niedziela, 29 grudnia 2013

Przekąski sylwestrowe



Jak bywa co roku, Święta skończyły się w ekspresowym tempie. Wielkimi krokami zbliża się Nowy Rok, a wraz z nim sylwestrowe świętowanie. Część z was z pewnością powita nadchodzący rok 2014 organizując domową imprezę. Właśnie dla tych przygotowałyśmy spis naszych przepisów, które nadają się do podania jako sylwestrowe przekąski. Co roku widzimy, że w tym intensywnym okresie poszukujecie właśnie takich propozycji.

Poniżej znajdziecie listę przekąsek na zimno i na ciepło, zarówno dla mięsożerców jak i wegetarian. Przygotowałyśmy również propozycje na dania jednogarnkowe, dzięki którym oszczędzicie zmywania w ten trudny, następny dzień po imprezie.

Życzymy wam wszystkim szampańskiej zabawy i widzimy się z nowymi propozycjami w przyszłym roku!

Przekąski na zimno:
Sernik ruski z wędzonym łososiem
Empanadas z wędzonym kurczakiem
Wrapsy z pełnoziarnistych naleśników z wędzonym łososiem
Naleśnikowe roladki
Sajgonki z kurkami/grzybami, pesto pietruszkowym i pistacjami
Wrapsy z sałatką jajeczną
Tataki z tuńczyka z majonezem wasabi
Jajka faszerowane pastą serowo-czosnkową
Markizy z buraczków z kremem z fety
Tartaletki z ricottą i karmelizowanym porem

Sałatki:
Cytrynowy kuskus z kurczakiem
Sałatka z komosą ryżową
Coleslaw z kalafiorem 
Sałatka z kaszą jaglaną, granatem i miętą 
Sałatka z botwinką, pomarańczą i chorizo
Sałatka śledziowa

Kanapki z pulled pork i sałatką coleslaw
Panini caprese

Musztardowe nuggetsy

Quesadillas z kurczakiem
Ser halloumi w panierce z nachosów

Wietnamska zupa rybna

Strzelające trufle
Różane pączki
Makaroniki z Toblerone
Babeczki z kremem
Czekoladowe lizaki
Arbuzowa granita z szampanem
Profiterolki z kremem migdałowym
Różane muffinki z czekoladą
Pełnoziarniste muffiny

* Inne wpisy na temat cateringu:
Imprezowe przekąski - sylwester 2012
Wielkie grillowanie

Tosia i Śliwka

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt!



Życzymy Wam, naszym czytelnikom, radosnego i pysznie spędzonego czasu z najbliższymi. Żeby na waszych stołach nigdy nie zabrakło pyszności, a w waszych sercach miłości. 

Śliwka i Tosia

niedziela, 22 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #22: Sernik korzenny z powidłami śliwkowymi i marcepanem


Od kilku dni mieszkam w kuchni. Wczoraj wieczorem zrobiłam wyjątek i z niej wyszłam. Wybrałam się na wigilijną imprezę z przyjaciółmi. Dziś z bólem głowy piekę kolejne chleby na zakwasie, smażę kapustę, lepię pierogi oraz uszka i końca nie widzę. Od świątecznej histerii ratuje mnie dobry plan oraz myśl, że już pojutrze będzie można to wszystko zjeść. A ja w końcu odpocznę!
 Swoimi wypiekami dzielę się też ze znajomymi. Dzięki temu, cząstka mnie będzie im towarzyszyła w trakcie wigilijnej kolacji.

Ostatnio kupując kilka kilogramów twarogu, wzbudziłam niemałe zainteresowanie przypadkowych pań w sklepie. Od wczoraj przerabiam go na serniki pomarańczowo-czekoladowe.  Upiekłam też nowy sernik, który okazał się być udanym eksperymentem.
Jego spód jest "pierniczkowy", w aksamitnym środku znajduje się cynamon i marcepan. W niektórych miejscach można natknąć się na niespodziankę w postaci wtopionych w masę powideł śliwkowych. Całość polana czekoladą tworzy sernik niezwykle świąteczny.


Sernik korzenny z powidłami śliwkowymi i marcepanem/23 cm
Spód:
  • 350 g pierniczków/ciasteczek korzennych
  • 100 g topionego masła
Masa serowa:
  • kg twarogu dwukrotnie zmielonego
  • 100 g marcepanu
  • 3 jajka
  • 2 żółtka
  • 180 g cukru
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 100 ml śmietanki kremówki
  • łyżeczka ekstraktu z wanilii lub ziarenka z 1/2 laski wanilii
  • łyżeczka cynamonu 
  • 200 g powideł śliwkowych
Polewa:
  • 100 g gorzkiej czekolady
  • 30 g masła
  1. Pierniczki  miksujemy w malakserze na "piasek". Dodajemy topione i ostudzone masło. Masę mieszamy. Spód tortownicy wykładamy pergaminem, przekładamy masę piernikową do formy i wyrównujemy jej wierzch za pomocą łyżki. Wkładamy do lodówki na godzinę.
  2. Zmielony twaróg ucieramy z jajkami i mąką ziemniaczaną. W tym czasie ścieramy marcepan na tarce o drobnych oczkach i dodajemy do masy serowej.
  3. Dalej miksujemy masę i stopniowo wsypujemy cukier, na zmianę wlewając kremówkę. Gdy składniki się połączą, dodajemy ekstrakt lub ziarenka z wanilii oraz cynamon.
  4. Na schłodzony spód wylewamy masę serową.  Łyżką umieszczamy punktowo powidła śliwkowe, aby wtopiły się w twaróg. 
  5. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Sernik podpiekamy przez 15 minut, następnie zmniejszamy temperaturę do 110 stopni i pieczemy przez 1 h 30 minut. Po tym czasie uchylamy drzwiczki piekarnika i zostawiamy w nim sernik.
  6. W miseczce nad gotującą się wodą umieszczamy połamaną czekoladę oraz masło. Mieszamy masę do rozpuszczenia czekolady. Czekoladą polewamy ostudzony sernik, wyrównujemy wierzch i wkładamy do lodówki.
  7. Sernik najlepiej smakuje schłodzony.
Tosia

sobota, 21 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #21: Piernik staropolski



Od kilku lat w święta żałuję, że w odpowiednim momencie nie zrobiłam ciasta na piernik staropolski. Nigdy go nie piekłam i nawet nie miałam okazji spróbować. Intuicja podpowiadała mi, że musi być wyjątkowy, skoro wymaga tyle uwagi i czasu, aby dojrzeć.

Ciekawość smaku zwyciężyła, miesiąc temu udało mi się przygotować ciasto (tutaj przepis z I etapu), które przez kilka tygodni "leżakowało" w glinianej makutrze. Misa stała w tym czasie w jadalni, a jej zawartość budziła niezwykłe zainteresowanie wśród gości.

Stopniowe przygotowania piernika można porównać do uroczystego rytuału, który przy każdym etapie wprowadza nas w jeszcze bardziej świąteczny nastrój. Do kolejnego kroku, czyli pieczenia piernika zabrałam się już w środę, ponieważ najlepiej upiec go kilka dni przed świętami. Dziś jest ostatni moment, aby to zrobić. 
Upieczony piernik powinien poleżeć 2-3 dni, następnie może już zostać przełożony kremem z orzechów włoskich oraz powidłami. Na koniec zostaje nam najprzyjemniejszy etap, czyli dekorowanie i długo wyczekiwana degustacja.
Musicie mi uwierzyć na słowo, że jest przepyszny. A cierpliwość popłaca!

Piernik staropolski*
  • Ciasto dojrzewające
  • 150-200 g powideł śliwkowych
  • Krem z orzechów włoskich:
  • 200 g orzechów włoskich
  • 100 g cukru pudru
  • 100 ml śmietanki kremówki 30%
  • 2 łyżki rumu/orzechówki/żubrówki
  • Polewa czekoladowa:
  • 250 g gorzkiej czekolady
  • 40 g masła
Etap II:
  1. Formę (u mnie o wymiarach 12cm x 40cm) wykładamy papierem do pieczenia.
  2. Ciasto dojrzewające kilka tygodni dzielimy na 3 równe części. Wałkujemy je na wymiar formy. Pierwszą część przekładamy do formy, wyrównujemy boki i wstawiamy do rozgrzanego piekarnika. Pieczemy przez 15-20 minut w 160 stopniach. Stan upieczenia sprawdzamy drewnianym patyczkiem. Upieczone spody będą dosyć miękkie, ale patyczek powinien być suchy.
  3. Powtarzamy czynność z pozostałymi częściami ciasta.
  4. Upieczone i ostudzone blaty piernikowe owijamy w pergamin i układamy jeden na drugim. Całość owijamy szczelnie w folię aluminiowy. Na wierzch kładziemy deskę/książkę do obciążenia. Tak przygotowany piernik odstawiamy na 2-3 dni.
Etap III:
  1. Przygotowujemy masę orzechową. Sprawdzamy obrane orzechy, czy nie znajdują się w nich resztki łupin. Przepuszczamy je przez maszynkę do mielenia lub przekładamy do wysokiego naczynia i miksujemy blenderem na proszek. Wsypujemy cukier puder i ucieramy je mikserem.
  2. W rondelku podgrzewamy śmietankę z ziarenkami i laską wanilii. Skórkę wanilii wyciągamy.
  3. Stopniowo wlewamy letnią kremówkę i dalej miksujemy składniki kremu, do dokładnego połączenia składników. Masa powinna być gładka i lśniąca. Studzimy ją.
  4. Dolny blat piernika przekładamy masą orzechową (lub powidłami), nakładamy drugi blat i smarujemy go powidłami (lub masą orzechową) i przykrywamy trzecim blatem. Ostrym nożem wyrównujemy boki piernika. Zawijamy go w folię aluminiową i zostawiamy na minimum 4 godziny (lub na noc).
  5. Po tym czasie szykujemy polewę czekoladową. W miseczce umieszczamy posiekaną czekoladę z masłem. Stawiamy ją nad garnkiem z gotującą się wodą, mieszamy kontrolując konsystencję i rozpuszczamy w kąpieli wodnej.
  6. Wierzch i boki piernika smarujemy polewą. Zostawiamy, aż czekoladą zastygnie. Następnie zawijamy szczelnie w folię aluminiową lub podajemy od razu.
*Inspiracja
Tosia

piątek, 20 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #20: Pralinki z masą makową i żurawiną



Zaczynam się poważnie o siebie martwić. Nie wiem czy to ogólne zabieganie, czy zupełnie niezimowa pogoda, ale w ogólę nie czuję świątecznej atmosfery. Codziennie myślę, że może warto powoli wybrać się po prezenty, ale gdy zaczynam chodzić po sklepach, szybko sobie odpuszczam. Przecież mam jeszcze czas. 

Barszcz? Pierogi? Gravlax (planowany na te święta)- eeee tam! Przecież mam jeszcze mnóstwo czasu. 

Ktoś dzisiaj uświadomił mnie, że wcale nie mam, a gdy życzyłam dzisiaj wesołych świąt pierwszym urlopowiczom, zaczęłam wpadać w lekką histerię. 

Jednak przecież nie o to chodzi w świętach. Mamy odpocząć, nie panikować, że czegoś nie zrobimy. Mamy spędzić czas z rodziną i przyjaciółmi, a nie kłócić się z nimi o szczegóły organizacyjne. Staram się to sobie powtarzać, a w między czasie odstresowuję się nieco lepiąc małe kuleczki z masy makowej, obtaczając je w cukrze pudrze. 

Trufle z masa makowa i żurawiną (ok 100 sztuk)

- 250 g masy makowej
- 250 g mascarpone
- 50 g suszonej żurawiny
- 200 g bialej czekolady
- cukier puder do obtoczenia

  1. Rozpuść białą czekoladę w kąpieli wodnej.
  2. Pomieszaj mase makowa, mascarpone i żurawinę. Dodaj białą czekoladę, dobrze wymieszaj i odstaw do lodówki na ok. 2h, a najlepiej na noc, aby masa zgęstniała.
  3. Formuj kulki dowolnej wielkości i obtaczaj w cukrze pudrze. 
  4. Przechowuj w lodówce. 

Śliwka

wtorek, 17 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #17: Śledzie z karmelizowaną cebulą


Do pewnych smaków trzeba dorosnąć, na przykład do śledzi. Podobno, ponieważ nie sprawdziłam tego na własnym podniebieniu. W śledziku gustuję już od najmłodszych lat i to kolejna potrawa, która szczególnie smakuje w święta.
Wczoraj przez przypadek wzięłam udział w "śledziowej" degustacji. Na stole u znajomych pojawiła się ryba przygotowana na cztery sposoby. Przystawki wspaniale uzupełniały się z domową bagietką, którą przyniosłam w ramach prezentu. Wszystkie śledzie mi smakowały, ale najbardziej te mięsiste, lekko octowe, przełamane słodkawym smakiem. 
W taki sposób przygotowałam je też ostatnio sama. Wybrałam do tego śledzie w occie, ponieważ nie przepadam za tymi z beczki, które trzeba dodatkowo moczyć w mleku. 

Moje śledzie zostały przełożone karmelizowaną cebulką, korzennymi przyprawami i zalane marynatą. To mało kłopotliwe danie, ponieważ można je przygotować tydzień przed świętami. W tym czasie mogą się marynować w zamkniętym słoiczku, przechowywanym w lodówce.

Z naszych "śledziowych" przepisów polecam też przysmak Vikinga (roladki w tortilii), śledzie z suszonymi pomidorami, bruschettę śledziową, tatar ze śledzia oraz sałatkę śledziową.


Śledzie z karmelizowaną cebulą
  • 400 g filetów śledziowych z oleju/ z octu/ z beczki
  • 3 czerwone cebule
  • 2 łyżki miodu
  • łyżka octu balsamicznego 
  • łyżka masła
  • 3 liście laurowe
  • 5 ziarenek ziela angielskiego
  • ziarenka czarnego pieprzu
  • 3 goździki
  • 1/2 łyżeczki mielonej kolendry
  • 1/2 łyżeczki kminu rzymskiego
  • łyżeczka musztardy
  • sok z 1 cytryny
  • kilka łyżek oleju lnianego/rzepakowego/ z orzechów 
  • sól, pieprz
  1. Cebule kroimy w piórka, wrzucamy na patelnię z masłem i smażymy kilka minut. Następnie przyprawiamy ją solą, pieprzem, kolendrą i kminem rzymskim. 
  2. Dodajemy łyżkę miodu oraz ocet balsamiczny i karmelizujemy przez kilka minut. Zostawiamy do ostygnięcia.
  3. W przypadku wykorzystania śledzi solonych z beczki, godzinę przez przygotowaniem moczymy je w mleku. Śledzie kroimy w kąski (kwadraciki) i umieszczamy je w słoiku na przemian z karmelizowaną cebulą, zielem angielskim, ziarenkami pieprzu, goździkami i listkami laurowymi.
  4. Do słoiczka wyciskamy sok z cytryny, dodajemy łyżkę miodu, musztardę oraz kilka łyżek oleju. Słoiczek zamykamy i energicznie mieszamy. 
  5. Marynatą zalewamy śledzie w drugim słoiku. Zamykamy i wkładamy do lodówki na minimum kilka godzin.
Tosia

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #16: Makowiec z marcepanem


Mało jest czynności kuchennych, których unikam jak ognia i potraw, które bałabym się przygotować. Ciasto drożdżowe jest moim bliskim przyjacielem, mielenie maku nie jest mi obce, bo robiłam już rogale marcińskie oraz tartę z makiem i marcepanem. A jednak nigdy wcześniej nie piekłam makowej strucli i długo się zabierałam za jej przygotowanie. Nie wiem co mnie przerażało, ale rozmowa z Ewą i jej porada, aby uformowaną roladę przełożyć do keksówki dodała mi odwagi.

Tym sposobem postanowiłam się przełamać i przetestować wypiek przed świętami. Sobotni poranek spędziłam w kuchni na mieleniu maku (tutaj zdjęcie maszynki) i zawijaniu rolady, aby upieczoną struclę zabrać na weekendowy wypad na Kaszuby.
Makowiec podjadaliśmy przez cały wyjazd i wprowadzał nas w świąteczny klimat. 

Jeszcze dziś kawałkiem udało mi się poczęstować korepetytorkę od francuskiego, która stwierdziła, że smakuje jak u babci. To chyba komplement i mój pierwszy makowiec mogę uznać za udany.
A za kilka dni czeka mnie powtórka z rozrywki, coraz bliżej święta!

Makowiec z marcepanem/ 2 strucle
Ciasto*:
  • 500 g mąki pszennej tortowej
  • 7 g suszonych drożdży instant
  • 100 g cukru trzcinowego
  • 180 ml mleka
  • 4 żółtka
  • 150 g masła
  • laska wanilii
  • szczypta soli
Masa makowa:
  • 500 g niebieskiego maku
  • 700 ml mleka
  • 250 ml miodu (u mnie akacjowy)
  • 100 g masła
  • 100 g marcepanu
  • 100 g orzechów włoskich
  • 50 g migdałów blanszowanych
  • 100 g suszonej żurawiny
  • 100 g kandyzowanej skórki pomarańczy
  • 50 g suszonej moreli
  • 50 g suszonych daktyli
  • laska wanilii
  • 3 białka
 Lukier:
  • 300 g cukru pudru
  • 4 łyżki ciepłej wody
Ciasto:
  1. Żółtka ucieramy z cukrem na puszystą masę przy pomocy miksera. W tym czasie do drugiej miski przesiewamy mąkę, dodajemy sól, ziarenka wanilii oraz suszone drożdże.
  2. W rondelku podgrzewamy mleko, aby było letnie. W drugim rondlu topimy masło, następnie studzimy.
  3. Do puszystej masy jajecznej wsypujemy suche składniki i cały czas wyrabiając ciasto wlewamy na przemian letnie mleko z topionym masłem. Ciasto wyrabiamy przez 10 minut, aż osiągnie formę elastycznej kuli. Wyrobione ciasto przekładamy do posmarowanej masłem misy, przykrywamy folią spożywczą lub ściereczką i stawiamy w ciepłym miejscu na 1-1,5 h do podwojenia objętości.
  4. Wyrośnięte ciasto przekładamy na oprószoną mąką stolnicę, dzielimy na dwie porcje. Każdą z nich wałkujemy na prostokąt o grubości 0,5 cm.
  5. Masę makową wykładamy na środek ciasta, zostawiając 2 cm przerwy na brzegi. Następnie prostokąt z ciasta zawijamy ostrożnie zaczynając od dłuższego boku w roladę.
  6. Formę keksówkę smarujemy masłem lub wykładamy pergaminem. Przekładamy roladę do formy, umieszczając ją złączeniem ku dołowi i przykrywamy ściereczką. Zostawiamy w ciepłym miejscu bez przeciągów na 1 h. Z drugą porcją ciasta postępujemy dokładnie tak samo.
  7. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Makowce w formach pieczemy przez ok. 40-45 minut.
  8. Upieczony wyciągamy z formy i studzimy na kuchennej kratce.
  9. W tym czasie cukier puder mieszamy z ciepłą wodą. Lukrem polewamy jeszcze ciepłe makowce i posypujemy bakaliami.
Masa makowa:

  1.  Mak wsypujemy do rondla, zalewamy mlekiem i gotujemy na małym ogniu przez 30 minut. Po tym czasie mak odsączamy na gęstym sicie i studzimy. Następnie przepuszczamy przez maszynkę do mielenia trzykrotnie (ewentualnie dwukrotnie).
  2. W dużym garnku o grubym dnie podgrzewamy masło z miodem. Gdy masa zacznie się karmelizować dodajemy posiekane drobno orzechy włoskie, migdały, daktyle, skórkę pomarańczową, morele, daktyle oraz ziarenka wanilii. Całość smażymy kilka minut.
  3. Dodajemy zmielony mak, dokładnie mieszamy wszystkie składniki i smażymy jeszcze 10 minut. 
  4. Do ostudzonej masy dodajemy starty na tarce lub drobno pokrojony marcepan.
  5. W dużej misie ubijamy białka na sztywną pianę i ostrożnie dodajemy masę makową, aby składniki się połączyły i powstała puszysta masa makowa.
*Ciasto wykonałam inspirując się przepisem Eweliny.

Tosia 

niedziela, 15 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #14: Ciasteczka korzenne Pepparkakor


Znajomy Szwed niedawno odwiedził nas z całą puszką pełną pysznych, cieniutkich ciasteczek korzennych. Nieco przypominające nasze pierniczki serduszka wyjątkowo przypadły mi do gustu. Przez to, że były cieniutkie, wyciągałam rękę po następne i następne bez wyrzutów sumienia. Zdradzieckie bestie. 

Nie jestem wielką fanką typowych pierniczków, które muszą leżeć tygodniami, aby zmięknąć i nabrać odpowiedniej konsystencji. Chcę mieć efekt tu i teraz. Już i tak wystarczająco długo czekam na nalewkę (I, II), więc nie będę dokładać sobie kolejnych cierpień. Te korzenne ciasteczka odpowiadają moim oczekiwaniom. 

Ciasto wymaga jedynie dwóch godzin w lodówce. Później nieco wałkowania. A później jest już naprawdę z górki. Warto rozwałkować je naprawdę cienko, bo takie smakują najlepiej. Po kilku nieprzyjemnych próbach wpadliśmy na praktyczne rozwiązanie- rozwałkować ciasto bezpośrednio na papierze do pieczenia, przykrywając je kolejnym arkuszem papieru do pieczenia z góry, aby nie przyklejał się wałek. Odrywacie potem niepotrzebne po wycięciu resztki ciasta i papier gotowy jest do położenia na blasze. Dzięki temu unikniecie też niszczenia delikatnych kawałków ciasta. 

Do ciasteczek proponuję wykorzystać domową przyprawę korzenną. Nareszcie mam szansę ją wypróbować!

Ciasteczka korzenne Pepparkakor (na ok. 5 blach w zależności od wybranych kształtów)*

- 150 g syropu klonowego
- 110 g masła
- 100 g cukru pudru
- 375 g mąki pszennej + odrobina do podsypania
- 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- 2 łyżeczki przyprawy korzennej
- 1,5 łyżeczki mielonego imbiru
- 1/2 łyżeczki mielonych goździków
- 1/4 łyżeczki soli
- 1 jajko

  1. W garnku rozpuść syrop, masło i cukier puder. Podgrzewaj do całkowitego roztopienia i odstaw do ostygnięcia. 
  2. W misce pomieszaj mąkę, proszek i przyprawy. Dodaj jajko i wystudzoną zawartość garnka. 
  3. Możesz mieszać ciasto maszyną do zagniatania chleba (z hakiem) lub ręcznym mikserem. Po zagnieceniu ciasto będzie bardzo lepkie. 
  4. Ciasto wyłóż na folię do żywności, zawiń i wstaw do lodówki na ok. 2 godziny, aby stwardniało.
  5. Po upływie tego czasu rozgrzej piekarnik do 180 stopni. 
  6. Odcinaj po kawałku ciasta (resztę chowaj do lodówki). Ułóż ciasto na jednym płacie papieru do pieczenia, oprósz lekko mąką i połóż na nim drugą warstwę papieru. Bardzo cienko rozwałkuj. 
  7. W cienko rozwałkowanym cieście wytnij kształty foremkami. Nadmiar ciasta odłóż do następnego wałkowania. 
  8. Ciastka na papierze do pieczenia kładź na blasze i piecz ok. 8 minut aż zbrązowieją. 
  9. Powtarzaj czynności w stosunku do reszty ciastek. 

*przepis z bloga Moje wypieki z moimi zmianami

Śliwka

piątek, 13 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #13: Bigos


Zdaję sobie sprawę z tego, że bigos nie należy do apetycznych z wyglądu potraw. Tym bardziej nie jest to danie, które zamówicie w eleganckiej restauracji, zobaczycie w modnym magazynie i nie serwują go food trucki. Nie mam jednak oporów, aby przyznać się do tego, że jestem kapuścianą dziewczyną!

Uwielbiam bigos i nie wyobrażam sobie świąt bez zjedzenia chociaż małej porcji. Na stole wigilijnym już jest wystarczająco "kapuściano" przez pierogi, ale bigos przecież można zaserwować jako dodatek do pieczonego mięsa w Boże Narodzenie lub w Drugi Dzień Świąt.
Bigos jest jak wino, im starszy, tym lepszy. Poniżej przedstawiam trochę uproszczony przepis, duszenie można rozłożyć nawet na kilka dni. Dlatego zaznaczam, że tak przygotowaną kapustę warto ostudzić, przełożyć na noc do lodówki i dopiero następnego dnia podawać  po podgrzaniu.

Do mojej wersji bigosu udało mi się przekonać już kilka osób, które za nim raczej nie przepadają. Sukces jego smaku polega na tym, że nie jest specjalnie kwaśny, wręcz przeciwnie, lekko słodkawy i do tego pikantny.
Oprócz dodatku mięsa, grzybów oraz namoczonych w winie śliwek, dodaję również ciecierzycę oraz suszone pomidory. Bigos można oczywiście przygotować w wersji postnej, bezmięsnej. W takim wypadku rezygnujemy z gotowania kapusty w wywarze mięsnym i zapominamy o kiełbasie. W obu wydaniach będzie pysznie!

Bigos
  • kg kapusty kiszonej
  • 1/2 główki świeżej kapusty
  • 500 g mięsa gulaszowego (u mnie pół na pół: łopatka wieprzowa oraz wołowina)
  • 200 g kiełbasy (np. jałowcowej)
  • 250 g suszonych grzybów + 400 ml wody
  • marchewka
  • cebula
  • 100 g suszonych śliwek + 100 ml czerwonego wina
  • 200 ml soku jabłkowego
  • jabłko
  • 2 łyżki koncentratu pomidorowego
  • 2 liście laurowe
  • 4 ziarenka ziela angielskiego
  • 8 ziarenek pieprzu
  • łyżeczka kminu rzymskiego
  • łyżeczka kolendry
  • łyżeczka suszonych płatków chilli * (można pominąć)
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • łyżka octu balsamicznego
  • 200 g ugotowanej ciecierzycy
  • 50 g suszonych pomidorów
  • sól, pieprz
  1. Kilka godzin przed robieniem bigosu, zalewamy suszone grzyby ciepłą woda. Przykrywamy. Suszone śliwki zalewamy winem i również przykrywamy i odstawiamy.
  2. Mięso oczyszczamy z błon, kroimy w kostkę. Wrzucamy do miseczki, dodajemy łyżkę soli i zalewamy wodą, aby je przykryła. Zostawiamy na 20 minut. Następnie wylewamy wodę, mięso przekładamy do rondla, zalewamy je ponownie wodą, tak by zasłoniła mięso. Dodajemy liść laurowy, ziarenka pieprzu oraz łyżkę sosu sojowego. Gotujemy na małym ogniu 40 minut.
  3. W tym czasie kapustę kiszoną przekładamy na sito, przelewamy zimną wodą odsączamy i drobno kroimy. W cienkie paseczki kroimy również świeżą kapustę. Obie dodajemy do wywaru z mięsem, razem z wywarem z grzybów, z łyżką sosu sojowego i przyprawami.
  4. Po 20 minutach gotowania kapusty, dodajemy podsmażoną na maśle cebulę, namoczone śliwki z winem, starte na tarce o grubych oczkach jabłko, tartą marchewkę, sok jabłkowy, ocet balsamiczny oraz koncentrat pomidorowy. Całość gotujemy godzinę.
  5. Na patelni podsmażamy pokrojoną w kostkę kiełbasę. Dodajemy ją do bigosu razem z tłuszczem, który się wytopił. Dorzucamy także ciecierzycę oraz pokrojone w paseczki suszone pomidory. Bigos próbujemy, przyprawiamy go do smaku solą, pieprzem i gotujemy jeszcze 20 minut.
  6. Po tym czasie, bigos jest wstępnie gotowy. Chociaż najlepiej smakuje odgrzewany następnego dnia.
Tosia

czwartek, 12 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #12: Pasztecik z wątróbek z jabłkiem


Muszę się do czegoś przyznać- uwielbiam wątróbkę. Zupełnie nie rozumiem zapalonych przeciwników, podobnie jak wciąż zadaję sobie pytanie dlaczego tyle ludzi nie lubi rodzynek. Wątróbki (i co do zasady innych przetworów) nie tknie większość osób które znam. 

Czemu? Bo to obrzydliwe. A próbowałeś? Nie.

Czemu? Bo śmierdzi. A wąchałeś? Nie. 

Często nasze uprzedzenia wynikają znikąd. Powtarzane z ust do ust legendy o strasznym smaku i zapachu przetworów robią im naprawdę czarny PR. I naprawdę ciężko wytłumaczyć, że wątróbka jest naprawdę pyszna (szczególnie, gdy jest krótko smażona) i wcale nie śmierdzi (jej zapach jest dla mnie przyjemniejszy niż ten wydobywający się z piersi kurczaka). 

Ale dość o samej wątróbce. Wątpię, żeby udało mi się przekonać jej wrogów. Dla wielbicieli za to mam coś pysznego- pasztecik z jabłkiem. Nazywam go pasztecikiem, bo nie jest to typowy, pieczony pasztet, a raczej smarowidło do chleba. Na pewno wielu z was przygotowuje dania na świąteczny stół dla licznej rodziny. Warto zadbać o takie smarowidło do chleba, które nie tylko ucieszy smakiem, ale pozwoli na oszczędzenie czasu i pieniędzy. 

Pasztecik z wątróbek z jabłkiem (6 sufletówek)
- pół kilo wątróbki drobiowej
- 1 średnie jabłko
- 1 średnia cebula
- 150 g masła
- 3 łyżki mascarpone
- pieprz
- sól

  1. Pokrój jabłko w małe kawałki (nie ma potrzeby zdejmowania skórki) i cebulę w drobną kostkę. 
  2. Rozgrzej na patelni 50 g masła i dodaj jabłko z cebulą. Smaż kilka minut aż cebula się zeszkli. Przesyp zawartość patelni do miski. 
  3. Wątróbki osusz papierowym ręcznikiem, aby nie "strzelały" podczas smażenia.
  4. Na tej samej patelni rozgrzej jeszcze 20 g masła. Dodaj wątróbki i smaż ok. 3-4 minuty. Nie sól w trakcie smażenia. 
  5. Dodaj wątróbki do jabłka i cebuli. Zmiksuj zawartość miski blenderem. 
  6. Dodaj mascarpone. Dopraw solą i pieprzem do smaku. Przełóż do sufletówek (lub innego naczynia) i włóż do lodówki.
  7. Na patelni roztop pozostałe masło. Gdy ostygnie, polej każdą porcję wątróbki warstwą masła i umieść ponownie w lodówce aż masło zastygnie. Najlepiej zostawić na noc w lodówce.
  8. Możesz przechowywać pasztecik w lodówce kilka dni. 
Śliwka

środa, 11 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #11: Domowa przyprawa korzenna


Nie ma nic bardziej przypominającego o nadchodzących świętach niż rozchodzący sie po domu zapach korzennych przypraw. Sklepowe półki uginają się pod korzennymi mieszankami chowającymi się pod fantazyjnymi nazwami "przyprawa piernikowa" czy "przyprawa do grzańca", ale czy możemy być pewni jakości zmieszanych składników?

Na szczęście bez przesadnego wysiłku (do mielenia w moździerzu dobrze wykorzystać mężczyzn) możemy stworzyć własną mieszankę, dodając przyprawy według indywidualnych upodobań. A przy okazji zapewnimy całemu domowi seans wyjątkowej aromaterapii.

Domowa przyprawa korzenna

-20 g kory cynamonowej
- 1 gwiazdka anyżu
- 5 ziaren kardamonu
- 5 ziaren pieprzu
- 5 ziaren kawy
- 3 ziarna ziela angielskiego
- 1/4 gałki muszkatołowej
- pół łyżeczki mielonego imbiru
-1/4 łyżeczki mielonego chilli

  1. Na patelni podpraż przez kilka minut cynamon, anyż, kardamon, pieprz, kawę i ziele angielskie. Uważaj, aby ich nie przypalić.
  2. Przesyp podprażone składniki do moździerza i rozetrzyj na jak najdrobniejszy pył.
  3. Dosyp resztę przypraw, zetrzyj gałkę i przesyp przyprawę przez sitko. 
  4. Pozostałości na sitku spróbuj jeszcze raz rozetrzeć w moździerzu i dodaj do reszty przyprawy.
  5. Aby sprawdzić czy odpowiada ci smak i proporcje składników możesz spróbować jak smakuje na przykład ze słodkim jogurtem.

Śliwka

wtorek, 10 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #10: Syrop korzenny


Dzisiaj chciałam powrócić do tematu świątecznych prezentów. Wspominałam już przy okazji przepisu na krem piernikowy, że nie ma cenniejszych podarunków od tych zrobionych od serca. Można oczywiście sprawić komuś ogromną przyjemność kupując kosztowny prezent, ale nie będzie on miał specjalnej wartości, jeśli nie będzie przemyślany. 
Sama już wysłałam list do św. Mikołaja z nadzieją, że sprawi mi kilka cudeniek np. w postaci kulinarnych książek, na które od dawna zacieram rączki. Równie mocno ucieszyłby mnie wszelkiego rodzaju "hendmejdy"i taką zasadą kieruję się szykując prezenty bliskim osobom.

Drugim jadalnym prezentem, który postanowiłam Wam zaproponować jest syrop korzenny. Jego przygotowanie nie wymaga specjalnych zdolności kulinarnych, wystarczy 20 minut spędzonych w kuchni i kilka składników. A właściwie przypraw, cukru oraz wody.
Syrop testowałam już dziś w kawie, swoim zapachem wspaniale oddaje magię świąt. Wyobrażam go też sobie jako dodatek do naleśników, herbaty i grzanego piwa. Wkrótce to sprawdzę!

Syrop korzenny
  • 300 ml wody
  • 300 g cukru trzcinowego (można zastąpić cukrem białym)
  • laska cynamonu lub łyżeczka mielonego cynamonu
  • 3 goździki
  • gwiazda anyżu
  • 3 ziela angielskie
  • 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
  • laska wanilii lub łyżeczka ekstraktu z wanilii
  1. Wszystkie składniki umieszczamy w rondelku (laskę wanilii przecinamy i dodajemy ziarenka oraz skórkę).
  2. Całość gotujemy na małym ogniu przez 20 minut.
  3. Po tym czasie wyciągamy przyprawy i studzimy syrop.
  4. Szklanką butelkę sparzamy i przelewamy do niej syrop.
  5. Przechowujemy w lodówce do 2 tygodni.
Tosia

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #9: Ryba po grecku


Gdybyście zaprosili na kolację wigilijną Greka, zapewne zdziwiłby się, gdyby zobaczył na stole rybę przykrytą smażoną marchewką w pomidorowym sosie. To trochę zabawne, bo "ryba po grecku" jest zupełnie nieznana w Grecji. Nie zmienia to jednak faktu, że danie jest smaczne, chociaż nie mogłam się powstrzymać i przygotowałam rybę w trochę nowej odsłonie.

Według klasycznych przepisów, filety z ryby smaży się w panierce, następnie przykrywa sosem warzywnym i podaje na zimno. Zdecydowałam się na lżejszą wersję, dlatego filety z dorsza upiekłam w pergaminie.
Modyfikacje wprowadziłam również w sosie, inspirując się śródziemnomorskimi smakami. W sosie znalazła się między innymi cukinia, suszone pomidory i kapary. Nie mogłam zapomnieć o podstawowych składnikach, czyli marchewce, cebuli i pietruszce. Wyszło pysznie.

A Wy jak robicie rybę po grecku? :)


Ryba po grecku
Pieczona ryba:

  • 700-800 g filetu z dorsza (lub innej białej ryby)
  • zielone liście pora
  • sok z 1/2 cytryny
  • 2 łyżki soku z pomarańczy
  • 2 łyżki masła
  • sól, kolorowy pieprz
Sos:
  • cebula
  • ząbek czosnku
  • biała część pora
  • 2 marchewki
  • korzeń pietruszki
  • korzeń selera (mały lub 1/2 dużego)
  • papryka
  • cukinia
  • 3-4 łyżki kaparów
  • kilka suszonych pomidorów
  • 400 ml passaty
  • 2-3 łyżki koncentratu
  • łyżka octu balsamicznego
  • łyżeczka miodu
  • liść laurowy
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • 1/2 łyżeczki ostrej papryki
  • gałązka rozmarynu
  • 2 łyżki oliwy/oleju rzepakowego/zalewy z suszonych pomidorów
  • 2 łyżki masła
  • sól, kolorowy pieprz
Ryba:
  1. Oczyszczone z ości oraz skóry filety myjemy i osuszamy. Na pergaminie lub papierze do pieczenia kładziemy zielone liście pora. 
  2. Rybę przyprawiamy sola i kolorowym pieprzem z dwóch stron. Filety kładziemy na liściach pora, skrapiamy je sokiem z cytryny i pomarańczy. Na wierzch ryby kładziemy wiórki masła.
  3. Pergamin zawijamy tworząc paczuszkę. Tak przygotowaną rybę wkładamy do piekarnika i pieczemy przez 15-20 minut w 180 stopniach.
Sos:
  1. Na oliwie podsmażamy posiekaną drobno cebulę oraz czosnek. Po kilku minutach dodajemy liść laurowy, posiekany w paseczki por oraz pokrojoną w kostkę paprykę. Smażymy kilka minut.
  2. Następnie na tarce o grubych oczkach ścieramy marchewkę, pietruszkę, cukinię. Składniki dodajemy do pozostałych na patelni, razem z kawałkami masła.
  3. Warzywa podsmażamy kilka minut. Później dodajemy kapary, suszone pomidory i dodajemy passatę z koncentratem pomidorowym. Zmniejszamy ogień, dodajemy ocet balsamiczny, rozmaryn, miód i przyprawy.
  4. Sos dusimy na małym ogniu przez 10-15 minut. Na koniec próbujemy sosu i doprawiamy go solą oraz pieprzem do smaku.
Ryba po grecku:
  1. Upieczoną rybę wykładamy na półmisek i przykrawamy przygotowanym sosem. Chłodzimy przed podaniem przez minimum 2 godziny.
  2. Rybę po grecku można też podawać na talerzach w formie pojedynczych porcji. W tym celu używamy obręcz bez dna, którą kładziemy na talerzu. Na środku umieszczamy ok. 2 łyżki sosu, na to kawałki pieczonej ryby, które ponownie zakrywamy sosem.
*Inspiracja
Tosia

niedziela, 8 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #8: Panna cotta z kandyzowaną pomarańczą




W połowie listopada, przy okazji przepisu na piernik staropolski, wymarzyłam sobie śnieg przed świętami. Chciałam obserwować jak puchate płatki kręcą w powietrzu piruety i tak też się stało. Jest zimno, ale staram się cieszyć białym puchem na każdym kroku, bo wprowadza mnie w świąteczny nastrój.
Pewnie zacznę trochę narzekać w styczniu, gdy będę już zmarznięta i spragniona słońca. Na razie śnieg inspiruje mnie w kuchni!

Włoska panna cotta kojarzy się najprędzej z orzeźwieniem i wakacyjną słodkością podawaną z sezonowymi owocami. Z drugiej strony, schłodzona, śmietankowa panna cotta może śmiało zdobyć tytuł śnieżnego deseru.

"Panna" jest niezwykle delikatna i aksamitna, w zimowej odsłonie dobrze kontrastuje z kandyzowanymi plastrami pomarańczy (które pasują też do sernika czekoladowo-pomarańczowego). Zachęcam do spróbowania z filiżanką gorącej czekolady, w trakcie przerwy w wycinaniu pierniczków :)


Panna cotta z kandyzowaną pomarańczą/ 4 porcje
  • 250 ml mleka
  • 250 ml śmietanki kremówki (30 lub 36 %)
  • laska wanilii lub łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • 50 g cukru pudru
  • 3 płaskie łyżeczki żelatyny
  • Kandyzowane plastry pomarańczy:
  • duża pomarańcza lub dwie małe
  • 250 ml wody
  • 100 ml soku z pomarańczy
  • 150 g cukru
  • 2 goździki
Panna cotta:
  1. Żelatynę wsypujemy do kubeczka, dodajemy łyżkę zimnej wody, mieszamy i odstawiamy.
  2. Śmietankę oraz mleko wlewamy do rondelka. Dodajemy cukier puder. Laskę wanilii przecinamy wzdłuż na pół, czubkiem noża wyjmujemy ziarenka. Dodajemy je razem z opróżnioną z ziarenek laską do pozostałych składników w rondlu.
  3. Całość podgrzewamy na małym ogniu przez kilka minut. Do ciepłego mleka dodajemy namoczoną żelatynę, mieszamy energicznie trzepaczką i zestawiamy rondel z ognia.
  4. Tężejącą panna cottę przelewamy do kokilek/miseczek/filiżanek. Studzimy, następnie wkładamy do lodówki na minimum 3 godziny.
  5. Panna cottę podajemy w foremkach z plastrami kandyzowanej pomarańczy oraz z syropem utworzonym w trakcie gotowania. Aby deser podać na talerzy, wystarczy kokilkę włożyć na 30 sekund do miseczki z ciepłą wodą. Następnie odwrócić dnem do góry i przerzucić na talerzyk.
Kandyzowane plastry pomarańczy:
  1. Pomarańcze sparzamy i osuszamy.
  2. Do rondla wlewamy wodę oraz sok z pomarańczy. Dodajemy cukier i goździki. Stawiamy na małym ogniu. Gdy cukier się rozpuści i syrop zacznie się gotować, dodajemy cienko pokrojone plastry pomarańczy.
  3. Cytrusy gotujemy w syropie przez 30 minut. Następnie odsączamy je z syropu i przekładamy na pergamin lub całość przelewamy do wyparzonego słoiczka, który przechowujemy w lodówce.
Tosia

sobota, 7 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #7: Farsz do uszek


Czasem nie mogę uwierzyć jak długo już prowadzimy bloga. Gdy patrzę na przepisy sprzed 3 lat, aż trudno mi uwierzyć, że czas minął tak szybko. Właśnie 3 lata temu dodawałam tu swój przepis na uszka. Wtedy odpowiadałam za ciasto i za lepienie, a farsz zrobiła moja przyszła teściowa. Trudno było jej podać mi dokładne proporcje, bo był on robiony "na oko", podałam więc wam orientacyjny sposób wykonania. 

W tym roku farsz robię sama. Choć z tych samych produktów co ona, mogę sama ważyć każdy z nich i podać wam dokładne proporcje. Od lat poświęcamy jedną z sobót przed świętami na lepienie uszek. Staramy się, by były co raz mniejsze i co raz cieńsze. Mam nadzieję, że w tym roku będą główną, pluskającą się w barszczy gwiazdą. 

Przepis na ciasto pozostaje niezmieniony. Ten sprzed 3 lat idealnie nadaje się na pierogi i uszka. Nie lepi się (dzięki dodatku oliwy) i jest bardzo elastyczny. 

Farsz do uszek (na ok. 100 sztuk)
- 100 g suszonych prawdziwków
- 100 g posiekanych szalotek/cebuli
- 1 ząbek czosnku
- 1 łyżka bułki tartej
- 1 jajko
- 1 łyżka miodu
- 1 łyżka masła
- sól
- pieprz

  1. Ugotuj suszone prawdziwki. Gotuj je ok. 15 minut aż zmiękną. 
  2. Odcedź (grzybowy wywar możesz zostawić na barszcz wigilijny). Zmiksuj blenderem na gładką masę.
  3. Rozgrzej masło na patelni. 
  4. Bardzo drobno posiekane szalotki i zmiksowaną masę grzybową podsmaż na maśle przez ok. 10 minut. Dodaj ząbek czosnku i smaż jeszcze 2 minuty. Dopraw miodem, solą i pieprzem. Odstaw do ostygnięcia. 
  5. Gdy masa ostygnie dodaj bułkę tartą i jajko. Wymieszaj.
Śliwka

piątek, 6 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #6: Naleśniki z persymoną i mascarpone



Co się porobiło! Huragan, którym straszyły media chyba nas ominął (przynajmniej na Pomorzu, gdzie uderzyć miał z podwójną siłą), a zamiast niego przyszedł zabójczy śnieg. Choć każdej zimy cieszę się na nadejście spadających z nieba płatków, jakoś daleko mi od myślenia o ich pięknie, gdy przerażona poruszam się po mieście na letnich oponach (zima znowu zaskoczyła kierowcę, wciąż tego samego kierowcę), a z braku skrobaczki, odśnieżam samochód formą do ciasta (czasem warto zostawić ją w samochodzie na czarną godzinę). 

Gdy cudem docieram do domu szukam słodkiego komfortu. Może to być ciepłe kakao, lub pyszne, słodkie naleśniki. 

Lubicie persymonę (kaki)? Ja od lat omijałam ją łukiem. Właściwie nie potrafię do końca wytłumaczyć dlaczego, może duży udział miało to, że nieco przypomina mi pomidora. Pomidor na słodko? Nie-e. 
Ale ponieważ o ten produkt trudno poza sezonem, stwierdziłam, że nadszedł wreszcie czas, żeby spróbować. 

Postanowiłam lekko ją skarmelizować i przyprawić cynamonem. Taki dodatek zadziała rozgrzewająco, gdy za oknem śnieg zasypuje świat. I z pewnością zasmakuje fanom naleśników na słodko- persymona łączy się tu bowiem ze słodkim mascarpone.

Naleśniki z persymoną i mascarpone (8 sztuk)

Karmelizowane persymony:
- 2 persymony
- 30 g masła
- 20 g miodu
- 1 łyżeczka cynamonu
- sok z połowy cytryny

Naleśniki:
- 50 g mąki
- 5 jajek
- 60 ml mleka
- 2 łyżki cukru
- pół łyżeczki soli

- 250 g mascarpone
- łyżka cukru

  1. Z persymony usuń "krzaczek" u góry. Pokrój ją na ćwiartki i obierz ze skórki. Obraną pokrój na jeszcze mniejsze kawałki. 
  2. W garnku rozgrzej masło. Dodaj persymony. Smaż chwilę, dodaj miód, cynamon i sok z cytryny. Smaż jeszcze kilka minut aż zmiękną i staną się lepkie 
  3. W tym czasie przygotuj naleśniki. Połącz wszystkie składniki i roztrzep trzepaczką. 
  4. Rozsmaruj olej na patelni i smaż cienkie naleśniki z dwóch stron. Co kilka naleśników smaruj na nowo patelnię olejem. 
  5. W miseczce pomieszaj mascarpone z cukrem. 
  6. Rozsmaruj mascarpone na naleśnikach, rozłóż na nich ciepłe persymony i złóż na pół i jeszcze raz na pół. Możesz też podać je na zimno. 
Śliwka

czwartek, 5 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #5: Barszcz na zakwasie



Gdzie jest barszcz, kapusta, tam chata niepusta.

Ulubiona w Polsce polewka kwaskowata pierwotnie przygotowywana była z ziela zwanego barszczem. Obecnie, jedną z najpopularniejszych zup staropolskich można przygotować na kilka sposobów np. barszcz biały na zakwasie chlebowym, barszcz czerwony na kwasie buraczanym, barszcz postny z buraczków, barszcz na wywarze grzybowym, czy..barszcz typu fix z proszku.
Można go podawać z fasolą i jajkiem (w wersji po "ukraińsku"), z uszkami (pełnoziarnistymi lub klasycznymi), krokietami lub pasztecikami. Możliwości zapewne jest więcej.

Uważam, że w ostateczności najważniejszy jest smak samej zupy, dlatego warto się postarać chociaż raz w roku i przygotować ją w sposób wyjątkowy.
Rok temu gotowałam barszcz na bazie włoszczyzny, buraków, jabłek i żurawiny. W tym roku eksperymentuję z kwasem buraczanym oraz wywarem z grzybów.

Zainteresował mnie również przepis na barszcz czerwony "purpura kardynalska", którego ważnym składnikiem jest mieszanka 37 ziół. Mam dosyć dobrze zaopatrzoną kuchnię w przyprawy, ale nie na tyle, aby wzbogacić moją zupę korzeniem biedrzeńca, szyszkami chmielu, czy zielem macierzanki.

Zainspirowana intrygującą recepturą, oprócz majeranku, ziela angielskiego, liści laurowych i pieprzu, dodałam do mojej zupy kolendrę, kmin rzymski, goździki, korę cynamonową, kardamon, gałkę muszkatołową oraz imbir. Wyszedł z tego esencjonalny wywar z korzenno-ziołowym posmakiem. Zachęcam do eksperymentów z przyprawami, oczywiście z umiarem, wystarczy po szczypcie.


Przygotowanie samego kwasu buraczanego jest łatwiejsze od wyhodowania zakwasu chlebowego. Słój z przygotowanymi składnikami i przykryty gazą wystarczy postawić w kuchni na 5 dni. Po tym czasie przelewamy go do butelki i wstawiamy do lodówki lub od razu zabieramy się za ugotowanie barszczu.

Barszcz na zakwasie
Zakwas:
  • 1 kg buraków
  • jabłko
  • 2 l wody
  • 1-2 łyżeczki soli
  • 2 ząbki czosnku
  • 5 ziarenek ziela angielskiego
  • 5 ziarenek pieprzu
  • 2 liście laurowe
  • skórka kromki chleb razowego na zakwasie
Barszcz:
  • litr zakwasu
  • woda
  • kg buraków
  • jabłko
  • marchewka
  • 2 pietruszki
  • 1/2 selera
  • cebula
  • 50 g suszonych grzybów + 150 ml
  • 250 ml soku jabłkowego
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 łyżki octu winnego
  • Przyprawy:
  • 3 goździki
  • ziarenko kardamonu
  • łyżeczka ziarenek kolendy
  • 1/2 łyżeczki kminu rzymskiego 
  • 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
  • kawałek kory canamonowej
  • 5 ziarenek ziela angielskiego
  • łyżka ziarenek pieprzu
  • suszony majeranek
  • plasterek imbiru
  • sól
Zakwas:
  1. Buraki obieramy i kroimy w plasterki. Umieszczamy je w dużym, wyparzonym wcześniej słoju. Układamy warstwami razem z plasterkami jabłka, czosnku i przyprawami.
  2. Całość zalewamy letnią wodą wymieszaną z solą. Skórkę chleba owijamy gazą i kładziemy na wierzch buraków (tak, aby przykryła ją woda). Słoik przykrywamy gazą i stawiamy w ciepłym miejscu na 5 dni.
  3. Po 2-3 dniach wyciągamy ze słoja chleb (dzięki temu zakwas nie skiśnie). Resztę zostawiamy na jeszcze 2-3 dni. Następnie ściągamy z powierzchni zakwasu pianę i przelewamy napój przez sitko do wyparzonej butelki.
  4. Zakwas przechowujemy w lodówce do dwóch tygodni. Pozostałe, kiszone buraki można zalać ciepłą wodą jeszcze raz lub zrobić z nich sałatkę.
Barszcz:
  1.  Suszone grzyby zalewamy wrzącą wodą i przykrywamy.
  2. Włoszczyznę obieramy, jabłko kroimy na cząstki i wrzucamy do dużego garnka (3-4 litry). Dodajemy starte na tarce buraki, ząbki czosnku, imbir, przyprawy (oprócz soli i majeranku) oraz ocet. Całość zalewamy wodą, aby sięgała ponad wysokość warzyw. Garnek stawiamy na małym ogniu i gotujemy przez 30 minut.
  3. Do zupy dodajemy przygotowany wcześniej wywar z grzybami i podgrzewamy jeszcze 15 minut. Zupę studzimy i zostawiamy na noc/kilka godzin.
  4. Następnego zupę przecedzamy, stawiamy na małym ogniu, wlewamy domowy zakwas na barszcz oraz sok jabłkowy. Podgrzewamy barszcz pilnując, by się nie zagotował (mógłby stracić kolor). Próbujemy barszczu i przyprawiamy do smaku roztartym majerankiem, solą, pieprzem lub cukrem.
Tosia

środa, 4 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #4: Grzańcowe gruszki w czekoladzie


Często mam dylemat co zjeść na śniadanie. W nieskończoność otwieram lodówkę, grzebię w szufladach i układam w głowie połączenia smakowe. Co do zasady kończy się jakąś wytrawną kanapką, a gdy mam więcej czasu lubię położyć sobie na niej jajko w koszulce. 

Dzisiaj było inaczej. Spojrzałam na talerz z owocami i poczułam nieodpartą ochotę na gruszkę. A to dlatego, że klapsy, które ostatnio kupuję są niesamowicie dobre. I nie przesadzam, są po prostu fantastyczne, mimo że nie jestem jakąś wielką entuzjastką gruszek. Odkryłam to kilka tygodni temu i zaczynam powoli się obawiać co zrobię, gdy znikną. 

Od gruszki zaczęłam dzień i gruszką dzień kończę. Aromatyzowaną grzanym winem, zanurzoną w czekoladzie i obsypaną pistacjami. A po ugotowaniu gruszek otrzymamy całkiem niezły grzaniec. Dwa w jednym, a miałam przecież zapełnić tylko jedno okienko naszego adwentowego kalendarza

Grzańcowe gruszki w czekoladzie (4 porcje)
- 4 gruszki typu klapsa
- butelka czerwonego, pół słodkiego wina
- 25 g miodu
- 2 kory cynamonu
- 1 gwiazdka anyżu
- łyżeczka goździków

-70 g gorzkiej czekolady
- 50 g masła
- 1 łyżka cukru
- pół łyżeczki esencji waniliowej

-poszatkowane pistacje

  1. Obróć gruszkę do góry nogami i od dołu wytnij otwór. Wydrąż przez niego gniazda nasienne. 
  2. Gruszki umieść w garnku w pozycji leżącej, dodaj cynamon, anyż, goździki i miód. Zalej czerwonym winem. 
  3. Gotuj ok. 20 minut, zdejmij z ognia, wyjmij gruszki i osusz papierowym ręcznikiem. 
  4. W kąpieli wodnej (umieszczając miskę na garnku z niewielką ilością wrzącej wody) rozpuść czekoladę, masło, cukier i esencję waniliową. Wymieszaj i przelej do mniejszej miseczki. 
  5. Zanurzaj gruszki w czekoladzie i trzymając za czubek posypuj czekoladę pistacjami (próbowałam wersji zanurzania gruszki w pistacjach po zanurzeniu jej w czekoladzie, ale efekt był opłakany, pistacje się nie trzymały i zlepiły się od czekolady).
  6. Odstaw do lodówki na co najmniej pół godziny.
Śliwka

wtorek, 3 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #3: Krem piernikowy


Zbliżają się Mikołajki. Dzień ten traktuję jako miły zwyczaj obdarowywania najbliższych drobnym upominkiem. Nie trzeba włóczyć się godzinami po centrum handlowym i nie trzeba świecić milionem monet, aby zrobić komuś przyjemność. Wystarczą szczere chęci i pomysł na prezent od serca.
Zawsze doceniam ręcznie wykonane prezenty, nawet jeśli nie do końca są idealne. Takie podarunki szykuję też zazwyczaj sama. Trzeba być zgorzkniałym materialistą, aby takimi prezentami się nie cieszyć wcale.
Nie ma nic piękniejszego od własnoręcznie przygotowanego prezentu, który na dodatek można jeszcze zjeść!

 Nie wiem, czy słyszeliście o Akcji Mikołajowe prezenty prowadzonej przez Marysię z art attack. W ramach zabawy, przygotowałam dla wylosowanej osoby (której nie znam) prezent w postaci: domowego, czekoladowego chleba na zakwasie pszennym, kremu kanapkowego "Ptasie Mleczko" oraz peelingu kokosowego z kawą. Szykowanie paczki sprawiło mi wiele przyjemności. Sama też otrzymałam piękny prezent związany z blogiem, pokażę go kiedy indziej :)


Świetnie w formie jadalnych prezentów sprawdzają się wszelkiego rodzaju przetwory, które można zamknąć w słoiczku. Oprócz ptasiego mleczka, testowałam ostatnio krem piernikowy.
Podobny widziałam w jednym z dyskontów, ale przeraziła mnie jego etykieta, dlatego postanowiłam go zrobić po swojemu. Krem jest przepyszny i wspaniale wprowadza w świąteczny nastrój. Świetnie będzie nadawał się do pieczywa, naleśników, czy jako krem do waniliowych ciasteczek/muffinów.
Jutro planuję wykorzystać go w cieście na puszystą brioszkę, ale także zamknę go przed świętami w ozdobnych słoiczkach i rozdam w ramach prezentów.

Krem piernikowy/ słoik 300 g
  • 300 g pierniczków
  • 100 g miękkiego masła
  • 250 g mascarpone
  • 2 łyżki miodu
  • sok z 1/2 pomarańczy
  • skórka z 1/2 pomarańczy
  • łyżeczka przyprawy korzennej
  1. Pomarańczę sparzamy, osuszamy, ścieramy skórkę na tarce o drobnych oczkach i wyciskamy sok.
  2. Pierniczki wsypujemy do pojemnika malaksera i miksujemy na "piasek".
  3. W misie miksera ubijamy masło z miodem na puszystą masę. Dodajemy mascarpone i nadal ubijamy.
  4. Następnie dosypujemy pokruszone pierniczki. Dodajemy również przyprawę oraz sok i skórkę z pomarańczy.
  5. Jeszcze chwilę miksujemy na gładki krem, który przekładamy do słoiczka. Przy dłuższym przechowywaniu kremu w lodówce, warto słoik wcześniej wyparzyć.
 Tosia

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #2: Grzany cydr



Tegoroczny listopad nie należał do najgorszych, ale z ogromną radością powitałam nowy miesiąc. Grudzień to mój ulubiony okres w roku i wiele razy przyniósł mi szczęście. 
Od soboty pejzaż za oknem nie zmienił się wcale, jednak świat wydaje się być jakiś piękniejszy.

Coś czuję, że do ulubionego kubka będę teraz częściej nalewała gorącą czekoladę z pomarańczową nutą i grzane wino. Dom wypełnią  korzenne zapachy, które regularnie będą się unosiły z kuchni. Oprócz odliczania do świąt za sprawą naszego Kalendarza Adwentowego, oficjalnie otwieram także sezon na wszelkiego rodzaju grzańce.

Dziś serwuję cydr na ciepło, który zdążyłam już testować na gościach. Z każdym łykiem ich pozytywne zaskoczenie rosło. Trunek zyskał znakomite recenzje. Jest delikatniejszy od klasycznego grzanego wina, przez co znika wyjątkowo szybko. Rozgrzewa i poprawia humor już od pierwszego kieliszka!

Można go przygotować z przyprawami korzennymi, które akurat mamy w kuchni. W cydrze znalazł się także imbir, który moim zdaniem doskonale komponuje się z jego jabłkowym posmakiem.

Grzany cydr
  • litr cydru
  • 200 ml soku jabłkowego
  • sok z 1/2 cytryny
  • skórka z 1/2 cytryny*
  • kilka plastrów pomarańczy*
  • kilka plastrów jabłka
  • 3-4 goździki
  • 1-2 ziarenka ziela angielskiego
  • gwiazdka anyżu
  • kora cynamonowa/łyżeczka cynamonu
  • 2 plastry imbiru
  • 2-4 łyżki cukru 
  1. Wszystkie składniki umieszczamy w rondelku.
  2. Cydr podgrzewamy na małym ogniu i pilnujemy, aby nie doprowadzić do wrzenia.
  3. Grzany napój podajemy z plastrami jabłka/pomarańczy i przyprawami korzennymi.
* Cytrusy należy wcześniej sparzyć i osuszyć.
Tosia

niedziela, 1 grudnia 2013

Kalendarz adwentowy #1: Masełko jabłkowo-cynamonowe


Gdy byłam małym dzieckiem uwielbiałam zaczynać grudzień pierwszą czekoladką z kalendarza adwentowego. Ledwo wytrzymywałam czekanie do następnego dnia, a gdzieś w połowie miesiąca przestawało mnie to interesować i zapominałam o reszcie okienek.

Od lat mam w planach zrobienie własnego kalendarza, z wieszanymi uroczymi woreczkami z domowymi czekoladkami. Co roku jednak grudzień nadchodzi z zaskoczenia, a pomysł przechodzi na następny rok.

W tym roku wymyśliłyśmy z Tosia nasz własny blogowy kalendarz. Będzie i słodko i wytrawnie, dla dzieci i dla dorosłych, ale przede wszystkim codziennie. Każdego dnia przygotujemy dla was jeden przepis w klimacie zimowo-świątecznym. 

Zaczynam dzisiaj czymś co kusi mnie od kilku tygodni, dokładniej od czasu kiedy zobaczyłam to u Moniki z gotujebolubi- masełko jabłkowe.

Okres zimowo-świateczny kojarzy mi się z zapachem jabłka i cynamonu. To jedno z moich ulubionych smakowych, rozgrzewających połaczeń. Takie "masełko" to idealne smarowidło do chleba. Ma nieco gęstszą konsystencję niż mus jabłkowy, więc świetnie się rozsmarowuje. Przyniesie też radość w mroźne dni, a zapach rozchodzący się po kuchni podczas gotowania to bajka!

Masełko jabłkowo-cynamonowe (1 słoik)*

- 1 kg kwaskowatych jabłek (ja wybrałam championy)
- 1 łyżeczka cynamonu
- ewentualnie miód lub sok z cytryny
  1. Pokrój jabłka na małe kawałki i usuń gniazda nasienne (nie ma konieczności obierania ze skórki). 
  2. Umieść jabłka w garnku o grubym dnie i zalej je wodą nieco poniżej ich wysokości. 
  3. Zagotuj i gotuj ok. 20 minut aż zmiękną i się rozpadną. 
  4. Zmiksuj blenderem na gładką masę i gotuj jeszcze 2--3 godziny na małym ogniu. Co jakiś czas mieszaj, częściej w ostatnim etapie, gdyż odparowana masa będzie się bardziej przyklejać. 
  5. Przed zakończeniem gotowania (właściwie już smażenia!) posmakuj masę. Jeśli jest za mało kwaśna, dodaj nieco soku z cytryny i podgotuj ją jeszcze, lub jeśli za mało słodka dodaj miodu. Ja wybrałam taki gatunek jabłka, że nie potrzebowałam dodatków. 
  6. Gdy masa osiągnie bardzo gęstą konsystencję, dającą się rozsmarowywać, zdejmij z ognia i przełóż do słoiczka. Możesz przechowywać "masełko" ok. 2 tygodnie w lodówce. 
* pomysł: Monika (gotujebolubi)

Śliwka

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...