niedziela, 29 września 2013

Śniadanie do łóżka #117: Herbaciana jaglanka ze śliwkami


Dzisiejsze śniadanie przebiegało w niecodziennej i trochę nerwowej atmosferze. Zamiast leniwego posiłku w łóżku, od 7 rano szalałam w kuchni, aby wyrobić się na Jesienne śniadanie z Trójmiejską solniczką, które było organizowane w ramach Kulinarnego Szlaku Gdyni. Jedzenie przygotowywane przez dwa dni zniknęło z prędkością światła, ale o tym napiszemy ze Śliwką wkrótce..

Za to w trochę mniej szalone poranki polecam śniadaniowy przepis na rozgrzewającą jaglankę. Kaszę ugotowałam w korzennej herbacie, ale oczywiście można ją także ugotować w mleku, czy wodzie. Przyprawiłam ją miodem, ponieważ nie potrafię sobie odmówić odrobiny słodyczy, a sama kasza jest bardzo zdrowa i warto ją jeść. Więcej zaletach kaszy jaglanej wspominałam już w tym wpisie.
Jaglanka utrzymana jest w jesiennym klimacie, bowiem jej najważniejszym dodatkiem są korzenne śliwki. Myślę, że z innymi owocami np. jabłkami, czy brzoskwiniami byłoby równie smacznie, więc przepis można śmiało modyfikować przez cały rok!

Herbaciana jaglanka ze śliwkami/1-2 porcje
  • szklanka kaszy jaglanej
  • 2 szklanki zaparzonej herbaty (zielonej/korzennej) lub wody
  • goździk
  • kawałek kory cynamonowej
  • strączek kardamonu
  • szczypta soli
  • łyżka miodu
  • Sos śliwkowy:
  • kilka śliwek (100-150 g)
  • łyżka zaparzonej herbaty lub wody
  • 2 łyżki cukru trzcinowego
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 2 goździki
  1. Na patelnię wsypujemy kaszę jaglaną i przyprawy. Prażymy na małym ogniu kilka minut, aż przyprawy zaczną wydzielać zapach. Kaszę z goździkami, korą cynamonową i kardamonem przekładamy do rondelka, zalewamy 2 szklankami herbaty lub wody i stawiamy na małym ogniu.
  2. Kaszę gotujemy (według wskazówek na opakowaniu) aż wchłonie wodę, a na jej powierzchni pojawią się pęcherzyki. W zależności od jakości kaszy będzie to trwało od 5 do 15 minut.
  3. W tym czasie do drugiego rondelka wrzucamy przepołowione śliwki bez pestek. Dodajemy łyżkę herbaty lub wody, cukier trzcinowy, goździki i cynamon. Dusimy przez kilka minut, aż śliwki zmiękną.
  4. Ugotowaną kaszę mieszamy z miodem i nakładamy do miseczki lub przekładamy do wysokiego naczynia i miksujemy blenderem na "pudding".
  5. Kaszę podajemy z ciepłymi śliwkami i sosem, który powstał w trakcie gotowania owoców.
Tosia

piątek, 27 września 2013

Gratin z buraków


Mam słabość do wszystkiego co francuskie. Oczywiście koloryzuję, prawie do wszystkiego, ale na pewno do francuskiej kuchni. Jest ona w czołówce moich ulubionych, jednak nie eksperymentuję z nią tak często jak np. z azjatyckimi smakami. Może dlatego, że mimo jej różnorodności jest raczej ciężka. Co prawda nouvelle cuisine oferuje lżejsze gotowanie od klasycznej haute cuisine i kuchni typowo domowej, nadal jednak nie jest tak zdrowa i pełna niespodzianek jak kuchnia wietnamska, czy tajska. Gotowanie często polega na improwizacji, dlatego warto sięgać z każdej kuchni po to co najlepsze.  

Gratin to francuska technika zapiekania warzyw. Dania przygotowywane w ten sposób są dosyć proste, za to pełne smaku. Kawałki warzyw (zazwyczaj plastry) układane są w płytkiej formie posmarowanej masłem. Następnie zalewane śmietanką lub mlekiem i posypane gałką muszkatołową lub parmezanem. Oczywiście z zapiekanką można śmiało eksperymentować, dodając czosnek, zioła, grzyby, czy cebulę.
Zapiekane w ten sposób warzywa tworzą fantastyczny kontrast, są bowiem jednocześnie cudownie kremowe i maślane od dołu, jak i przyjemnie chrupiące od góry.
Najbardziej kojarzona zapiekanka tego typu to gratin dauphinois, przygotowywana z ziemniaków.
Ja użyłam w tym celu buraczki i nie spodziewałam się, że wyjdą aż tak smaczne!

Gratin z buraków polecam jako dodatek do dania głównego lub jako pojedyncze danie np. na kolację. Zapiekane i ostudzone buraki z odpowiednio dobranym serem, pestkami dyni i octem balsamicznym mogą też znakomicie smakować na chrupiącej grzance.

Gratin z buraków/ forma o średnicy 28 cm
  • 800 g buraków
  • 150 ml śmietanki kremówki 30%
  • 50 ml mleka
  • ząbek czosnku
  • 1-2 łyżki masła
  • świeżo starta gałka muszkatołowa
  • świeży tymianek
  • pieprz kolorowy
  • sól
  • pestki dyni
  • ser kozi lub typu feta
  • 2 łyżki octu balsamicznego 
  1. Buraki (najlepiej średniej wielkości o w miarę zgrabnym kształcie) obieramy ze skorki i kroimy w cienkie plastry.
  2. Ceramiczną lub żaroodporną formę smarujemy łyżką masła i nacieramy poszatkowanym czosnkiem. Układamy w formie ciasno buraczane krążki, tak by nachodziły na siebie. Plastry buraków posypujemy solą (ok 1/2 łyżeczki).
  3. Kremówkę mieszamy z mlekiem. Buraki polewamy śmietanką, tak by większość plastrów zostało pokrytych płynem. Dodatkowo posypujemy je świeżo startą gałką muszkatołową (ilość dowolna od 1/4 do 2 łyżeczek) oraz świeżo mielonym kolorowym pieprzem. Na buraczkach kładziemy także gałązki świeżego tymianku. Na koniec zostawiamy w kilku miejscach wiórki z pozostałego masła.
  4. Formę wkładamy do rozgrzanego piekarnika do temperatury 200 stopni i pieczemy przez 45 minut. Jeśli po 30 minutach wierzch będzie zbyt zarumieniony, formę przykrywamy na 15 minut folią aluminiową.
  5. Upieczone gratin z buraków posypujemy kruszonym serem (typu feta lub kozim), polewamy octem balsamicznym i posypujemy pestkami dyni (mogą to być również ziarenka słonecznika lub orzeszki piniowe).
  6. Gratin smakuje także doskonale na zimno jako dodatek do kanapek.
Tosia

wtorek, 24 września 2013

Barszcz nieczysty


No i jak zwykle jestem niekonsekwentna. Dopiero co zapowiadałam moją dłuższą przerwę i zarzekałam się, że nie zobaczycie mnie tu do przyszłego tygodnia, a znowu jestem i to z nowym przepisem. 

W sumie nie jest on już taki nowy. Za jego początki odpowiada Pani Agnieszka, która kiedyś układała mi niskokaloryczny jadłospis, ale od tamtego momentu przepis mocno ewoluował. Przysięgam jednak, że nie w bardziej kaloryczną stronę! No właśnie, a w jaką stronę? 

Lekkie posiłki nie muszą oznaczać minimalizmu w doborze składników. Wręcz przeciwnie, świat ma nam do zaoferowania tak wiele fantastycznych dodatków, które świetnie działają na nasz organizm, nie są naładowane "chemią" i nie tuczą, że grzech z nich nie korzystać. Trzeba tylko szeroko otworzyć oczy. 

Tak więc zaczęło się od zwykłego barszczu, zwanego "ukraińskim" z niewielką ilością ziemniaków, bez fasoli. Trochę pływającej włoszczyzny, małe udko z kurczaka, trochę przypraw, sok z cytryny, koncentrat pomidorowy. Z czasem zaczęłam przepis wzbogacać o świeży imbir i większą ilość przypraw. Przyprawy nie tuczą, więc nie bójmy się, że nasze dania będą zbyt aromatyczne. 

Później przyszły świeże zioła. Co raz więcej. Tnę wszystkie, która mam pod ręką i układam porządny kopczyk na wierzchu talerza. No i z czasem barszcz stawał się co raz ostrzejszy. Uwielbiam czasem przegiąć z ostrością, w szczególności, gdy na zewnątrz robi się zimno. Nic nie rozpali tak organizmu jak solidna porcja tabasco. 

Jak więc go nazwać? Barszczem ukraińskim już dawno nie jest. Daleko mu też do czystego, bo pływa w nim wszystko co możliwe. Diabelska ostrość wskazuje raczej na "nieczysty". Niech więc zostanie, przedstawiam Wam mój ulubiony barszcz nieczysty!

Barszcz nieczysty (4 porcje)

- 1,5 litra wody
- 2 udka z kurczaka
- 1 średni burak (250 g)
- włoszczyzna: 2 małe marchewki, 1 mała pietruszka, 1 mały seler, zielona pietruszka, biała cześć pora)
- 2 duże ząbki czosnku
- 2 centymetrowy kawałek świeżego imbiru
- pół łyżeczki ziaren ziela angielskiego
- pół łyżeczki ziaren pieprzu
- 2 liście laurowe
- 1 łyżeczka suszonego majeranku
- tabasco (obchodź się ostrożnie)
- łyżeczka pieprzu cayenne
- 1 łyżka koncentratu pomidorowego
- sok z 1,5 cytryny
- 1 łyżka octu winnego
- 1 łyżka octu balsamicznego
- 1 łyżka miodu
- 2 łyżki sosu sojowego
- sól
- 2 łyżki oliwy


- garść świeżej kolendry
- garść świeżej bazylii
- ewentualnie: kulka mozzarelli

  1. W garnku rozgrzej oliwę. Wrzuć na nią poszatkowany czosnek i starty na grubej tarce imbir. 
  2. Dodaj kurczaki, skórką do dołu i smaż aż skórka lekko zbrązowieje. 
  3. Dodaj ziarna pieprzu, liście laurowe i ziele angielskie, podsmaż je razem z kurczakami przez chwilę a następnie całość zalej wodą. 
  4. Włoszczyznę obierz ze skórki (seler, pietruszkę i marchew) i pokrój w kostkę. Dodaj do gotującej się zupy. Gotuj ok. 25 minut.
  5. \Zaraz po warzywach do zupy dodaj majeranek, koncentrat pomidorowy, ok. 1 łyżkę soli i pieprz cayenne.
  6. W czasie gotowania się zupy obierz buraka ze skórki i zetrzyj na grubej tarce. 
  7. Po upływie wspomnianych 25 minut dodaj startego buraka, dwa rodzaje octu i sok z cytryny. Gotuj jeszcze ok. 15-20 minut.
  8. Dopraw sosem sojowym, miodem, solą i tabasco. 
  9. Postaraj się w miarę możliwości wyłowić ziele angielskie, ziarna pieprzu i liście laurowe. 
  10. Wyjmij z zupy kurczaka, poszarp go i wsadź do miseczek. Zalej miseczki zupą a na czubku ułóż kupkę świeżych ziół. 
  11. Możesz też podać zupę z kawałkami mozzarelli (na przykład zamiast kurczaka, lub łącznie z nim). Przyjemnie rozpuści się w misce.
Śliwka

poniedziałek, 23 września 2013

Pappardelle z pesto z dyni, szynką parmeńską i rukolą


Rozwój kulinarny i odkrywanie nowych smaków są dla mnie zawsze ważne. Czasem jednak nie mogę eksperymentować, bo np. brakuje mi czasu, czy jestem przeziębiona. Wtedy sięgam po ulubione receptury lub robię szybkie spontaniczne dania. 
Kiedy kochasz gotowanie, każdy dzień jest nowym wyzwaniem kulinarnym, dlatego najważniejszy jest dla mnie smak. Nawet proste danie z powodu kilku dodatków może się stać wyjątkowe.

Zazwyczaj, gdy umieram z głodu lub kompletnie nie mam ochoty na eksperymenty, wybieram makarony. Chociaż nie, nawet w kreatywne dni w kuchni, decyduje się na pasty, bo je po prostu uwielbiam.

Dzisiejszy dzień pod względem kulinarnym był u mnie całkiem udany, a upłynął pod hasłem dyni. W końcu to królowa jesieni, więc musiałam jakoś przywitać nową porę roku.
Mimo ugotowania kremowej zupy z dyni oraz upieczenia dyniowych bajgli, znalazłam czas jeszcze na szybki makaron. 

Na talerzu znalazły się wstążki pappardelle muśnięte kremowym pesto z dyni hokkaido z dodatkiem szynki parmeńskiej. Całość zdobią liście rukoli. 
Przyznaję, że zabrakło mi tylko jednej rzeczy, mianowicie świeżo startego parmezanu. Na tym jednak polega spontaniczne gotowanie, że trzeba się cieszyć tym co znajdziemy pod ręką. Przepis do powtórzenia jeszcze z parmezanem, póki ochota na dynię nie mija!
Ps. Pesto z dyni można przygotować wcześniej. Zamiast ugotowania dyni istnieje też możliwość upieczenia jej, a następnie zmiksowania.

Pappardelle z pesto z dyni, szynką parmeńską i rukolą/2 porcje
  • 200-250 g makaronowych wstążek pappardelle (polecam domowe ciasto na makaron 1, 2, 3)
  • 300 g dyni (u mnie hokkaido)
  • 100 ml śmietanki kremówki 30% lub kwaśnej śmietany 12%
  • cebula
  • ząbek czosnku
  • kilka plastrów szynki parmeńskiej (lub innej dojrzewającej)
  • łyżka oliwy
  • garść pestek dyni
  • rukola
  • 1/4 łyżeczki świeżo startej gałki muszkatołowej
  • świeżo mielony kolorowy pieprz
  • sól
  • *świeżo tarty parmezan
  1. Dynię obieramy, kroimy w kostkę, wrzucamy do rondelka. Zlewamy taką ilością wody, aby przykryła dynię i gotujemy, aż będzie miękka (w zależności od gatunku dyni - od 15 do 30 minut).
  2. Ugotowaną dynię odcedzamy z wody i wrzucamy do wysokiego naczynia. Dodajemy garść pestek dyni, ok. 2 łyżek wody, w której gotowała się dynie i szczyptę soli. Wszystko miksujemy blenderem na gładkie pesto.
  3. Makaron gotujemy według instrukcji na opakowaniu (najlepiej, aby był al dente).
  4. Na patelni wlewamy oliwę, rozgrzewamy i wrzucamy posiekaną w kostkę cebulę. Po ok. 3 minutach dodajemy poszatkowany (lub przeciśnięty przez praskę) czosnek oraz pokrojoną w drobne paseczki szynkę.
  5. Składniki smażymy na patelni mniej więcej 3-4 minuty, następnie dodajemy pesto z dyni i wlewamy śmietankę. Całość mieszamy, przyprawiamy gałką muszkatołową, sporą ilością kolorowego pieprzu oraz solą. Podgrzewamy jeszcze 2 minuty.
  6. Ugotowane pappardelle wrzucamy na patelnię, dodajemy ok. 3 łyżek wody, w której gotował się makaron. Po 30 sekundach, gdy składniki się połączą, przekładamy wstążki makaronowe na talerz. Posypujemy pestkami dyni (można je dodatkowo uprażyć), a z wierzchu ozdabiamy listkami rukoli i *tartym parmezanem (u mnie niestety zabrakło).
Tosia

niedziela, 22 września 2013

Śniadanie do łóżka #116: Tartaletki z kozim serem i figami

Jak pewnie dość spora część z Was zauważyła, jesień zaczęła się na poważnie. Koniec wylegiwania się na słońcu, beztroskich wycieczek i drinków na świeżym powietrzu. Pożegnajmy się z rolkami, malinami i jasnym niebem po pracy. Powitajmy szarugę, deszcz i sztuczne światło do zdjęć. 

Ale czy to na pewno taki koszmar jak go malują? Przecież jesień jest piękna i kolorowa. Ile radości może przynieść spotkanie na naszej drodze świeżego, rozłupanego dopiero kasztana. A co dopiero dynia, śliwki, gruszki czy figi, które dopiero na dobre wkroczą do naszej kuchni. 

Na początku sezonu jestem wyjątkowo podekscytowana tymi nowymi skarbami. Wymyślam potrawę za potrawą, opierając je w myślach na produktach, które ostatni raz w takiej formie widziałam rok temu. Pragnę rozgrzewających, piekielnie ostrych zup, kremowego risotta pachnącego grzybami i gruszkowej tarty ze słodką śmietanką. 

Niestety na myśleniu na razie musi się skończyć. Za 6 dni czeka mnie ważny egzamin, więc zamiast gotować zagłębiam się w ustawach, które delikatnie to ujmując, nie przynoszą mi takiej przyjemności jak myśli o jesiennej zupie. 

Jak może część z Was zauważyła, w tym trudnym dla mnie czasie, dyżur blogowy przejęła Tosia, serwując Wam przepisy, które tak pobudzają moją wyobraźnię, że ciężko mi się skupić. Mam nadzieję, że wkrótce wrócę na dobre, a teraz odrywam się na chwilkę, żeby zaprezentować pyszny przepis na śniadaniową, jesienną już, tartaletkę. 

Tartaletki z kozim serem i figami (2 średnie, lub 4 małe)

- 2 figi
- 100 g kremowego koziego sera
- mięta lub świeży tymianek
- miód

Ciasto:
- 100 g mąki
- 50 g zimnego masła
- 1 żółtko
- 1/3 łyżeczki soli
- zimna woda

  1. Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. 
  2. Masło pokrój w małą kostkę i umieść w misce/na blacie razem z mąką, solą i żółtkiem. Zacznij zagniatać ciasto.
  3. Dolej odrobinę zimnej wody, tak aby ciasto stworzyło jednolitą masę (u mnie było to ok. 2 łyżek). 
  4. Foremki do tartaletek wyłóż ciastem i porób w nim dziurki widelcem, aby nie podnosiły się podczas pieczenia. 
  5. Umieść foremki z ciastem w piekarniku i piecz ok. 20 minut aż lekko się zarumienią. 
  6. Wnętrze ciepłych jeszcze tartaletek wysmaruj kozim serem.
  7. Na serze ułóż pokrojone w plastry figi, liście mięty lub tymianku i całość polej miodem. 
Śliwka

sobota, 21 września 2013

Słodka sobota #119: Cronuty


Podobno za wielką wodą trwa szał na cronuty. Mam wrażenie, że tam wszystko odbywa się ze znaczną przesadą, ale w tym przypadku specjalnie  mnie to nie dziwi. Wyobraźcie sobie delikatne, maślane ciasto francuskie wykrojone i usmażone niczym donuty (donaty jak kto woli). 

To niesamowite połączenie można nazwać nowoczesną, kulinarną hybrydą i trzeba przyznać, że autor pomysłu miał wyobraźnię.
W kolejce po cronuty w cukierni Dominique'a Ansela można stać nawet kilka godzin. Popyt na ten deser jest tak duży, że ustalono zasadę. Każdy klient może kupić tylko dwie sztuki, bowiem ilość cronutów każdego dnia jest ograniczona. Z resztą zobaczcie sami filmik.

Smaki francuskich oponek zmieniają się co miesiąc. Ja postawiłam na klasyczne połączenie, inspirując się eklerkami. 
Moje cronuty są z waniliowym crème pâtissière, a całość dla przełamania słodyczy oblałam gorzką czekoladą.
Jeśli chodzi o ciasto, możecie wybrać najłatwiejszą drogę i kupić gotowe płaty ciasta francuskiego. Próbowałam zrobić z niego cronuty, ale nie do końca zadowoliły moje podniebienie. 
Niedawno robiłam domowe ciasto francuskie, więc zabrakło mi cierpliwości, by ponownie je odtworzyć, takie fanaberie można powtarzać raz na kilka miesięcy, wtedy lepiej smakuje. 
Przygotowałam trochę szybszą wersję ciasta, a i tak cronuty wyszły z niego przepyszne. 
Aż trudno sobie wyobrazić jak dobrze muszą smakować w idealnie dopracowanym oryginale!


Cronuty/4-8szt.
  • Ciasto : płat gotowego ciasta francuskiego, domowe ciasto francuskie z tego przepisu lub:
  • 125 g mąki pszennej tortowej
  • 125 g mąki pszennej chlebowej (typ 650 "bułkowa" lub 750)
  • 30 g cukru
  • 150 g zimnego masła
  • 60 ml wody
  • 60 ml mleka
  • 7 g suszonych drożdży instant
  • 1/2 łyżeczki soli
  • olej rzepakowy do smażenia
  • Crème pâtissière:
  • 375 ml mleka
  • 100 g cukru
  • 50 g mąki pszennej 
  • 100 g masła
  • 3 żółtka
  • łyżeczka ekstraktu z wanilii lub laska wanilii
  • Polewa czekoladowa:
  • 200 g gorzkiej czekolady
  • 2 łyżki masła
Ciasto:
  1. Do miski przesiewamy mąkę, dodajemy szczyptę soli, suszone drożdże instant. 
  2. Zimne masło siekamy w kostkę, wrzucamy do misy i mieszamy z suchymi składnikami.
  3. Mleko mieszamy z wodą, wlewamy do rondelka i podgrzewamy krótko na małym ogniu, aby było letnie (nie gorące!). Do ciepłego mleka wsypujemy cukier, mieszamy.
  4. Powoli wlewamy mleko do misy z mąką i wyrabiamy ręką, mikserem lub łyżką ciasto. Po kilku minutach, gdy składniki się połączą, ale zostaną grudki z masła (ważne!), owijamy ciasto w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na 2 godziny.
  5. Po tym czasie wyciągamy ciasto i, składamy, wałkujemy, jeszcze raz składamy i wałkujemy na prostokąt o grubości ok. 1,5 cm. Zginamy ciasto od dołu i od góry ku środkowi, tworząc w ten sposób "kopertę". Zawijamy w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na 8 godzin (najlepiej zrobić to wieczorem i zostawić na noc).
  6. Po 8 godzinach ciasto wałkujemy na grubość ok. 1-1,5 i jest gotowe do wycinania cronutów.

Cronuty:

  1. Ciasto francuskie (gotowe lub własnoręcznie przygotowane) wałkujemy na grubość 1-1,5 cm. Szklanką lub wykrawaczką wycinamy kółka o średnicy 8-10 cm. W każdym kółku robimy dodatkowo dziurkę za pomocą kielonka/nakrętki.
  2. Tak przygotowane przyszłe cronuty kładziemy na pergaminie, przykrywamy ściereczką i zostawiamy na godzinę do wyrośnięcia.
  3. Na głęboką patelnię wlewamy olej i go podgrzewamy. Cronuty wrzucamy na rozgrzany tłuszcz i smażymy przez 2-3 minuty z jednej strony, następnie przerzucamy na drugą i smażymy jeszcze 1-2 minuty, aż ciasta będą rumiane.
  4. Usmażone cronuty odsączamy z tłuszczu za pomocą ręczników papierowych. Posypujemy je cukrem pudrem i podajemy od razu lub przekładamy budyniem i polewamy z wierzchu roztopioną czekoladą.
Crème pâtissière:
  1. Do rondelka wlewamy mleko, dodajemy cukier i ekstrakt lub ziarenka wanilii, podgrzewamy na małym ogniu.
  2. W miseczce roztrzepujemy żółtka, wsypujemy przesianą mąkę i energicznie mieszamy.
  3. Gdy mleko zacznie się gotować, a cukier się rozpuści, przelewamy odrobinę ciepłego płynu do pasty jajeczno-mącznej. Całość mieszamy i przelewamy do gotującego się mleka.
  4. Całość podgrzewamy przez kilka minut, w tym czasie masa zgęstnieje. Gotowy krem studzimy, a następnie przekładamy nim krążki cronutów.

Polewa czekoladowa:

  1. Do rondelka wlewamy wode, umieszczamy nad nim miseczkę z masłem i połamaną czekoladą.
  2. Gdy woda zacznie się gotować, zmniejszamy ogień i mieszamy czekoladę, aż do rozpuszczenia.
  3. Roztopioną czekoladą polewamy wierzch cronutów.
*W przepisie na ciasto inspirowałam się tym filmikiem.
Tosia

czwartek, 19 września 2013

Butter chicken


Już kilka razy wspominałam na burczymiwbrzuchu, że nasi przyjaciele prowadzą blog podróżniczy Live a Life. Rok temu mieli nawet u nas gościnny wpis o trochę kontrowersyjnym temacie "Kulinarna podróż do Wietnamu, czyli jak smakuje mysz" - zainteresowanych smakiem myszy, węża i krokodyla zachęcam do lektury!

Niedawno wrócili z kolejnej wyprawy do Azji. Po raz drugi podróżowali po Indiach, przeżywając przygody i odkrywając hinduskie smaki na nowo. Zawsze, gdy wracają przepytuję ich ze szczegółami o popularne lub intrygujące dania i mogę liczyć na prezent w postaci przypraw. 
Po pierwszej wyprawie do północnych Indii i Nepalu nie byli zbyt oczarowani jedzeniem. Tym razem jednak zwiedzili południe, rozkoszując się na każdym kroku aromatycznymi, świeżymi owocami morza i chrupiącymi chlebkami naan prosto z pieca tandoor. W ich kulinarnych wspomnieniach nie zabrakło też popularnego dania - butter chicken.

Kilka minut po przywitaniu, usłyszałam pytanie kolegi o przepis na to danie. Obiecałam przygotować swoją wersję i tak też zrobiłam. 
Nie oszukujmy się, dania hinduskie nigdy nie będą smakowały tak jak w Azji, nawet mimo cudownych przypraw z tamtego świata. Dlatego nie będę twierdzić, że tak smakuje naprawdę, to po prostu moja interpretacja znanego dania, przystosowana do polskich warunków. 
Butter chicken podałam z domowymi chlebkami naan. Może nie smakują tak samo jak oryginalne z pieca tandoor, ale upieczenie ich domowej wersji w piekarniku jest naprawdę możliwe! 
Danie można również podać z ryżem.

Ps. Gdyby ktoś miał ochotę się skusić na ten przepis, ale przeraża go ilość przypraw, to służę pomocą w komentarach z czego można zrezygnować lub co, czym zastąpić.

Butter chicken/ 2-3 porcje
  • 0,5 kg mięsa z kurczaka (np. pierś, u mnie udka bez skóry i kości)
  • Marynata:
  • garść orzechów nerkowca
  • łyżeczka kuminu
  • łyżeczka ziaren kolendry
  • łyżeczka płatków chilli (lub pieprzy cayenne)
  • łyżeczka mieszanki garam masala (tutaj podawałam przepis na domową przyprawę)
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 cm korzenia imbiru
  • łyżka soku octu ryżowego (można zastąpić sokiem z cytryny)
  • 80-100 ml jogurtu naturalnego
  • 2 łyżeczki koncentratu pomidorowego
  • sól, pieprz
  • Sos:
  • 2 łyżki masła klarownego (lub zwykłego)
  • 2 małe cebule (u mnie biała i czerwona)
  • ząbek czosnku
  • 2 cm korzenia imbiru
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • 2 strąki kardamonu
  • kora cynamonowa (lub 1/2 łyżeczki cynamonu)
  • łyżeczka kolendry
  • łyżeczka mieszanki tandoori masala (lub garam masala)
  • 2 pomidory
  • 80 ml śmietany 12% lub śmietanki kremówki 30%
  • sól, pieprz
  • limonka
  • garść orzechów nerkowca
  • chlebki naan (polecam domowe)
  • świeża mięta lub liście kolendry
 Marynata:
  1. Na suchej patelni prażymy orzechy nerkowca, kumin, kolendrę, płatki chilli, garam masalę. Po kilku minutach, gdy przyprawy zaczną wytwarzać intensywny zapach, przekładamy je do wysokiego moździerza. Dodajemy posiekany czosnek, imbir, ocet ryżowy, koncentrat pomidorowy i jogurt naturalny. Całość miksujemy blenderem na gładką pastę.
  2. Umyte i osuszone mięso kroimy w kostkę, przyprawiamy solą i pieprzem, zalewamy marynata i dokładnie mieszamy. Zamarynowane mięso wkładamy na noc do lodówki lub zostawiamy na minimum 30 minut.
Butter chicken:
  1. Rozgrzewamy patlnię z grubym dnem. Na maśle podsmażamy posiekaną w piórka cebulę. Po 3 minutach dodajemy posiekany czosnek, chilli i imbir. 
  2. Następnie płaską stroną noża miażdżymy strąki kardamonu i wrzucamy je na patelnię. Dodajemy korę cynamonową, kurkumę, kolendrę i tandoori masala. Składniki smażymy 2 minuty.
  3. Mięso odsączamy z marynaty i wrzucamy na patelnię, smażymy 5 minut, w połowie czasu przerzucając kawałki kurczaka na drugą stronę.
  4. Do wysokiego naczynia przekładamy pozostałą marynatę. Dodajemy pokrojone dwa pomidory i miksujemy blenderem na gładką masę.
  5. Marynatę dodajemy do mięsa, mieszamy i dusimy na średnim ogniu przez kolejne 5 minut. 
  6. Do miseczki ze śmietaną dodajemy kilka łyżek gorącego sosu pomidorowego. Dokładnie mieszamy i przelewamy na patelnię. Sos dusimy jeszcze chwilę.
  7. Gotowe butter chicken podajemy z ryżem lub chlebkami naan. Danie podałam dodatkowo z prażonymi orzechami nerkowca, limonką do skropienia oraz świeżą miętą (nie miałam kolendry).

Tosia

środa, 18 września 2013

Konfitura z czerwonej cebuli z figami


Jest wiele cudownych zapachów, które mogą unosić się w kuchni w trakcie gotowania. Niektóre z nich są naprawdę wyjątkowe. Nie ma przyjemniejszego aromatu od świeżo upieczonego chleba, który wita Cię u progu domu. Tym zapachem często kuszę kurierów, listonoszy i niezapowiedzianych gości, kiedy otwieram drzwi. Ale tylko szczęśliwi wchodzą do środka, by móc się poczęstować.
W podobny sposób działa na mnie także inne naturalne pachnidło - smażona cebulka. Słabość do tego zapachu mam od dziecka i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Jeszcze lepiej, kiedy cebula jest dodatkowo karmelizowana!

Wiem, że nie tylko ja lubię ją przemycać w wielu potrawach, dlatego specjalnie zajrzałam do archiwum, by zobaczyć ile przepisów z karmelizowaną cebulą przygotowałyśmy ze Śliwką do tej pory. Okazało się, że naprawdę sporo. Nie chcę Was zanudzać linkami, ale pokaże chociaż kilka z nich. Karmelizowana cebula znalazła się między innymi w: Rustykalnej tarcie galette z kozim serem, Kremie z kalafiora, Grillowanej pizzy z figami.

Jak widzicie na przykładzie ostatniego przepisu, zdążyłam już sprawdzić połączenie jej z figami i muszę przyznać, że jest znakomite. Dlatego zabierając się za zimowe zapasy, postanowiłam do konfitury z cebuli dodać figi i tymianek. Wyszło z tego cudo, które idealnie pasuje do serów, chleba, tart, czy zup!

Konfitura z czerwonej cebuli z figami/1 słoik
  • 1 kg czerwonej cebuli
  • ząbek czosnku
  • 3-4 figi
  • 3 łyżki miodu
  • 5-6 łyżek octu balsamicznego
  • liście świeżego tymianku
  • sól, pieprz
  • 2 łyżki masła/masła klarowanego/oliwy
  1. Cebule obieramy, kroimy wzdłuż na pół i siekamy w piórka. W garnku lub na patelni o grubym dnie rozgrzewamy masło lub oliwę. Wrzucamy cebulę i smażymy 3 minuty.  
  2. Następnie dodajemy posiekany ząbek czosnku, a cebulę solimy (dzięki temu szybciej zmięknie) i pieprzymy do smaku. Zmniejszamy ogień i całość dusimy ok. 10 minut.
  3. Po tym czasie dodajemy pokrojone w kosteczkę figi, mieszamy i dusimy 3 minuty. Dodajemy miód oraz ocet balsamiczny. W dłoniach rozcieramy listki świeżego tymianku i dodajemy do pozostałych składników.
  4. Konfiturę dusimy na małym ogniu jeszcze przez 5-10 minut. Na koniec przyprawiamy całość solą i pieprzem do smaku. 
  5. Ciepłą konfiturę przekładamy do wyparzonych słoików oraz pasteryzujemy lub zjadamy w ciągu kilku dni i przechowujemy w lodówce.
Tosia

niedziela, 15 września 2013

Śniadanie do łóżka #115: Masło bananowe


Ten tydzień minął mi wyjątkowo szybko. Każdą wolną chwilę spędzałam w kinie, ciesząc się, że Festiwal Polskich Filmów Fabularnych odbywa się tak blisko mego domu.

Dzisiejszego śniadania nie sfotografowałam, bo odbywało się w wyjątkowo leniwej atmosferze w trakcie wyjazdu z przyjaciółmi na Kaszuby. Za to sobotni poranek przywitałam śniadaniem, którym chyba nie pogardziłaby żadna małpa! 
 Zrobiłam bowiem bananowe masło, które wspaniale nadaje się jako krem kanapkowy. Wystarczy kilka bananów, cukier trzcinowy, sok z cytryny i 10 minut. Masło wzbogaciłam dodatkowo ziarenkami wanilii, chociaż czuję, że dodatek cynamonu, czy kakao byłby tutaj równie słuszny.

Po słodkim śniadaniu wybrałam się na Jesienną wymianę książek organizowaną przez Trójmiejskie blogi. Do domu wróciłam z trzema powieściami i przypinką "Nie oceniam książki po okładce", którą można było zrobić samodzielnie na miejscu. Naprawdę świetna inicjatywa, dlatego nie mogłam się powstrzymać, by o niej nie wspomnieć.

Pomysł na masło bananowe pojawił się zupełnie przypadkowo, gdy przeglądałam kiedyś przy kawie kopalnię inspiracji - Pinterest. Natrafiłam na zdjęcia Monkey butter sprzedawanych w uroczych słoiczkach. Tak mi się spodobały, że od razu zapisałam hasło "masło bananowe" w magicznym notatniku z pomysłami do zrealizowania w kuchni.

Masło bananowe/1 słoiczek
  • 5 bananów (ok. 0,5 kg)
  • 6-8 łyżek mleka kokosowego (u mnie gęsta śmietanka kokosowa, którą można zastąpić krowim mlekiem lub nawet wodą, ale w mniejszej ilości - ok. 5 łyżek)
  • 5-6 łyżek cukru trzcinowego
  • sok z 1/2 cytryny
  • pół laski wanilii (można pominąć lub zastąpić łyżeczką ekstraktu z wanilii)
  1. Banany obieramy ze skórki, skrapiamy sokiem z cytryny, aby nie ściemniały. Kroimy w kostkę.
  2. Kawałki bananów wrzucamy do rondelka, dodajemy cukier trzcinowy oraz mleko kokosowe, stawiamy na ogniu.
  3. Wanilię rozcinamy ostrym nożem, wyjmujemy ziarenka, dodajemy je do bananów razem z laską.
  4. Całość podgrzewamy na małym ogniu przez ok. 5 minut, aż banany się skarmelizują, a mleko wyparuje. Składniki przekładamy do wysokiego naczynia i miksujemy na gładkie i gęste masło za pomocą blendera.
  5. Gotowym masłem bananowym smarujemy pieczywo/gofry/naleśniki.
Tosia

czwartek, 12 września 2013

Chińskie naleśniki z kaczką z sosem hoisin



Bardzo lubię mięso kaczki, ale dosyć rzadko ją przyrządzam. Może dlatego, że pieczona w całości najbardziej kojarzy mi się ze świętami i ważnymi okazjami. Postanowiłam to zmienić, więc zakupiłam kaczkę.

Dla odmiany, zamiast piec ją z jabłkami, czy pomarańczami, podzieliłam mięso na udka, piersi i skrzydełka. Z korpusu i szyjki zrobiłam rosół, ale resztę upiekłam z anyżem, śliwkami i orzechami.
Z powstałego na bazie marynaty i w takcie pieczenia płynu, przygotowałam popularny sos chiński o nazwie hoisin. Oryginalny kantoński hoisn robi się ze sfermentowanej soi i śliwek. W dzisiejszej wersji to wariacja na temat z powodu autorskiego wykonania, ale w smaku jest bardzo podobny. Więcej o sosie pisałam już przy okazji tego wpisu.

Kawałki kaczki nie bez powodu zostały upieczone w takiej marynacie. Posiekane mięso podałam w chińskich naleśnikach z dymką, które robi się z ciasta podobnego jak przy pierożkach dim sum.
Z całej kombinacji smaków wyszedł z tego fantastyczny, domowy fast food w stylu chińskim.
 Gdybym miała food truck'a z szybkimi przekąskami z Dalekiego Wschodu, na pewno serwowałabym te naleśniki, próbując przekonać klientów do nowego spojrzenia na kaczkę.

Ps. Jeśli zainteresował Was przepis, ale zniechęciło samodzielne przygotowanie naleśników - możecie spróbować kupić gotowe lub zastąpić je np. tortillą, czy papierem ryżowym.


Chińskie naleśniki z kaczką z sosem hoisin/6 szt.
  • Mięso: 
  • 1 kg kaczki (u mnie 2 udka, 2 skrzydełka i 2 piersi - kaczka bez korpusu)
  • 6 śliwek
  • garść orzechów arachidowych
  • sól, pieprz
  • Marynata (z której powstanie sos hoisin):
  • 6 łyżek melasy trzcinowej
  • 3 łyżki sosu sojowego
  • 2 łyżki octu ryżowego
  • łyża sosu rybnego
  • 2 ząbki czosnku
  • 6 cm korzenia imbiru
  • łyżeczka suszonych płatków chilli
  • 2 gwiazdki anyżu
  • 2-3 cm korzenia kurkumy (można pominąć)
  • 4 goździki
  • 3 cm kory cynamonowej
  • łyżka oleju kokosowego
  • Chińskie naleśniki:
  • 500 g mąki pszennej
  • 250-300 ml wrzącej wody
  • łyżeczka soli
  • cebulka dymka/szczypiorek
  • łyżka oleju kokosowego
  • Dodatki:
  • papryka
  • marchewka
  • mięta
  • ziarenka owocu granatu
  • cebulka dymka
  • orzechy arachidowe
Mięso:
  1. Osuszone i oczyszczone kawałki kaczki przyprawiamy odrobiną soli i pieprzu (będą jeszcze doprawiane marynatą).
  2. W rondelku podgrzewamy olej kokosowy, wrzucamy posiekany drobno czosnek, imbir oraz płatki chilli. Smażymy 2 minuty, następnie wlewamy melasę, sos sojowy, ocet ryżowy i sos rybny. Wrzucamy pozostałe przyprawy. Całość dusimy przez kilka minut.
  3. Do naczynia żaroodpornego/glinianego garnka wlewamy połowę marynaty. Układamy ciasno kawałki kaczki skórą ku górze i zalewamy pozostałą częścią marynaty.
  4. Do garnka wrzucamy również pokrojone śliwki oraz orzechy arachidowe. Całość przykrywamy i wkładamy do rozgrzanego piekarnika.
  5. Mięso pieczemy przez godzinę w 160 stopni. Następnie zdejmujemy pokrywkę i pieczemy jeszcze 15-30 minut, aż będzie miękkie.
Sos hoisin:
  1. Odlewamy 1 chochlę sosu z upieczonej kaczki. Sos przelewamy do wysokiego naczynia, dodajemy orzechy oraz upieczone śliwki. Całość miksujemy blenderem na gładki sos. Doprawiamy ewentualnie solą i pieprzem do smaku.
Chińskie naleśniki:
  1. Na stolnicę lub do dużej miski przesiewamy mąkę. Dodajemy sól.
  2. Wlewamy powoli wrzącą wodę i za pomocą miksera lub drewnianej miski wyrabiamy ciasto. Gdy składniki się połączą, krótko je zagniatamy, aż utworzy się elastyczna kula z ciasta.Owijamy ją folią spożywczą i wkładamy na 30 minut do lodówki.
  3. Po tym czasie, wyciągamy ciasto z lodówki i dzielimy na 6 części. Z każdej z nich lepimy kulkę, którą cienko wałkujemy na okrągły placek. Następnie posypujemy cebulką dymką, zawijamy w rulon i formujemy "ślimak" (zdjęcie). Tak zawinięte ciasto wałkujemy cienko jeszcze raz. Czynność powtarzamy z pozostałymi częściami ciasta.
  4. Na patelni lub w woku rozgrzewamy olej kokosowy. Na rozgrzany tłuszcz kładziemy naleśnik i smażymy po 2 minuty z każdej strony.
  5. Gotowe naleśniki odsączamy z tłuszczu.
Gotowa danie:
  1. Każdy naleśnik smarujemy sosem hoisin. 
  2. Na to kładziemy pokrojone drobno i upieczone mięso kaczki. Posiekaną w słupki paprykę oraz marchewkę, ziarenka granatu, orzechy arachidowe i listki mięto.
  3. Naleśniki zawijamy i zjadamy od razu!
Tosia

wtorek, 10 września 2013

Sałatka z kaszą jaglaną, granatem i miętą


Ostatnio zakochałam się po uszy! Moje życie uczuciowe nie zmieniło się wcale, ale do naszego mieszkania wprowadziła się nowa lokatorka - kasza jaglana. Przemycam ją do śniadaniowych puddingów, placuszków i sałatek.
To zdecydowana królowa wśród kasz, a oprócz tego, że jest niezwykle zdrowa, jest po prostu bardzo smaczna i stwarza wiele możliwości w kuchni.
Nie chcę nikogo zanudzać, tym bardziej, że nie jestem ekspertem, ale w wielkim skrócie chciałam wymienić jej walory zdrowotne.

Nigdy nie byłam na diecie, bo nie musiałam, ale staram się zdrowo odżywiać, dlatego słowo dieta kojarzy mi się ze stylem życia. Kiedy zapominam dbać o zróżnicowany jadłospis, najczęściej sięgam po pieczywo, mięsa, cukier i nabiał, czyli wszystko co kwasotwórcze, popijając to jeszcze dodatkowo kawą. To może prowadzić do kwasicy metabolicznej, co jest istotną przyczyną chorób nowotworowych.
Nie jestem w stanie zrezygnować z tych wszystkich rarytasów, dlatego w trosce o zdrowie, aby zachować harmonię spożywam kaszę jaglaną. Oprócz właściwości oczyszczających i odkwaszających, kasza ta zawiera szereg substancji mineralnych, witamin, a nawet lecytynę. Jest lekkostrawna, dostarcza sporo energii, do tego wszystkiego jeszcze zalecana jest w diecie bezglutenowej. Jednym słowem - samo zdrowie!

Najłatwiej przekonać się do jej jedzenia, robiąc pyszne danie. Dzisiejsza sałatka poza kaszą zawiera też sporo innych i wartościowych dla zdrowia składników. Najważniejsze przy tym, że jest przepyszna.
Na talerzu znajduje się także roszponka, pomidor, rzodkiewka, papryka, zamarynowana w soku z cytryny cebula, mięta, ziarenka granatu i ziarna prażonego słonecznika. Całość polana miodowo-limonkowym dressingiem. Mam nadzieję, że nie muszę Was dłużej namawiać do jej spróbowania.

A jeśli zachęciłam Was do jedzenia kaszy lub od dawna ją lubicie, koniecznie zajrzyjcie na blog Gotuj zdrowo!


Sałatka z kaszą jaglaną, granatem i miętą/2-3 porcje
  • 100 g suchej kaszy jaglanej (dwa razy tyle wody i plasterek imbiru)
  • garść roszponki
  • owoc granatu
  • pomidor
  • papryka (u mnie pół czerwonej i pół żółtej)
  • mała czerwone cebula
  • sok z 1/2 cytryny
  • kilka rzodkiewek
  • garść ziaren słonecznika
  • listki świeżej mięty
  • Dressing:
  • sok z 1/4 cytryny
  • sok z 1/2 limonki
  • łyżka startej skórki z limonki
  • 2 łyżki płynnego miodu
  • 4-5 łyżek oliwy
  • 2 łyżki soku z wyciśniętego granatu
  • szczypta suszonych płatków chilli
  • sól, pieprz
  1. Kaszę wsypujemy na sitko, przepłukujemy zimną woda, przekładamy do szklanki i sprawdzamy dokąd sięga. 
  2. Jaglankę przesypujemy do rondelka, a szklankę wypełniamy wodą zajmując płynem dwa razy tyle objętości co kasza (czyli gotujemy w proporcjach 1:2). 
  3. Do rondelka wlewamy wodę, dodajemy plaster imbiru i pół łyżeczki soli, podgrzewamy. 
  4. Gdy woda zacznie się gotować zmniejszamy ogień i gotujemy kaszę, aż wchłonie wodę, a na jej powierzchni zaczną pojawiać się bąbelki (w zależności od grubości kaszy będzie to trwało od 5 do 10 minut). Dalej zestawiamy ją z ognia, przykrywamy rondelek i zostawiamy jeszcze na kilka minut.
  5. Ugotowaną kaszę studzimy.
  6. Do małego słoika wyciskamy sok z cytryny i limonki. Dodajemy szczyptę soli i mieszamy do rozpuszczenia. Następnie dodajemy skórkę z limonki, miód, oliwę, sok z granatu, oraz płatki chilli. Słoik zamykamy i potrząsamy nim, aby składniki dressingu się dobrze wymieszały.
  7. Ostudzoną kaszę mieszamy z roszponką. 
  8. Pomidora i rzodkiewki kroimy w plastry, paprykę w kostkę. Dodajemy do sałatki. Czerwoną cebulę kroimy w plastry, skrapiamy sokiem z 1/2 cytryny i odstawiamy na kilka minut, następnie dodajemy do miski.
  9. Granat kroimy wzdłuż na pół, uderzamy owoc nad miseczką drewnianą łyżką w skórkę, aby uzyskać ziarenka. Dodajemy je do pozostałych składników.
  10. Na suchej patelni prażymy kilka minut ziarna słonecznika i wrzucamy je do sałatki razem z listkami mięty. Całość mieszamy i polewamy dressingiem. Podajemy od razu.
Tosia

niedziela, 8 września 2013

Śniadanie do łóżka #114: Suflet z jeżynami i białą czekoladą


Wczoraj rano napisałam do koleżanki, z którą nie kontaktowałam się kilka miesięcy dość dziwną wiadomość. 

- Jedziesz z nami na Festiwal Śliwki w Strzelcach Dolnych?

Jak zawsze można było na nią liczyć. 

- Wiesz, że mam słabość do twoich dziwnych, spontanicznych propozycji. Co zabrać?

Gdy już się tam znaleźliśmy, towarzyszyło nam wciąż pytanie, co my tu właściwie robimy? Festiwal śliwki, okazał się wyjątkowo mało śliwkowy, a wielkie smażenie powideł zastąpione zostało małym stoiskiem z wyrobami, które można kupić w każdym sklepie. Spróbowałam jednak po raz pierwszy czerniny (pycha!) i obkupiłam się w przyprawy i pyszne polskie wino. Dzień minął więc dziwnie, ale nie bezproduktywnie. 



Dzisiaj, korzystając z ostatnich słonecznych dni wybraliśmy się na wycieczkę rowerową zwieńczoną pysznym pstrągiem, moim ostatnim odkryciem w mieście, które znam od dziecka. Potrzebowaliśmy zastrzyku energii na początek dnia. Padło na suflet- pyszny, słodki z owocową "wkładką". Bo dlaczego by nie jeść sufletów na śniadanie? 

Suflet z jeżynami i białą czekoladą ( 4 porcje)

- 4 jajka
- 80 g cukru (plus odrobina do obsypania sufletówek)
- 100 g białej czekolady
- 1 łyżeczka esencji waniliowej
- szczypta soli
- 40 g mąki
- 16 jeżyn
- masło do wysmarowania sufletówek

  1. Rozgrzej piekarnik do 200 stopni.
  2. W kąpieli wodnej rozpuść białą czekoladę. Wystudź. 
  3. Oddziel białka od żółtek rozdzielając je do oddzielnych misek. 
  4. Do żółtek dodaj 20 g cukru i ubijaj trzepaczką lub mikserem przez kilka minut. Dodaj białą czekoladę i dobrze wymieszaj. Dodaj mąkę i wymieszaj do stworzenia jednolitej masy. 
  5. Białka ubij ze szczyptą soli. Gdy będą już dobrze ubite, dalej miksuj stopniowo dodając resztę cukru. 
  6. Do białek dodaj partiami masę z żółtkami i delikatnie wmieszaj ją łyżką. 
  7. Wnętrze sufletówek wysmaruj masłem i obsyp cukrem. 
  8. Do każdej sufletówki włóż 4 jeżyny (możesz również włożyć więcej, jeśli wolisz). 
  9. Zalej jeżyny masą do wysokości sufletówek. 
  10. Umieść sufletówki na blaszce (aby łatwiej je było wyjąć) i wstaw do piekarnika na 10 minut. W tym czasie powinny się podnieść i zbrązowieć. 
  11. Spożywaj bez zbędnej zwłoki. 
Śliwka

sobota, 7 września 2013

Słodka sobota #118: Ciasto dyniowo-marchewkowe z ananasem



Dzisiejsza sobota przebiega u mnie bardzo leniwie. Co prawda w kuchni rośnie ciasto na chleb dyniowy na zakwasie, które zagniotłam rano, ale oprócz tego nie martwię się niczym i delektuję słodkim lenistwem. Za to wczoraj, specjalnie z myślą o weekendzie upiekłam ciasto, które będzie mi zapewne towarzyszyć do jutra, póki nie zniknie. 

Ze wszystkich słodkich wypieków chyba najbardziej uwielbiam serniki i bezy. Z całorocznych wypieków moim ulubionym jest marchewkowe. Koniecznie podane z kremem na bazie lekko słonego serka śmietankowego. 

Kupiłam wczoraj dynię z myślą o wspomnianym już chlebie. Odcięłam jej kawałek, aby w ramach eksperymentu dodać ją do ciasta marchewkowego. Kiedyś podzieliłam się z Wami przepisem na to ciasto z dodatkiem mango. 

Tym razem oprócz dyni, dodałam jeszcze ananasa. I wyszło z tego pyszne marchewkowo-dyniowe ciasto, które najlepiej smakuje z lodami (o smaku likieru pomarańczowego lub orzechów włoskich).

Ciasto dyniowo-marchewkowe z ananasem/ średnica 23 cm
  • Ciasto:
  • 200 g dyni
  • 100 g świeżego ananasa lub z puszki
  • 2 marchewki (ok. 150 g)
  • 3 jajka
  • 180 ml oleju rzepakowego lub słonecznikowego
  • 200 g trzcinowego cukru
  • 500 g mąki pszennej
  • łyżeczka sody oczyszczonej
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 1/2 łyżeczki mielonego imbiru
  • szczypta soli
  • Krem:
  • 250 g serka śmietankowego
  • 2 łyżki masła
  • 100 g cukru pudru
  • łyżka skórki z cytryny
  • łyżka soku z cytryny

Ciasto:
  1. Dynię obieramy, kroimy na kawałki i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do temperatury 200 stopni. Pieczemy przez 30 minut.
  2. Następnie upieczoną dynię wrzucamy do wysokiego naczynia, dodajemy pokrojonego na kawałki ananasa. Miksujemy blenderem na gładką masę. Dodajemy 3 rozbełtane jajka i miksujemy jeszcze minutę.
  3. Całość przelewamy do dużej misy, dodajemy cukier trzcinowy i ucieramy mikserem przez kilka minut na puszystą masę.
  4. Cienką strużką wlewamy olej i cały czas miksujemy masę. Dodajemy startą na tarce o cienkich oczkach marchewkę i delikatnie mieszamy łyżką lub szpatułką.
  5. Na koniec do drugiej miski przesiewamy mąkę z sodą, proszkiem do pieczenia, solą, cynamonem i imbirem. Suche składniki dodajemy do mokrych w dwóch partiach i ostrożnie mieszamy łyżką.
  6. Tortownicę wykładamy papierem do pieczenia. Ścianki formy smarujemy olejem. Wylewamy połowę masy do formy i wkładamy do rozgrzanego piekarnika. Ciasto pieczmey w 180 stopniach przez 20-25 minut do suchego patyczka.
  7. Czynność powtarzamy i pieczemy tak samo drugi blat ciasta lub całość za jednym razem, a następnie ostudzone przekrawamy wzdłuż na pół.
  8. Upieczone ciasto studzimy na kuchennej kratce, a w tym czasie przygotowujemy krem.
Krem:
  1. W misce umieszczamy serek, masło, cukier puder, skórkę i sok z cytryny. Wszystko ucieramy mikserem na puszystą masę.
 Ciasto:
  1. Ostudzone ciasto i podzielone na dwa blaty przekładamy przygotowanym kremem. Wierzch smarujemy kremem i ozdabiamy kwiatkami ananasa lub orzechami.
Tosia

środa, 4 września 2013

Burgery z ciecierzycy


Ostatnio wszędzie widzę burgery i przestaje mnie to cieszyć (podobnie miałam z muffinami). W Trójmieście burgerownie wyrastają niczym grzyby po deszczu i obawiam się, że prędzej, czy później część z nich upadnie, bo moda przeminie. Oczywiście miłośnicy burgerów nadal będą się nimi zachwycać, ale myślę, że na mniejszą skalę. Ja już sprawdziłam, gdzie warto wrócić, jeśli nabiorę ochotę na porządną bułę, a nie będę miała czasu, by burgery zrobić sama.

No właśnie, bo na burczymiwbrzuchu jest już naprawdę sporo przepisów na domowe burgery. Jak widać, obie ze Śliwką cenimy sobie porządny domowy fast food :)
W trakcie filmowego tygodnia był burger z Pulp Fiction, były też kiedyś burgery wołowe z z suszonymi pomidorami i karmelizowaną cebulą, a także w wersji mini. Ale burgery można również zrobić z łososia, krewetek, indyka i kurczaka.

Okazuje się, że temat nadal się nie wyczerpał. Niedawno, zupełnie przez przypadek zrobiłam spontanicznie na obiad burgery w wersji wegetariańskiej. Pogoda za oknem nie zachęcała do spaceru, a nie miałam w lodówce niczego konkretnego na obiad, za to ogromną ochotę na burgery. Upiekłam więc bułki, ale nie wiedziałam co dalej.
W szafce znalazłam za to puszkę ciecierzycy, a ponieważ lubię czasem zrobić sobie dzień bezmięsny, od razu pomyślałam o falafelach. Na ich wzór przygotowałam na oko burgery z ciecierzycy, nie wiedziałam co z tego wyniknie. 
Tak się złożyło, że miałam w lodówce słoik z konfiturą z czerwonej cebuli z figami (przepis wkrótce, na razie odsyłam do wersji bez fig) i kilka śliwek, z których zrobiłam sos bbq. 
Gdy podałam już złożonego burgera mięsożernemu chłopakowi, nie byłam pewna, czy będzie mu smakowało. Zupełnie niepotrzebnie, bo był zachwycony i właśnie dlatego postanowiłam się z Wami podzielić kolejnym przepisem na burgera. Może ktoś się skusi na wersję wegetariańską? :)

Burger z ciecierzycy/2 szt.
  • 2 bułki pełnoziarniste do burgerów (przepis tu)
  • konfitura z czerwonej cebuli  (przepis tu)
  • pomidor
  • rzodkiewka
  • roszponka
  • Cieciorexy:
  • 200 g odsączonej z zalewy ciecierzycy z puszki
  • 40 g płatków kukurydzianych
  • jajko
  • czosnek
  • sól, kolorowy pieprz
  • Sos BBQ ze śliwkami:
  • 6 śliwek
  • łyżka masła/oliwy
  • 200 ml passaty pomidorowej
  • mała czerwona cebula
  • ząbek czosnku
  • łyżeczka ostrej papryki
  • szczypta pieprzu cayenne (dla lubiących ostre sosy)
  • łyżka octu winnego
  • łyżka trzcinowego cukru/miodu
  • sól, pieprz

Cieciorexy:
  1. Ciecierzycę odsączamy z zalewy, wrzucamy do wysokiego naczynia, dodajemy posiekany drobno czosnek, rozbełtane jajko, sól i pieprz. Całość miksujemy na gładką pastę.
  2. W moździerzu kruszymy płatki kukurydziane na "mączkę". Dodajemy ją do masy na burgery i dokładnie mieszamy.
  3. Z masy formujemy dwa okrągłe burgery, które lekko spłaszczamy. Kładziemy je na wyłożonej pergaminem blasze i wkładamy do rozgrzanego piekarnika. Pieczemy przez 20 minut w 180 stopniach.
Sos BBQ ze śliwkami:
  1.  W rondelku na rozgrzanym maśle lub oliwie, smażymy posiekaną w kostkę cebulę. Gdy się zarumieni wrzucamy pokrojone drobno śliwki (bez pestek). Dodajemy również posiekany ząbek czosnku, wszystko mieszamy i smażymy 3 minuty.
  2. Do rondelka wsypujemy przyprawy, wlewamy ocet winny i miód. Podgrzewamy kolejne 3 minuty. Następnie wlewamy passatę pomidorową, zmniejszamy ogień i dusimy sos na małym ogniu przez ok. 15 minut.
  3. Na koniec sos przelewamy do wysokiego naczynia i miksujemy blenderem, aby był gładki. Chłodzimy.
Burgery:
  1. Bułki podgrzewamy chwilę w piekarniku. Na przekrojonym spodzie smarujemy sos i kładziemy roszponkę, na to kładziemy upieczone cieciorexy. Na burgerze wykładamy konfiturę z czerwonej cebuli, plastry rzodkiewki i pomidora. Całość przykrywamy bułką i jemy od razu!
Tosia

wtorek, 3 września 2013

Krupnik z dynią i grzybami


Kiedy zbliża się niekoniecznie mile widziana pora roku, trzeba nauczyć się ją lubić, tak jest łatwiej. Zamiast płakać i jęczeć, że w tym roku już nie pogrilluję i znowu nie opalę się jakbym chciała, wolę się skupić na miłych aspektach września. Zaopatrzyć się w jesienne buty, zastanowić gdzie schowałam ulubiony sweter i zaplanować grzybobranie.

Zbieranie grzybów to dla mnie ważny rytuał związany z jesienią, pielęgnowany już od dziecięcych lat. Mile wspominam dalekie leśne wyprawy, podczas których przy okazji trzeba było smacznie zjeść. Pamiętam, że w dzieciństwie, w stałym menu był rozgrzewający krupnik z termosu i kruche ciasto ze śliwkami.

Dlatego krupnik bardzo kojarzy mi się z jesienią. Jak tylko ją poczułam w powietrzu, postanowiłam ugotować tę zupę. Korzystając z miłych wspomnień, urozmaiciłam klasyczny krupnik o dodatek w postaci dyni i grzybów, zeszłorocznych suszonych i kilku świeżych z tego roku :)



Krupnik z dynią i grzybami
  • 2,5 l zimnej wody
  • udko z kurczaka
  • 2 małe marchewki
  • pietruszka
  • mały seler lub 1/4 dużego
  • młody por
  • 2-3 ziemniaki
  • 150 g dyni
  • 100-150 g świeżych grzybów (u mnie 3 kozaki)
  • cebula
  • 200 g kaszy jęczmiennej grubej (u mnie perłowa)
  • 3 ziarenka ziela angielskiego
  • 1-2 liście laurowe
  • łyżka masła
  • łyżka oliwy
  • łyżeczka ziarenek kolorowego pieprzu
  • 2-3 łyżeczki soli
  • Wywar grzybowy:
  • 20 g suszonych grzybów
  • 200 ml wrzącej wody
  1. Udko myjemy i wkładamy do dużego garnka. Wlewamy 2,5 l zimnej wody i stawiamy na ogniu. Gotujemy przez 20 minut.
  2. W tym czasie suszone grzyby zalewamy wrzącą wodą i odstawiamy. Obieramy i siekamy w kostkę warzywa. Po 20 minutach zdejmujemy za pomocą łyżki szumowiny i wrzucamy pokrojoną marchewkę, pietruszkę, seler i por. Zmniejszamy ogień i dodajemy również liść laurowy, ziarenka pieprzu oraz ziele angielskie.Gotujemy 5 minut.
  3. Siekamy drobno cebulę, a oczyszczone grzyby w paseczki. Suszone grzyby odsączamy z wywaru i drobno kroimy.
  4. Z garnka wyciągamy ugotowane udko, odkładamy je na potem. Do zupy wrzucamy pokrojone w kostkę ziemniaki. A na patelni topimy łyżkę masła i łyżkę oliwy, szklimy cebulę. Do zarumienionej cebuli wrzucamy grzyby, przyprawiamy je pieprzem i smażymy kilka minut.
  5. W tym czasie do garnka dodajemy pokrojoną w kostkę dynię oraz wsypujemy kaszę. Całość gotujemy 15 minut.
  6. Do gotującej się zupy wlewamy wywar z grzybów, dodajemy również podsmażoną cebulkę z grzybami, razem z masłem. Zupę gotujemy jeszcze 10 minut, pod koniec przyprawiamy solą do smaku.
  7. W tym momencie zupę można dodatkowo zabielić. Zupę podajemy z ugotowanym mięsem z udka kurczaka oraz z koperkiem lub natką pietruszki.
Tosia

niedziela, 1 września 2013

Śniadanie do łóżka #113: Pieczony omlet z figami i miodem


Czasem żałuję, że niektóre warzywa i owoce są u nas dostępne tak krótko. Z drugiej strony, myślę, że sezonowość wielu produktów sprawia, że bardziej je doceniamy. 
W okresie wiosenno-letnim, każdy wypad na stragan jest dla mnie ekscytującą wyprawą. Zazwyczaj przewiduję co znajdę w warzywniaku, bo orientuję się mniej więcej kiedy jest sezon na co. Nigdy jednak nie mam pewności, czy w moje oczy nie rzuci się jakiś wyjątkowy rarytas.

Ostatnio ucieszył mnie ogromnie widok fig. Gdyby figi były dostępne cały rok, pewnie by mi tak nie smakowały i sięgałabym po nie rzadko. Jest jednak zupełnie inaczej, dlatego przez najbliższy miesiąc, czy dwa, póki będzie trwał figowy sezon, mam zamiar z nimi szaleć w kuchni.

Zaczęłam na słodko od pieczonego omletu biszkoptowego. To szybki i przyjemny w wykonaniu deser, który znakomicie sprawdzi się także na śniadanie, czy kolację. Piecze się praktycznie sam, więc w tym czasie możecie zrobić sobie kawę, czy sprawdzić co się dzieje na Facebooku :)
Figi są tu jedynie dodatkiem, za to bardzo istotnym. Skarmelizowane w miodzie zdobią wierzch upieczonego omletu. Słodka rozpusta!


Pieczony omlet z figami i miodem/forma o średnicy w granicach 23-28 cm
  • 3 jajka
  • 50 g mąki pszennej
  • 50 g cukru pudru
  • 150 ml mleka lub śmietanki kremówki
  • szczypta soli
  • 2 figi
  • kilka łyżek miodu
  • 2 łyżki masła/oleju kokosowego
  1. Białka jajek ubijamy na sztywną pianę. W drugiej misce miksujemy mąkę z cukrem pudrem, mlekiem, żółtkami i szczyptą soli. Dodajemy ubitą wcześniej pianę i delikatnie mieszamy.
  2. Formę smarujemy łyżką masła lub olejem kokosowym. Wylewamy masę na omlet i wyrównujemy wierzch łyżką.
  3. Wkładamy formę do rozgrzanego piekarnika i pieczemy przez 15 minut w 180 stopniach.
  4. W czasie pieczenia omletu na patelni topimy łyżkę masła. Wrzucamy pokrojone w plasterki figi i je rumienimy. Dodajemy miód i karmelizujemy krótko owoce.
  5. Na upieczony omlet wykładamy karmelizowane figi, posypujemy cukrem pudrem i podajemy od razu.
  6. Pieczony omlet znakomicie smakuje również na zimną.
Tosia

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...