wtorek, 28 maja 2013

Meksykańska zupa paprykowa



Kojarzycie z dziecięcych lat cykl powieści Małgorzaty Musierowicz? Z Jeżycjady najbardziej w pamięć zapadła mi książka "Opium w rosole". Ten przewrotny tytuł podobał mi się "od zawsze". Czytając lekturę w szkole podstawowej po cichu marzyłam o tym, aby kiedyś gotować dla bliskich zupy pełne miłości. Już w tamtych czasach jedzenie ogrywało dla mnie ważną rolę. W 5-6 klasie piekłam pierwsze ciasta, zazwyczaj z jakiejś okazji, więc musiałam już wtedy podświadomie wiedzieć, że za pomocą jedzenia można wyrażać emocje. Ale nie o ciastach chciałam dziś pisać, a o zupach.
Mają one w moim sercu specjalne miejsce. Kiedy jest mi smutno, raczej nie piekę czekoladowego ciasta. Gotuję wtedy zupę. Miseczka dobrej zupy może naprawdę przywrócić do równowagi, a w zimne dni rozgrzać. 
Zupa potrafi być pokarmem dla ciała i duszy w czasie przeziębienia, a szczególnie jeśli jest przygotowana dla kogoś od serca.
Rosół gotuję mniej więcej raz na tydzień. Zwykle drobiowo-wołowy, ale zdarzało się, że w mojej lodówce goście znajdywali głowę ryby, czy kości wołowe na ulubioną zupę Pho.
Niestety cierpię na brak dużego garnka, dlatego bulion muszę przygotowywać w dwóch garnkach. Następnie gotowy bulion przelewam do słoików jako bazę do innych dań np. risotto lub przygotowuję zupę. Czasem bulion przerabiam na klasyczne zupy, wybierając klasyczne smaki, ale częściej eksperymentuję z nowymi daniami. Niektóre zupy powstają trochę przez przypadek, tak jak dzisiejsza paprykowa.
Miałam w kuchni cztery papryki i kilka innych składników, które pozwoliły mi zainspirować się meksykańskimi smakami. Kremową zupę z pieczoną papryką przyprawiłam kminem rzymskim, cynamonem i sokiem z limonki, tak jak popularne danie chilli con carne
W miseczce z rozgrzewającą zawartością pojawiła się też pasta kukurydziana, które przełamuje swoją słodyczą pikantny smak zupy oraz moje ulubione zioła - liście świeżej kolendry. Zupę podałam z chrupiącą tortillą, chociaż jestem przekonana, że równie smacznie sprawdziłaby się tutaj Quesadilla z pastą kukurydzianą :)


Meksykańska zupa paprykową z kukurydzianą pastą/4-6 porcji
Zupa:
  • 4 czerwone papryki
  • 2 cebule
  • 3 ząbki czosnku
  • 200 g passaty pomidorowej
  • 600 ml bulionu warzywnego lub z kurczaka
  • sok z 1 limonki
  • łyżeczka kminu rzymskiego
  • łyżeczka ziaren kolendry
  • 1/3 papryczki chilli
  • szczypta pieprzu cayenne
  • liść laurowy 
  • łyżeczka słodkiej papryki
  • łyżeczka cukru
  • sól, pieprz
  • łyżka masła, łyżka oliwy
  • liście świeżej kolendry
  • placki tortilli
Pasta kukurydziana:
  • 250 g kukurydzy z puszki/mrożonej/świeżej
  • ząbek czosnku
  • łyżeczka posiekanego chilli
  • łyżka soku z limonki
  • garść natki pietruszki
  • sól, pieprz

  1. Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni. Papryki myjemy, osuszamy, kładziemy na blasze razem z ząbkami czosnku w łupinach, polewamy oliwą i wkładamy do piekarnika na 30-40 minut. 
  2. Upieczone papryki z ciemną i pomarszczoną skórką wkładamy do foliowej torebki, zamykamy szczelnie i zostawiamy na ok. 15 minut. W tym czasie papryki się "spocą" i będzie łatwiej zdjąć z nich skórkę. Po kwadransie przekładamy papryki do miski z zimną wodą i ściągamy skórkę.
  3. Rozgrzewamy garnek z grubym dnem. Wrzucamy ziarna kolendry oraz kmin rzymski i prażymy przyprawy, aż zaczną się rumienić i wydzielać zapach. Dodajemy masło i oliwę. Wrzucamy pokrojoną cebulę, upieczone wcześniej ząbki czosnku i posiekane chilli. Składniki przyprawiamy odrobiną pieprzu i soli, smażymy kilka minut.
  4. Następnie dodajemy obrane ze skórki kawałki pieczonej papryki, passatę pomidorową, liść laurowy i bulion. Dodajemy pieprz cayenne, słodką paprykę, cukier. Zmniejszamy ogień o dusimy składniki na małym ogniu przez 15 minut.
  5. W tym czasie miksujemy blenderem kukurydzę z natką pietruszki, odrobiną chilli, czosnkiem, sokiem z limonki, solą i pieprzem. Pastę odstawiamy do przegryzienia.
  6. Po 15 minutach wyjmujemy z zupy liść laurowy i miksujemy ja blenderem na krem. Gotową zupę przyprawiamy solą, pieprzem i sokiem z limonki, podgrzewamy jeszcze 2 minuty.
  7. Meksykańską zupę paprykową podajemy z pastą kukurydzianą, kolendrą i chrupiącą tortillą.
Tosia

poniedziałek, 27 maja 2013

Sałatka z botwinką, pomarańczą i chorizo



Niektórzy z podróży przywożą pocztówki, inni długopisy, a jeszcze inni po prostu dobre wspomnienia. Ja poza tymi ostatnimi nigdy nie mogę się powstrzymać od załadowania walizki od góry do dołu regionalnymi przysmakami. 

Kiedy ostatnio zaniosło mnie do Hiszpanii nie bardzo miałam czas, żeby pobuszować w lokalnych delikatesach. Nie przepuściłam jednak szansy i dopadłam kiełbasę chorizo tuż przed odlotem. Na dłuższą chwilę o niej zapomniałam, a gdy następnego dnia tradycyjnie przetrzepywałam torebkę w poszukiwaniu kluczy, zamiast nich wyjęłam z niej kiełbasę ku wielkiemu zdziwieniu obserwujących mnie ludzi. 

Po powrocie kiełbasa przejechała ze mną jeszcze dodatkowe 400 kilometrów i tak się do niej przyzwyczaiłam, że trudno mi było się z nią rozstać. Zastanawiałam się co zrobić by najlepiej wykorzystać jej możliwości. Postawiłam na coś, co będzie do niej dodatkiem, a nie na odwrót i zrobiłam lekki obiad- sałatkę. Nie zawiodła mnie. Jej smak świetnie podkreślała botwinka, pomarańcza i kozi, mój sałatkowy must-have.  

Sałatka z botwinką, pomarańczą i chorizo (4 porcje)
- 200 g chorizo
- 1 pęczek botwinki
- 100 g rukoli
- 2 pomarańcze
- 150 g miękkiego koziego sera
- 100 g ziaren słonecznika

Dressing:
- 3 łyżki oliwy
- 2 łyżki octu balsamicznego
- 1 łyżeczka ostrej musztardy
- 1 łyżka miodu

  1. Wymieszaj w dużej misce rukolę i liście botwinki.
  2. Chorizo pokrój w małe plastry, a resztę botwinki posiekaj (razem z drobnymi buraczkami na końcu). 
  3. Podsmaż przez chwilę chorizo. Nie ma konieczności dodawania tłuszczu, gdyż wytopi się z kiełbasy. Dodaj botwinkę i smaż jeszcze ok. 7 minut.
  4. W tym czasie okrój pomarańcze ze skórki i pokrój w małe kawałki. Dorzuć do miski.
  5. Kozi ser podziel łyżeczką na małe porcje i również dodaj do miski. 
  6. Do miski wsyp słonecznik.
  7. Gdy rukola i botwinka będą gotowe, dodaj je do sałaty.
Przygotuj dressing. Najlepiej zrobić go "na oko" mieszając składniki łyżeczką w filiżance i sprawdzając czy smak nam odpowiada. Przed podaniem dodaj dressing, wymieszaj dokładnie i podaj.

Śliwka 

niedziela, 26 maja 2013

Śniadanie do łóżka #100: Kanapka z jajkiem w koszulce, wędzonym twarogiem i liśćmi botwinki


Zupełnie nie wiem kiedy minął ten weekend. Czas między wczorajszym porankiem a dzisiejszym wieczorem zleciał w wariackim tempie, bez czasu na oddech. Jedyne co mocno zapadło mi w pamięć to smak mojego ulubionego wędzonego twarogu. 

Moja przyjaciółka jest maniaczką tej wędzonej formy białego sera. Kiedyś opowiadała o nim na tyle często, że zaczęłam w głębi ją przeklinać za każdym razem, gdy w jej ustach pojawiał się ten temat. Opowiadała o tym jak smakuje, gdzie można go kupić (w Lidlu) i skąd pochodzi. Totalne wariactwo, ale z zaciekawieniem spróbowałam i ja. Tak jak przewidziała, zakochałam się na całego. Z tego co wiem, podobne uczucie zawładnęło Tosią, czego produktem finalnym stały się pyszne pierogi ruskie ze wspomnianym twarogiem w roli głównej. Kiedy więc zobaczyłam przyjaciółkę przed śniadaniem w drzwiach z bułkami i paczką wędzonego białego sera uznałam, że należy mu się odpowiednie towarzystwo kulinarnych produktów. 

Pierwotnym pomysłem było ugotowanie jajka w botwince, aby nabrało pięknej różowej barwy. Podstawowe zasady chemii są mi jednak obce, gdyż jajko wyszło lśniąco białe, nie smakując botwinką ani trochę. Na szczęście sprawę uratowały chrupiące pod nim liście. To było naprawdę dobre śniadanie.

Kanapka z jajkiem w koszulce, wędzonym twarogiem i liśćmi botwinki (1 porcja)
- pół bułki
- 1 jajko
- 2 liście botwinki
- 2 łyżki wędzonego twarogu
- 2 plastry wędliny
- ewentualnie pesto rosso
- 3 łyżki octu spirytusowego
- 1 łyżka soli

  1. Bułkę posmaruj grubą warstwą wędzonego twarogu i ewentualnie pesto rosso i ułóż na niej liście botwinki i plastry wędliny.
  2. Przygotuj jajko w koszulce (z instrukcji zamieszczonej tutaj) dodając do wody ocet i sól.
  3. Ułóż jajko na bułce. 
Śliwka

sobota, 25 maja 2013

Słodka sobota #104: Torcik ptysiowy z rabarbarem i truskawkami


Przez cały tydzień gotowałam sporo, ale nie miałam za bardzo czasu eksperymentować w zaciszu domowej kuchni. Na szczęście w przyszłym tygodniu będę miała na to więcej czasu, więc zaspokoję swoją potrzebę kreatywnego gotowania :)
Początek weekendu rozpoczęłam od wieczornego wypieku kilku ciast dla znajomych. Wszystkie wypieki powstały z myślą o innej okazji ze sprawdzonych receptur. Miałam też możliwość wymyślenia nowego deseru. 
Kuchnia sezonowa ma dla mnie ogromne znaczenie, staram się cieszyć wiosennymi produktami każdego dnia. Szczególnie tymi warzywami i owocami, które dostępne są najkrócej. Dlatego najchętniej wykorzystywałabym codziennie np. szparagi, czy rabarbar. 
Gdybym miała robić same desery, jednego dnia powstałby sernik rabarbarowy, następnego dnia drożdżówka z rabarbarem, kolejnego rabarbarowy chutney do naleśników, a jeszcze innego torcik bezowy z rabarbarem. Ostatecznie zrobiłam truskawkowo-rabarbarowy torcik, lecz nie bezowy, a ptysiowy.
Z ciastem ptysiowym można kombinować na wiele sposobów. Udowodniłyśmy to już kilka razy, dzieląc się przepisem na eklerki, profiterolki,czy wytrawne serowe ptysie
Ciasto parzone można również wykorzystać jako spody do przełożenia kremową masą i owocami. Jako masę wybrałam prosty i lekki krem na bazie śmietanki kremówki oraz mascarpone. Dominujący smak torcikowi ma nadawać duszony rabarbar i świeże truskawki.
Postawiłam dziś na wysoką konstrukcję, ale tak przygotowane spody można również rozdzielić tworząc po prostu mniejsze ptysie.


Torcik ptysiowy z rabarbarem i truskawkami
Spody ptysiowe:
  • 125 ml wody
  • 125 ml mleka
  • 100 g masła
  • 160 g mąki pszennej
  • 2 łyżki cukru
  • szczypta soli
  • 3 jajka
Krem:
  • 125 g mascarpone
  • 150 ml śmietanki kremówki
  • 3 łyżki mleka skondensowanego słodzonego lub miodu
  • łyżeczka wódki cytrynowej (można pominąć)
 Owoce:
  • 400 g rabarbaru
  • 2 łyżki cukru
  • 2 łyżki wody
  • kilka truskawek 
Ptysie:
  1. Do rondla wlewamy wodę i mleko. Dodajemy masło, cukier, sól. Do gotującego się mleka wsypujemy przesianą wcześniej mąkę w trzech partiach. Tworzące się ciasto intensywnie mieszamy trzepaczką i podgrzewamy ok. minuty. Ciasto w tym czasie będzie lśniące i "odchodzić" od garnka. 
  2. Garnek zdejmujemy z ognia. Wbijamy po kolei jajka i dalej mieszamy masę, aż składniki się dokładnie połączą.
  3. Blachę wykładamy papierem do pieczenia. Przy pomocy szprycy wyciskamy z ciasta ptysiowego spody o średnicy ok. 10-12 cm. 
  4. Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni. Ptysie pieczemy przez 15-17 minut. Upieczony spody wyjmujemy z piekarnika i studzimy na kuchennej kratce.
Rabarbar:
  1. Rabarbar myjemy, obieramy i kroimy w kosteczkę. Wrzucamy na patelnię z cukrem i wodą i dusimy na małym ogniu kilka minut. Gdy rabarbar puści sok, odsączamy go i przekładamy do miseczki.
Krem:
  1. Ubijamy mikserem śmietankę kremówkę. Gdy masa będzie sztywna dodajemy mascarpone, cytrynówkę oraz mleko skondensowane/miód. Mieszamy ze sobą masę, przekładamy do misy i wkładamy do lodówki.
Torcik:
  1. Spody ptysiowe przekładamy schłodzonym kremem. Na każdym spodzie z kremem umieszczamy łyżkę rabarbaru i pokrojone świeże truskawki.
Tosia

niedziela, 19 maja 2013

Wiosenny tydzień #6: Gofry z truskawkami i czekoladą



To był dla mnie bardzo intensywny weekend, bogaty w wyzwania kulinarne. 
Gotowanie w warunkach domowych jest niewinne i relaksujące, dlatego uwielbiam celebrować sobotnie i niedzielne śniadania przygotowując coś specjalnego na początek dnia. W ten weekend pochłonęła mnie obsługa 4 imprez komunijnych od strony restauracyjnej kuchni. Nie było czasu na odpoczynek, śniadanie było ostatnią rzeczą, na którą miałam czas, a dni rozpoczynałam od jogurtu jedzonego w drodze.
W kuchni jestem bardzo zorganizowana i czasem udaje mi się to przenieść także na życie. Przewidziałam sobie weekendowe zapracowanie, dlatego wyjątkowe śniadanie postanowiłam przygotować już w piątek. Specjalnie na te okazję pożyczyłam od przyjaciółki gofrownicę, ponieważ od dłuższego czasu marzyły mi się domowe gofry.

W tym tygodniu tematem na blogu było wiosenne gotowanie. Przez 5 dni zamieszczałyśmy przepisy na dania  z wykorzystaniem głównie sezonowych warzyw. Aby wiosenny cykl zakończyć w apetycznym stylu, wybrałam do śniadaniowych gofrów dodatek w postaci truskawek. 
Wiem, że dla niektórych truskawki, które można teraz kupić w sklepach są marnym substytutem tych kaszubskich. I chociaż podekscytowana wyczekuję aż pojawią się na straganach, z chęcią sięgam także po te, które mamy teraz :)

Zrobienie samych gofrów jest dziecinnie proste, pod warunkiem, że posiadacie gofrownicę. Dla mnie są tak pyszne, że wystarczy dodatek w postaci roztopionej czekolady i truskawek, ale przepis możecie wzbogacić o lody, konfiturę, czy bitą śmietanę.
Truskawkowym akcentem zamykam wiosenny tydzień, chociaż coś czuję, że sezonowe produkty pojawiać się będą nadal w kolejnych przepisach na blogu :)

Gofry z truskawkami i czekoladą*/8 szt.
  • 200 g mąki pszennej
  • 50 g cukru
  • 50 g roztopionego masła
  • 2 jajka
  • 300 ml mleka
  • szczypta soli
  • łyżka skórki z pomarańczy
  • 50 g gorzkiej czekolady + łyżeczka masła
  • truskawki, cukier puder
  1. Mąkę przesiewamy do misy, dodajemy cukier, rozbełtane żółtka i mleko. Dodajemy również świeżo startą skórkę z pomarańczy i roztopione wcześniej masło. Mieszamy ciasto energicznie trzepaczką i odstawiamy na kilka minut.
  2. Białka ubijamy ze szczypta soli na sztywną pianę. Dodajemy do ciasta na gofry i delikatnie mieszamy drewnianą łyżką.
  3. Gofrownicę rozgrzewamy.Gofry smażymy przez ok.3-4 minuty, czynność powtarzamy. Gotowe gofry przekładamy na talerz i posypujemy cukrem pudrem.
  4. W kąpieli wodnej roztapiamy czekoladę  z łyżeczką masła. Czekoladą polewamy gofry i podajemy je razem z truskawkami.
* Bazowałam na przepisie Michela Roux z książki :Jajka:
Tosia

piątek, 17 maja 2013

Wiosenny tydzień #5: Botwinkowe klopsiki w chlebku pita

Chyba nie przyjdzie mi w tym roku cieszyć się wiosną. Moje zachwyty zostały brutalnie zduszone, a ja zamknięta w domu z moim największym wrogiem- pracą magisterską. Większość czasu spędzam więc przed ekranem komputera, wypruwając się fizycznie i intelektualnie. Wiosną cieszę się przelotnie, aczkolwiek intensywnie. Nie mogę się napatrzeć na zielone listki, tworzące prawdziwy tunel przy mojej ulubionej leśnej drodze i na piękne pęczki botwinki na pośpiesznie mijanym straganie. Chce mieć już to wszystko za sobą i skupić się na tworzeniu jedzenia!

Czasem jednak oszukuje. Wymykam się po tę kuszącą botwinkę i tworzę coś, co pozwoli się mi nią w pełni cieszyć, a nie wymaga wielu przegotowań. Bo oszukiwać się przecież można, ale ja nie mam już na to czasu. I uwierzcie mi, te chlebki pita powstały dosłownie w 15 minut, a smakowały niesamowicie. Botwinkowy smak i kolor, liście botwinki, kiełki i orzeźwiający kolendrowy jogurt stworzyły prawdziwie wiosenną kombinację. 

Botwinkowe klopsiki w chlebku pita (4 porcje)
- 4 chlebki pita
Klopsiki (ok. 15-20 klopsików):
- 250 g mielonego mięsa wołowego
- buraki z pęczka botwinki
- 1 łyżka ciemnego sosu sojowego
- 2 duże ząbki czosnku
- pół cebuli
- pół łyżeczki cynamonu
- pół łyżeczki pieprzu cayenne
- pół łyżeczki mielonego imbiru
- pół łyżeczki kuminu
-1 jajko
- 1 łyżka miodu
- sól, pieprz
- olej roślinny- do smażenia

Jogurt kolendrowy
- 180 g jogurtu naturalnego
- pęczek świeżej kolendry
- sól, pieprz

Dodatki:
- liście botwinki
- kiełki
- marynowane papryczki jalapenos

  1. Umieść mięso w misce. Do mięsa zetrzyj na grubej tarce botwinkę. 
  2. Do mięsa dodaj poszatkowaną cebulę i wyciśnij czosnek.
  3. Dodaj resztę składników, posól na oko (próbny klopsik zweryfikuje, czy jest jej za mało). Całość dokładnie pomieszaj. 
  4. Rozgrzej tłuszcz na patelni. Gdy będzie gorący uformuj małego, próbnego klopsika i usmaż. Posmakuj czy odpowiada ci ilość soli, jeśli nie, dodaj jej więcej do całej mieszanki. Każdego klopsika smaż przez kilka minut. Mięso wołowe nie musi być dobrze wysmażone, dlatego na klopsiki o wielkości orzecha włoskiego wystarczy kilka minut, obracając klopsiki co jakiś czas, aby zbrązowiały z każdej strony. 
  5. Podgrzej chlebki pita zgodnie z instrukcją na opakowaniu. 
  6. W tym czasie pomieszaj składniki na jogurt kolendrowy i odstaw na bok w miseczce. 
  7. Chlebki pita rozkrój i wysmaruj w środku jogurtem. Włóż do środka liście botwinki i kiełki, a następnie klopsiki. Możesz dodać również marynowane papryczki jalapenos. 
Śliwka

czwartek, 16 maja 2013

Wiosenny tydzień #4: Cukiniowe tagliatelle



Potrafię gotować oszczędnie, być minimalistką i przygotowywać szybkie posiłki z resztek znalezionych w lodówce. Moja babcia zawsze powtarza: "Kto zjada ostatki jest piękny i gładki".
Są jednak składniki, które muszę mieć zawsze w swojej kuchni. A gdy niebezpiecznie zbliża się czas, że się kończą, zaczynam się niepokoić. Dla przykładu, zmniejszający się poziom oliwy w butelce może zakłócić mój wewnętrzny spokój. 
Podobnie mam z makaronem, zapasy mogą się kończyć, ale muszę mieć chociaż jedną paczkę w szafce. Wtedy wiem, że wystarczy ząbek czosnku, oliwa i natka pietruszki, a mój posiłek będzie smaczny.
Jednocześnie jednak uwielbiam eksperymentować, dlatego brak potrzebnego składnika może pobudzać kreatywnie. Makaron przecież można zrobić samemu i nie mam tu wcale na myśli jego domowej wersji z mąki, czy semoliny. Wystarczy do tego cukinia!
Przy pomocy obieraczki do warzyw uzyskamy z cukinii zgrabne wstążeczki przypominające wyglądem tagliatelle, pappardelle, czy spaghetti. Czas przygotowania takiego cukiniowego tagliatelle jest o wiele krótszy niż najszybszego makaronu z pszenicy durum! A przy tym wspaniale wpisuje się w temat Wiosennego Tygodnia.
Żałuję, że nie mierzyłam dziś czasu stoperem, ale musicie mi uwierzyć na słowo, że zrobienie tej wiosennej przekąski zajęło mi mniej niż 10 minut :)


Cukiniowe tagliatelle/1 porcja
  • 2 małe cukinie lub 1 duża
  • 2-3 suszone pomidory
  • mały ząbek czosnku
  • 2 łyżki ziaren słonecznika
  • łyżka świeżo tartego parmezanu
  • garść świeżych ziół (u mnie oregano i bazylia)
  • łyżka oliwy
  • sól, pieprz
  1. Cukinię myjemy i osuszamy. Bierzemy obieraczkę do warzyw i obieramy warzywo tworząc wstążki. Wrzucamy je do miseczki, dodajemy szczyptę soli i zalewamy wrzącą wodą. Zostawiamy na minutę.
  2. Siekamy drobno czosnek i suszone pomidory. Na zimną patelnię wlewamy łyżkę oliwy i wrzucamy posiekany czosnek. W tym czasie odsączamy cukinię z wody.
  3. Gdy czosnek zacznie się smażyć, a patelnia się nagrzeje, wrzucamy suszone pomidory i potrząsamy patelnią. Po minucie wrzucamy wstążki cukinii i ziarna słonecznika. Przyprawiamy je solą i pieprzem i podgrzewamy przez 3 minuty, pod koniec dodajemy porwane listki ziół i mieszamy dokładnie ze sobą składniki. 
  4. Cukiniowe wstążki wykładamy na talerz i posypujemy świeżo startym parmezanem.
Tosia

środa, 15 maja 2013

Wiosenny tydzień #3: Casserole z kurczaka i wiosennych warzyw


Chodzę, rozglądam się i wciąż nie mogę uwierzyć, że zrobiło się tak zielono dosłownie w ciągu kilku dni. Parę dni temu obudziłam się, wyjrzałam przez okno, a w ogródku zakwitła moja ukochana magnolia. Dziś podczas spaceru dostrzegłam (a raczej poczułam!) kwitnący bez, a moje ulubione, sopockie dwa kasztany są zielone jak nigdy i pełne drobnych, białych kwiatków. Zupełnie jakby wiosna w kilka dni chciała nadrobić zaległości.

O mojej słabości do wiosennych produktów pisałam już tu wielokrotnie, więc, jak możecie się domyślić, "Wiosenny tydzień" to idealna perspektywa wykorzystania wszystkiego co kocham. Jedyne czego mi brakuje to własnego ogródka, w którym posadziłabym wszystkie te skarby razem wzięte i wykopywała z satysfakcją każdej wiosny. 

Wczoraj z nostalgią spojrzałam na nowo wybudowany budynek uniwersytecki, przypominając sobie, że dokładnie na jego miejscu kilkanaście lat temu stała działka mojego dziadka. Dziadek dbał o każdy szczegół, a ten mały kawałek ziemi traktował jak własne królewstwo. Uwielbiałam pomagać mu w tych drobnych zbiorach, wyciągając marchewki z ziemi, obrywając krzaki agrestu i porzeczek i wydłubując słonecznik sąsiada. Wszystko zmienia się tak szybko!

Dzisiaj w ramach naszego nowego cyklu przygotowałam jednogarnkowe danie, w którym możecie zawrzeć dowolne, wiosenne warzywa. Jedyne czego wam potrzeba to dobre, żaroodporne naczynie i do dzieła!

Casserole z kurczaka i wiosennych warzyw
- 6 pałek kurczaka
- 1 główka czosnku
- 1 łyżka masła
- 1 łyżka oliwy
- ok. 1 litr bulionu warzywnego
- 2 młode marchewki
- 2 cebule
- pół kopru włoskiego
- 1 kalarepa
- pół cukinii
- 5 białych szparagów
- 2 gwiazdki anyżu
- 1 gruby kawałek trawy cytrynowej
- kilka gałązek świeżego tymianku
- gałązka świeżego rozmarynu

- świeża pietruszka i kolendra
- sól, pieprz

  1. Rozgrzej piekarnik do 200 stopni.
  2. W dużym żeliwnym garnku (lub innym, żaroodpornym) rozgrzej masło i oliwę. Przekrój główkę czosnku na pół wzdłuż i podsmaż na gorącym tłuszczu. Dodaj kurczaki i obsmaż je z dwóch stron, aż lekko zbrązowieją. 
  3. Zalej całość odpowiednio dosolonym bulionem. Warzywa i trawę cytrynową pokrój na średniej wielkości kawałki i dodaj do garnka. Dodaj resztę składników oprócz szparagów i cukinii. Wstaw do piekarnika pod przykryciem (wcześniej usuń z przykrywki plastikowe elementy).
  4. Wstaw do piekarnika i piecz godzinę pod przykrywką. Po upływie tego czasu dodaj do garnka szparagi i cukinie pokrojone w średniej wielkości kawałki. Zdejmij pokrywkę i piecz jeszcze 20 minut z funkcją grillowania z góry. 
  5. Przed podaniem posyp siekanymi świeżymi ziołami: kolendrą i pietruszką. Możesz doprawić całość sosem sojowym
Śliwka

wtorek, 14 maja 2013

Wiosenny tydzień #2: Zupa botwinkowa ze szpinakowymi uszkami




Od samego początku, kiedy ustaliłyśmy ze Śliwką, że na blogu pojawi się cykl "Wiosenny tydzień", wiedziałam, że przygotuję coś z botwinki. Dla mnie to niezwykle sezonowe warzywo, które od razu kojarzy się z wiosną. Z botwinki przyrządza się chyba najczęściej lekki barszcz lub chłodnik litewski, ale składnik ten można wykorzystywać także w bardziej kreatywny sposób.

Gdy kupiłam na straganie 3 pęczki botwinki, nie byłam jeszcze pewna co z nich powstanie. Wszystko dlatego, że miałam w głowie kilka pomysłów i nie mogłam zdecydować się na co mam ochotę. Czułam się niczym rozdarta sosna, nie wiedząc, czy postawić na danie tradycyjne, czy może zrobić z botwinki coś zupełnie nowego.
Ostatecznie postanowiłam przygotować klasyczną zupę, na którą czeka się cały rok. Nowością z mojej strony jest jednak sposób jej podania. Inspirując się wigilijnym barszczem z uszkami, botwinkową zupę podałam z zielonymi uszkami. 
Ich kolor to zasługa drobno siekanych lub zmiksowanych listków szpinaku, czyli po prostu szpinakowego pesto. Uszka wypełniłam farszem z botwinki i serem typu feta, który świetnie komponuje się z burakami.
Tak naprawdę uszka można podawać jak tortellini, czy ravioli z dodatkiem świeżo startego parmezanu jako danie główne lub przystawka, ale mnie bardzo smakowały utopione w wiosennej zupie :)


Zupa botwinkowa
  • *2 skrzydełka kurczaka (można pominąć)
  • 2 pęczki botwinki
  • marchewka
  • pietruszka
  • 1/2 selera
  • 1/2 pora
  • ząbek czosnku
  • 2 liście laurowe
  • łyżeczka ziarenek pieprzu
  • 3-4 ziarenka ziela angielskiego
  • koperek
  • 3 łyżki koncentratu pomidorowego
  • 2 łyżki masła
  • 2 łyżki mąki
  • 5 łyżek śmietany 18%
  • sól
  1. *Skrzydełka myjemy, osuszamy, wrzucamy do garnka i zalewamy 2,5-3 litrami zimnej wody. Wstawiamy na ogniu i gotujemy przez 30 minut. W tym czasie zdejmujemy łyżeczką szumowiny. - Etap gotowania mięsa można ominąć.
  2. W tym czasie obieramy marchewkę, seler i pietruszkę. Razem z porem kroimy w kosteczkę warzywa. Wrzucamy je do gotującej się wody. Dodajemy liście laurowe, ziele angielskie oraz pieprz. Zmniejszamy ogień i gotujemy zupę, aż warzywa zmiękną.
  3. Młode buraczki obieramy i kroimy w kostkę. Drobno siekamy także łodygi i ładniejsze liście botwinki. Gdy gotujące się warzywa będą miękkie, wrzucamy do garnka botwinkę. Gotujemy 5 minut. Następnie dodajemy sól, drobno posiekany koperek i koncentrat pomidorowy. Zupę gotujemy kolejnych 5 minut.
  4. Do kubka ze śmietaną wlewamy chochlę ciepłej zupy i mieszamy energicznie trzepaczką. Na patelni topimy masło, dodajemy mąkę i mieszamy tworząc zasmażkę. Dodajemy śmietanę z zupą i jeszcze chwilę mieszamy. Zasmażkę dodajemy do gotującej się zupy i gotujemy ją jeszcze kilka minut.
  5. Zupę podajemy z koperkiem i szpinakowymi uszkami. Uszka w zupie można dodatkowo posypać świeżo startym parmezanem.
Szpinakowe uszka z botwinką i fetą
  • Ciasto:
  • 300 g mąki pszennej + mąka do podsypywania
  • 60 g świeżego szpinaku
  • łyżeczka oliwy
  • 2 jajka
  • szczypta soli
  • Farsz:
  • pęczek botwinki
  • mała cebula
  • 3 łyżki białego wina lub wody
  • łyżka soku z cytryny
  • łyżka masła
  • koperek, listki rozmarynu
  • 80 g sera typu feta
  • sól, pieprz
Ciasto:
  1. Umyty szpinak wrzucamy do wysokiego naczynia, dodajemy oliwę, szczyptę soli i miksujemy blenderem na gładkie pesto.
  2. Mąkę przesiewamy na stolnicę lub do dużej misy. Dodajemy szczyptę soli, jajka oraz szpinak. Wszystkie składniki ze sobą łączymy, wyrabiając ciasto.
  3. Jeśli po kilku minutach zagniatania ciasto nie osiągnie formy elastycznej kuli, podsypujemy je dodatkowo mąką. Ciasto dzielimy na 3-4 części. Bierzemy jedną z nich, a pozostałe przykrywamy misą umieszczoną dnem do góry (dzięki temu ciasto nie wyschnie).
  4. Porcję ciasta cienko wałkujemy lub przepuszczamy przez maszynkę do makaronu. Z ciasta wykrawamy kółka o średnicy ok. 7-8 cm. Na każdym kółeczku z ciasta wykładamy łyżeczką farsz. Zlepiamy ciasto tak jak pieroga, a końce łączymy ze sobą na środku, owijając je wokół palca. Czynność powtarzamy. Ulepione uszka kładziemy na czystej ściereczce.
  5. Tak przygotowane uszka gotujemy we wrzącej i osolonej wodzie z odrobiną oliwy. Gotujemy 3 minuty lub do momentu wypłynięcia pierożka do góry. Gotowe uszka odsączamy z wody i od razu podajemy w zupie lub przelewamy zimną wodą, studzimy i mrozimy.
Farsz:
  1. Botwinkę myjemy i osuszamy. Młode buraczki obieramy i kroimy w drobną kostkę. Siekamy także łodygi i ładniejsze listki. Cebulę kroimy w drobną kostkę.
  2. Na patelni topimy masło, wrzucamy cebulę i podsmażamy ją 2-3 minuty. Dodajemy botwinkę i smażymy ją kolejne 3 minuty. Następnie wlewamy odrobinę wina lub wody, sok z cytryny i dodajemy koperek oraz rozmaryn. Botwinę przyprawiamy pieprzem, solą i jeszcze chwilę dusimy na patelni, aż płyn odparuje.
  3. W miseczce rozgniatamy widelcem ser typu feta. Dodajemy podsmażoną botwinkę, farsz dokładnie ze sobą mieszamy.
Tosia

poniedziałek, 13 maja 2013

Wiosenny tydzień #1: Zielona zupa krem z przepiórczym jajkiem w koszulce


W tym roku pogoda nam zrobiła kilka psikusów. Pani Wiosna przyszła do nas o miesiąc później, a marcowe porządki zostały zakończone rozczarowaniem w postaci śniegu. Przez połowę kwietnia miałam wrażenie, że wiosna nas ominie, a majówkę spędzę lepiąc bałwana. 
Zdenerwowanie z powodu przedłużającej się zimy można było wyczuć nie tylko wśród znajomych, ale nawet mijając przypadkowych ludzi na ulicy. Najbardziej doceniamy to czego nie możemy mieć, dlatego chyba wszyscy wyczekiwali sezonowych warzyw i owoców jeszcze bardziej niż rok temu. Aż w końcu się pojawiły!
Grzechem byłoby korzystać teraz z mrożonek, czy samych konserw, kiedy na straganach jest zielono. Sezonowe produkty działają tak inspirująco, że aż trudno zrealizować wszystkie pomysły w kuchni. Dlatego, aby cieszyć ich smakiem, a kulinarne pomysły wcielać w życie, postanowiłyśmy ze Śliwką ogłosić na blogu nowy cykl - Wiosenny tydzień.
Przez 7 dni, będziemy prezentowały przepisy z sezonowymi owocami i warzywami w roli głównej. Będą szparagi, szpinak, szczaw, botwinka, kalarepa, rzodkiewka, truskawki, zapewne rabarbar i jeszcze wiele innych składników. Kuchnia, którą będziemy serwowały będzie lekka, zdrowa i kolorowa.

Dzisiaj zaczynam od najbardziej wiosennego koloru - zielonego. Kremową zupę przygotowałam z warzyw, które przyniosłam w torbie z porannego spaceru na pobliską halę. W zupie znalazła się zatem kalarepka, cukinia, seler, ziemniaki, koperek i szczaw. Jeśli będziecie mieli w domu szpinak, czy szparagi, możecie śmiało dodać je do garnka z gotującymi się warzywami. 
Zupę podałam w wersji mini, przystrojoną przepiórczymi jajkami w koszulce i prażonymi pestkami dyni. Możecie jajka przepiórcze zastąpić kurzymi lub w ogóle z nich zrezygnować, a krem podać z grzankami. Wybór należy do Was, ważne, aby było lekko i zielono :)


Wiosenna zupa krem z jajkiem w koszulce
Zupa:
  • kalarepka
  • 1/2 cukinii
  • cebula
  • 1/2 korzenia selera
  • 250 g ziemniaków
  • pęczek świeżego szczawiu
  • 500-600 ml wody lub bulionu z warzyw/kurczaka (u mnie pół na pół)
  • łyżeczka oliwy
  • łyżeczka masła
  • *ząbek czosnku (opcjonalnie)
  • koperek
  • łyżeczka soku z cytryny
  • sól, pieprz
  • garść pestek dyni
Przepiórcze jajka w koszulce:
  • jajka przepiórcze
  • łyżeczka soli
  • 2 łyżeczki octu winnego
  • 350 ml wody
  1.  Cebulę, cukinię, obraną kalarepkę korzeń selera kroimy w kosteczkę. Na łyżeczce oliwy i łyżeczce masła smażymy w garnku przygotowane warzywa. Przyprawiamy je solą i pieprzem. Po 4-5 minutach do garnka dodajemy pokrojone w kostkę obrane ziemniaki. Wszystkie składniki zalewamy wodą lub bulionem. Dodajemy łyżeczkę soli i gotujemy je przez 15-20 minut.
  2. Gdy ziemniaki będą miękkie, dodajemy pęczek świeżego szczawiu oraz koperek. Warzywa gotujemy jeszcze 2 minuty, następnie zupę przelewamy do wysokiego naczynia i miksujemy za pomocą blendera na gładki krem. Wlewamy krem ponownie do garnka, dodajemy posiekany drobno czosnek, sok z cytryny. Zupę przyprawiamy do smaku solą i pieprzem i podgrzewamy jeszcze chwilę na małym ogniu.
  3. W tym czasie gotujemy wodę w rondelku z łyżeczką soli i octem. Jajko przepiórcze wbijamy do małego kieliszka, a następnie ostrożnie przelewamy do gotującej się wody (przed tym łyżeczką można zrobić "wirek"). Jajko gotujemy przez 40 sekund i delikatnie wyławiamy je z wody. Czynność powtarzamy.
  4. Na suchą patelnię wrzucamy pestki dyni. Prażymy je przez kilka minut, aż nabiorą złocistego koloru.
  5. Ciepłą zupę podajemy z jajkami w koszulce i prażonymi pestkami dyni.
Tosia

niedziela, 12 maja 2013

Śniadanie do łóżka #98: Racuchy z duszonym jabłkiem i rabarbarem


Jestem na prawdziwym wiosennym haju od kiedy w mojej kuchni pojawił się rabarbar. Co roku to właśnie on najbardziej kojarzy mi się z tą porą roku. Przypominają mi się czasy sprzed kilku lat, gdy wiosenno-letnie owoce uświadomiły mi, że może jednak coś ze mnie będzie w kuchni. Tworzyłam namiętnie drożdżowe ciasta rabarbarowe, truskawkowe cupcakes i jagodzianki, za każdym razem nie mogąc uwierzyć, że to właściwie takie proste. 

Dzisiaj jestem bogatsza o kilka lat doświadczeń, ale wiosenne skarby nadal przyprawiają mnie o motylki w brzuchu. Dlatego coś mi mówi, że będziecie zmuszeni oglądać rabarbar na blogu nieprzyzwoicie często. 

A dzisiaj, z okazji niedzieli, naprawdę sobie dogadzam. I choć ja nie jestem osobą, która wstanie, aby przed śniadaniem zagnieść ciasto drożdżowe i wytrzyma godzinę do momentu wyrośnięcia, wierzę że jakaś część z Was została obdarzona cierpliwością. Okropnie jej zazdroszczę, bo rozpoczęcie dnia takimi świeżo usmażonymi racuchami z duszonymi owocami musi być niezłym przeżyciem. Pocieszam się jedynie tym, że w porze obiadowej smakowały też całkiem przyzwoicie.

Racuchy z duszonym jabłkiem i rabarbarem (ok. 10 sztuk)
Racuchy:
- 150 g mąki pszennej
- 150 g mąki pszennej pełnoziarnistej
- 7 g suszonych drożdży (1 opakowanie)
- 3 łyżki cukru
- duża szczypta soli
- 1 jajko
- 50 g masła
- 60 g serka homogenizowanego
- 150 ml ciepłego mleka

-200 g jabłka
- 200 g rabarbaru
- 2 łyżki cukru
- 1 łyżka masła

- cukier puder
- tłuszcz roślinny-do smażenia

  1. W małym rondelku rozpuść masło i odstaw do ostygnięcia.
  2. Do miski wrzuć mąki, drożdże, cukier, sól, jajko, serek homogenizowany i ostudzone masło.
  3. Dolej ciepłe mleko i całość pomieszaj łyżką aż masa stanie się jednolita.
  4. Przykryj miskę folią aluminiową i odstaw do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na ok. 1-1,5 h.
  5. W tym czasie przygotuj owoce. Z jabłka usuń gniazda nasienne i pokrój je na małe kawałki. Rabarbar pokrój na kawałki podobnej wielkości. 
  6. W rondelku rozgrzej łyżkę masła i wrzuć owoce. Posyp je cukrem i poczekaj aż wypuszczą sok. Zmiejsz ogień i gotuj jeszcze ok. 15 minut aż masa zgęstnieje. Odstaw na później. 
  7. Przed upływem czasu wyrastania rozgrzej w patelni tłuszcz do wysokości kilku centymetrów. Gdy będzie już gorący zrób próbnego małego racucha (ok. z 1 łyżeczki ciasta). Jeśli tłuszcz się nie pieni, oznacza to, że należy go bardziej podgrzać, jeśli natomiast racuch robi się od razu mocno brązowy, należy zmniejszyć temperaturę tłuszczu.
  8. Smaż racuchy wrzucając na tłuszcz po 1 łyżce ciasta. Przed nabraniem łyżki ciasta, zamaczaj łyżkę w ciepłej wodzie, wtedy ciasto będzie się lepiej zsuwać. 
  9. Smaż racuchy aż zbrązowieją z dwóch stron (odpowiednio przewracaj je na  drugą stronę, gdy będą już brązowe z jednej)
  10. Usmażone racuchy odkładaj na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym, aby odsączyć je z tłuszczu.
  11. Podawaj z duszonymi owocami. 
Śliwka

sobota, 11 maja 2013

Słodka sobota #103: Pleśniak z rabarbarem i rabarbarowo-miętowy sorbet


Są pewne smaki do których chętnie wracamy, bo kojarzą nam się z beztroskimi momentami dzieciństwa. Są też takie, które zaczynamy doceniać z wiekiem. Niektórych dań i składników trzeba się nauczyć rozumieć, aby dobrze je przyrządzić i cieszyć się ich smakiem. 
Jako dziecko uparcie ignorowałam rabarbar. U cioci w ogródku można było znaleźć co roku rabarbar, z którego przygotowywany był kompot. Niestety za każdym razem, gdy go próbowałam, wykrzywiałam w grymaśny sposób usta. Może dlatego, że byłam znana z przesadnej miłości do cukru. Uwielbiałam zjadać bułkę kajzerkę posmarowaną masłem i posypaną cukrem, a mleko podawane do płatków śniadaniowych słodziłam przynajmniej trzema łyżkami cukru.
Z wiekiem wszystko się zmieniło. Nadal słodzę herbatę, czy kawę i lubię desery, ale tylko takie o umiarkowanej ilości cukru. Szerokim łukiem omijam wszystko co jest przesadnie słodkie i nie mam tutaj na myśli tylko jedzenia :) A na rabarbar czekam podekscytowana już od kilku sezonów!
Pewnie dla wielu osób, ciasto pleśniak kojarzy się z dziecięcymi latami. Ja również próbowałam je niejednokrotnie w tamtych czasach, ale w moim domu królowały zawsze inne ciasta. Od jakiegoś czasu chodzi za mną chęć spróbowania Pleśniaka jeszcze raz, aby zrozumieć tęsknotę za tym ciastem wielu osób. Pleśniak przygotowuje się z przeróżnymi owocami, ale zazwyczaj są one kwaskowate. Kojarzę wersję z konfiturą porzeczkową, powidłami śliwkowymi, czy wiśniami. Nie mogłam się powstrzymać, dlatego zrobiłam je po swojemu. Czyli z dodatkiem orange curd oraz rabarbaru. 
Do ciasta przygotowałam dodatkowo orzeźwiający sorbet rabarbarowo-miętowy, w końcu sobota to dobry czas, aby rozpieścić trochę swoje podniebienie :)


Pleśniak z orange curd i rabarbarem/ ciasto o średnicy 23 cm

  • Ciasto:
  • 375 g mąki pszennej
  • 3 łyżki cukru
  • 3 żółtka
  • 125-150 g masła
  • pół łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 łyżki kakao
  • Beza:
  • 3 białka
  • 90 g cukru
  • łyżeczka octu winnego
  • Orange curd:
  • sok z 2 pomarańczy
  • skórka z 1 pomarańczy
  • 70 g cukru
  • 2 jajka
  • 2 żółtka
  • 2 łyżeczki skrobi ziemniaczanej 
  • 80 g zimnego masła
  • Rabarbar:
  • 8 łodyg rabarbaru
  • łyżka masła
  • 4 łyżki cukru
  1. Mąkę przesiewamy na stolnicę, mieszamy z cukrem i proszkiem do pieczenia. Robimy wgłębienie i wbijamy żółtka. Do mąki dodajemy zimne masło i siekamy je nożem, zagniatając w ten sposób ciasto. Ciasto można też zagniatać kilka minut ręcznie lub mikserem. 
  2. Otrzymaną kulę z ciasta dzielimy na 3 części- 2 mniejsze i jedną większa. Do jednej z mniejszych kul dodajemy kakao i jeszcze chwilę je zagniatamy. Wszystkie porcje ciasta owijamy oddzielnie w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na 40 minut lub do zamrażalnika na 20 minut.
  3. Robimy orange curd. Sok oraz świeżo startą skórkę wlewamy do rondelka. Dodajemy cukier i podgrzewamy składniki na małym ogniu. Do miseczki wbijamy jajka, dodajemy skrobię i mieszamy miksturę energicznie trzepaczką. Kilka łyżek podgrzanego soku wlewamy do jajek, mieszamy i przelewamy miksturę do garnuszka. Krem mieszamy trzepaczką i podgrzewamy kilka minut. Gdy masa zgęstnieje, zestawiamy rondelek z ognia i dodajemy zimne masło w kawałeczkach. Krem mieszamy i studzimy.
  4. Rabarbar myjemy, obieramy (jeśli jest to konieczne) i kroimy w kostkę. W rondelku topimy masło, wrzucamy rabarbar i dodajemy cukier. Całość dusimy na ogniu kilka minut, aż rabarbar zmięknie.
  5. Schłodzone ciasto wyjmujemy z lodówki lub zamrażalnika. Tortownicę o średnicy 23 cm wykładamy od spodu pergaminem, a boki smarujemy miękkim masłem. Największą kulę z ciasta ścieramy na tarce o grubych oczkach, tworząc w ten sposób spód ciasta.
  6. Białka ubijamy z cukrem na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dodajemy łyżeczkę octu.
  7. Na ciasto wykładamy orange curd, następnie wykładamy wcześniej przygotowany rabarbar. Na rabarbar ścieramy kulę z kakaowego ciasta. Na kakaowe ciasto wykładamy pianę z białek. Tworzymy ostatnią warstwę ścierając na tarce ostatnią kulę z jasnego ciasta.
  8. Tak przygotowane ciasto wkładamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy w 180 stopniach przez 40 minut. Upieczony pleśniak studzimy i podajemy je z sorbetem miętowo-rabarbarowym.
Sorbet miętowo-rabarbarowy
  • 400 g rabarbaru
  • 100 ml wody
  • 80 g cukru
  • garść liści świeżej mięty
  1. Rabarbar myjemy i obieramy (jeśli jest taka potrzeba). Kroimy go w kostkę i wrzucamy do rondelka. Dodajemy wodę oraz cukier i podgrzewamy na małym ogniu. Rabarbar dusimy kilka minut, aż zmięknie. 
  2. Następnie odsączamy go z wody, wkładamy do wysokiego naczynia. Dodajemy liście świeżej mięty i miksujemy za pomocą blendera na gładki mus. 
  3. Gotowy mus rabarbarowy przekładamy do pudełka, który umieszczamy większej miski z zimną wodą. Gdy mus ostygnie, zamykamy pudełko pokrywką i wkładamy do zamrażalnika.
  4. Sorbet powinien się mrozić przez minimum 3,5 godziny. W tym czasie warto co mniej więcej godzinę, miksować sorbet blenderem, aby nie tworzyły się kryształki lodu.
  5. Zmrożony sorbet podajemy z ciastem.
Tosia

piątek, 10 maja 2013

Jacket potato - ziemniak faszerowany pomidorową pastą z bakłażana


To miłe uczucie, kiedy ktoś bliski ma podobny światopogląd do Ciebie, lubi oglądać te same filmy, czy w podobny sposób chce spędzać wolny czas. Z Pawłem mamy na szczęście podobny gust, i co ważne - szczególnie kulinarny!
Nie ukrywam, że upodobania smakowe znajomych są dla mnie istotne. Często nieumyślnie zapamiętuje szczegółowo jakiego rodzaju dania ktoś lubi, jaką kuchnię preferuje i na jakie składniki patrzy z obrzydzeniem. Dlatego przygotowując dziś obiad dla zapracowanej przyjaciółki, doskonale wiedziałam, aby specjalnie zrezygnować z masła i śmietany :)
Gotując codzienne dla Pawła znam na pamięć jego smaki, chociaż na szczęście nadal zdarza mi się zaskakiwać jego kubki smakowe. Jest jednak pewien dodatek do dań, co do którego nie możemy dojść do porozumienia. Zimą do mięsnych dań wolę podawać puree ziemniaczane, on woli wtedy ziemniaki z wody. Do lżejszych dań lubię zapiekać ziemniaczki w pergaminie z cytryną i ziołami, Paweł w tym czasie wybiera cienko pokrojone plasterki ziemniaków prosto z piekarnika. Naszym kompromisowym dodatkiem ziemniaczanym są Jacket Potatoes, czyli faszerowane, pieczone ziemniaki.
Upieczone ziemniaki można nadziewać i podawać na wiele sposobów. 
Dzisiaj wybrałam do tego pomidorową pastę z pieczonego bakłażana z dodatkiem bazylii i suszonych pomidorów. Takie ziemniaki można dodatkowo posypać ulubionym serem, u mnie pojawił się parmezan, ale może to być mozzarella, czy kozi ser.
Myślę, że Jacket Potato świetnie sprawdzą się nie tylko jako kompromisowy dodatek obiadowy, ale także jako leniwie przygotowana imprezowa przekąska.

Jacket potatoes -zapiekane ziemniaki z pomidorową pastą z bakłażana/ 5 sztuk
  • 5 młodych ziemniaków
  • łyżka oliwy
  • dodatki: tarty parmezan/plastry mozzarelli/ kozi ser/gęsty jogurt naturalny, świeża bazylia
Pasta z bakłażana:
  • bakłażan
  • 2-3 łyżki passaty pomidrowej
  • 6 suszonych pomidorów
  • 6 oliwek bez pestek (u mnie zielone)
  • ząbek czosnku
  • natka pietruszki, świeża bazylia
  • łyżeczka ostrego sosu np. tabasco
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • pomidor
  • 1/2 malej cebuli
  • łyżeczka soku z cytryny
  • sól, pieprz
Pasta:
  1. Bakłażana nakłuwamy widelcem, polewamy oliwą i kładziemy na blasze. Pieczemy w 200 stopniach przez 40 minut. 
  2. Upieczony bakłażan wkładamy na chwilę do zimnej wody. Ściągamy skórkę (palcami, widelcem lub nożem, będzie ładnie schodzić), a miąższ wrzucamy do wysokiego naczynia. Dodajemy suszone pomidory, passatę pomidorową, oliwki, posiekany ząbek czosnku, natkę pietruszki, listki bazylii, sos tabasco, słodką paprykę i sok z cytryny. Wszystkie składniki miksujemy przy pomocy blendera. Gotową pastę przyprawiamy solą i pieprzem do smaku.
  3. Pomidora  i cebulę kroimy w drobną kosteczkę i dodajemy do pasty. Całość mieszamy.
Ziemniaki:
  1. Ziemniaki szorujemy pod ciepłą wodą i osuszamy ręcznikiem papierowym. Nakłuwamy je widelcem w kilku miejscach. Kładziemy na blaszce wyłożonej pergaminem, polewamy oliwą i wkładamy do piekarnika. Ziemniaki pieczemy w 200 stopniach przez 45 minut.
  2. Z upieczonych ziemniaków wykrawamy ostrożnie (by się nie poparzyć) 1/3 części lub nacinamy je na krzyż. Ziemniaki faszerujemy przygotowaną wcześniej pastą z bakłażana. Posypujemy serem np. tartym parmezanem i wkładamy do piekarnika jeszcze na 5 minut.
  3. Gotowe jacket potatoes podajemy z listkami świeżej bazylii, serem np. kozim lub jogurtem naturalnym.
Tosia

środa, 8 maja 2013

Risotto verde


Pamiętacie "Włoski tydzień", który urządziłyśmy na blogu na początku stycznia? Przez 7 dni dzieliłyśmy się z Wami przepisami inspirowanymi kuchnią z Półwyspu Apenińskiego. Kuchnia ta ma naprawdę dużo do zaoferowania, o wiele więcej niż może się wydawać przeciętnym miłośnikom pizzy i spaghetti bolognese. 
Pod koniec zabawy doszłyśmy ze Śliwką do wniosku, że "Włoski tydzień" mógłby trwać w naszych kuchniach kolejny tydzień. Co prawda na razie powtórki z tej tematyki nie planujemy, ale nabrałam ochoty na danie, które wtedy się nie pojawiło. Risotto.
Dobrze przyrządzone risotto reprezentuje sobą wszystko to, co kojarzy mi się z kuchnią włoską. Nie jest to skomplikowane danie, ale jego przygotowanie wymaga odrobiny wprawy, cierpliwości i miłości do gotowania. Gdybym miała je przyrządzić sama dla siebie, pewnie bym zrezygnowała. Risotto trzeba gotować dla kogoś bliskiego, wtedy ma to sens :)
Aby ugotować fantastyczne risotto wystarczy kilka prostych składników. Ważne jednak jest to, aby były to produkty świeże i wysokiej jakości. Tak jak wiosenne warzywa, przyniesione prosto z targu i kieliszek ulubionego białego wina.
Wybrałam do tego liście świeżego szpinaku, które sprawiły, że ryż nabrał pięknie wiosennego koloru. W daniu pojawiła się także cukinia i zielone szparagi. Całość posypana świeżo startym parmezanem i zjedzona w miłym towarzystwie, od razu pozwoliła zapomnieć o troskach dnia codziennego :)
Poniżej przepis na dwie porcje:


Risotto verde
  • 300 g ryżu do risotto (arborio lub carnaroli)
  • 1 l bulionu z kurczaka lub z warzyw
  • 150 ml białego półwytrawnego wina
  • cebula
  • ząbek czosnku
  • 1 mała cukinia lub 1/2 dużej
  • 9-10 szparagów
  • garść liści świeżego szpinaku
  • 4 łyżki masła
  • 3 łyżki oliwy
  • świeżo starty parmezan
  • sól, pieprz
  1. Szparagi myjemy, pozbywamy się grubych końcówek, odrywając je (nie mylić z główkami!). Kroimy je na małe kawałki i wrzucamy na rozgrzaną patelnię z łyżką masła. Szparagi dusimy ok. 7 minut, pod koniec wlewając "chlust" wina. 
  2. Do wysokiego naczynia wrzucamy umyte liście świeżego szpinaku. Dodajemy podsmażone na maśle łodygi szparagów (główki zostawiamy do dekoracji). Do warzyw dodajemy łyżkę oliwy, sól oraz pieprz i miksujemy na gładkie pesto. Zostawiamy na potem.
  3. Na małym ogniu podgrzewamy bulion. W drugim garnku rozgrzewamy łyżkę masła i 2 łyżki oliwy, dodajemy posiekaną drobno cebulę. Po 2 minutach dodajemy pokrojoną w drobną kosteczkę cukinię. Warzywa dusimy na małym ogniu przez kilka minut, pod koniec dodając posiekany drobno czosnek.
  4. Zwiększamy ogień, dodajemy ryż, szczyptę soli i cały czas go mieszamy. Po 2 minutach ryż zacznie robić się szklisty, wlewamy wtedy 150 ml wina i dalej mieszamy.
  5. Gdy ryż wchłonie wino, wlewamy pierwszą chochlę gorącego bulionu i przyprawiamy ryż kolejną szczyptą soli. Zmniejszamy ogień, tak aby ryż bulgotał i czekamy aż wchłonie płyn. Przez kolejne 16 minut, wlewamy co mniej więcej 2 minuty kolejną chochlę gorącego bulionu i cały czas mieszamy zawartość garnka, rozprowadzając skrobię wydzielaną przez ryż. Za każdym razem czekamy, aż ryż wchłonie porcję bulionu. 
  6. Po ok. 16 minutach sprawdzamy czy ryż jest ugotowany, jeśli jest zbyt twardy - dodajemy kolejną chochlę bulionu. Gdy ryż będzie gotowy, zestawiamy go z ognia, dodajemy przygotowane wcześniej pesto, 2 łyżki masła i świeżo starty parmezan. Risotto przyprawiamy solą i pieprzem, dokładnie mieszamy i zostawiamy pod przykryciem na 3 minuty.
  7. Risotto podajemy od razu, przystrojone świeżo tartym parmezanem i główkami szparagów.
Tosia

wtorek, 7 maja 2013

burczymifon - marzec/kwiecień

Okiem Tosi

| althaus gdynia | chlebek z pisanką | kajmakowy, czy różany | torcik bezowy | trendy art of living | wiosenne bułeczki | confit z kaczki - malika gdynia | mus czekoladowy w kielonkach | tatar z tuńczyka | ulubiona kanapka | zioła | grillowane ośmiorniczki |
Okiem Śliwki

| grzaniec na stoku | gratin z kozim serem | jajko w koszulce i prażona cebulka | genepi | sushi | bulgoczący karmel | domowa granita jagodowa | obiad u cioci | bliny z łososiem- white house | móżdżek cielęcy- u kucharzy | kanapka amerykańska | sałatka z kaczką i płatkami kwiatów- żurawina 


niedziela, 5 maja 2013

Śniadanie do łóżka #97: Kokosowa granola z suszoną żurawiną


Chyba nigdy nie zdarzyło mi się z własnej woli wyjść z domu bez śniadania. Jedyne przypadki, jakie miały miejsce, były związane z badaniami wymagającymi pozostania na czczo jak np. pobieranie krwi (które zawsze przechodzę dramatycznie). 
Weekendowe śniadanie ma to do siebie, że jest leniwe, bo spożywa się je raczej późno. Lenistwo to, nie jest jednak związane z bezczynnością w kuchni. Wręcz przeciwnie, w weekend zawsze staram się przygotować śniadanie bardziej pracochłonne niż w tygodniu, czasem zaskakujące również moje kubki smakowe. 
Wiadomo, że w ciągu tygodnia celebrowanie pierwszego posiłku bywa trudne do zrealizowania. W sytuacjach kryzysowych, kiedy muszę prędko wyjść rano, a zależy mi na każdej minucie snu, wybieram niedbale skomponowane kanapki lub jogurty. Nie zapominam jednak o smaku, ponieważ staram się, aby każdy posiłek, który jem był apetyczny. Jeśli jestem bardzo spóźniona, wyciągam z lodówki jogurt i dodaję do niego przechowywaną w słoiku  "na czarną godzinę" granolę.
Granola to alternatywa dla musli, czyli mieszanina płatków zbożowych z bakaliami. Wyróżnia się tym, że jest pieczona, a dzięki temu chrupiąca. Zazwyczaj przygotowuję ją na oko, mieszając składniki, które mam pod ręką. Tym razem wykorzystałam do tego płatki owsiane, wiórki kokosowe, ziarna słonecznika i suszoną żurawinę. 
Warto poświęcić 30 minut na wypełnienie dużego słoika chrupiącą granolą, która potrafi uratować smak niejednego śniadania w biegu :)


Kokosowa granola z suszoną żurawiną
  • 250 g płatków owsianych
  • 100 g wiórków kokosowych
  • 50 g ziaren słonecznika
  • 80 g suszonej żurawiny
  • 80 g masła
  • 7 łyżek miodu
  • sok z pomarańczy
  • skórka z 1/2 pomarańczy
  • szczypta soli
  1.  Płatki owsiane mieszamy z wiórkami kokosowymi i ziarnami słonecznika. 
  2. W rondelku rozpuszczamy masło z miodem, sokiem i świeżo startą skórką z pomarańczy oraz szczyptą soli. Po roztopieniu, wlewamy płyn do suchych składników i dokładnie je mieszamy.
  3. Składniki wykładamy na blachę wyłożoną pergaminem i rozsypujemy je po powierzchni tak, by utworzyć z nich cienką warstwę.
  4. Blachę wkładamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy w 180 stopniach przez 15 minut. Następnie otwieramy piekarnik i mieszamy składniki, aby się ze sobą nie posklejały i nie paliły się w trakcie pieczenia. Dopiekamy granolę jeszcze 15 minut.
  5. Upieczoną granolę mieszamy z suszoną żurawiną i przekładamy do słoika lub puszki. Podajemy ją na śniadanie jako dodatek z ulubionym jogurtem, serkiem homogenizowanym, budyniem lub mlekiem.
Tosia

sobota, 4 maja 2013

Słodka sobota #102: Różane torciki pavlova


W moich przepisach beza nigdy nie gra głównej roli. Prawdę mówiąc nie gra żadnej roli. 
Dlaczego? Czy jej nie lubię?
Wręcz przeciwnie. Jestem bezomaniaczką, w szczególności tworzonego na jej bazie torcika pavlova. Na jej widok w moich oczach zapalają się lampki. 

Czemu więc nie robię bezy?
Bo nie umiem. A raczej nie umiałam, ha! 

Z przepisami jest już tak, że raz wychodzą, a raz nie, czasem z zupełnie nieznanego nam powodu. Tak było z bezą za każdym razem gdy się za nią zabierałam, a powód do dziś jest mi nieznany. Raz brakowało im chrupkości, innym razem obrzydliwie spiekały się na brązowo, przypominając bardziej krowi placek niż elegancki deser. Zarzuciłam więc pieczenie ich na dłuższy czas, na rzecz degustowania ich w każdym miejscu w jakim je znalazłam. Do dziś. 

W pewnym momencie poczułam, że nadszedł już czas. Powiedziałam, że beza już mnie nie przechytrzy i tak się stało. Nie ma to jak siła podświadomości. 

Jako dodatek do chrupiących, białych chmurek wybrałam krem różany. Przypomina mi nieco najlepszą rzecz na świecie, mianowicie torcik różany mojej prababci. To najcenniejszy przepis, który mam i pilnie strzeżona tajemnica, zapisana na przeżółkłej kartce i wpięta w stary segregator. Dlatego musicie zadowolić się bazami. Obiecuję jednak, że Was nie zawiodą.

Różane torciki pavlova (6 porcji)
Bezy (lekko zmodyfikowany przepis z Kwestii smaku):
- 4 białka
- 200 g cukru
- szczypta soli
- 1 łyżeczka octu spirytusowego
- 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej

Krem różany
- 500 g serka mascarpone
- 50 g cukru pudru
- szczypta soli
- 2 łyżki wody różanej
- sok z połowy cytryny
- łyżeczka soku z buraków (dla różowego koloru)

- truskawki
- płatki róży
  1. Rozgrzej piekarnik do 120 stopni
  2. Białka wbij do miski. Z żółtek możesz zrobić sobie kogel-mogel albo tiramisu
  3. Rozpocznij miksowanie białek. Powoli dodawaj po łyżce cukru, cały czas miksując.
  4. Gdy skończysz dosypywać cukier (powinno to potrwać ok. 5 minut), piana powinna być już sztywna i błyszcząca.
  5. Dodaj szczyptę soli, ocet i mąkę ziemniaczaną. Miksuj jeszcze przez minutę.
  6. Na wyłożonej papierem do pieczenia (lub nieprzywierającej) formie uformuj bezy za pomocą szpatułki w dowolnie wybranych kształtach (polecam okrągłe).
  7. Wstaw bezy do piekarnika i piecz przez 25 minut (bez termoobiegu), następnie zmniejsz temperaturę do 100 stopni i piecz jeszcze 45 minut.
  8. Bezy przygotuj najlepiej dzień przed podaniem deseru, będą bardziej kruche.
Przygotuj krem
  1. Pomieszaj ze sobą wszystkie składniki. 
  2. Krem nałóż na bezy (czubatą łyżkę)
  3. Na kremie ułóż pokrojone truskawki i płatki róży.
Śliwka

piątek, 3 maja 2013

Grillowane szparagi w szynce parmeńskiej z musztardowym sosem holenderskim


Na pewne rzeczy trzeba czasem długo poczekać. W wielu przypadkach cierpliwość popłaca. Kiedy w końcu dostaniemy to czego pragnęliśmy, smakuje nam to lepiej. Dzieje się tak, gdy czekamy na prawdziwą miłość, wymarzoną pracę, czy produkty sezonowe po długiej zimie.
Wiosenne porządki w tym roku zakończyły się niespodzianką w postaci śniegu. Dlatego z utęsknieniem poszukiwałam pierwszych, wiosennych warzyw na straganach. Po wielu dniach moja cierpliwość się opłaciła. Zobaczyłam w warzywniaku pęczek zielonych szparagów, z którymi wróciłam do domu.

Chciałam szparagi przywitać w sposób szczególny, ale przy tym cieszyć się ich smakiem. Dlatego z góry odrzuciłam pomysł na dzikie eksperymenty ze szparagami w roli głównej. Na początek chciałam przygotować coś klasycznego. Nie mogłam się zdecydować, czy będą to szparagi grillowane, podane z jajkiem sadzonym lub w koszulce, pieczone szparagi w szynce dojrzewającej, czy ich delikatna wersja gotowana na parze z kremowym sosem holenderskim. Ostatecznie postanowiłam połączyć wszystkie trzy techniki serwując grillowane szparagi w szynce parmeńskiej w towarzystwie sosu holenderskiego.

Podobnie jak wyczekiwanie sezonowych produktów, przygotowywanie sosu holenderskiego wymaga cierpliwości. Od razu uprzedzam, że wykonanie tego przepisu w warunkach plenerowych nie będzie łatwym wyzwaniem. Wczoraj grillowałam nad jeziorem w domku, w którym nie było nawet jak ugotować wody na herbatę. Przez to byłam trochę zmuszona do odpoczynku od gotowania, co pewnie dobrze mi zrobiło przez jeden dzień. Kładąc na grillu wcześniej zamarynowane szaszłyki, mogłam się zrelaksować. 
Przyznaję się więc do tego, że grillowane szparagi zrobiłam w domu, jeszcze przed majówką. 
Mam to szczęście, że jestem właścicielką elektrycznego grilla, ale jeśli posiadacie patelnię do grillowania, to również się tu świetnie sprawdzi. 
Klasyczny sos holenderski zrobiłam trochę inaczej niż zwykle, bo z dodatkiem musztardy. Szparagi z chrupiącą, grillowaną szynką parmeńską smakują cudownie z kremowym i delikatnym sosem. Musztarda nie zdominowała ich smaku, a jedynie go podkreśliła.
Po takim powitaniu szparagów, mogę teraz z nimi śmiało eksperymentować :)



Grillowane szparagi w szynce parmeńskiej z musztardowym sosem holenderskim
  • 6 szparagów
  • 4 plastry szynki parmeńskiej
  • oliwa
  • sól, pieprz
  1.  Szparagi myjemy i odrzucamy twarde końcówki, łamiąc je delikatnie (nie mylić z główkami). Kroimy je wzdłuż na pół. Bierzemy 3 połówki szparagów i owijamy je w szynkę parmeńską. Skrapiamy je oliwą, przyprawiamy pieprzem i solą.
  2. Tak przygotowane szparagi grillujemy na rozgrzanym ruszcie lub patelni do grillowania przez ok. 10 minut (po 5 minutach przerzucamy je na drugą stronę).
  3. Grillowane szparagi podajemy z sosem holenderskim.
Musztardowy sos holenderski*
  • łyżeczka octu winnego
  • 2 łyżki wody
  • świeżo mielony pieprz (ok. łyżeczki)
  • 2 żółtka
  • 80 g roztopionego, rozpuszczonego masła
  • sok z 1/2 cytryny
  • szczypta cukru, szczypta soli
  • 50 ml śmietanki kremówki
  • 2 łyżeczki musztardy dijon
  1.  Śmietankę kremówkę ubijamy na sztywną masę, dodajemy musztardę i jeszcze chwilę mieszamy. Masę odstawiamy.
  2. Do rondla wlewamy wodę i stawiamy nad nim miseczkę, tak aby nie dotykała wody. Do miski nad gotującą się wodą wlewamy ocet i wodę. Dodajemy pieprz i czekamy, aż część płynu odparuje. Następnie ściągamy miseczkę i umieszczamy ją w większej misce z zimną wodą, czekamy aż płyn ostygnie.
  3. Dodajemy żółtka, mieszamy je trzepaczką i ustawiamy miskę ponownie nad gotującą się wodą. Ubijamy energicznie jajka przez ok. 7 minut, aż sos zacznie robić się kremowy. Należy uważać, aby nie zaczęły się robić grudki. Zestawiamy miseczkę na blat i mieszamy sos trzepaczką.
  4. Stopniowo zaczynamy wlewać ostudzone, roztopione wcześniej masłem. Powoli wlewając masło, roztrzepujemy cały czas sos. Gdy składniki się połączą, przyprawiamy sos sokiem z cytryny, cukrem oaz solą i mieszamy. Na koniec dodajemy ubitą śmietanę z musztardą w kilku partiach, mieszając dalej sos. Podajemy go od razu do grillowanych szparagów.
* Bazowałam na przepisie Michela Roux z książki "Jajka".
Tosia

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...