazję brać  udział w przygotowywaniu tarty z kaszy kuskus. Wspominając warsztaty i idąc tym tropem uznałam, że w podobny sposób można upiec tartę z kaszy jaglanej, dodając do niej jeszcze kakao. Krem do tarty również można zrobić z jaglanki, sprawdziłam to już wiele razy miksując ją na czekoladowy budyń. Połączyłam kilka skojarzeń i tym sposobem powstała czekoladowa tarta jaglana, którą wzbogaciłam o dodatek prażonych w miodzie (lub syropie z agawy) orzechów laskowych.

I co Wy na to? Teraz nam wierzycie, że kasza może być pyszna? :)
Ps. Tarta podobno smakuje trochę jak nutella.
Ps.2. Zapomniałam dodać, że tarta przy okazji jest bezglutenowa.

Czekoladowa tarta jaglana z orzechami/ 24 cm.
  • Spód:
  • 500 g ugotowanej w wodzie lub mleku kaszy jaglanej
  • 50 g mąki jaglanej lub kukurydzianej
  • 20 g gorzkiego kakao
  • 4 łyżki cukru trzcinowego
  • jajko
  • Krem jaglany:
  • 250 g ugotowanej w wodzie lub mleku kaszy jaglanej
  • 100 g orzechów laskowych
  • 50 g gorzkiej czekolady
  • 2 łyżki gorzkiego kakao
  • 4 łyżki syropu z agawy lub miodu
  • szczypta cynamonu
  • 2 łyżki mleka
  1. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni.
  2. 500 g ugotowanej i ostudzonej kaszy jaglanej łączymy z rozbełtanym jajkiem, kakao, cukrem i mąką. Całość dokładnie mieszamy lub miksujemy, aby otrzymać zwartą masę.
  3. Formę do tary wykładamy przygotowaną masą z kaszy, wyrównując wierzch przyszłego spodu przy pomocy łyżki lub zwilżonej wodą dłoni (wtedy kasza nie będzie się kleić). 
  4. Tortownicę wkładamy do piekarnika i pieczemy spód przez ok. 35 minut w 180 stopniach. Po tym czasie sprawdzamy stan upieczenia tarty i w razie potrzeby wydłużamy czas pieczenia o 5 minut.
  5. W czasie gdy piecze się spód, przygotowujemy krem jaglany. Ugotowaną i ostudzoną kaszę wsypujemy do wysokiego naczynia.
  6. Na suchej patelni prażymy przez kilka minut orzechy laskowe, następnie przekładamy je na czystą ściereczkę i ocieramy o siebie, aby pozbyć się brązowej skórki.
  7. Obrane orzechy ponownie wrzucamy na patelnię, dodajemy 2 łyżki płynnego miodu lub syropu z agawy oraz szczyptę cynamonu (opcjonalnie).
  8. Karmelizujemy orzechy przez ok. 5 minut. Po tym czasie kilka orzechów odkładamy do dekoracji, a do reszty dodajemy połamaną na kawałki czekoladę. Całość mieszamy i zostawiamy na patelni do momentu rozpuszczenia czekolady.
  9. Do naczynia z kaszą dodajemy orzechy w miodzie i czekoladzie. Dodajemy kakao oraz mleko i miksujemy na gładką masę.
  10. Upieczoną tartę z kaszy studzimy. Następnie wykładamy na nią krem i dekorujemy tartę prażonymi orzechami w miodzie.
Tosia

niedziela, 16 marca 2014

Śniadanie do łóżka #132: Kanelsnurrer - norweskie bułeczki z cynamonem


Dzisiejszy poranek powitałam w Oslo, dlatego postanowiłam, że Was również przywitam w norweskim stylu :)
Tak naprawdę jest czwartek, dlatego trochę dziwnie pisać mi ten post już teraz. Przygotowałam śniadaniowy przepis na niedzielę wcześniej, bo przewidziałam, że nie znajdę na to czasu w trakcie wyjazdu.

Uwielbiam z podróży przywozić ze sobą kulinarne wspomnienia, dlatego liczę, że tak będzie i tym razem. Mam zamiar poznać przez weekend najlepsze smaki Oslo i następnie odtworzyć je w swojej kuchni. 
Gdy przed wyjazdem pomyślałam o skandynawskiej kuchni, moim pierwszym skojarzeniem były cynamonowe bułeczki. Co prawda Kanelbullar pochodzą ze Szwecji, ale podobne zawijaski z cynamonem można dostać w Oslo. 


Nazywają się Kanelsnurrer i moim zdaniem są niezwykle urodziwe. Mam swoją ulubioną recepturę na ślimaczki cynamonowe, dlatego postanowiłam ją zmodyfikować i poszukać wskazówek dotyczących zawijania ciasta w supełki.  Tutaj znalazłam ciekawą instrukcję w formie zdjęć, więc poszłam do kuchni i zabrałam się za wyrabianie ciasta. 

Jako nadzienie wybrałam klasyczne masło cynamonowe, chociaż przypuszczam, że wyszłoby równie ciekawie z dodatkiem np. suszonej żurawiny, marcepanu lub z kardamonem.
Kanelsnurrer idealnie smakują do kawy i wspaniale się sprawdzą jako słodkość na niedzielne drugie śniadanie.

Kanelsnurrer - norweskie bułeczki z cynamonem/ 10 sztuk
  • Ciasto:
  • 500 g mąki pszennej typ 550
  • 250 ml mleka
  • 7 g suszonych drożdży instant
  • 70 g cukru
  • jajko
  • 70 g zimnego masła
  • szczypta soli
  • szczypta mielonego kardamonu (opcjonalnie)
  • rozbełtane żółtko z łyżeczką mleka (do posmarowania wierzchu)
  • cukier perłowy/prażony amarantus do posypania bułeczek (opcjonalnie)
  • Masa cynamonowa:
  • 100 g miękkiego masła
  • 2-3 łyżeczki cynamonu
  • 5-6 łyżeczek cukru trzcinowego
  • szczypta mielonego kardamonu (opcjonalnie)
  1. Do misy przesiewamy mąkę. Dodajemy suszone drożdże, cukier, sól, szczyptę kardamonu i wbijamy jajko. 
  2. W rondlu podgrzewamy mleko, aby było letnie. Stopniowo wlewamy je do suchych składników i na niskich obrotach miksera zaczynamy wyrabiać ciasto. Po ok. 7 minutach wyrabiania, dodajemy stopniowo po kawałeczku zimnego masła i dalej miksujemy ciasto przez jeszcze 5 minut.
  3. Wyrobione, gładkie ciasto przekładamy do posmarowanej masłem misy, przykrywamy ściereczką i stawiamy w ciepłym miejscu bez przeciągów na ok. 1-1,5 h.
  4. W tym czasie łączymy miękkie masło z cynamonem i cukrem trzcinowym. Próbujemy masła i ewentualnie dodajemy jeszcze trochę cukru/przyprawy.
  5. Wyrośnięte ciasto przekładamy na oprószony mąką blat. Dzielimy na 2 części. Każdą z nich wałkujemy na cienki prostokąt o takich samych wymiarach (u mnie ok. 35x25 cm).
  6. Jeden prostokąt z ciasta smarujemy cynamonowym masłem i przykrywamy go drugim płatem ciasta. Kroimy na 10 paseczków (wzdłuż dłuższego boku).
  7. Każdy paseczek nacinamy w połowie na pół, zostawiając końcówkę ciasta złączoną.* Zaplatamy z dwóch części coś w rodzaju warkoczyka, z którego formujemy spirale w kształcie bułeczki. Końcówkę ciasta przeplatamy przez środek przyszłej bułeczki, tworząc supełek.*
  8. Uformowane bułeczki przekładamy na blaszkę wyłożoną pergaminem lub matą silikonową. Przykrywamy je ściereczką i zostawiamy na 30-40 minut w ciepłym miejscu.
  9. Piekarnik rozgrzewamy do 190 stopni. Wyrośnięte Kanelsnurrer smarujemy rozbełtanym żółtkiem z mlekiem i posypujemy perłowym cukrem lub prażonym amarantusem.
  10. Blachę wkładamy do rozgrzanego pieca, bułeczki pieczemy przez 15-17 minut, aż będą rumiane. Studzimy na kuchennej kratce.
*Instrukcja formowania bułeczek na zdjęciach.
Tosia

środa, 12 marca 2014

Tortilla de patatas z kozim serem i szpinakiem



Mój kolega na pół roku przeprowadził się do Niemiec, gdzie zaprzyjaźnił się z kilkoma Hiszpanami. Z jego opowieści wynika, że spędzili przyjemnie wiele wieczorów na gotowaniu. Oczywiście dań typowo hiszpańskich.
Tak się składa, że ja również spędziłam z owym kolegą i innymi znajomymi niejeden wieczór na wspólnych ucztach. Dlatego regularnie zdawał mi raporty z tego co ugotowali, wiedząc, że smakowite historie lubię najbardziej.

Jedną z zachwalanych przez niego potraw była tortilla de patatas, czyli omlet z ziemniakami. Wspominając tortille, które miałam okazję spróbować w Barcelonie, stwierdziłam, że nie przepadam za tym daniem. Być może dlatego, że kuchnia hiszpańska ma tyle do zaoferowania, że można się pogubić wybierając ulubione potrawy.

Przekonywał mnie, że zapewne źle trafiłam, bo omlet ten rozpływa się wręcz w ustach. Uwierzyłam mu i postanowiłam zrobić kolejne podejście, korzystając z przepisu, którego autorką jest babcia jego kolegi- Josego. Podobno na święta przyrządza tortillę z 12 jaj i 1 kg ziemniaków.

Postanowiłam zaufać doświadczonej kucharce, posłuchać wskazówek kolegi i usmażyłam pierwszą tortillę. Wyszła bardzo delikatna i półpłynna w środku. Smaczna, ale uznałam, że wolę odrobinę bardziej ścięte jajka, więc drugą smażyłam trochę dłużej, uważając, aby jej nie przesuszyć. Dodałam do niej liście świeżego szpinaku i trochę koziego sera, aby nabrała wiosennego charakteru. Smakowała mi jeszcze bardziej i oficjalnie oznajmiam, że jednak tortilla de patatas może być pyszna!


Tortilla de patatas - hiszpański omlet z ziemniakami, kozim serem i szpinakiem
  • 4 ziemniaki
  • 4 jajka
  • kilka listków świeżego szpinaku
  • 30 g koziego sera
  • ząbek czosnku
  • sól, pieprz
  • 70 ml oliwy lub oleju rzepakowego
  • 2-3 łyżki posiekanego szczypiorku/koperku
  1. Ziemniaki obieramy i kroimy w cienkie plasterki jak na chipsy. Na patelni rozgrzewamy oliwę lub olej. Wrzucamy ziemniaki i smażymy przez ok. 5-7 minut, aż będą miękkie i zmienią kolor na złocisty. Smażenie podzieliłam na 3 etapy, aby plasterki swobodnie się zmieściły na patelni.
  2. Usmażone ziemniaki odsączamy dokładnie z tłuszczu np. przy pomocy ręcznika papierowego. Wrzucamy je do dużej miski i łopatką lub tłuczkiem do ziemniaków zgniatamy na drobniejsze kawałki.
  3. Do drugiej misy wbijamy jajka, roztrzepujemy je, dodajemy ziemniaki, sól, pieprz, przeciśnięty przez praskę czosnek i posiekane zioła. Masa jajeczna powinna być lekko przesolona, dzięki temu tortilla po usmażeniu będzie miała odpowiedni smak.
  4. Na patelni, na której smażyliśmy ziemniaki zostawiamy ok. 2 łyżki oliwy. Resztę odlewamy.
  5. Rozgrzewamy tłuszcz i wylewamy na patelnię jajka, wyrównujemy wierzch masy łyżką i posypujemy kawałkami pokrojonego sera oraz porwanym na mniejsze listkami szpinaku.
  6. Gdy brzegi omletu się zetną, zsuwamy go na talerz i odwracamy przerzucając go na patelnię na drugą stronę. Następnie dosmażamy jeszcze chwilę i zsuwamy na talerz.
  7. Tortillę podajemy od razu lub kroimy na części i podajemy na zimno.
Tosia

wtorek, 11 marca 2014

Wtorek z kaszą #1: Kasza jaglana w sosie orzechowym z krewetkami


Oszalałam na punkcie kaszy, czyli właściwie okaszałam! Moi najbliżsi naprawdę nie mogą ze mną wytrzymać. Każde możliwe danie przerabiam uwzględniając dodatek kaszy, a do tego wszystkiego cały czas o tym mówię. 

Jakiś czas temu wymyśliłam sobie "wtorek z kaszą". Czemu? Bo kasza jest bardzo zdrowa i do tego pyszna, a ja chciałam się upewnić, że będę ją jeść regularnie. Wtorek z kaszą stał się więc tradycją. Wiedzieli o nim znajomi z pracy (-Hej! Dziś wtorek! Masz kaszę?), wiedziała też Tosia, która po kilku tygodniach we wtorki zaczęła mi smsowo życzyć "szczęśliwego wtorku z kaszą". Mój chłopak z kolei do mojej nowej tradycji nastawił się wrogo. Na każde "dzisiaj wtorek z kaszą!" reagował salwą przekleństw. 

I wiecie co? Powoli namawiam wszystkich. Moja przyjaciółka mieszkająca za morzem poinformowała mnie, że kupiła paczkę kaszy, żeby we wtorek do mnie dołączać, mój chłopak nakłada sobie drugą porcję kaszy jaglanej w sosie orzechowym, a Tosia proponuję mi nowy, kaszowy cykl na blogu.Czy to nie piękne?:)

Mam nadzieję, że uda mi się z Tosią namówić i was do częstszego spożywania kaszy. Jako debiut wybrałam kaszę jaglaną, jedną z najzdrowszych, polskich produktów. Prawdę mówiąc smakowo również odpowiada mi najbardziej. Zrobiłam z nią coś, co normalnie zrobiłabym z makaronem. Dodałam do niej sos orzechowy (na bazie masła orzechowego i mleczka kokosowego) i krewetki. Całość smakowała naprawdę niesamowicie. 

A ty? Czy jadłeś dziś swoją porcję kaszy?:)

Kasza jaglana w sosie orzechowym z krewetkami (2 duże porcje)

- pół szklanki kaszy
- woda*
-ok. pół łyżeczki soli

- pół cebuli
- 1 papryczka chilli**
- 3 ząbki czosnku
- 2 cm świeżego imbiru
- 2 czubate łyżki masła orzechowego
- 165 ml mleczka kokosowego
- 500 g surowych krewetek
- 3 łyżki sosu sojowego
- 1 łyżka masła
- 2 łyżki oliwy
- sól

- sok z limonki
- posiekana świeża kolendra
- poszatkowane orzeszki ziemne (bez soli)

  1. Poszatkuj cebulę, czosnek i chilli.
  2. Przygotuj patelnię, aby zrobić sos i garnek do ugotowania kaszy.
  3. Na patelni rozgrzej oliwę i dorzuć posiekaną cebulę i chilli. Po kilku minutach dorzuć czosnek i smaż ok. 2 minuty. 
  4. Zetrzyj imbir bez skórki na tarce prosto na patelnię. Dodaj masło orzechowe i chwilę podsmażaj aż masło znacznie się stopi. 
  5. Dolej mleczko kokosowe i smaż jeszcze kilka minut, aż wszystko dobrze się wymiesza. 
  6. W tym czasie przesyp kaszę na sitko, przepłucz zimną wodą, a następnie zalej wrzątkiem na sitku (dzięki temu usuniesz goryczkę). 
  7. Przerzuć kaszę do garnka, dodaj wodę i sól i gotuj przez ok. 10 minut od zagotowania, aż kasza wsiąknie całą wodę. 
  8. Poszatkuj kolendrę i orzeszki ziemne.Odstaw na później. 
  9. Wróćmy do sosu. Przypraw go sosem sojowym, jeśli jest za mało słony dodaj sól. Dodaj masło. 
  10. Do gorącego sosu dodaj surowe krewetki i smaż aż zmienią kolor na różowy i od tego czasu dodatkowe kilka minut. Pamiętaj, aby kupić krewetki surowe (szare). 
  11. Ugotowaną kaszę dorzuć do sosu z krewetkami. Całość dobrze wymieszaj. 
  12. Przed podaniem skrop sokiem z limonki, posyp orzeszkami i świeżą kolendrą. 

* Zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu. Ja zwykle nieco ponad dwa razy więcej w stosunku do objętości kaszy
** Użyłam pepperoni, która nie jest bardzo ostra. W przypadku ostrzejszych zmień ilość

Śliwka

niedziela, 9 marca 2014

Śniadanie do łóżka #131: Jajka zapiekane z kaszą jaglaną


Wiosna przybyła. A wraz z nią zapach, nieziemski zapach, niosący za sobą wspomnienia, które rzadko pielęgnuję w innym okresie. Wprowadza mnie raczej w uczucie smutku i melancholii, tęsknoty za czymś, czego nie mogę sprecyzować. Czy nie powinno być na odwrót?:)

A za czym tęsknię na co dzień? Na przykład za gotowaniem. Nie takim na naprędce, ale powolnym eksperymentowaniem, wymyślaniem nowych zestawień smakowych i udoskonalaniu ich po kilka razy. A na to najzwyczajniej w świecie nie mam czasu. 

Znajduję jednak w niedzielę chwilę na celebrację porządnego śniadania. Takiego z wielką kawą i gazetą. Na stole lądują zapiekane jajka z pomidorową kaszą jaglaną, od której ostatnio się uzależniłam (ale o tym w następnym wpisie). To naprawdę dobry, pożywny posiłek.

Jajka zapiekane z kaszą jaglaną (4 porcje)

Kasza:
- pół szklanki kaszy jaglanej
- woda*
- pół łyżeczki soli

Pomidorowy sos do kaszy:
- 300 ml soku pomidorowego
- pół cebuli
- 3 ząbki czosnku
- 1/4 łyżeczki cynamonu
- 1 łyżka miodu
- 2 łyżki octu balsamicznego
- tabasco
- 2 łyżki oliwy- do smażenia

- 4 jajka
- starty parmezan
- bazylia

  1. Rozgrzej piekarnik do 220 stopni. 
  2. Posiekaj cebulę i czosnek. 
  3. Przygotuj kaszę. Wysyp ją na sitko i polej zimną wodą. 
  4. Zalej kaszę wrzątkiem na sitku, aby pozbyć się goryczki.
  5. Wrzuć kaszę do garnka, zalej taką ilością wrzątku jaka jest sugerowana na opakowaniu, dodaj sól i gotuj. 
  6. Gotuj aż kasza pochłonie całą wodę. Powinno to potrwać ok. 10-15 minut. 
  7. W tym samym czasie rozgrzej ok. 2 łyżki oliwy na patelni. 
  8. Na patelnię wrzuć posiekaną cebulę i smaż aż się zeszkli. Dodaj czosnek. Smaż jeszcze kilka minut.
  9. Zalej cebulę z czosnkiem sokiem pomidorowym. Dodaj cynamon, miód, ocet balsamiczny i tabasco w zależności od pożądanej ostrości. Podsmażaj na patelni aż sos nieco zgęstnieje (wyparuje ok. połowa). Posól do smaku. Dodaj kaszę i wymieszaj. 
  10. Kaszę nałóż do sufletówek, tak aby zajmowała nieco ponad połowę wysokości. 
  11. Wbij na górę jajka. Jeśli są bardzo duże, możesz wcześniej pozbyć się części białka. 
  12. Wstaw sufletówki do piekarnika i piecz ok. 10 minut aż zetnie się całe białko. 
  13. Posyp parmezanem, udekoruj bazylią

*zgodnie z instrukcją, ja zwykle daje nieco ponad dwa razy więcej niż kaszy

Śliwka

sobota, 8 marca 2014

Słodka sobota #131: Murzynek z bakaliami i wiśniami






































Trochę trudno w to uwierzyć, ale spędziłyśmy już 131 weekendów na przygotowanie przepisów w ramach cyklu Słodka Sobota. Myślę, że z zestawienia tylu słodkich receptur mogłybyśmy wybrać te najlepsze i wydać z nich przynajmniej jedną książkę kucharską. Może kiedyś :)

Wspominam dzisiaj liczbę uzbieranych przez nas deserowych wpisów, ponieważ postanowiłyśmy, że ten będzie ostatni. Oczywiście to nie znaczy, że na blogu nadal nie będą się pojawiały słodkości, bo na pewno będą, ale już niekoniecznie w soboty. W końcu poniedziałek czy środa to również dobre dni, aby coś upiec. 
Zamiast słodkiej soboty pojawi się inny cykl, ale więcej na ten temat dowiecie się we wtorek.

A teraz żegnam Słodkie soboty i zachęcam Was do upieczenia jednego z moich ulubionych ciast.
Oto wilgotny murzynek z bakaliami i konfiturą wiśniową!

Niedawno wyprawiałam urodziny, wymyśliłam sobie całe menu, ale brakowało mi na stole jeszcze czegoś czekoladowego. Upiekłam murzynka, myśląc, że nikt na niego nie zwróci uwagi. 
Myliłam się, kilka osób do mnie podeszło pytając ze zdziwieniem co to za ciasto. A jedna z koleżanka opisała je w ten sposób: "Gdy ugryzłam kawałek, poczułam radość". 


Murzynek z bakaliami i wiśniami/ *keksówka 10x22 cm
  • 100 g gorzkiej czekolady
  • 150 g masła
  • 250 g konfitury wiśniowej (lub innego dżemu np. z czarnej porzeczki)
  • 2 jajka
  • 130 g cukru
  • 200 g mąki pszennej
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • 30 g wiórków kokosowych
  • 70 g bakalii - u mnie orzechy prażone arachidowe (niesolone) i suszone morele
  • szczypta soli
  • Polewa:
  • 100 g gorzkiej czekolady
  • 3 łyżki masła
  • wiórki kokosowe/bakalie do posypania ciasta
  1. Nad rondlem z gotującą się wodą umieszczamy miseczkę z połamaną czekoladą i kawałkami masła. Pilnujemy, aby miseczka nie dotykała wody i czekamy, aż czekolada się rozpuści, jednocześnie ją mieszając. Następnie czekoladę studzimy.
  2. Płynną i ostudzoną czekoladę przelewamy do większej miski, dodajemy konfiturę wiśniową, cukier, szczyptę soli i jajka. Całość mieszamy trzepaczką lub widelcem, jedynie do połączenia składników.
  3. W drugiej misce łączymy mąkę z proszkiem do pieczenia i bakaliami. Stopniowo dodajemy suche składniki do mokrych i krótko mieszamy.
  4. Keksówkę smarujemy masłem i przekładamy do niej ciasto. Wierzch wyrównujemy łyżką.
  5. Formę z ciastem wkładamy do rozgrzanego piekarnika do 180 stopni i pieczemy przez 40 minut lub do suchego patyczka.
  6. Upieczone ciasto wyjmujemy z formy i studzimy na kuchennej kratce. W tym czasie w kąpieli wodnej topimy resztę czekolady z masłem.
  7. Polewamy czekoladą ciasto i posypujemy bakaliami.
*Zmodyfikowałam po swojemu przepis Dorotus.
Tosia

czwartek, 6 marca 2014

Cytrynowe spaghetti z klopsikami i parmezanem



Gdy w ciągu tygodnia robię szybki obiad lub kolację, najczęściej wybieram kaszę lub makaron. Wystarczy kilka składników, 30 minut i danie gotowe.

Makarony najchętniej przyrządzam z pesto lub w pomidorowym sosie, mogę je jeść do znudzenia. Jednak ostatnio w moim repertuarze szybkich past pojawiło się nowe danie - spaghetti z sokiem cytrynowym i parmezanem. To ciekawa alternatywa dla pysznej, lecz tłustej carbonary.

Można stworzyć fantastyczną kolację, posiadając w kuchni tylko makaron, cytrynę, parmezan i świeże zioła, albo urozmaicić danie dodając jeszcze brokuły czy jajko w koszulce. W wersji obiadowej i bardziej sycącej, podaję je jeszcze z mięsnymi klopsikami, dzisiaj wołowymi.
Spaghetti wychodzi lekkie i orzeźwiające, a parmezan pod wpływem ciepła przyjemnie otula nitki makaronu.


Cytrynowe spaghetti z klopsikami i parmezanem/ 2 porcje
  • 200 g makaronu spaghetti (u mnie w wersji tricolore)
  • cytryna
  • 60 g parmezanu
  • 1/2 białej części pora
  • ząbek czosnku
  • 1/2 łyżeczki suszonych płatków chilli*
  • 2 łyżki oliwy
  • łyżeczka masła
  • liście świeżego oregano lub listki bazylii
  • sól, pieprz
  • Klopsiki:
  • 300 g mielonej wołowiny**
  • 1/2 cebuli startej na tarce
  • ząbek czosnku startego na tarce
  • 3 łyżki posiekanej natki pietruszki
  • 1/2 łyżeczki kminu rzymskiego (można pominąć)
  • 1/2 łyżeczki kolendry (można pominąć)
  • łyżka oliwy
  • sól, pieprz 
Klopsiki:
  1. Zaczynamy od klopsików. Mielone mięso wołowe łączymy ze startą na tarce cebulą i czosnkiem. Dodajemy posiekaną natkę pietruszki, sól i pieprz.
  2. Na suchej patelni prażymy kolendrę i kmin rzymski, rozcieramy je w moździerzu i dodajemy do mięso. Całość dokładnie mieszamy.** 
  3. Formujemy okrągłe klopsiki, układamy je na talerzu lub tacy i przykrywamy folią spożywczą. Wkładamy do lodówki na minimum 30 minut.
  4. Patelnię posmarowaną oliwą lub elektryczny grill rozgrzewamy. W zależności od gatunku mięsa i sprzętu, który używamy, smażymy lub gillujemy je przez ok. 6-9 minut, przewracając je na każdą stronę.
Spaghetti:
  1. Makaron gotujemy al dente, według instrukcji na opakowaniu.
  2. Cytrynę zalewamy wrzątkiem, osuszamy i ścieramy na tarce o drobnych oczkach do dużej miski. Dodajemy również sok wyciśnięty z jednej, soczystej cytryny oraz świeżo tarty parmezan. Całość przyprawiamy solą i pieprzem, mieszamy i odstawiamy.
  3. Rozgrzewamy patelnię z masłem. Por myjemy i kroimy w cienkie paseczki. Wrzucamy go na patelnię razem z posiekanym drobno czosnkiem. Przyprawiamy solą i pieprzem, dodajemy suszone płatki chilli i smażymy kilka minut.*
  4. Do misy z sokiem cytrynowym i parmezanem dodajemy ok. 2-3 łyżki wody, w której gotował się makaron.
  5. Na patelnię z porem i czosnkiem dodajemy ugotowany makaron i również ok. 2-3 łyżki, wody w której się gotował. 
  6. Podsmażamy makaron niecała minutę. Następnie zawartość patelni dodajemy do misy z sokiem cytrynowym. Wszystko dokładnie mieszamy i przekładamy na talerz.
  7. Spaghetti podajemy z klopsikami i listkami świeżych ziół.
* W mniej pikantnej wersji rezygnujemy z suszonych płatków chilli, które możemy zastąpić np. suszonym tymiankiem lub mieloną słodką papryką.
** Użyłam wołowiny wagyou o dużej zawartości tłuszczu między mięśniami. Dzięki temu nie musiałam używać dodatku jajka, aby ulepić kształtne klopsiki. W przypadku wykorzystania wołowiny o niskiej "marmurkowatości", dodajemy do mięsa jeszcze żółtko i kilka łyżek bułki tartej.

Tosia

wtorek, 4 marca 2014

burczymifon - luty

Okiem Tosi

| burgery w śródmieściu | chaczapuri | chleb czekoladowy na zakwasie | drugie śniadanie | menu urodzinowe | planowanie urodzin | raz, dwa, trzy otwieram | romantyczny prezent | sztuka prostoty | śniadanie po francusku - le bonjour

Okiem Śliwki

| sobota | cudmiódbox | zielony smoothie | kolorowe śniadanie | owsianka z orzechami i żurawiną | szpinakowe lowe | backstage pączków brioche | chorobowe | jajka z chorizo | inspirujące ciasto | 


Po więcej zapraszamy na nasze instagramy:
- @tochabrocha
- @sliwkamarta

Tosia & Śliwka

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...