wtorek, 30 lipca 2013

Żółte curry z kukurydzą


Mówi się, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale czym byłoby życie bez chęci jego odkrywania? Zgłębianie sztuki kulinarnej nie miałoby sensu bez radości w poszukiwaniu nowych technik i smaków :) Mnie najbardziej interesują cudze garnki, więc przyznaję się publicznie, że ciekawi mnie co ludzie jedzą i gotują w swoich domach, gdy nikt nie patrzy.
Jeszcze 10 lat temu oglądaliśmy razem z Wielkim Bratem Frytkę i Kena jedzących śniadanie na ekranach telewizorów, teraz podgląda się blogi kulinarne.
Obserwując innych z ukrycia można się sporo nauczyć (także na ich błędach).

Poruszam ten temat nie bez powodu. Dziś ucierając składniki w moździerzu na żółtą pastę curry, podskoczyłam ze strachu, bo w oknie zobaczyłam, że ktoś mnie obserwuje. Przypuszczam, że osobnik ten chciał wykraść mój sekretny przepis na szybkie curry z kukurydzą lub zobaczyć jak dokładnie powstaje krok po kroku :)
Wiele razy słyszałam już uwagę znajomych i czytelników, że na blogu brakuje zdjęć krok po kroku. Zdaję sobie z tego sprawę, w końcu o wiele łatwiej jest zrozumieć przepis wiedząc jak dokładnie powstawało danie. Czasem końcowe zdjęcie potrawy nie wystarczy, by zachęcić początkującego kucharza do kulinarnego wyzwania. Dlatego obiecuję sobie od jakiegoś czasu nauczyć się robić dodatkowe zdjęcia. Chociaż przyznaję, że lubię mieć chwilę tylko dla siebie, gdy gotuję, a aparat może mi w tym przeszkadzać.

Na razie zostawiam Was z przepisem na żółte curry ze świeżą kukurydzą i mlekiem kokosowym. Możecie do niego wykorzystać wybrane przez siebie mięso lub tofu.
A jak dokładnie powstało możecie spytać tajemniczego podglądacza:


Żółte curry z kukurydzą/2-4 porcje
  • pierś kurczaka lub polędwica wieprzowa (u mnie pół na pół)
  • kolba kukurydzy (ok. 150 g ziarenek)
  • papryka (u mnie zielona)
  • cebula
  • 200 g śmietanki kokosowej (gęsta porcja z puszki mleka kokosowego)
  • 1/2 papryczki chilli
  • sok i skórka z 1 limonki
  • łyżka miodu
  • świeża kolendra
  • 2-3 łyżki żółtej pasty curry*
  • łyżka oleju arachidowego (lub oliwy)
  • sól, pieprz
  • 200-400 g ugotowanego ryżu np. jaśminowego lub długoziarnistego
  • Żółta pasta curry:*
  • 2 ząbki czosnku
  • 2-3 cm korzenia imbiru
  • 1/2 łyżeczki płatków chilli lub pieprzy cayenne
  • 1/2 słodkiej papryki
  • 2 łyżeczki kurkumy (lub mieszanki curry)
  • 1/4 łyżeczki ziaren kolendry
  • 1/4 łyżeczki kminu rzymskiego
  • łyżka oleju arachidowego (lub oliwy)
  • Marynata do mięsa:
  • łyżka sosu sojowego
  • łyżka miodu
  • łyżka oleju arachidowego lub oliwy
  • 1/2 łyżeczki płatków chilli lub posiekanej świeżej papryczki chilli
  • sól, pieprz
  1. Mięso myjemy, osuszamy, oczyszczamy z błon i kroimy w cienkie paseczki. Przyprawiamy solą i pieprzem z każdej strony i wrzucamy do foliowej torebki lub miseczki. Dodajemy miód, sos sojowy, olej arachidowy i chilli. Całość dokładnie mieszamy i marynujemy przez minimum 30 minut.
  2. W tym czasie gotujemy ryż  i przygotowujemy domową pastę curry. W moździerzu lub wysokim naczyniu umieszczamy posiekany drobno czosnek oraz starty na tarce o drobnych oczkach imbir. Dodajemy pozostałe przyprawy i olej arachidowy. Wszystkie składniki ucieramy w moździerzu na pastę lub miksujemy blenderem.
  3. Cebulę siekamy w piórka lub kostkę. Paprykę kroimy w paseczki, a papryczkę chilli  drobno siekamy. Stawiamy pionowo kolbę kukurydzy i za pomocą noża ścinamy ziarenka od góry do dołu.
  4. W woku rozgrzewamy olej, wrzucamy cebulę z chilli i smażymy minutę. Dodajemy mięso z marynatą i smażymy minutę. Następnie dodajemy paseczki papryki oraz ziarenka świeżej kukurydzy. 
  5. Po minucie dodajemy pastę curry, całość dokładnie mieszamy, a po minucie wlewamy gęstą śmietankę kokosową (jeśli korzystamy z mleka w puszcze, wodę kokosową zostawiamy).
  6. Zmniejszamy ogień, curry dusimy ok. 10-15 minut. Pod koniec gotowania dodajemy sok i skórkę z limonki oraz miód i jeszcze chwilę podgrzewamy.
  7. Curry podajemy z ryżem i listkami świeżej kolendry.
Tosia

niedziela, 28 lipca 2013

Śniadanie do łóżka #108: Placuszki z pomarańczami


Moja dieta odzwierciedla moje podejście do wszystkiego co robię w życiu. Mam momenty chwilowego, nadmiernego wręcz entuzjazmu, żeby zaraz stwierdzić, że właściwie to już mi się nie chce. Konsekwencja nie jest moją dobrą stroną.

Dlatego co roku drżę o wakacje. Bo choćbym chciała się nawet porządnie odżywiać, to lato kojarzy mi się z puszczaniem hamulców, krwistymi burgerami i litrami sangrii. Mam wrażenie, że pozbawiając się tego, pozbawiam się dobrych wspomnień na cały rok. 

Pamiętam, że jakiś czas temu uśmiechnęłam się szeroko, gdy usłyszałam w filmie "Jedz, módl się i kochaj", jak bohaterka tłumaczy drugiej, że są w Rzymie po to, aby cieszyć się życiem, więc gdy nie mieści się w swoje dotychczasowe spodnie, niech sobie kupi większe. W pełni się zgadzam, nie można żyć z wyrzutami sumienia, gdy naokoło czai się tyle miłych okazji do korzystania z życia. Oczywiście pod warunkiem, że gdzieś w niedalekiej przyszłości czeka nas koniec tej rozpusty!

Uwielbiam się usprawiedliwiać, szczególnie publicznie. Chciałam po prostu znaleźć dobre wytłumaczenie na te pyszne, pomarańczowe placki, które przygotowałam na śniadanie. 

Najlepiej smakują w towarzystwie konfitury, lub po prostu posypane cukrem pudrem. 

Placuszki z pomarańczami (ok. 10 sztuk)
- 2 pomarańcze (w tym skórka z jednej)
- 4 jajka
- 5 łyżek cukru
- 1 łyżka masła
- 8 łyżek mąki
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
- pół szklanki mleka

Sugerowane dodatki:
- ulubiona konfitura
- cukier puder
- jogurt owocowy
- poszatkowana czekolada

  1. Zetrzyj skórkę z jednej pomarańczy.
  2. Pokrój pomarańcze w plastry. Odrzuć najmniejsze a resztę okrój ze skórki. Odstaw na bok.
  3. Oddziel żółtka od białek.
  4. Żółtka zmiksuj przez kilka minut z cukrem aż masa nabierze jaśniejszego koloru.
  5. Białka ubij w oddzielnej misce ze szczyptą soli. Białka będą porządnie ubite, jeśli po przechyleniu naczynia do góry nogami masa się nie wyleje.
  6. Masło roztop w rondelku i wystudź.
  7. Dolej masło i dodaj skórkę z pomarańczy do masy z żółtkami.
  8. W innej miseczce pomieszaj dokładnie mąkę i proszek do pieczenia.
  9. Powoli dosypuj partiami mąkę z proszkiem do masy z żółtkami, cały czas miksując.
  10. Następnie, również cały czas miksując dolej mleko partiami.
  11. Na koniec do masy dodaj białka, ale już nie miksuj, a pomieszaj łyżką aż połączą się z resztą.
  12. Rozgrzej odrobinę tłuszczu na małej patelni.
  13. Smaż placki poprzez delikatne nałożenie dwóch łyżek masy na środek patelni. Przyda się okrągła "blokada" do naleśników.
  14. Gdy placek lekko zetnie się pod spodem, ułóż na środku naleśnika delikatnie plaster pomarańczy i przerzuć naleśnik, aby podsmażyć go ze strony pomarańczy.
  15. Podawaj z ulubionymi dodatkami.
Śliwka

sobota, 27 lipca 2013

Słodka sobota #111: Czekoladowy torcik Pavlova z owocami leśnymi


Codzienne gotowanie, czy pieczenie domowego chleba często wychodzi u mnie spontanicznie, zależnie od tego co mam w lodówce, ile mam czasu, na co mam ochotę lub o co poprosili mnie zapowiedziani goście. Z resztą, chyba większość osób tak gotuje w domu :)
Trochę inaczej przebiega za to przygotowywanie deserów. Zazwyczaj pieczenie ciasta jest bardziej przemyślanym i zaplanowanym rytuałem. 
Może dlatego, że oczekiwanie na słodką sobotę sprawia, że smakuje jeszcze bardziej.
Ze wszystkich deserów świata najbardziej lubię wymyślać serniki oraz bezy. Oczywiście w kuchni ważny jest naturalizm i szacunek dla sezonowych składników, dlatego zależnie od pory roku zmieniają się ich smaki. Trudno powiedzieć, które lubię piec bardziej, chyba będę musiała zrobić wkrótce sernik z bezą :) 

Najtrudniej zdecydować się na konkretny deser latem. Różnorodność owoców we wszystkich kolorach tęczy sprawia, że trudno wybrać ten jeden, który zostanie bohaterem wypieku. 
Niektóre owoce są tak kuszące i apetyczne, że szkoda by było, gdyby straciły swoją formę i smak w skomplikowanym deserze. W takiej sytuacji idealnym wypiekiem okazuje się krucha i delikatna beza, która w towarzystwie puszystego kremu potrzebuje już do szczęścia tylko soczystych owoców do ozdoby.

Torcik Pavlova na pewno nie jest dla nikogo zaskoczeniem, w końcu zdecydowanie najlepiej prezentuje się latem. Ten jest o smaku czekoladowym z lekkim, owocowym kremem. Jego wierzch zdobią jagody, maliny i wiórki z czekolady. Żałuję tylko, że na zdjęciu trudno było pokazać jaki był pyszny :)

Czekoladowy torcik Pavlova z jagodami, malinami i czekoladą
  • 3 białka
  • 150 g cukru
  • 3 łyżki kakao
  • łyżeczka octu winnego
  • szczypta soli
  • Krem:
  • 150 ml śmietanki kremówki
  • 150 g mascarpone
  • 50 g cukru pudru
  • łyżeczka wódki cytrynowej
  • garść malin
  • garść jagód
  • 50 g gorzkiej czekolady
  1. Do białek dodajemy szczyptę soli i ubijamy na sztywną pianę. Dalej miksując masę dodajemy po łyżce cukru. Następnie dodajemy kakao oraz łyżeczkę octu i ubijamy całość jeszcze chwilę.
  2. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia, odrysowujemy na niej ołówkiem okrąg o średnicy ok. 25 cm. Okrąg wypełniamy ubitą sztywną masą, wyrównujemy wierzch łyżką i wkładamy blaszkę do rozgrzanego piekarnika.
  3. Bezę pieczemy przez 1 h i 20 minut w temperaturze 150 stopni. Po tym czasie uchylamy drzwiczki piekarnika i zostawiamy jeszcze bezę w środku.
  4. W tym czasie przygotowujemy krem. Śmietankę kremówkę ubijamy miskerem na sztywną masę, następnie dodajemy cukier puder oraz wódkę cytrynową i ubijamy dalej.
  5. Gdy składniki się połączą dodajemy mascarpone i garść owoców, miksujemy raz jeszcze. Jagody i maliny zabarwią krem. Gotowy przekładamy do miseczki i wkładamy do lodówki.
  6. Schłodzony krem wykładamy na ostudzoną bezę i dekorujemy wierzch świeżo startymi wiórkami czekoladowymi i owocami.
Tosia

wtorek, 23 lipca 2013

Sałatka z serowymi roladkami i malinami


W życiu staram się kierować zasadą złotego środka. Podobnie w kuchni, nie lubię popadać ze skrajności w skrajność, dlatego nie istnieją dla mnie dietetyczne desery, ale nie chciałabym też zjeść potrójnego burgera smażonego w smalcu. Wolę mniejszą porcję ciasta i burgera w domowej, orkiszowej bułce.
Uważam, że wszystko jest dla ludzi, pod warunkiem odpowiednich proporcji, dlatego nigdy nie odmawiam sobie kulinarnych przyjemności :)

Na obiad w słoneczny dzień lubię zjeść lekką sałatkę, ale przemycam zazwyczaj do niej jakiś kaloryczny dodatek. Tak jak w tej sałatce.
Na pierwszy rzut oka jest bardzo niewinna. Na talerzu znajdują się liście roszponki, tarta marchewka, drobno posiekana papryka, kapary, odrobina parmezanu i ziarna słonecznika. Całość dopełnia wakacyjny akcent w postaci malin oraz miodowy dressing. 
Małym grzeszkiem są tu dopiero pieczone roladki z tortilli z trzema serami: brie, mozzarellą i parmezanem. Z każdej roladki cudownie ciągnie się ser i to właśnie sprawia, że sałatka ta staje się jeszcze bardziej kusząca i smaczna :)

Sałatka z serowymi roladkami i malinami/ 2 porcje
  • roszponka
  • maliny
  • papryka
  • kapary
  • świeżo starty parmezan
  • mała marchewka
  • 1/2 papryki
  • garść ziaren słonecznika
  • Serowe roladki:
  • 2 tortille
  • 100 g sera (u mnie brie, mozzarella i parmezan)
  • Miodowy vinaigrette:
  • łyżeczka musztardy
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 3 łyżki miodu
  • łyżka octu balsamicznego
  • 4 łyżki oliwy
  • łyżka oleju lnianego
  • szczypta soli
  • świeżo mielony pieprz
  1. Serowe roladki: Na rozłożonej tortilli kładziemy kawałki sera i zawijamy jak roladę. Czynność powtarzamy z drugą tortillą. Obie roladki wkładamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy 10 minut w 200 stopniach.
  2. Upieczone tortille kroimy na małe roladki.
  3. Miodowy vinaigrette: Do słoiczka wlewamy sok z cytryny i dodajemy szczyptę soli, mieszamy. Następnie dodajemy musztardę, miód, oliwę, olej lniany, ocet balsamiczny oraz mielony pieprz. Słoik zamykamy i potrząsamy nim energicznie.
  4. Na talerzach rozkładamy roszponkę, dodajemy startą na drobnych oczkach marchewkę oraz parmezan. Do każdej porcji dodajemy pokrojoną w drobną kostkę paprykę, maliny, serowe roladki, kapary oraz ziarna słonecznika.
  5. Całość polewamy miodowym dressingiem i podajemy od razu.
Tosia

niedziela, 21 lipca 2013

Śniadanie do łóżka #107: Pancakes z jagodami i czekoladą



Od kiedy pojawiły się jagody, smażyłam te puszyste naleśniczki już kilka razy. Zrobiłam je po raz pierwszy spontanicznie, kiedy przed spotkaniem z przyjaciółką dostałam smsa z prośbą o coś słodkiego. Zniknęły wtedy szybciej niż zajęło mi ich przygotowanie, a sytuacja zdążyła się powtórzyć. 

Trudno mi było podać przepis, nie tylko dlatego, że najlepsze receptury czasem warto zostawić tylko dla siebie, ale także dlatego, że za każdym razem robię je na oko. Stwierdziłam jednak, że pięknymi i pysznymi rzeczami trzeba się dzielić z innymi, dlatego postanowiłam wykorzystać pretekst i obiecałam przygotować je raz jeszcze, aby dokładnie odmierzyć składniki.

"Pankejksami" z jagodami i groszkami czekoladowymi miło zacząć dzień, wiem, że ten będzie niezwykle udany. Jadę z przyjaciółmi na Kaszuby spać pod gołym niebem i gotować bez prądu nad skwierczącym ogniskiem. Szkoda tylko, że nie uda mi się zapakować kilku placuszków do pudełka, wszystkie zostały już zjedzone :)


Pancakes z jagodami i czekoladą/ok. 20 szt.
  • 375 g mąki pszennej (u mnie typ 450)
  • 380-400 ml mleka
  • 2 jajka
  • 60 g masła
  • 70 g cukru
  • łyżeczka sody oczyszczonej
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 8 łyżek jagód
  • 4 łyżki groszków czekoladowych
  1.  W rondelku topimy masło, a następnie studzimy.
  2. Mąkę przesiewamy do misy razem z sodą i proszkiem do pieczenia. Dodajemy cukier i szczyptę soli. Wlewamy połowę mleka i mieszamy za pomocą trzepaczki. Dodajemy rozbełtane jajka i dalej mieszamy. 
  3. Ciasto będzie bardzo gęste, dlatego powoli wlewamy resztę mleka oraz roztopione masło. Na koniec dodajemy jagody i groszki czekoladowe, całość jeszcze raz mieszamy.
  4. Pancakes "smażymy" na rozgrzanej suchej patelni po ok. 2-3 minuty z każdej strony. Dodatkowy tłuszcz nie powinien być potrzebny, ponieważ w cieście jest już topione masło. Ciasto wykładamy na patelnię dużą łyżką. Jeden placuszek to mniej więcej 2 łyżki ciasta.
Tosia

sobota, 20 lipca 2013

Słodka sobota #110: Cytrynowo-miętowy "bałagan"



Wypoczywam przez wielkie W. Dawno nie czułam się tak wspaniale, gdyż moich myśli nie zaprząta absolutnie NIC. Budzę się, nie myślę o tym co "muszę", a o tym co "mogę" zrobić. I jest to najlepsze uczucie na świecie!

Co najlepsze, za brakiem obowiązków idzie totalny brak samokontroli. W związku z tym w mojej kuchni królują słodycze- różnorodne wypieki, lody, sorbety i całkowity bałagan. Zainspirowana nim stworzyłam deser a la popularny angielski "Eton mess". 

Podoba mi się idea "bałaganu" w szklance. Krem przełożony owocami i pokruszonymi bezami tworzy różnorodność smaków i struktur. Ja jednak tradycyjnie używane truskawki postanowiłam zamienić na cytrynowo-miętowy smak kremu- idealny jako letnie orzeźwienie. Czy miało to sens? Sprawdźcie sami. 


Cytrynowo-miętowy "bałagan" (5 porcji)

Bezy:
- 3 białka
- 2 łyżki soku z cytryny
- 1 szklanka cukru

Krem:
- 4 cytryny (skórka i sok)
- 3 żółtka
- 2 całe jajka
- 100 g cukru
- 90 g masła
- 2 łyżki mąki
- szczypta soli
- 250 mascarpone

- liście świeżej mięty ogrodowej

  1. Przygotuj bezy. Rozgrzej piekarnik do 100 stopni z funkcją termoobiegu.
  2. W misce pomieszaj białka z sokiem z cytryny. Na boku przygotuj cukier w szklance, aby móc go dosypywać.
  3. Ubij białka przez kilka minut tak, aby po przewróceniu miski do góry nogami trzymały się w misce. Od tego momentu zacznij dosypywać cukier małymi porcjami. Miksuj i dosypuj aż masa osiągnie lepką, świecącą konsystencję. 
  4. Białka wyłóż na wyłożoną papierem do pieczenia blachę. Wykładaj małe porcje w kształcie kółek. 
  5. Wsadź do piekarnika i piecz ok. 1,5 godziny w 100 stopniach, następnie zmniejsz temperaturę do 60 stopni i piecz jeszcze 1 godzinę. 
  6. Wyjmij bezy i ostudź. 
  7. Przygotuj krem.Umyj dokładnie cytryny i zalej wrzątkiem. Do metalowej lub szklanej miski zetrzyj skórkę z cytryny a następnie połącz z wyciśniętym z nich sokiem. Dodaj masło, cukier i szczyptę soli. Umieść miskę na garnku z odrobiną gotującej się wody, aby stworzyć kąpiel wodną. Podgrzewaj aż masło i cukier się rozpuszczą mieszając co jakiś czas.
  8. W innej miseczce pomieszaj żółtka, jajka i mąkę. Roztrzep trzepaczką, aby połączyły się w jednolitą masę.
  9. Powoli zacznij dolewać masę jajeczną do gotującej się w kąpieli wodnej masy cytrynowej. Cały czas mieszaj trzepaczką masę cytrynową aby krem się nie ściął. Po wlaniu masy jajecznej gotuj połączoną masę, cały czas mieszając trzepaczką aż krem zgęstnieje (powinno to potrwać kilka minut). Zdejmij miskę z garnka i odstaw do ostygnięcia. Mieszaj co jakiś czas. Gdy krem wystygnie dodaj mascarpone i zmieszaj trzepaczką na jednolitą masę. 
  10. Bezy pokrusz na małe kawałki. Odstaw 1/4 w oddzielnej miseczce a resztę pomieszaj z kremem. 
  11. Do szklanek włóż liście mięty, zalej warstwą kremu, następnie znowu ułóż na nim liście mięty i powtarzaj czynność do wypełnienia szklanki. Wsadź do lodówki.
  12. Przed podaniem na wierzchu ułóż liście mięty i posyp pozostałymi, odłożonymi, pokruszonymi bezami. 

Śliwka

czwartek, 18 lipca 2013

Konfitura wiśniowa z czekoladą


Historia lubi się powtarzać. 
Wiem, że obecnie największą zbrodnią jest zamartwianie się, że lato się kiedyś skończy, ale mam jeden argument dlaczego przyszła mi ta myśl w ogóle do głowy. 
Co roku, gdy następuje ten przykry moment, że na straganach znikają sezonową produkty, a liście zaczynają spadać z drzew, obiecuję sobie, że w przyszłym roku przygotuję więcej zapasów na zimę. Dlatego zaopatrzyłam się w porządną kolekcję słoików już w lipcu i małymi krokami szykuję przetwory na gorsze dni. Dzięki temu będę mogła się cieszyć wakacyjnymi warzywami i owocami cały rok, bo zamknę je w słoiczkach.
Zazwyczaj skupiam się na pomidorach i szykuję zapasy w postaci suszonych pomidorów, czy domowego ketchupu. Na podłużne pomidory, które nadają się do tego idealnie muszę jeszcze chwilę zaczekać, dlatego dla odmiany, skupiłam się na słodkich przetworach.
Do połączenia wiśni z czekoladą chyba nie muszę nikogo długo przekonywać? Ta niezwykle dobrana para została bohaterką mojej pierwszej, tegorocznej konfitury. 
Zamknęłam ją w dwóch małych słoiczkach i już wiem, że czeka mnie powtórka, aby konfiturę wiśniową z czekoladą zrobić raz jeszcze w większej ilości i zapasteryzować. 
Coś czuję, że znakomicie sprawdzi się na leniwe, zimowe śniadania jako dodatek do tostów, czy naleśników :)

Konfitura wiśniowa z czekoladą/2 słoiki po 330 ml
  • 1 kg wiśni (800 g po wydrylowaniu)
  • 250 g cukru + 50 g
  • 30 g kakao
  • 30 g groszków czekoladowych
  • 50 ml wody lub whiskey
  1. Wydrylowane wiśnie przekładamy na sito, posypujemy 50 g cukru i zostawiamy na godzinę.
  2. Owoce odsączamy z soku (który zostawiamy na potem) i wrzucamy je do garnka z grubym dnem. Dodajemy cukier i gotujemy na małym ogniu przez godzinę, od czasu do czasu mieszając. Po godzinie zostawiamy konfiturę do ostudzenia na następny dzień.
  3. Drugiego dnia, stawiamy ponownie garnek na gazie, a do powstałej dnia poprzedniego konfitury dodajemy sok z wiśni. Całość mieszamy i gotujemy na małym ogniu godzinę.
  4. W następnym kroku można postąpić na dwa sposoby - zostawić garnek z konfiturą na następny dzień i gotować wtedy kolejną godzinę lub od razu dodać  kakao.
  5. Kakao wsypujemy do miseczki, wlewamy 50 ml wody lub whiskey i mieszamy trzepaczką. Powstałą pastę dodajemy do gotującej się konfitury. Podgrzewamy jeszcze 10 minut, aż zgęstnieje. Na koniec garnek zestawiamy z ognia i dodajemy groszki czekoladowe, które pod pływem ciepła same się rozpuszczą.
  6. Gotową konfiturę przekładamy do czystych słoiczków. Zjadamy od razu lub pasteryzujemy i zostawiamy na lepsze dni.
Jak pasteryzować zapasy na zimę przeczytasz tu lub tu.

Tosia

poniedziałek, 15 lipca 2013

Granita gin & tonic



Każdy kto poznał mnie bliżej wie, jak bliski jest mi gin z tonikiem. Zaryzykowałabym, że bliższy niż nie jeden człowiek, bo jest dla mnie niczym prawdziwy przyjaciel. W smutniejszych chwilach, w wesołych momentach, sprzyjających i niesprzyjających okolicznościach pomaga mi się zrelaksować i niektóre kwestie głębiej przemyśleć. Gdy niekiedy sprawy mnie przerastają, wystarczy łyk i wszystko wydaje się proste, czarne chmury znikają i pojawia się światełko w tunelu. Więc jak tu go nie lubić?

Kiedy w barze znajdzie się przede mną karta drinków na szczęście nie muszę jej wertować, od razu wiem co chcę. Znajomi pieczołowicie przeglądają składniki kolejnych, wymyślnie nazwanych drinków, a mi odpada ten problem. Mam swój ideał, to gin z tonikiem. 

Robię go po swojemu, zawsze w ten sam sposób. Mam swój ulubiony tonik i ulubiony gin, który niestety do najtańszych nie należy, ale zawsze na niego wyskrobię ostatnie pieniądze. Bo w ginie z tonikiem nie liczy się ilość, a jakość. Wystarczy jedna perfekcyjnie skrojona szklaneczka. 

Ostatnio mój mały przyjaciel staje się bardzo modny. Zagranicą widziałam już kilka gin & tonic barów, które oferują kilkadziesiąt rodzajów ginów, toników i różnorodne sposoby ich spożycia. Nigdy takich nie odwiedziłam, bo po pierwsze chyba oszalałabym z niemożliwości zdecydowania się na jeden (moi znajomi wreszcie zemściliby się za lata pewności w wyborze drinka), po drugie jakby już się udało, pewnie prędzej bym wyczołgała się stamtąd niż wyszła o własnych siłach. 

A wiecie co robię, żeby gin z tonikiem cieszył mnie jeszcze bardziej? Mrożę mojego ulubionego drinka i robię z niego odświeżającą, idealną na lato granitę. I poza zwykłą przyjemnością z picia, mam też niezły, chłodzący "deser". 

Granita gin & tonic (4 porcje)

- 150 ml ginu
- 500 ml toniku
- sok z 1 cytryny
- skórka z połowy cytryny
  1. Umyj cytrynę i wyparz wrzątkiem. Wytrzyj i zetrzyj skórkę z połowy. Wyciśnij sok. 
  2. W głębokim naczyniu lub małym garnku wymieszaj wszystkie składniki. 
  3. Wstaw naczynie do zamrażarki i mroź przez kilka godzin (najlepiej całą noc). 
  4. Wyjmij z zamrażarki, "rozdrap" granitę widelcem, aby miała konsystencję "śniegu" i odstaw do zamrażarki na kolejne kilka godzin. Po ich upływie będzie gotowa.
  5. Nałóż porcje do szklanki i spożywaj od razu, gdyż dość szybko się rozpuszcza.
Śliwka

niedziela, 14 lipca 2013

Śniadanie do łóżka #106: Croissant z kremem migdałowo-bananowym



Na śniadanie jestem bardziej wytrawna. Lubię ułożyć na kanapce całą wieżę plasterków i plastrów, a całość wykończyć grubo pokrojonym pomidorem i kiełkami. Taka kanapka popita kawą i świeżo wyciskanym sokiem to dla mnie śniadaniowe spełnienie marzeń. 

Czasem jednak skrycie pragnę zjeść dobrego croissanta i to właśnie jego popić kawą. Na co dzień skrywam te pragnienia gdzieś głęboko w sobie, ale na wakacjach... lubię trochę zaszaleć. No dobra, nie trochę. Posmarowanie croissanta domowym kremem migdałowo-bananowym  zahacza już o prawdziwy obłęd, ale przecież jak grzeszyć, to na maksa. 

Jeśli chcecie pozwolić sobie na taki występek zróbcie to właśnie dzisiaj. Ruszajcie do sklepu po croissanty, miksujcie migdały i banany i dołączcie do mojego wyjątkowego, wakacyjnego obżarstwa. 

Croissant z kremem migdałowo-bananowym 

- croissanty

Krem:
- 150 g blanszowanych migdałów
- 2 banany
- duża szczypta soli
- 1 łyżka miodu


  1. Na suchej patelni podpraż migdały aż lekko zbrązowieją. 
  2. Wrzuć migdały do blendera i miksuj aż osiągną konsystencję kremu (kilka minut).
  3. Gdy osiągną pożądaną konsystencję dodaj pokrojone na kawałki banany, sól i miód. Zmiksuj na gładką masę. 
  4. Posmaruj croissanty. 
  5. Świetnie smakują w towarzystwie czereśni. 
Śliwka

sobota, 13 lipca 2013

Słodka sobota #109: Mrożony sernik jagodowy


Mam dzisiaj prawdziwe urwanie głowy w kuchni, bo trwają u mnie przygotowania do jutrzejszej imprezy. Nie potrafię się rozdwoić, dlatego musiałam zrezygnować ze spotkania Trójmiejskich blogerek, organizowanego przez Marysię z art attack
Dlatego będzie dziś bardzo krótko, za to konkretnie i na temat :)
Mam 4 powody, dla których warto zrobić ten deser:
  1. Jest sernikiem.
  2. Jest sernikiem z jagodami.
  3. Jest sernikiem z jagodami na spodzie z białą czekoladą.
  4. Jest mrożonym sernikiem z jagodami na spodzie z białą czekoladą.
Kto się skusi? :)

Mrożony sernik jagodowy/ forma 20 cm.
  • 0,5 kg twarogu półtłustego dwukrotnie zmielonego
  • 80 g cukru pudru
  • 200-250 g jagód
  • 200 g śmietanki kremówki
  • Spód:
  • 250 g herbatników
  • 200 g białej czekolady
  • 3 łyżki masła
  • 2 łyżki śmietanki kremówki
  1.  W miseczce nad rondelkiem z gotującą się wodą rozpuszczamy białą czekoladę z 3 łyżkami masła i 2 łyżkami śmietanki kremówki. W tym czasie kruszymy ciasteczka na drobny "piasek". Możemy to zrobić malakserem lub wrzucając herbatniki do torebki i przejeżdżając po nich wałkiem.
  2. Do pokruszonych herbatników dodajemy roztopioną białą czekoladę. Całość dokładnie mieszamy.
  3. Tortownicę wykładamy folią spożywczą lub smarujemy masłem. Spód i boki formy wykładamy utworzoną masą ciasteczkową.
  4. Twaróg mielimy podwójnie lub korzystamy z gotowego twarogu "sernikowego". 
  5. Do misy z twarogiem dodajemy 80 g cukru pudru i śmietankę kremówkę, całość zaczynamy miksować na puszystą masę. Gdy składniki się ze sobą połączą, dodajemy jagody i dalej miksujemy. 
  6. Masa serowa zabarwi się od rozgniecionych jagód. Przekładamy ją do tortownicy, wygładzamy wierzch i wkładamy do zamrażalnika na 3 godziny.
  7. Po tym czasie sernik wyciągamy i dekorujemy go jagodami (można dodatkowo bitą śmietaną). Podajemy schłodzony.
Tosia

czwartek, 11 lipca 2013

Krem z pieczonych pomidorów z parmezanowymi grzankami i chipsami z szynki parmeńskiej



Mówi się, że nie znalazł się jeszcze taki, który wszystkich zadowolił. Całkowicie się z tym zgadzam, ale gdy dłużej się nad tym zastanawiam, stwierdzam, że są na świecie jednak takie rzeczy, które lubią prawie wszyscy :)
 Sprowadzając poszukiwania do kulinariów, myślę, że najbardziej znaną i lubianą potrawą jest zupa pomidorowa!

Czy znacie kogoś kto jej nie lubi? Jeśli tak, koniecznie proszę mnie oświecić w komentarzu, bo ja znałam jedynie kiedyś dziewczynę, która BAŁA się ketchupu.
Wracając do pomidorowej, trudno chyba o smaczniejszą zupę, którą lubi i często jada tak wiele osób. Ja też szaleję za pomidorową, szczególnie teraz, gdy można ją zrobić ze świeżych, pachnących latem pomidorów.
A smakuje jeszcze lepiej z pieczonych pomidorów z czosnkiem. Dzięki temu są słodkawe w smaku i jeszcze bardziej aromatyczne.

Kremową pomidorówkę podałam dzisiaj ze złocistymi grzankami, zapiekanymi z parmezanem. Kolejnym chrupiącym dodatkiem do zupy były słonawe chipsy z szynki parmeńskiej, które wspaniale kontrastowały smakiem i fakturą ze słodkawo-pikantną zupą.
A samą zupę robi się bardzo łatwo, nie potrzeba do niej nawet bulionu, chociaż nie ukrywam, że podniesie on dodatkowo walory smakowe :)

Krem z pieczonych pomidorów z parmezanowymi grzankami i chipsami z szynki parmeńskiej
  • Krem:
  • 1 kg pomidorów
  • papryka
  • 2 marchewki
  • 3 ząbki czosnku
  • 300-500 ml wody lub bulionu
  • 1/2 łyżeczki pieprzu cayenne
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • garść listków świeżej bazylii
  • łyżka oliwy
  • łyżeczka octu balsamicznego
  • sól, pieprz
  • Parmezanowe grzaneczki:
  • 4 kromki pszennego chleba
  • łyżka oliwy
  • 3 łyżki świeżo startego parmezanu (lub innego sera)
  • 1/2 łyżeczki soli
  • łyżeczka ziół prowansalskich
  • Chipsy z szynki:
  • 2 plasterki szynki parmeńskiej (lub innej dojrzewającej) na porcję
  1. Na blasze piekarnika kładziemy pergamin lub folię aluminiową.Na niej umieszczamy całe pomidory, paprykę, obrane marchewki i ząbki czosnku w łupinach. Warzywa polewamy obficie oliwą i zamykamy paczuszkę za pomocą papier do pieczenia lub folii. Wkładamy do rozgrzanego piekarnika do 190 stopni i pieczemy przez godzinę.
  2. Upieczone pomidory obieramy ze skórki i pozbywamy się zgrubiałych części. Czosnek obieramy z łupinek. Wrzucamy je do wysokiego naczynia razem z marchewką, listkami bazylii, pieprzem cayenne i słodką papryką. Wlewamy także oliwę, ocet balsamiczny oraz wodę lub bulion (od 300 do 500 ml, ilość w zależności od konsystencji jaką chcemy otrzymać) i miksujemy całość blenderem na gładki krem.
  3. Zupę przelewamy do rondelka, dodajemy pieprz, sól do smaku i podgrzewamy, aż się zagotuje.
  4. Chleb kroimy w drobną kostkę i wrzucamy do miseczki. Dodajemy starty parmezan, sól i oliwę. Składniki mieszamy i przekładamy na blachę wyłożoną pergaminem. Obok kładziemy plasterki szynki, tak aby nie dotykała grzanek. 
  5. Blachę wkładamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy przez 10-15 minut w 200 stopniach, aż grzanki i chipsy będą rumiane.
  6. Zupę podajemy na ciepło razem z kulkami mozzarelli, grzaneczkami z parmezanem, chipsami z szynki parmeńskiej i świeżymi ziołami.
Tosia

wtorek, 9 lipca 2013

Naleśnikowe roladki


Lato sprzyja podróżom i spożywaniu posiłków na świeżym powietrzu. 
Z doświadczenia wiem, że najbardziej odważni pasażerowie pksów, czy pociągów pkp potrafią w zatłoczonym środku lokomocji bez większego skrępowania wyjąć z plecaka kiełbasę lub jajko (które zostało ugotowane na twardo pół doby wcześniej).
Aby nie niszczyć sobie i innym podróży intensywnym zapaszkiem warto wcześniej przemyśleć co spakujemy do torby.
Podobna zasada dotyczy jedzenia zabieranego ze sobą do szkoły, czy pracy. Temat ten już poruszałyśmy w trakcie cyklu "Tydzień z LunchBoxem". Przedstawiłyśmy wtedy 7 propozycji dań, które można śmiało zapakować do pudełka.
Jedzenie zabierane w trasę nazywa się "suchym prowiantem", ale na szczęście nie musi ono być całkowicie suche i może ładnie pachnieć.
I takie właśnie są naleśnikowe roladki!
Koperkowe naleśniki posłużyły mi tu za pszenne tortille i tym sposobem zawinęłam je jak wrapsy. Wypełniłam je ulubioną sałatą, czyli roszponką, a także szynką parmeńską, pomidorem, rzodkiewką i ugotowaną wcześniej fasolką szparagową. Smak roladek dopełnia delikatny sos cytrynowo-koperkowy, który oczywiście można jeszcze przyprawić czosnkiem, jeśli krzywe spojrzenia pasażerów nam nie przeszkadzają :)
Roladki, w odróżnieniu od suchej buły z serem, nawet po kilku godzinach są  w środku wilgotne, dzięki temu można je szybko zjeść bez zbędnego popijania. Naleśnik nie nasiąka farszem z zewnątrz, dlatego bez większych obaw schowacie je do pudełka na kilka godzin.
Myślę, że świetnie nadawałyby się także na piknik, czy po prostu na śniadanie :)

Naleśnikowe roladki
Naleśniki z koperkiem/10 szt.
  • 150 g mąki pszennej
  • 300 ml mleka 1,5%
  • 2 jajka
  • 50 ml półwytrawnego białego wina (lub wody mineralnej)
  • 3 łyżki roztopionego masła
  • łyżeczka cukru
  • łyżeczka soli
  • 3 łyżki posiekanego koperku
 Sos cytrynowo-koperkowy z groszkiem cukrowym:
  • 2 łyżki majonezu
  • 4-5 łyżek jogurtu naturalnego
  • sok z 1/2 cytryny
  • 3 łyżki posiekanego koperku
  • 4 łyżki groszku cukrowego
  • szczypta soli
  • szczypta cukru
Farsz:
  • plastry szynki parmeńskiej
  • roszponka
  • ugotowana fasolka szparagowa
  • pomidor
  • rzodkiewki
  1. Mąkę przesiewamy do misy, dodajemy sól i cukier. Zaczynamy wlewać mleko i mieszać trzepaczką składniki. Dodajemy jaka, wlewamy wino. Na koniec dodajemy roztopione masło i posiekany koperek, całość dokładnie jeszcze raz mieszamy.
  2. Ciasto naleśnikowe zostawiamy w misie, przykrywamy folią i wkładamy na godzinę do lodówki.
  3. Rozgrzewamy patelnię, smarujemy ją odrobiną tłuszczu (co kilka naleśników) i wylewamy chochlą ciasto. Naleśniki smażymy z dwóch stron, aż się zarumienią, czyli ok. 3 minuty na stronę. Czynność powtarzamy.
  4. Groszek cukrowy zalewamy wrzątkiem i zostawiamy w wodzie na kilka minut, następnie odsączamy. W miseczce mieszamy majonez z jogurtem naturalnym, groszkiem, sokiem z cytryny, solą, cukrem i koperkiem. 
  5. Sos rozprowadzamy na środku każdego naleśnika. Następnie kładziemy roszponkę, szynkę parmeńską, plasterki pomidora i rzodkiewek oraz wcześniej ugotowaną fasolkę szparagową.
  6. Zawijamy naleśniki ciasno jak roladki i kroimy na 2 lub 3 części. Podajemy od razu lub chłodzimy w lodówce.
Tosia

niedziela, 7 lipca 2013

Śniadanie do łóżka #105: Jogurt z truskawkową granolą



Ten tydzień minął mi niezwykle szybko. Od środy większość każdego dnia spędzamy na festiwalowym polu ciesząc się towarzystwem przyjaciół i świetnymi koncertami.
Przez późne wstawanie z łóżka i wczesne wychodzenie na koncerty, zupełnie zaniedbałam niektóre czynności typowo domowe. Nie mam też za bardzo czasu gotować, więc szykuję raczej proste i szybkie dania.

Śniadania ratuje mi zapas granoli w słoiku i jogurtów w lodówce. Przygotowanie samej granoli zajmuje mniej niż godzinę, a potrafi bardzo urozmaicić prostą przekąskę w leniwe dni.

Granola w odróżnieniu od zwykłego musli wyróżnia się tym, że jest chrupiąca. Aby upiec mieszankę płatków owsianych i bakalii potrzeba jakiegoś mokrego składnika. W wielu przepisach wykorzystuje się do tego sporą ilość tłuszczu w postaci oleju rzepakowego, czy klarowanego masła, a także cukru, czy miodu. 
Co prawda nie potrafiłam sobie odmówić dodatku odrobiny miodu, ale w tej odsłonie granoli jest za to naprawdę mało masła. 
Wszystko dzięki truskawkom, które w postaci musu połączyły ze sobą wszystkie składniki. Dzięki temu granola jest nie tylko pyszna i zdrowa, ale także ma piękny kolor.
Taką truskawkową granolę widziałam już na kilku blogach i wcale się nie dziwię, bo to znakomity pomysł. W mojej mieszance oprócz płatków owsianych pojawiły się ziarna słonecznika, migdały i pestki dyni. Eksperymentować można jednak na wiele sposobów. Jak tylko opróżnię ten słoik, zabieram się za wersję jagodową, może dodam też groszki czekoladowe :)
Zachęcam też do spróbowania poprzedniego przepisu na granolę kokosową z żurawiną.


Truskawkowa granola
  • 300 g truskawek
  • 300 g płatków owsianych
  • 100 g ziaren/bakalii (u mnie ziarna słonecznika, pestki dyni i posiekane migdały)
  • łyżka miodu
  • 2 łyżki masła
  1. Truskawki myjemy, usuwamy z szypułek i wrzucamy do wysokiego naczynia. Miksujemy blanderem na gładki mus.
  2. W misce mieszamy płatki owsiane z ziarnami/bakaliami. W rondelku topimy masło z miodem i dodajemy do suchych składników razem z musem truskawkowym.
  3. Całość mieszamy dokładnie i przekładamy na blachę wyłożoną pergaminem, tak by utworzyć cienką warstwę przyszłej granoli. 
  4. Blachę wkładamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy 15 minut w 180 stopniach. Otwieramy piekarnik, mieszamy granolę, aby składniki i się nie posklejały i pieczemy jeszcze 20 minut.
  5. Upieczoną granolę przekładamy do słoika lub podajemy od razu z jogurtem.
Tosia

czwartek, 4 lipca 2013

burczymifon - czerwiec

 Okiem Tosi

| cukierki prosto z argentyny | cocktail bar max | króliczy comber w sztuczce | kulinarna lekcja francuskiego | magnum i widok na gdynię | ostatni kawałek w lodówce | pizza gdynianka | sangria i kometka | tak karmi carmnick | truskawkowe lenistwo | 

Okiem Śliwki

| kaszubskie skarby | lody kaktus | aperol spritz | krówki | prochownia żoliborz | pavlova w sztuczce | jogurtowa rittersport | risotto frutti di mare w monte vino | burgery w aioli | krem pistacjowy | 


wtorek, 2 lipca 2013

Arancini - ryżowe krokieciki z cukinią i mozzarellą


 Kuchnia włoska to nie tylko pasty i pizze, ale o tym już przecież wecie, tym bardziej, że regularnie staramy się to na blogu udowodnić (więcej włoskich przepisów tutaj). 
Okazuje się, że kuchnia ta potrafi mnie jeszcze zadziwiać, bo natrafiłam niedawno na prawdziwą perełkę wśród włoskich przystawek!
Moja kulinarna pasja nie zaczyna się i nie kończy tylko na gotowaniu i jedzeniu. Uwielbiam przeglądać godzinami blogi, książki i magazyny kulinarne. Kulinarne inspiracje można znaleźć wszędzie i zupełnie przez przypadek, tak dowiedziałam się o dzisiejszym daniu.

Czy da się zrobić coś lepszego z ryżu arborio niż risotto? Trudno konkurować z klasycznym daniem, ale można przygotować coś równie pysznego!
Wyobraźcie sobie kremowe risotto w formie kulki z cukiniowo-miętowym farszem, usmażone w chrupiącej panierce. Do tego wszystkiego, w środku ryżowego krokiecika jest jeszcze roztopiona mozzarella, która z każdym gryzem cudownie się ciągnie :)
Żałuję, że ryżowe krokieciki nie są moim autorskim pomysłem, ale przynajmniej zrobiłam je sama od podstaw, improwizując z proporcjami. 

Nazywają się Arancini i pochodzą z kuchni sycylijskiej. Ich nazwa powstała od słowa "arancia", bo z wyglądu przypominają pomarańcze. Arancini można faszerować na wiele sposobów. 
Uznałam, że mięsne nadzienie będzie już za dużą rozpustą jak na smażoną przekąskę, więc zdecydowałam się na farsz z cukinią i miętą. Oczywiście dodatek mozzarelli jest tu obowiązkowy. Dzięki temu po usmażeniu ryżowych kulek tak apetycznie się ciągnie!
Spróbujcie ich sami :)


Arancini - ryżowe krokieciki z cukinią i mozzarellą/6-8 szt.
  • 300 g ryżu arobrio
  • cebula
  • 200 ml białego półwytrawnego wina
  • 1 l bulionu warzywnego lub z kurczaka
  • 2 łyżki masła
  • sól, pieprz
  • jajko
  • 50 g mąki pszennej
  • 100 g bułki tartej
  • olej do smażenia
  • Farsz:
  • cukinia
  • cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • łyżka masła
  • 2 łyżki śmietany 18%
  • kilka łyżek świeżo startego parmezanu
  • 100 g mozzarelli
  • listki świeżej mięty
  • sól, pieprz
Risotto:
  1. Cebulę siekamy w drobną kostkę. A na małym ogniu podgrzewamy bulion. W drugim garnku o grubym dnie rozpuszczamy masło, dodajemy posiekaną drobno cebulę. Dusimy ją na małym ogniu przez kilka minut. Zwiększamy ogień, dodajemy ryż, szczyptę soli i całość mieszamy. Po kilku minutach ryż zacznie robić się szklisty, wlewamy wtedy wino i dalej mieszamy.
  2. Gdy ryż wchłonie wino, dodajemy pierwszą chochlę gorącego bulionu. Przyprawiamy ryż jeszcze jedną szczyptą soli. Zmniejszamy ogień, w taki sposób, aby ryż bulgotał i czekamy aż wchłonie płyn. Przez kolejne 15 minut, wlewamy co 2-3 minuty kolejną chochlę gorącego bulionu i cały czas mieszamy zawartość garnka. Dzięki temu rozprowadzamy skrobię wydzielaną przez ryż. Za każdym razem gdy wlejemy płyn, czekamy, aż ryż wchłonie porcję bulionu. 
  3. Po kwadransie sprawdzamy, czy ryż jest ugotowany. Jeśli tak, zestawiamy go z ognia, a ryż rozprowadzamy na talerzu lub tacy i czekamy, aż ostygnie.
Farsz:
  1. Cebulę i cukinię kroimy w drobną kosteczkę. Czosnek siekamy. Na patelni rozpuszczamy masło i wrzucamy cebulę. Smażymy 3-4 minuty, następnie dodajemy czosnek, a po minucie cukinię. Warzywa smażymy jeszcze kilka minut, pod koniec przyprawiając je solą i pieprzem.
  2. Na patelnię dodajemy śmietanę i świeżo starty parmezan. Całość mieszamy, zestawiamy z ognia i studzimy. Do wystudzonego farszu dodajemy posiekane listki mięty oraz porwaną drobno mozzarellę.
Arancini:
  1. Do ostudzonego ryżu dodajemy jajko i mieszamy masę. Dłonie oprószamy mąką, bierzemy ok. 1 łyżkę ryżu, formujemy płaski placek (może kleić się do ręki). Na środku kładziemy łyżeczkę farszu i formujemy z ryżu kulkę z nadzieniem, tak jak lepi się knedle. Ulepioną ryżową kulę kładziemy na tacy wyłożonej ściereczką. Czynność powtarzamy.
  2. Do jednej miseczki wbijamy jajko i rozbełtujemy je, a do drugiej wsypujemy bułkę tartą. Oprószone mąką arancini maczamy w jajku, a następnie panierujemy w bułce.
  3. W głębokiej patelni lub garnku rozgrzewamy olej. Do rozgrzanego tłuszczu wrzucamy pierwsze arancini, jeśli zacznie się pienić, wrzucamy resztę ryżowych kulek. Smażymy je po 4 minuty z jednej strony, następnie przekładamy na drugą i smażymy kolejne 4.
  4. Gotowe arancini odsączamy z tłuszczu na ręczniku papierowym i podajemy od razu.
Tosia

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...