sobota, 30 czerwca 2012

Słodka sobota #61: Sernik na zimno w słoiczku

































Pogoda powariowała. Przez kilka minut świeci słońce, żeby nagle zamienić się w złowrogą burzę i znowu dać chwilę wytchnienia. Taki stan rzeczy niezbyt dobrze rokuje na letnie pikniki, ale z nadzieją na poprawę pogody prezentuję coś co idealnie się sprawdzi w plenerze- sernik w słoiczku. Można spokojnie zapakować go do piknikowego kosza bez obaw, że rozleci się podczas transportu. Do tego wykorzystanie słoika daje możliwość eksperymentowania z warstwami, co bezczelnie wykorzystałam, przekładając sernik masą krówkową, truskawkami i korzennymi ciasteczkami.
A podczas burzy? Świetnie się sprawdzi wyjadanie go wprost ze słoika, koniecznie w łóżku i koniecznie przy dobrej lekturze.

Sernik na zimno w słoiczku (4 słoiczki*)
- 500 g serka philadelphia
- 200 ml śmietanki kremówki
- 70 g cukru pudru
- 1 laska wanilii
- szczypta soli
- 3 łyżki żelatyny
- skórka z 1 pomarańczy

- 150 g owsianych ciasteczek korzennych
- 250 g masy krówkowej
- 250 g truskawek

Żelatynę zalej 3 łyżkami zimnej wody. Odstaw na ok. 5 minut, aby spęczniała. Po upływie tego czasu dodaj do niej 3 łyżki gorącej wody i wymieszaj, aż się rozpuści. Odstaw na potem.

Ubij śmietanę za pomocą miksera lub trzepaczki. Odstaw na później.
W innej misce za pomocą miksera ubij serek philadelphia z cukrem pudrem, skórką otartą z pomarańczy, ziarenkami wyłuskanymi z laski wanilii (rozetnij laskę na pół i zbierz ziarenka końcówką noża), szczyptą soli i żelatyną. Miksuj kilka minut aż masa będzie jednolita i lekko puszysta. Dodaj ubitą śmietanę i wymieszaj całość delikatnie łyżką, tak aby składniki się dobrze wymieszały, ale nie opadły. Odstaw na bok.

Słoiki napełnij najpierw pokruszonymi ciasteczkami, następnie wlej ok. 3 łyżki masy i uklep ją, aby wypełniła słoik równomiernie. Następnie stwórz "piętro" z masy krówkowej, również ją rozprowadzając.
Pokrój truskawki na małe kawałki i ułóż z nich kolejne "piętro" na masie krówkowej. Ostatnią wartwę stwórz ponownie z masy sernikowej.

Słoiki wstaw do lodówki na co najmniej 2 godziny. Masa sernikowa stężeje. Możesz udekorować serniki z góry owocami, kakao czy startą czekoladą.

*możesz oczywiście całość przygotować w szklance, jeśli nie wybierasz się na piknik.

Śliwka

czwartek, 28 czerwca 2012

Sałatka z pomarańczowym kurczakiem i podpłomykiem z chilli





































We wtorek w mojej kuchni miała miejsce zbrodnia. Łajdactwo z mojej strony polegało na produkcji domowego czekoladowego makaronu i kuszenie czytelników burczymiwbrzuchu, będących na diecie. 
W ramach odkupienia swojej winy dzisiaj coś lżejszego.
Przyznam, że po czekoladowej rozkoszy sama miałam ochotę na coś zdrowego, o wyrazistym cytrusowo-pikantnym smaku.
Wybór padł na sałatkę z mojej ulubionej sałaty rzymskiej (możecie ją oczywiście zastąpić np. lodową). Lubię słodko-kwaśne smaki, dlatego przygotowałam pomarańczowego, pieczonego kurczaka w miodzie. Dodatki to chrupiąca sałata, marchewka, papryka i groszek cukrowy. 
Do takiej lekkiej przekąski w ciągu dnia, aż szkoda podawać pieczywo. 
Dlatego do podgryzania proponuję szybkie podpłomyki z chilli, które można zrobić w dziesięć minut. Są dziecinnie proste w wykonaniu, wystarczy mąką, jogurt naturalny i sól. Zachęcam do ich spróbowania także w innych kombinacjach smakowych :)

Sałatka z pomarańczowym kurczakiem
  • pierś kurczaka
  • skórka z 1/2 pomarańczy
  • sok z 1/2 pomarańczy
  • sok z 1/2 limonki
  • 2 cm korzenia imbiru
  • mały ząbek czosnku
  • 2 łyżki miodu
  • łyżka oliwy arachidowej/sezamowej/ z oliwek
  • pieprz
  • sól
  • liście sałaty rzymskiej
  • marchewka
  • papryka
  • 100 g groszku cukrowego
  1. Zaczynamy od marynaty do mięsa. W miseczce łączymy sok i skórkę z cytrusów, starty imbir z czosnkiem, miód, oliwę oraz sól i pieprz. 
  2. Kurczaka myjemy, osuszamy, oczyszczamy z błon i kroimy na paski (lub robimy to po upieczeniu). Wrzucamy mięso do marynaty i mieszamy. Jeśli mamy czas to wkładamy do lodówki na minimum godzinę lub od razu pieczemy.
  3. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Mięso kładziemy na blasze wyłożonej pergaminem lub folią aluminiową i pieczemy przez ok. 20 minut. Po tym czasie sprawdzamy, czy kurczak jest upieczony i ewentualnie dopiekamy kilka minut.
  4. Połowę groszku gotujemy przez kilka minut na parze lub we wrzącej wodzie (powinien być chrupiący). Następnie studzimy. Drugą część obieramy pozostawiając jedynie groszek, a pozbywając się łupinek.
  5. Umyte i osuszone liście sałaty rzymskiej rwiemy na mniejsze kawałki i wrzucamy do miski.
  6. Dodajemy pokrojoną  w słupki paprykę i marchewkę (można użyć tarki).
  7. Warzywa mieszamy z upieczonym kurczakiem i zalewamy dressingiem. Podajemy z podpłomykiem.
Dressing pomarańczowy
  • 4 łyżki soku z pomarańczy
  • łyżka soku z limonki
  • łyżka startej skórki z pomarańczy
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • łyżeczka posiekanej chilli
  • łyżka miodu
  • łyżeczka musztardy (u mnie francuska)
  • kolorowy pieprz
  • sól
  1. Składniki łączymy ze sobą w miseczce i odstawiamy na 15 minut do lodówki.
Szybkie podpłomyki z chilli
  • 250 g mąki pszennej
  • 250 g jogurtu naturalnego
  • szczypta soli
  • plastry papryczki chilli
  1.  Do misy przesiewamy mąkę, dodajemy sól i stopniowo wyrabiając ciasto (można ręcznie lub mikserem) dodajemy jogurt naturalny. Chwilę zagniatamy i dzielimy na 3 części.
  2. Każdą część wałkujemy na placek (jeśli ciasto będzie się lepiło to podsypujemy mąką).
  3. Na podpłomykach kładziemy plastry chilli i delikatnie dociskamy.
  4. Rozgrzewamy suchą patelnię i podgrzewamy placki po 3 minuty z każdej strony.
Tosia

wtorek, 26 czerwca 2012

Domowa fabryka czekoladowego makaronu







































Moje kulinarne marzenia się spełniły. Dostałam w końcu upragnioną maszynkę, dzięki której będę mogła eksperymentować z domowym makaronem.
Ponad rok temu Śliwka pokazała Wam jak zrobić taki makaron w tej notce. Ja na produkcję własnego makaronu musiałam trochę poczekać, ponieważ zakup maszynki odkładałam wiecznie "na potem". 
Kiedy rozpakowałam prezent i zobaczyłam uśmiechającą się do mnie maszynkę, wiedziałam, że się polubimy :)
Od razu zaczęłam rozmyślać jaką pastę przygotuję najpierw. Uznałam, że czekałam na ten moment długo, więc warto zacząć przygodę wielkim wejściem smoka - czekoladowym makaronem.
Cały czas nie mogłam się zdecydować, czy chciałabym zrobić ravioli, czy tagliatelle, dlatego zrobiłam makaron na dwa sposoby. Dodatki są takie same, po prostu inaczej podane. 
Do czekoladowego makaronu idealnie moim zdaniem pasuje twaróg z mascarpone i białą czekoladą. Aby przełamać słodycz dodatków wybrałam lekko kwaskowate maliny. Kombinacja idealna!
Już nie mogę się doczekać następnych makaronowych przepisów.
Może Wy pomożecie mi rozstrzygnąć problem, wybierając, które danie wolicie. 
Czekoladowe ravioli, czy czekoladowe tagliatelle? Czekam na Wasze opinie :)








































Czekoladowy makaron
  • 500 g maki pszennej
  • 150 ml letniej wody
  • 3 łyżki oliwy
  • 3 żółtka
  • 100 g gorzkiej czekolady
  1. Na blat przesiewamy mąkę, robimy "górkę". Dodajemy oliwę i 3 żółtka, mieszamy widelcem, tak by dotarły do jak największej ilości mąki.
  2. Nad rondlem z gotującą się wodą umieszczamy miseczkę z czekoladą. Gdy czekolada się rozpuści, odstawiamy na chwilę do lekkiego przestygnięcia.
  3. Do mąki wlewamy stopniowo letnią, lecz nie gorącą wodę i zagniatamy ciasto. W momencie, w którym składniki się połączą dodajemy rozpuszczoną czekoladę i dalej wyrabiamy. Gotową kulę z ciasta przykrywamy folią spożywczą i wkładamy na pół godziny do lodówki.
  4. Następnie ciasto dzielimy na kilka porcji i każdą z nich chwilę wałkujemy. Tak przygotowane ciasto przepuszczamy przez maszynę do makaronu lub dalej wałkujemy, by było bardzo cienkie.
  5. Ciasto przykrywamy ściereczką i zostawiamy na pół godziny-godzinę, aby "odpoczęło".






































Ravioli z twarogiem, mascarpone, białą czekoladą i malinami
  • porcja rozwałkowanego, czekoladowego makaronu
  • 50 g chudego twarogu
  • 60 g mascarpone
  • 50 g białej czekolady
  • maliny
  1.  W kąpieli wodnej (tam samo jak gorzką czekoladę wcześniej), rozpuszczamy białą czekoladę. Twaróg zgniatamy widelcem w miseczce. Mascarpone ubijamy trzepaczką i stopniowo wlewamy białą czekoladę. Mieszamy, odstawiamy połowę na potem, a resztę łączymy z twarogiem.
  2. Dwa płaty makaronowe położyć na stolnicy oprószonej mąką. Na jednym płacie kładziemy po łyżeczce przygotowanej masy, w odstępach ok. 2 cm (widoczne na zdjęciu). Na masę twarogową kładziemy po jednej malinie.
  3. Bierzemy druga połowę ciasta i przykrywamy nią płat z nadzieniem. Palcami dociskamy wokół każdego farszu, lepiąc w ten sposób ravioli. Za pomocą radełka (lub ostrego noża) wycinamy kwadraty z których uzyskamy ravioli.
  4. Gotujemy wodę ze szczyptą soli. Gdy zacznie się gotować wrzucamy ravioli i gotujemy przez 3-4 minuty, aż wypłyną na powierzchnię wody. Wyjmujemy łyżką cedzakową i odsączamy z wody.
  5. Dno głębokiego talerza polewamy białą czekoladą z mascarpone. Wykładamy ravioli i dekorujemy malinami.



































Tagliatelle z twarogiem, mascarpone, białą czekoladą i malinami
  • porcja rozwałkowanego, czekoladowego makaronu
  • 50 g chudego twarogu
  • 60 g mascarpone
  • 50 g białej czekolady
  • maliny
  1. Czekoladowe ciasto makaronowe przepuszczamy przez maszynę z nakładką do tagliatelle. Jeśli nie mamy maszynki do makaronu, rolujemy ciasto i kroimy je w cienkie paseczki. Makaronowe nitki ostrożnie trzymamy (by się nie posklejały) i wieszamy je np. na wieszaku do ubrań. Zostawiamy na 30-60 minut.
  2.   W kąpieli wodnej rozpuszczamy czekoladę. Widelcem zgniatamy twaróg w miseczce. Mascarpone ubijamy trzepaczką i wlewamy powoli białą czekoladę. Mieszamy i odstawiamy połowę na potem. Resztę łączymy z twarogiem.
  3. Makaron wrzucamy do gotującej się, posolonej szczyptą soli wody. Gotujemy przez 7-10 minut, aż będzie al dente (najlepiej sprawdzać w trakcie gotowania, czy jest już gotowy). 
  4. Makaron odcedzamy z wody i podajemy z twarogiem oraz sosem z mascarpone i białej czekolady. Tagliatelle dekorujemy malinami.

Tosia

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rybne popołudnie

Nie ma nic przyjemniejszego niż gotowanie z przyjaciółmi i dla przyjaciół. Wydaje mi się jakby minęło sto lat od kiedy postanowiliśmy się umówić na "rybne popołudnie" i w końcu, po licznych przekładaniach i odwoływaniach, udało się nam zrealizować plany w zeszły weekend.

"Misja-ryba" zrodziła się z tego, że jedną z naszych gości była wegetarianka, którą i tak zdążyłam porządnie wystraszyć widocznym na powyższym zdjęciu kalmarem:) Na szczęście nie na tyle, że podziękowała za moją przystawkę.

Dzień, jak prawdziwi kucharze, zaczęliśmy o baaaardzo wczesnej porze (przynajmniej dla mnie wstanie o 8 w sobotę graniczy z cudem) na tętniącej życiem hali w Gdyni. Mimo, że nadal ledwo otwierałam wymęczone brakiem snu powieki (może trochę przesadzam) udało się mnie mocno zaskoczyć. Po pierwsze dość sporym jak na polskie warunki wyborem ryb, a po drugie pięknymi kolorami uginających się pod ogromem owoców straganami. 

Do zrealizowania mojego dania był mi niezbędny intensywny bulion rybny i świeże owoce morza. Przemiła Pani zaproponowała mi kilogram rybich kręgosłupów, całkowicie za darmo, które później sprawdziły się idealnie. Do tego dobraliśmy jeszcze kalmary i pstrąga, choć przez chwilę zauroczyła mnie piękna świeża ośmiornica, która tak samo szybko jak zauroczyła, odstraszyła mnie trudem przygotowania (może kiedyś zabiorę się za nią w zaciszu swojej kuchni).

Udało nam się stworzyć dwa pyszne, rybne dania i nie byłabym sobą, gdybym nie podzieliła się przepisem.
Ja odpowiadałam za przystawkę. Postawiłam na Risotto z owocami morza i szparagami (co zostało złośliwe skomentowane przez drugiego kucharza- "risotto nie można zepsuć"), a Paweł, drugi szef kuchni na angielską klasykę czyli Fish&chips z domowymi frytkami i puree z groszku.

Risotto z owocami morza i szparagami (4 porcje)

Bulion rybny:
- ok. kilogram kręgosłupów rybnych/głów/płetw/ości/skorupek po owocach morza
- pęczek młodej włoszczyzny (marchewki, por, seler, pietruszka razem z zielonymi końcówkami)
- garść łupinek po młodym groszku
- 2 liście laurowe
- kilka ziarenek pieprzu
- 2 ząbki czosnku
- gałązka świeżego rozmarynu
- sól

Na risotto
- ok. 250 g ryżu arborio
- ok. 3 szklanki bulionu rybnego
- pół cebuli
- pół pęczka szparagów
- pół pęczka świeżego koperku
- ok. 0,5 szklanki ziarenek młodego groszku (łupiny zatrzymaj do bulionu)
- ok. 300 g surowych mrożonych krewetek
- 2 świeże kalmary
- ok. 3 łyżki masła
- ok. 2 kieliszeki białego, wytrawnego wina*
- pół szklanki tartego parmezanu + porcja do posypania przed samym podaniem
- gałka muszkatołowa
- sól
- pieprz

Wiele składników podałam tylko orientacyjnie, gdyż w risotto najważniejsze jest nie odmierzanie konkretnych miar, ale ciągła obserwacja jego stanu:)
Zaczęłam od przygotowania bulionu jeszcze w domu, gdyż zajmuje on jednak ok. godzinę i wygłodnieli goście mogliby tego nie przeżyć.
W dużym garnku zagotuj wodę do ok. połowy wysokości. Wrzuć pozostałości z ryb (ja użyłam kręgosłupów), gdy woda już będzie się gotować. Po kilku minutach na wierzchu powinny zacząć pływać szumowiny, które zgarnij za pomocą łyżki, albo małego sitka.
Pokrój włoszczyznę razem z zielonymi końcówkami, przepłucz i dorzuć do gotującej się ryby. Dodaj łupinki groszku, zmiażdżone ząbki czosnku, liście laurowe i pieprz. Gotuj ok. godzinę na małym ogniu. Przecedź przez sitko, aby uzyskać klarowny bulion i dopraw solą.


Za samo risotto zabrałam się już na miejscu. Najważniejsze jest nie stracić nad nim kontroli. W miarę możliwości często mieszać i obserwować, jak ryż powoli wchłania płyny.

Poszatkuj cebulę i odłóż na bok. Poszatkuj również koperek i odłóż na później. Szparagi pokrój na małe kawałki, wyrzucając twarde końcówki (nie główki, z drugiej strony) i odłóż na bok razem z ziarnami groszku.
Czas na przygotowanie kalmarów. Chyba lepszy od mojego opisu, będzie ten filmik, którym mocno się zasugerowałam (przy okazji, można przez chwilę delektować się tym uspokajającym głosem lektora).Odłóż pokrojone na małe kawałki razem z całymi, rozmrożonymi krewetkami.

W średniej wielkości garnku rozgrzej ok. 3 łyżki oliwy. Wrzuć poszatkowaną cebulę i smaż, aż się zeszkli. Dodaj suchy ryż na risotto i smaż kilka minut razem z cebulą, aż nabierze przeźroczystości. Dolej pół szklanki bulionu. Pomieszaj i przykryj pokrywką na dwie minuty. Co kilka minut sprawdzaj czy ryż już wchłonął bulion. Gdy już go pochłonął, mieszaj i dolewaj następne pół szklanki. Gdy skończy się przewidziana w przepisie ilość bulionu, zrób to samo z białym winem. Pamiętaj o częstym mieszaniu.

Po ok. 10 minutach gotowania dodaj do risotto szparagi , groszek i koperek. Na oddzielnej patelni usmaż na oliwie krewetki, aż nabiorą różowego koloru, a następnie dodaj pokrojone kalmary. Nie smaż dużej niż dwie minuty, bo zrobią się twarde. Odłóż na bok i dodaj do risotto na ok. 5-10 minut przed końcem gotowania.
Gdy skończyła się przewidziana w przepisie ilość płynów sprawdź czy ryż się ugotował. Jeśli nadal jest bardzo twardy, dodaj jeszcze odrobinę bulionu. Jeśli jest lekko twardawy (al dente) dodaj masło, parmezan, dopraw mieloną gałką muszkatołową, pieprzem i solą. Przykryj przykrywką i daj mu zmięknąć przez 5 minut. Podawaj obficie posypane parmezanem.

Na drugie danie, jak wcześniej wspominałam, na stół wjechał typowo angielski fast food w wersji domowej. Muszę uczciwie stwierdzić, że chyba nigdy nie jadłam takiej dobrej ryby z frytkami, choć swego czasu zajadałam się nią prawie codziennie (co skończyło się przywiezionymi z wakacji dodatkowymi 5 kilogramami). Pstrąg, który nie jest typową rybą używaną do tego dania, idealnie się sprawdził i do końca pozostał niesamowicie soczysty. Frytki i puree z groszku smakowały rewelacyjnie, a całość skropiona prawdziwym brytyjskim winegretem idealnie nadawała się, żeby tradycyjnie zawinąć ją w gazetę (tego niestety nie zrobiliśmy).

Poproś faceta o przepis, to uraczy cię 3 zdaniami, więc musiałam go rozbudować we własnym zakresie.


Fish & Chips- ryba w cieście z domowymi frytkami i puree z groszku (4 porcje)

- 2 duże filety z pstrąga
- szklanka mąki
- 0,33 l piwa
- pół łyżeczki proszku do pieczenia
- sól
- świeżo zmielony pieprz
- ok. 500 g ziaren groszku (ew. mrożony)
- 1 kg młodych ziemniaków
- sól
- ocet słodowy
- olej rzepakowy do smażenia





Ziemniaki obierz ze skórki i pokrój na kształt frytek. Odłóż na bok. Groszek wrzuć do garnka, posól odrobinę i zalej wodą na ok. 1 cm nad wysokość groszku, Zagotuj na małym ogniu aż zmięknie, a następnie używając blendera zmiksuj na gładką masę. Wstaw do lekko rozgrzanego, aby puree nie ostygło.
Pomieszaj delikatnie składniki na ciasto aż osiągniesz jednolitą masę, ale nie ubijaj. Odstaw na bok.
W garnku rozgrzej olej do 2/3 wysokości garnka. Gdy będzie już mocno rozgrzany (sprawdź smażąc jedną frytkę, jeśli mocno się pieni, jest już gotowy) wrzuć frytki i smaż ok. 10 minut (aż lekko zbrązowieją). Ze względu na ograniczone miejsce w garnku, frytki smażyliśmy w 3 etapach, wkładając już zrobione do lekko rozgrzanego piekarnika, aby nie wystygły.
Gdy usmażysz frytki, na tym samym rozgrzanym oleju usmaż pokrojone na pół filety z pstrąga. Najpierw dokładnie obtocz je w mące, następnie w cieście i wrzuć na olej. Smaż aż zbrązowieją, ok. 3 minut. Całość przed podaniem skrop octem słodowym.

* resztą wina delektuj się podczas gotowania:)

Śliwka

niedziela, 24 czerwca 2012

Śniadanie do łóżka #54: Powidła truskawkowe z dodatkiem Malibu
































Dżem, konfitura, marmolada, czy powidła? Czym się różnią? To pytanie chodziło mi po głowie, gdy próbowałam nazwać moje nowe, truskawkowe smarowidło do kanapek.
Intuicyjnie dżem kojarzy się z czymś o żelowej konsystencji, konfitura i marmolada niekoniecznie, ale z pewnością z czymś bardzo słodkim, a powidła? Powidła ze śliwkami oczywiście. 

Na szczęście z pomocą, jak zwykle, pośpieszyło prawo, a konkretnie Rozporządzenie ministra rozwoju i wsi  w sprawie szczegółowych wymagań w zakresie jakości handlowej dżemów, konfitur, galaretek, marmolad, powideł śliwkowych oraz słodzonego przecieru z kasztanów jadalnych ( nawet nie chce myśleć jak bardzo moje studia niszczą mi psychikę:)). Znajdziecie tam nie tylko informację jaki musi być stosunek cukru do owoców w danym produkcie, ale również dopuszczalne dodatki. Ponadto jest to ciekawe źródło kulinarnych inspiracji, gdyż reguluje na przykład produkcję przetworów z jarzębiny, imbiru czy owoców nerkowca.

Dość już jednak o rozporządzeniu, tym bardziej, że ja kompletnie zignorowałam zalecenia i nazwałam moje smarowidło powidłami truskawkowymi (dopuszczalne są tylko powidła ze śliwek). Postanowiłam zaufać skojarzeniom, a że mi powidła kojarzą mi się z produktem nie zawierającym cukru, ewentualnie zawierającym w nieznacznej ilości i specyficzną konsystencją, w której nie wyczuwalne są kawałki owoców, mój wyrób został ochrzczony nazwą "powidła truskawkowe".




Te powidła są najprostsze i najszybsze w przygotowaniu. Nie wymagają specjalnych dodatków żelujących, ani kilku dni smażenia. Wystarczy godzina i możecie cieszyć się własnym słoiczkiem. A przygotowanie ich wieczór wcześniej pozwoli wam stworzyć pyszne śniadanie. Moim faworytem jest słodka bułeczka, posmarowana masłem, chudym twarogiem i tym truskawkowym smakołykiem. 

Użyłam naszych pysznych, kaszubskich truskawek, które charakteryzują się wyjątkowo słodkim smakiem, stąd wystarczyła tak mała ilość cukru, ale oczywiście można dodać go więcej wedle uznania. Dodatek Malibu z kolei chodził mi po głowie od czasu, gdy zrobiłam lody truskawkowe i przekonałam się jak świetnie smak kokosu łączy się z truskawką. 

Powidła truskawkowe z dodatkiem Malibu
- 850 g truskawek
- 2 łyżki cukru
- 1 laska wanilii
- 4 łyżki likieru Malibu

Truskawki umyj i pozbaw szypułek. Pokrój na ćwiartki i wrzuć do garnka z 2 łyżkami cukru. Zagotuj na dużym ogniu przez kilka minut, aż puszczą sok. Zmniejsz ogień i daj mieszaninie bardzo powoli się gotować, od czasu do czasu mieszając.

Laskę wanilii przetnij wzdłuż i wydłub z niej ziarenka. Wrzuć je bezpośrednio do gotujących się truskawek. Pod koniec gotowania (po upływie ok. godziny, gdy powidła będą już miały odpowiednią, gęstą konsystencję) dodaj Malibu. Pomieszaj, podgrzej jeszcze kilka minut i odłóż do ostygnięcia. Pamiętaj, że im gęstsze będą się stawać, tym częstsza potrzeba mieszania, aby się nie przypaliły. Przełóż do słoiczka i przechowuj w lodówce.

Śliwka

sobota, 23 czerwca 2012

Słodka sobota #60: Makaroniki z czekoladowym musem z Toblerone






























Znacie to uczucie, kiedy musicie zrobić coś ważnego na co nie macie kompletnie ochoty i właśnie wtedy stwierdzacie, że czas najwyższy wyremontować pokój lub wykąpać psa? Myślę, że wszyscy studenci się ze mną zgodzą, że mają tak regularnie, co pół roku, gdy zaczyna się sesja. 
Wczoraj miałam obronę pracy licencjackiej, więc dzień wcześniej zamiast solidnie się do niej przygotować wolałam spędzić czas w kuchni. Uznałam, że to idealny moment na przygotowanie cudownych makaroników, którymi godnie będę mogła świętować ukończenie studiów następnego dnia. Oczywiście mając w domu obżartucha, który zaczął wyjadać makaroniki z lodówki, skończyło się to tak, że zjedliśmy wszystkie od razu.
Trudno przecież trzymać całą noc w lodówce coś tak pysznego!
 A mus z mojej ulubionej trójkątnej czekolady Toblerone, ukryty między kruchymi migdałowymi bezikami to prawdziwe niebo dla podniebienia :)
Zdaję sobie sprawę z tego, że muszę na przyszłość popracować nad ich wyglądem, bo do makaroników z paryskich cukierni jeszcze wiele im brakuje, ale w smaku są rewelacyjne. 
Musicie je koniecznie spróbować :)





































Makaroniki z musem czekoladowym z Toblerone
  • 90 g białek (ok. 3 jajka)
  • 180 g cukru pudru
  • 110 g płatków migdałowych lub mąki migdałowej
  • łyżeczka ekstraktu z wanilii
Dzień przed pieczeniem
  1. Białka z 3 jajek umieszczamy w suchej miseczce i zostawiamy w ciepłym i suchym miejscu na noc. 
  2. Jeśli nie mamy mąki migdałowej przygotowujemy ją mieląc płatki migdałowe z odrobiną cukru pudru.
Dzień pieczenia
  1.  Białka z cukrem pudrem ubijamy na sztywną masę przez 3 minuty. Następnie dodajemy stopniowo mąkę i delikatnie mieszamy składniki. Na koniec dodajemy ekstrakt z wanilii i jeszcze raz mieszamy.
  2. Masę przekładamy do szprycy i wyciskamy kółka o podobnej średnicy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. Makaroniki przygotowane do pieczenia odstawiamy w suche miejsce na 40 minut. Po tym czasie na ich powierzchni powinna utworzyć się lekka skorupka.
  3. Piekarnik rozgrzewamy do temperatury 140 stopni. Makaroniki pieczemy przez 12-15 minut.
  4. Wyciągamy z piekarnika, przekładamy na kuchenną kratkę i studzimy.
Mus czekoladowy z Toblerone
  • 100 g czekolady Toblerone
  • 100 g gorzkiej czekolady
  • 200 ml śmietanki kremówki
  • 2 białka
  1.  Kremówkę ubijamy mikserem lub trzepaczką na bitą śmietanę.
  2. Do miseczki wrzucamy połamane czekolady i stawiamy ją nad rondelkiem z gotującą się wodą, w taki sposób by nie dotykała wody. Mieszamy aż do rozpuszczenia i zestawiamy z rondelka na blat.
  3. Do czekolady dodajemy bitą śmietanę i odstawiamy do przestygnięcia.
  4. Ubijamy białka na sztywną pianę, następnie dodajemy masę czekoladową, mieszamy i przekładamy do miseczki.
  5. Tak przygotowany mus wkładamy do lodówki na godzinę lub do zamrażalnika na 20 minut.
  6. Gotowy musem czekoladowym przekładamy upieczone wcześniej makaroniki i chłodzimy w lodówce. Makaroniki podajemy z kawałkami czekolady Toblerone, posypane kakao.
Tosia

czwartek, 21 czerwca 2012

Kopytka z młodą kapustą






































W myśl znanego powiedzenia "Cudze chwalicie, swego nie znacie" postanowiłam powrócić do polskich smaków. 
Zdałam sobie sprawę, że spośród wielu egzotycznych i wymyślnych potraw, nigdy nie robiłam kopytek. Co prawda lepiłam ich włoski odpowiednik gnocchi, a także eksperymentowałam z kopytkami ziemniaczano-dyniowymi, ale nigdy nie zabrałam się za tradycyjne polskie kopytka. To poważny błąd i przeoczenie, bo to dla mnie smak dzieciństwa.
Pamiętam, że w podstawówce obiady na stołówce szkolnej to była prawdziwa udręka dla wielu moich rówieśników. Pod tym względem się od nich różniłam, bo jedzenie pasjonowało mnie od zawsze i w wielu daniach widziałam potencjał. Było co prawda kilka obrzydliwych potraw, których nie tykałam nawet widelcem jak np. jajko na twardo z ziemniakami. To wyjątkowo obleśna moim zdaniem potrawa, jeśli podaje się dzieciom jajka ugotowane kilka godzin wcześniej, albo nawet wieczorem, poprzedniego dnia. To "stare" jajko o podejrzanie fioletowym żółtku pływało w obślizgłym jasnym sosie. No prawdziwe obrzydlistwo, śni mi się po nocach do dziś!
Ale miała też swoje ulubione dania, na które podekscytowana czekałam. Najbardziej lubiłam piątki, nie tylko dlatego, że były początkiem weekendu, ale też dlatego, że często serwowano wtedy kopytka z kapustką zasmażaną.
To dla mnie smak dzieciństwa, do którego chętnie wracam. Od czasu do czasu, daniem tym rozpieszcza mnie babcia, a ja w ramach podzięki serwuję jej potrawy z kuchni świata, których wcześniej nie znała. Uznałam, że to już czas najwyższy bym i ja wyrobiła fach w ręku w produkcji kopytek.
Wyszły cudne i powtórzyłam je następnego dnia, dlatego jednym z moich postanowień kulinarnych (a jest ich i tak za dużo) jest bliższe zaznajomienie się z kuchnią polską, którą zdecydowanie najbardziej zaniedbuję!


































Kopytka
  • 500 g ugotowanych ziemniaków (starych)
  • 250 g mąki pszennej
  • łyżką mąki ziemniaczanej
  • jajko
  • 3/4 łyżeczki soli
  1.  Ugotowane, obrane ziemniaki rozgniatamy tłuczkiem i studzimy.
  2. Na stolnicę/blat oprószoną mąką przekładamy puree ziemniaczane. Dodajemy resztę mąki pszennej, mąkę ziemniaczaną i sól. Na środek wbijamy jajko i zagniatamy powoli ciasto.
  3. Po kilku minutach ciasto powinno być odpowiednio twarde, tak by można je było kroić nożem. Jeśli się lepi to podsypujemy je jeszcze odrobiną mąki.
  4. Ciasto dzielimy na dwie części, z których formujemy wałki. Kroimy kopytka po skosie i lekko spłaszczamy.
  5. W dużym garnku gotujemy wodę z łyżeczką soli. Gdy woda będzie wrząca, wrzucamy kopytka i gotujemy je przez ok. 3 minuty (aż do wypłynięcia). Przekładamy na talerz i podajemy z kapustką.
Młoda kapustka zasmażana
  • pół główki młodej kapusty
  • 300 g wędzonego boczku
  • 400-500 ml letniej wody
  • cebula
  • pęczek koperku
  • liść laurowy
  • 2 ziarna ziela angielskiego
  • łyżka mąki
  • łyżka oliwy z oliwek
  • 3 łyżki przecieru pomidorowego
  • kolorowy pieprz
  • sól (opcjonalnie)
  1. Boczek kroimy w kostkę i podsmażamy w głębokim garnku (możemy dodać łyżeczkę oliwy, ale tłuszcz się wytopi z mięsa). Smażymy kilka minut, następnie dodajemy pokrojoną w kostkę cebulę i przyprawiamy ją pieprzem.
  2. Kapustę obieramy z zewnętrznych liści i wycinamy głąb. Drobno siekamy.
  3. Gdy cebula się zeszkli, do garnka dodajemy poszatkowaną kapustę. Zalewamy ją wodą, dodajemy ziele angielskie, liść laurowy i przyprawiamy pieprzem.
  4. Garnek przykrywamy i gotujemy kapustę na małym ogniu przez 15 minut. Następnie dodajemy posiekany drobno koperek oraz przecier pomidorowy i gotujemy 5 minut.
  5. Przygotowujemy zasmażkę. Prażymy łyżkę mąki na suchej patelni. Gdy się zarumieni, zestawiamy patelnię z ognia, a mąkę wsypujemy do szklanki. Dodajemy oliwę i mieszamy. Bierzemy chochlą trochę wywaru z kapusty i wlewamy do szklanki z mąką. Energicznie mieszamy i stopniowo wlewamy zasmażkę do gotującej się kapusty.
  6. Kapustę gotujemy jeszcze 2-3 minuty. Smakujemy i ewentualnie doprawiamy solą.
Tosia

środa, 20 czerwca 2012

Tagliatelle alla carbonara z pesto z młodego groszku

Pamiętacie pastę z młodego groszku? Tego samego dnia, gdy zajadałam się na śniadanie kanapką z tym rarytasem, byłam zmuszona przygotować na kolację dla głodnych, wracających z meczu gości szybki makaron z "resztek", które czekały w mojej lodówce na zbawienie. Wpatrywałam się w te marne resztki i wyczuwałam zbliżającą się totalną porażkę zakończoną słowami "to może zamówimy pizzę?", aż nagle rzuciła mi się w oczy miseczka z porządną porcją wyżej wspomnianej pasty. Dodałam ją do makaronu, razem z szynką i szparagami i wyszło z tego coś naprawdę dobrego, jednak cały wieczór myślałam jak świetnie wpasowałaby się w carbonarę.

Pastę zmodyfikowałam tak, aby stworzyć z niej pesto (wystarczyło zmienić dwie litery, haha:)), które polecam też jako dodatek do innych dań. Przez kilka dni ambitnie planowałam zrobienie własnego makaronu, jednak poświęcenie całego dnia na jego produkcję (choć to niewątpliwe przyjemne i sprawia, że danie jest jeszcze lepsze) dwa dni przed egzaminem to już chyba lekka przesada. 

Tagliatelle alla carbonara z pesto z młodego groszku (2 wielkie porcje, lub 4 mniejsze)
- 400 g makaronu tagliatelle*
- 150 g boczku pokrojonego w małą kostkę
- 1 duży ząbek czosnku
- 2 jajka
- 1 duża łyżka mascarpone
- pęczek świeżej pietruszki
- 100 g tartego parmezanu

Pesto z młodego groszku:
- 180 g ziarenek młodego groszku (ok. 600 g w łuskach)
- 1 duży ząbek czosnku
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- 15 g orzeszków piniowych
- 15 g tartego parmezanu
- sól
- pieprz

Zacznij od przygotowania pesto. Do wysokiego plastikowego naczynia/bezpośrednio do blendera (jeśli nie używasz ręcznego) wsyp ziarenka groszku, pokrojony na mniejsze kawałki ząbek czosnku, orzeszki piniowe i starty parmezan. Polej oliwą z oliwek i zmiksuj na gładką masę. Dopraw solą i pieprzem. Odłóż na bok.

Zagotuj wodę na makaron. Dobrze posól (ja na duży garnek daje ok. 2 łyżki soli) i wrzuć makaron, gdy woda zacznie wrzeć. Ugotuj al dente, zgodnie z instrukcją na opakowaniu (ja zwykle wyciągam 2 minuty wcześniej niż wskazuje opakowanie, aby uzyskać idealne al dente, ale oczywiście najlepszą metodą jest sprawdzanie na bieżąco, czy makaron jest już odpowiednio ugotowany).

Podczas gdy gotuje się makaron, przygotuj sobie resztę składników, aby wszystko mieć pod ręką. Posiekaj pietruszkę i odłóż ją na bok w osobnej miseczce. W innej misce pomieszaj jajka z mascarpone i zmiksuj mikserem/ roztrzep trzepaczką, aby powstała jednolita masa. W jeszcze innej miseczce przygotuj sobie parmezan.

Gdy makaron już kończy się gotować, na dużej patelni rozgrzej pokrojony w kostkę boczek. Nie ma potrzeby rozgrzewania oleju na patelni, gdyż spora jego ilość wytopi się z boczku. Smaż na średnim ogniu, aż lekko zbrązowieje.

Gdy twój boczek nadal się rumieni, odcedź makaron na sitku. Nie hartuj zimną wodą! Podrzuć go kilka razy na sitku, aby odsączyć go z wody.

Do lekko brązowego już boczku dodaj przeciśnięty przez praskę duży ząbek czosnku. Całość wymieszaj i smaż jeszcze przez 2 minuty. Po upływie tego czasu na patelnię wrzuć makaron, pietruszkę i pesto. Dobrze wymieszaj na patelni. Zdejmij patelnię z ognia, odczekaj ok. 3 minuty, aby makaron nie był bardzo gorący i zalej roztrzepanym jajkiem z mascarpone. Intensywnie mieszaj, aż sos pokrywający makaron lekko zgęstnieje. Przy zbyt dużej temperaturze, jajko może się ściąć i zamiast gęstego sosu, otrzymamy jajecznicę, dlatego nie należy mieszać ich od razu po zdjęciu z ognia.

Innym sposobem (mojego brata) jest umieszczenie mieszanki jajek i mascarpone w dużej misce, przerzucenie gorącego makaronu do tej miski i wymieszanie. Ja wypróbuję ten sposób następnym razem, gdyż w tym wypadku mamy pewność, że jajko nie zetnie się od gorącej patelni.

Posyp parmezanem i udekoruj młodym groszkiem. Podawaj od razu, nie odgrzewaj.


* Jeśli macie trochę więcej czasu, polecam zrobienie własnego makaronu z tego przepisu

Śliwka

wtorek, 19 czerwca 2012

Ceviche z dorsza na chrupiącym spodzie




































Ceviche kojarzone jest z kuchnią peruwiańską, chociaż często także z meksykańską. Najważniejszym składnikiem ceviche jest.. surowa ryba. 
Rybę o jasnym mięsie (np. dorsza, tilapię) przyrządza się krojąc w drobną kostkę i zalewając sokiem z limonki lub cytryny. Dzięki marynowaniu jej w cytrusach uzyskujemy ugotowaną rybę na zimno. Ważnym dodatkiem do dania jest papryczka chilli, ponieważ ceviche podaje się na ostro.
Danie to na pewno budzi skrajne emocje, szczególnie w Polsce. Robiąc je, musimy mieć 100% pewność, że ryba, którą zamierzamy zjeść jest świeża. Ja mam to szczęście, że mieszkam kilka minut od morza i bez problemu mogę dostać świeżą rybę, którą bez większych obaw wykorzystuję do ceviche.
Marynowana ryba jest kwaskowata i pikantna, a dodatek odrobiny soku z pomarańczy świetnie równoważy te smaki. Uznałam, że delikatnego w smaku i gładkiego w konsystencji dorsza przełamię chrupiącym spodem z makaronu ryżowego i wiórków kokosowych.
Polecam to danie wszystkim odważnym smakoszom i osobom, które znają zaufanego dostawcę świeżych ryb. Przystawka jest lekka, orzeźwiająca, a jej smak niezapomniany :)

 Ceviche z dorsza na chrupiącym spodzie
  • 300 g białego mięsa ryby np. z dorsza (może być kilka gatunków ryby)
  • 150 ml soku z cytrusów (w tym sok z limonki, sok z cytryny i 2 łyżki soku z pomarańczy)
  • pół papryczki chilli (lub cała, zależnie od jej ostrości)
  • 2-3 łodygi cebulki dymki
  • odrobina świeżo mielonego pieprzu
  • pół łyżeczki soli
  • świeże liście mięty
  • Chrupiące spody:
  • 100 g makaronu ryżowego
  • białko z jajka
  • łodyga cebulki dymki
  • 3 łyżki wiórków kokosowych
  • olej do smażenia
  1.  Rybę płuczemy dokładnie pod zimną wodą, osuszamy i usuwamy ości. Kroimy w kostkę o wymiarach ok. 2 cm x 2 cm i wrzucamy do pojemniczka lub miseczki.
  2. Wyciskamy sok z cytrusów. Rybę przyprawiamy odrobiną soli i zalewamy sokiem z cytryny, limonki i pomarańczy, tak by je zakryło. Pojemniczek zamykamy lub przykrywamy miseczkę folią spożywczą i wkładamy do lodówki na 15 minut.
  3. Następnie siekamy dymkę i chilli w drobne, ukośne plastry i dodajemy do ryby. Rybę ponownie marynujemy w lodówce przez minimum 15 minut, a najlepiej 3 godziny.
  4. Zamarynowana ryba wygląda jakby została ugotowana, im dłużej trzymamy ją w lodówce tym intensywniejszy będzie jej smak.
  5. Przed podaniem przygotowujemy chrupiący spód. Makaron ryżowy tniemy nożyczkami lub siekamy drobno nożem. Dodajemy plasterki dymki, wiórki kokosowe i roztrzepane jajko. Dokładnie mieszamy.
  6. Rozgrzewamy odrobinę oleju w woku, kładziemy okrągłą foremkę i wykładamy łyżkę makaronu ryżowego. Chrupiące spody smażymy przez 2-3 minuty z jednej strony, następnie ostrożnie podnosimy foremkę i przekładamy na drugą stronę, smażąc ją na złoto kolejne 2 minuty.
  7. Tak przygotowane spody przekładamy na papierowy ręcznik, odsączając je z tłuszczu.
  8. Na talerzu kładziemy chrupiący spód, wykładamy odsączoną z zalewy rybę, dekorujemy świeżą miętą, doprawiamy ew. pieprzem do smaku i polewamy odrobiną marynaty.
Tosia

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Panzanella z truskawkami, fetą i grillowanymi szparagami























Panzanella do włoska sałatka chlebowa, która jest pysznym sposobem na wykorzystanie czerstwego chleba.
Tradycyjna wersja zakłada połączenie grzanek z pomidorami, czasem bazylią i cebulą. Ja podeszłam do tradycji bardzo swobodnie i połączyłam w niej najlepsze skarby lata- truskawki (tutaj w ostrej balsamicznej marynacie) i szparagi. Przyznam, że zaskoczyło mnie jak świetnie komponują się składniki.
"Sałatka" (bo nie wiem czy tak ją nazywać) też idealnie nadaje się jako dodatek do letniego grillowania.  
Jedyny minus, to fakt, że nie można jej przygotować z wyprzedzeniem, gdyż chleb zbyt mocno nasiąknie sosem (mokry chleb to moja zmora od zawsze), ale spokojnie wytrzyma pół godziny. 

Panzanella z truskawkami i grillowanymi szparagami (4 porcje)
- 300 g czerstwego chleba
- 5 łyżek oliwy
- sól
- pieprz

- 300 g truskawek
- 4 łyżki octu balsamicznego
- 1 łyżka brązowego cukru
- 5 kropel tabasco

- pęczek cienkich zielonych szparagów (ok. 15 sztuk)
- garść listków mięty
- 200 g sera feta

Rozgrzej piekarnik do 190 stopni.
Chleb pokrój w średniej wielkości kostkę.
Do dużej miski wlej oliwę, posól i popieprz. Wsyp do tej miski pokrojony chleb i dobrze wymieszaj, tak aby  oliwa pokryła w miarę możliwości każdy kawałek. Jeśli większość kawałków jeszcze jest sucha, możesz dolać odrobinę oliwy.
Nasączone oliwą kawałki chleba przerzuć na wyłożoną papierem do pieczenia blachę z piekarnika.
Piecz przez ok. 25 minut, co jakiś czas otwierając piekarnik i mieszając grzanki.

W czasie, gdy pieką się grzanki, pokrój truskawki na ćwiartki. Do miski wlej ocet balsamiczny, cukier i tabasco. Mieszaj przez kilka minut, aż cukier się rozpuści (może zostać trochę kryształków, nie należy się tym przejmować). Wrzuć truskawki i dobrze wymieszaj, tak aby balsamiczny sos pokrył je wszystkie. Odłóż na 20 minut na bok, aby puściły sok. Po upływie tego czasu odsącz je na sitku, tak aby powstały sok spłynął do miski (przyda nam się później)

Szparagi pokrój na średniej wielkości kawałki. Odrzuć twarde, łykowate końcówki (ale nie główki!). Patelnie grillową posmaruj tłuszczem używając papierowego ręcznika. Rozgrzej i wrzuć szparagi. Grilluj przez ok. 10 minut na średnim ogniu. Odstaw do ostygnięcia.

Ser feta pokrój na małe kostki i odłóż na bok.

Przygotuj dużą miskę. Wrzuć do niej grzanki, szparagi i truskawki i fetę. Weź w garść świeże listki mięty i wkrój je do sałatki za pomocą nożyczek. Całość polej sosem z truskawek i dobrze wymieszaj.

Śliwka


niedziela, 17 czerwca 2012

Śniadanie do łóżka #53: Zapiekane naleśniki z truskawkami i koglem-moglem





























Pisząc pracę licencjacką na temat związany z blogami kulinarnymi zrozumiałam, że funkcja sentymentalna jedzenia odgrywa istotne znaczenie w życiu bloggerów. Obserwując blogi łatwo zauważyć, że często wpisy są nostalgiczne i chętnie odwołujecie się do smaków dzieciństwa. Myślę, że wiele osób tak ma i nie dotyczy to na pewno tylko bloggerów :)
Słodkim wspomnieniem dzieciństwa dla mojego chłopaka jest kogel-mogel. Wiele nas łączy wspólnego, ale akurat z miłością do tego deseru nie mogę się z nim podzielić. Ja zawsze byłam uczona, że surowe jajko w dzisiejszych czasach to ogromne zagrożenie z powodu salmonelli. Dlatego smak ucieranego żółtka z cukrem przez wiele lat był dla mnie zupełnie obcy. Nawet teraz, jakoś nie mogę przekonać się do tego smaku, mimo że nie mam problemów z surowym żółtkiem np. w Spaghetti Carbonara.
Lubię rozpieszczać swojego mężczyznę, dlatego wymyśliłam, że w ramach słodkiego pocieszenia za wczorajszą wielką przegraną przygotuję mu śniadanie przywołujące smaki dzieciństwa. Kogel-mogel postanowiłam zapiec z truskawkami zapiekłam na naleśnikach ze skórką cytrynową. 
Wyszły przepyszne, szczególnie kogel-mogel z piekarnika jest po prostu cudowny :)

Zapiekane naleśniki z truskawkami i koglem-moglem

  • 5 truskawek
  • konfitura truskawkowo-rabarbarowa
  • cukier puder
  • Naleśniki:
  • 150 g mąki pszennej
  • 4 łyżki cukru
  • 2 jajka
  • 300 ml mleka 1,5 %
  • 50 ml wody mineralnej
  • skórka z 1/3 cytryny
  • szczypta soli
  • kilka łyżeczek masła
  • Kogel-mogel:
  • 2 żółtka
  • półtorej łyżki cukru
  1. Zaczynamy od ciasta na naleśniki. W misce łączymy przesianą mąkę, cukier, jajka, sól i mleko. Ciasto dokładnie mieszamy i odstawiamy na pół godziny do lodówki. Po tym czasie do ciasta dodajemy jeszcze 50 ml wody mineralnej i skórkę z cytryny.
  2. Jeśli chcemy, aby naleśniki były lekko rumiane, przed każdym naleśnikiem, smarujemy patelnię odrobiną rozpuszczonego masła. Jeśli nie, do ciasta dodajemy łyżkę oliwy lub rozpuszczonego masła i smażymy na suchej patelni z dwóch stron.
  3. Żółtka łączymy z cukrem i ucieramy energicznie trzepaczką lub łyżką na puszystą masę. 
  4. Na talerz nadający się do zapiekania kładziemy naleśniki posmarowane konfiturą i złożona w trójkąt. Na naleśniki kładziemy plastry truskawek i polewamy koglem-moglem.
  5. Talerz z naleśnikami wkładamy do rozgrzanego piekarnika o temperaturze 200 stopni z funkcją grilla. Kładziemy na najwyższym szczeblu piekarnika i zapiekamy przez 5 minut.
  6. Zapiekane naleśniki posypujemy cukrem pudrem i od razu podajemy.
Tosia

sobota, 16 czerwca 2012

Słodka sobota #59: Ciasto Bamby


Nie widziałam mojej przyjaciółki przez cały rok. Od czasu do czasu do siebie dzwoniłyśmy, ale nie można było nazwać tego regularnym kontaktem.
Ciekawe jest to, jak przez rok może się nic nie zmienić. "Wpadnij do mnie kawę"- jakby nigdy nic, a do kawy obowiązkowo ciasto Bamby (Bambą zwana jest babcia przyjaciółki). Nie mogłam się poczęstować, bo jestem na diecie (nic się nie zmieniło od roku), ale wzięłam kawałek, tak żeby spróbować, mały widelczyk.  Skończyło się na "daj mi jednak cały kawałek" i "daj mi dokładkę" bo to ciasto jest po prostu genialne!
Ciężko było wyciągnąć przepis, gdyż przyjaciółka od tygodnia używa go jako szantaż. "Pójdziesz z nami na imprezę w czwartek, to dostaniesz przepis na ciasto Bamby". Poszłam i dostałam. Teraz ciasto Bamby będzie obowiązkową pozycją w naszym rodzinnym menu.

Ciasto Bamby (kwadratowa forma o średnicy 23 cm)
- 3 szklanki mąki orkiszowej
- pół szklanki cukru pudru
- 250 g zimnego masła
- 3 żółtka
- 1 jajko
- 100 g zmielonych migdałów *
- pół łyżeczki sody oczyszczonej
- 580 g domowych powideł śliwkowych (ja niestety użyłam kupionych)

Rozgrzej piekarnik do 180 stopni.
Zagnieć mąkę, masło, cukier puder, żółtka, jajko, sodę oczyszczoną i zmielone migdały. Zagniataj aż osiągną jednolitą masę.
Formę do pieczenia wyłóż równomiernie masą i wsadź do rozgrzanego piekarnika. Piecz przez 30 minut.
Na upieczone ciasto nałóż 2 centymetrową warstwę powideł. Wsadź z powrotem do piekarnika na 15 minut.

* ja zmieliłam płatki migdałowe

Śliwka

piątek, 15 czerwca 2012

Tydzień kibica #5: Zapiekane nachos


Przyznam, że chwilę wahałam się czy przedstawiać na blogu pomysł na zapiekane nachos, bo są niepoprawną, niewyobrażalną bombą kaloryczną. Ale przecież ogłoszony w poniedziałek "Tydzień kibica" nie może skończyć się obliczaniem kalorii. Wczoraj na chwilę o tym zapomniałam i zostałam brutalnie ukarana. Wymyśliłam sobie panierowaną corn flake'sami mozzarellę, a chwyciłam (trochę z chęci ograniczenia kalorii, trochę z braku wyboru) za wersję light. Nie wiem do końca co sprawiło, że moje przystawki totalnie się rozpłynęły, czy wybór mozzarelli czy sposób wykonania, ale od wczoraj jestem przekonana, że maczał w tym palce jakiś kaloryczny potwór, który nie znosi kompromisów, a na pewno nie w meczowych przekąskach.

Mam nadzieję, że nie przyłożę się zbytnio do wzrostu współczynnika nadwagi w Polsce. Na pewno nie radzę spożywać zbyt często, ale w końcu ile razy mistrzostwa Europy odbywały się w naszym kraju?

Koniecznie podajcie je z kwaśną śmietanką i szczypiorkiem. Świetnie przełamują ostry smak potrawy. Od siebie jeszcze dodam, że najlepiej popić je Redd'sem;)

Zapiekane nachos (4 potężne porcje)
- 500 g nachos
- 2 duże pomidory
- 1 biała cebula
-  1 łyżka octu balsamicznego
- 1 łyżka słodkiego sosu chilli
- 100 g papryczek jalapenos z zalewy
- 100 g zielonych oliwek
- 250 g tartego żółtego sera
- 200 g kwaśnej śmietany 12%
- 2 łyżki poszatkowanego młodego szczypiorku
- sól
- oliwa

Rozgrzej piekarnik do 180 stopni z funkcją grillowania z góry.

Pomidory i cebulę pokrój w kosteczkę. Na patelni rozgrzej ok. 2 łyżki oliwy i wrzuć pomidory i cebulę. Smaż przez ok. 10 minut, aż osiągnie konsystencję gęstego sosu. Dopraw octem balsamicznym, słodkim sosem chilli i solą, Odłóż na bok.

Do naczynek żaroodpornych wsyp nachos. Polej równomiernie sosem pomidorowym.
Papryczki jalapenos i oliwki pokrój na mniejsze kawałki i rozsyp na nachos.
Całość posyp równomiernie tartym serem.

Piecz przez ok. 15 minut.

Podawaj ze śmietaną pomieszaną z  poszatkowanym szczypiorkiem.

Śliwka

czwartek, 14 czerwca 2012

Tydzień kibica #4: Corn dogs : hot-dogi na patyku!



































Parówki to zdecydowanie kontrowersyjny temat. Trudno o dobre parówki, a większość z nich zawiera w sobie MOM - mięso oddzielane mechanicznie. Wiadomo, że znalezienie w pierwszym lepszym sklepie parówki zrobionej z wysokiej jakości mięsa graniczy z cudem, ale nie można popadać w paranoje.
Dlatego przyznaję się do tego, że zdarza mi się (zazwyczaj nocą) skusić na hot-doga ze stacji benzynowej lub Ikei :)
Jakiś czas temu w sieci natrafiłam na nowy amerykański wynalazek - Corn Dogs.
Hot-dogi na patyku to moim zdaniem genialny pomysł, idealnie trafiający w wymogi jedzenia ulicznego. Można wziąć go ręki i szybko zjeść w biegu, bez obawy, że pikle lub prażona cebulka wypadną z bułki.
W gotowaniu uwielbiam to, że można stworzyć intuicyjnie potrawę, której wcześniej nigdy się nie jadło. Zrobiłam, więc gęste ciasto kukurydziane, przypominające trochę ciasto naleśnikowe, dodając do niego posiekaną papryczkę chilli. Efekt naprawdę fajny, ale nie mam pojęcia jak powinny smakować w rzeczywistości :)
Oprócz jedzenia ulicznego, sądzę, że Corn dogs mogą być prawdziwą gwiazdą wśród szybkich przekąsek dla kibiców !







































Corn dogs
  • 120 g mąki pszennej
  • 120 g mąki kukurydzianej
  • łyżka cukru
  • łyżeczka soli
  • 2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • jajko
  • 125 ml maślanki
  • 125 ml mleka
  • pół papryczki chilli
  • łyżeczka ostrej papryki
  • 8 parówek
  • 8 patyczków do szaszłyków
  • litr oleju do smażenia
  1. Mąki mieszamy z cukrem, solą i sodą, robimy wgłębienie i wbijamy jajko, a także wlewamy powoli maślankę. W tym czasie mieszamy składniki, następnie dolewamy mleka i dalej mieszamy. 
  2. Ciasto powinno mieć konsystencje gęstej śmietany. Na koniec dodajemy posiekaną drobno papryczkę chilli i ostrą paprykę.
  3. W głębokim garnku, frytkownicy lub woku rozgrzewamy olej.
  4. Ciasto przelewamy do wysokiego naczynia, np. szklanki. Parówki nabijamy na długie patyczki do szaszłyków. 
  5. Sprawdzamy, czy olej jest odpowiednio rozgrzany wrzucając np. kawałek chleba. Jeśli zacznie skwierczeć, wyciągamy go szybko.
  6. Każdą parówkę maczamy w kukurydzianym cieście, a następnie wrzucamy na rozgrzany olej.
  7. Corn dogs smażymy aż się zarumienią, po ok. 2-3 minuty z każdej strony. 
  8. Gotowe hot dogi odsączamy z tłuszczu na ręczniku papierowym. Najlepiej smakują na ciepło.
Tosia

środa, 13 czerwca 2012

Tydzień kibica #3: Wołowe burgery na 2 sposoby


























Zanim przejdziemy do gwoździa dzisiejszego wieczoru, nadszedł czas na mały przegląd propozycji na burgery. Na burczymiwbrzuchu pojawiły się już trzy przepisy, na:

Tydzień kibica to idealny moment, by w końcu zamieścić przepis na wołowe burgery!
Wszystkie wyżej przedstawione propozycje mogę godnie i z czystym sumieniem Wam polecić, ale prawda jest taka, że dla każdego mięsożercy nie będą one równać się z tymi, które dziś Wam pokażę :)
Uważam, że dobrze przyrządzone burgery są pyszne same w sobie i nie potrzebują zbędnych, intensywnych składników w postaci czosnku, czy cebuli. Tego typu dodatki zostawmy może na typowe kotlety mielone albo pulpeciki. 
Dlatego zamieszczę najpierw przepis na burgery podstawowe, bez zbędnych dodatków. A następnie moje dwie ulubione kombinacje smakowe. 
W wersji z pesto z suszonymi pomidorami i grillowaną szynką parmeńską, do burgerów dodałam odrobinę kaparów (nie jest to jednak konieczne). Wyszły naprawdę smaczne, ale podczas konsumowania kolejnego burgera okazało się, że jest jeszcze lepszy. Mój mężczyzna zazwyczaj podczas wspólnego posiłku dużo mówi, tym razem jednak usłyszałam tylko trzykrotnie jedno słowo - zajebiste.
Mowa tu o burgerach z chilli i karmelizowaną cebulą z dodatkiem specjalnego sosu na bazie musztardy meksykańskiej, ketchupu, majonezu i jogurtu.
Mimo, iż jestem miłośniczką suszonych pomidorów, to moim faworytem również była również wersja z karmelizowaną cebulą. 
Pamiętajcie, że kombinacji można stworzyć tutaj naprawdę wiele, wystarczy się opierać na przepisie podstawowym.
Zachęcam do eksperymentowania ze smakami i do spróbowania moich dwóch sposobów na burgery :)






































Wołowe burgery - przepis podstawowy /2 szt.
  • 450 g rostbefu wołowego
  • 1,5 łyżki kolorowego pieprzu
  • łyżka soli gruboziarnistej
  • łyżka sosu Worcestershire
  • żółtko
  1. Mięso myjemy, osuszamy oczyszczamy z błonek i mielimy za pomocą maszynki do mięsa. 
  2. Do moździerza wrzucamy pieprz i sól i ucieramy, przyprawy dodajemy do mięsa razem z sosem Worcestershire i żółtkiem. 
  3. Wyrabiamy ręką przez kilka minut.
  4. Rozgrzewamy patelnię do grillowana. Dłonie smarujemy odrobiną oliwy z oliwek i formujemy okrągłe burgery. Kładziemy je na rozgrzaną patelnię i grillujemy po 3 minuty z każdej strony.
  5. Następnie wkładamy je do rozgrzanego piekarnika do temperatury 200 stopni i dopiekamy przez 4-5 minut.
  6. Tak przygotowane burgery są gotowe do spożycia

Burger z suszonymi pomidorami
  • burger z przepisu podstawowego
  • łyżeczka kaparów
  • bułka do hamburgera
  • 3 plasterki mozzarelli
  • 2 plastry szynki parmeńskiej (lub innej dojrzewającej)
  • pesto z suszonych pomidorów (przepis podawałam tutaj)
  1. Do mięsa z podstawowego przepisu na burgery dodajemy łyżeczkę kaparów.
  2. Dłonie smarujemy oliwą i formujemy zgrabne burgery. Grillujemy je na rozgrzanej patelni po 3 minuty z każdej strony. 
  3. Następnie  na burgery kładziemy mozzarellę, a bułkę kroimy na pół. Kładziemy osobno mięso i osobno dwie części bułki, podgrzewając je w temperaturze 200 stopni przez 4-5 minut.
  4. W tym czasie na rozgrzanej patleni grillujemy plastry szynki. Po kilku minutach, gdy się zarumieni i zrobi chrupiąca, zdejmujemy ją z patelni.
  5. Dół bułki smarujemy pesto z suszonych pomidorów, kładziemy burgera, następnie znowu pesto, a na koniec szynkę parmeńską i przykrywamy bułkę.
  6. Burgery są gotowe!






















Burger z karmelizowaną cebulą
  • burger z podstawowego przepisu
  • łyżeczka posiekanej papryczki chilli
  • bułka go hambrugera
  • 2 łyżki startego żółtego sera
  • plastry papryki
Karmelizowana cebula:
  • 3 małe cebule (najlepiej czerwone)
  • łyżeczka octu balsamicznego jabłkowego
  • łyżka miodu
  • liście świeżego tymianku
  • szczypta soli
  • świeżo mielony pieprz 
  • łyżka masła
  • łyżka oliwy
Sos do burgerów:
  • 2 łyżki musztardy meksykańskiej (lub francuskiej)
  • 3 łyżki ketchupu
  • łyżka majonezu
  • 2 łyżki jogurtu naturalnego
  • kilka oliwek
  • łyżka kaparów
  • świeżo mielony pieprz
Karmelizowana cebula:
  1. Cebulę kroimy w piórka i wrzucamy na rozgrzaną patelnię z rozpuszczoną łyżką masła i łyżką oliwy. Dusimy przez kilka minut, aż będzie szklista.
  2. Dodajemy miodu, ocet i tymianek, mieszamy i dusimy przez kolejnych kilka minut.
  3. Zdejmujemy z patelni i przekładamy do miseczki.
Sos do burgerów:
  1. Musztardę, ketchup, majonez i jogurt mieszamy za pomocą trzepaczki. Dzięki temu unikniemy grudek. 
  2. Przyprawiamy pieprzem (ewentualnie solą) i dodajemy pokrojono drobno oliwki oraz kapary. Wkładamy do lodówki.
Burgery:
  1. Do mięsa z podstawowego przepisu na burgery dodajemy chilli. Resztę czynności powtarzamy podczas przygotowań mięsa.
  2. Bułkę kroimy na pół. Na jej górną część kładziemy żółty ser.W piekarniku razem z grillowanym burgerem podgrzewamy przez 4-5 minut bułkę.
  3. Spód ciepłej bułki smarujemy sosem, kładziemy burgera, plastry papryki, karmelizowaną cebulę i ponownie polewamy sosem. Burgery przykrywamy górą bułki.
































Tosia

wtorek, 12 czerwca 2012

Tydzień kibica #2: Chrupiące skrzydełka z kurczaka BMWB




































Czas na drugi przepis z cyklu Tydzień kibica! Nie wyobrażam sobie, aby w zestawie przekąsek dla kibiców nie pojawił się przepis na skrzydełka. Skrzydełka z kurczaka w wielkim kubełku z KFC bez wątpienia można kojarzyć z osiadłym trybem życia przed telewizorem. Dzisiejszy wieczór zapowiada się niezwykle emocjonująco i coś czuję, że chrupanie skrzydełek podczas oglądania meczu sprawdzi się w takiej okoliczności idealnie.
Zauważyłam, że wiele osób ma podobny problem z kurczakiem jak ja. Mięso z udek, czy skrzydełek jest o wiele bardziej soczyste i smaczne od piersi, jednak forma ich jedzenia często zniechęca. Od czasu do czasu uwielbiam dorwać się do skrzydełek i jeść je łapczywie rękoma. Próbowałam kilku wersji i udało mi się opracować idealny przepis.
Sekretem moich ulubionych skrzydełek jest zamarynowanie ich dzień wcześniej w aromatycznych przyprawach i maślance (jeśli nie macie czasu możecie to zrobić przed pieczeniem). 
Następnego dnia piekę je najpierw w wysokiej temperaturze z termoobiegiem, a następnie ją zmniejszam i piekę normalnie. W ten sposób osiągam soczyste skrzydełka w środku, o chrupiącej panierce z płatków kukurydzianych i sezamu.
Przygotowałam do nich dodatkowo sos, ale jedząc je stwierdziliśmy, że skrzydełka mają już w sobie tyle smaku, że nie potrzeba ich zabijać sosem. 
Koniecznie spróbujcie Chrupiące skrzydełka z kurczaka BMWB (burczymiwbrzuchu)!

































Chrupiące skrzydełka z kurczaka BMWB
  • 6 skrzydełek z kurczaka
  • 250 ml maślanki
  • 150 g płatków kukurydzianych
  • 40 g sezamu
  • łyżka kuminu
  • łyżka kolendry
  • łyżka ziaren pieprzu
  • łyżka soli gruboziarnistej
  • łyżka ostrej papryki
  • łyżka słodkiej papryki
  • szczypta kurkumy
  • pół łyżeczki soli
Dzień przed pieczeniem (ten etap można pominąć i wykonać następnego dnia)
  1.  Na suchej patelni prażymy kolendrę i kumin. Gdy przyprawy wydobędą z siebie charakterystyczne aromaty przekładamy je do moździerza. Dodajemy pieprz, sól, paprykę ostrą i słodką oraz kurkumę. Przyprawy ucieramy na drobny "pył",
  2. Skrzydełka myjemy, osuszamy, oczyszczamy z błonek i dzielimy na 3 części. Do torebki wrzucamy skrzydełka, dodajemy przyprawy i wlewamy maślankę. Foliową torebkę szczelnie zamykamy i poruszamy mięsem, tak aby składniki marynaty się połączyły. Wkładamy ją do miski lub pudełka i wkładamy do lodówki na całą noc.
Następnego dnia:
  1. Rozdrabniamy płatki kukurydziane. Robimy to np. w moździerzu lub wrzucamy je do foliowej torebki i miażdżymy je za pomocą wałka, czy tłuczka do mięsa. Tak przygotowane płatki łączymy z sezamem.
  2. Wyjmujemy skrzydełka z marynaty i starannie obtaczamy je w przygotowanej panierce.
  3. Blachę wykładamy papierem do pieczenia, smarujemy odrobiną oliwy. Na blaszkę kładziemy skrzydełka w panierce.
  4. Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni i pieczemy skrzydełka przez 7 minut w termoobiegu. Następnie wyłączamy termoobieg i zmniejszamy temperaturę do 180 stopni. Pieczemy przez 7 minut. Po tym czasie otwieramy piekarnik i przekładamy każde skrzydełko na drugą stronę. Dopiekamy jeszcze 7 minut.
  5. Od razu podajemy!
Tosia

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Tydzień kibica #1: Domowe chipsy z sosem barbecue

Wczoraj obiecałyśmy na naszym facebookowym profilu, że w tym tygodniu na blogu pojawią się, zgodnie z panującą atmosferą, przekąski dla kibiców. Przygotujemy dla was pomysły na przekąski, które będziecie mogli zajadać przed telewizorem oglądając rozgrywki mistrzostw Europy.
Zaczynamy dzisiaj od telewizorowej tradycji- chipsów. W odróżnieniu od sklepowych są zrobione w stu procentach z ziemniaków, a do tego proponuję również domowy sos barbecue jako dip.

Gwarancją sukcesu są cienko pokrojone ziemniaki, dlatego przepis jest (niestety) raczej skierowany do posiadaczy maszyny do krojenia, tarki do plastrów, lub innych maszyn, które zrobią to za nas, gdyż krojenie ziemniaków nożem będzie trwało wielki, a efekt końcowy będzie raczej nie satysfakcjonujący (no chyba, że jesteście mistrzami noża). Ja dzisiaj porządnie najadłam się strachu używając właśnie takiej maszyny. Kroiłam ziemniaki, schematycznie machając ręką do przodu i do tyłu, aż tu nagle patrzę, z maszyny wypływają czerwone krople. Aż podskoczyłam ze strachu myśląc, że obcięłam sobie palec (fakt, że nie poczułam bólu nie wydawał mi się wtedy istotny), ale na szczęście po wstępnych oględzinach przypomniałam sobie, że niedawno na tej samej maszynie kroiłam buraki na sałatkę.

Od dzisiaj do piątku zapraszamy was do śledzenia kolejnych pomysłów na przekąski kibica.

Domowe chipsy z sosem barbecue (porcja 200 g)
- 5 dużych młodych ziemniaków
- sól
- 1 łyżeczka ostrej mielonej papryki
- 1 łyżeczka oregano
- tłuszcz rzepakowy do smażenia

Sos barbecue
- 100 g szynki serrano pokrojone w kostkę*
- 50 g suszonych śliwek
- 500 g przecieru pomidorowego
- kilka gałązek świeżego rozmarynu
- 2 liście laurowe
- 1 łyżeczka pieprzu cayenne
- skórka z połowy pomarańczy
- 1 łyżka suszonego oregano
- 2 łyżki sosu Worchestershire
- 4 łyżki miodu
- 3 łyżki octu balsamicznego
- 2 ząbki czosnku

Ziemniaki obierz ze skórki i pokrój (najlepiej na maszynie do krojenia lub tarce do plastrów) w plastry o grubości 1 milimetra. Wrzuć je do miski z zimną wodą, posoloną 2 łyżkami soli.
W czasie gdy ziemniaki się moczą w osolonej wodzie, do średniego garnka wlej tłuszcz do wysokości ok. 5 cm (u mnie na średni garnek wyszedł 1 litr oleju). Rozgrzej go mocno przez kilka minut. Aby sprawdzić czy jest odpowiednio ciepły chlapnij kilkoma kroplami wody, jeśli tłuszcz zacznie mocno skwierczeć, oznacza to, że jest gotowy. Możesz zrobić próbnego chipsa, aby sprawdzić czy tłuszcz jest wystarczająco gorący (powinien się mocno pienić po wrzuceni ziemniaków) i ile czasu powinny się smażyć.
Wyjmij ziemniaki z wody i dokładnie osusz papierowym ręcznikiem (gdy będą mokre, może nam się zrobić w kuchni tłuszczowy armagedon). Wrzuć do tłuszczu używając do tego metalowego cedzaka.
Smaż aż zrobią się brązowe z obu stron ( u mnie trwało to ok. 10 minut) i wyjmij za pomocą cedzaka na talerz wyłożony papierowym ręcznikiem, który wchłonie tłuszcz.
Ziemniaki smaż częściowo, gdyż wszystkie raczej nie zmieszczą się w garnku. Ja podzieliłam smażenie na 3 raty.
Gdy chipsy będą już chłodne wsadź je do miski. W moździerzu utrzyj ze sobą łyżeczkę soli z łyżeczką mielonej papryki i oregano. Posyp chipsy tą przyprawową mieszanką i dokładnie wymieszaj.

Zacznij przygotowywać sos. Wsyp szynkę serrano i suszone śliwki do średniego garnka. Smaż przez kilka minut. Nie trzeba używać dodatkowego tłuszczu do smażenia, gdyż wytopi się on z szynki.
Po kilku minutach dodaj przecier pomidorowy i zmniejsz ogień. Sos powinien lekko bulgotać.
Dodaj całą resztę składników, a czosnek wyciśnij przez praskę. Daj mu bulgotać, co jakiś czas mieszając jeszcze przez ok. 15-20 minut aż mocniej zgęstnieje.
Na misce ustaw sitko i wlej na nie sos. Mieszaj tak, aby cały sos przeszedł przez sitko, a niepożądane już w sosie składniki pozostały na górze.
Gdy wystygnie podawaj z chipsami.

Śliwka

* może być też boczek lub inne wędzone mięso

niedziela, 10 czerwca 2012

Śniadanie do łóżka #52: Pasta z młodego groszku































Widzę, że znowu przypada mi przyjemność przeżywania urodzin cyklu, ale mimo tak wzniosłej okazji, dzisiaj nie o tym:)
W ostatnich dniach jestem niezwykle zainspirowana Jamie Oliverem za sprawą książki "Jamie Oliver w domu". Nazwa trochę mało trafna, gdyż właściwie cała sprawa polega na tym, że nie jest on w domu, ale w ogrodzie, a  książka obfituje w przepisy z użyciem wyhodowanych przez niego warzyw i owoców. 
Rzadko zdarza mi się, że przeglądając książkę kucharską mam ochotę zrobić dosłownie wszystko, a właśnie tak jest w tym przypadku. Przerzucając strony, nie myślę "to zajmuje za dużo czasu", "to nie będzie ze sobą dobrze grało", czy wreszcie "to mi nie będzie smakować" (mam ochotę nawet wypróbować przepisy ze znienawidzoną przeze mnie fasolą!). No i co najważniejsze, ożywają we mnie marzenia o własnym ogródku pełnym ziół, warzyw i owoców, innych o każdej porze roku. 
Od czegoś trzeba zacząć, więc od około tygodnia w moim ogrodzie zaczynają rosnąć zioła. Oczywiście skala przedsięwzięcia jest żenująca w porównaniu do ogródka Jamiego, ale i tak podpatrywanie czy wreszcie mogę położyć na kanapce coś zielonego i przede wszystkim od początku do końca mojego zaczyna sprawiać mi ogromną przyjemność. Na razie jestem dumną posiadaczką małego pola rzeżuchy i maleńkich kiełków rukoli.

Rzeżucha posłużyła mi dzisiaj jako dodatek do kanapki z wspaniałą pastą z młodego, surowego groszku, zainspirowaną przepisem Jamiego ( "Pasta z surowego zielonego groszku i bobu na grzance"). Pominęłam jednak bób, którego nie znoszę (Czy są wśród was tacy jak ja? Nigdy nie mogę znaleźć sojusznika w walce z bobem) i powstała pasta 100% lata, wzmocniona odświeżającym smakiem mięty, która świetnie sprawdzi się na leniwe śniadanie, koniecznie udekorowana górką świeżych ziół.

Pasta z młodego groszku (porcja na 2 duże grzanki)
- 500 g groszku w strąkach (ok. 170 g po wyłuskaniu)
- garść liści świeżej mięty
- 1 mały ząbek czosnku
- sok z połowy cytryny
- 2 łyżki tartego parmezanu
- sól
- pieprz

Na kanapkę:
- liście świeżej mięty
- liście świeżej bazylii
- kiełki lucerny
- gałązki świeżego tymianku
- rzeżucha
- ziarenka groszku
- cienkie plastry parmezanu
- pieprz
- oliwa z oliwek

Wyłuskaj groszek ze strąków i wrzuć co naczynia, w którym później będzie można użyć blendera (ja mam wysokie, plastikowe naczynie), lub bezpośrednio do miksera. Dodaj miętę i zmiksuj na niezbyt gładką masę, tak aby widoczne były drobne kawałki groszku. Wyciśnij do środka czosnek i sok z cytryny. Zetrzyj parmezan, dodaj do pasty i dopraw całość solą i pieprzem.
Pastę rozsmaruj na grzance i udekoruj kiełkami, ziołami, groszkiem i parmezanem. Delikatnie skrop oliwą i całość popieprz. Leniwie rozkoszuj się smakiem.

Śliwka

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...